20. rocznica wydarzeń styczniowych w Wilnie

„Solidarność” była wzorem

Z okazji obchodów 20-lecia tragicznych wydarzeń styczniowych w Wilnie, 10 mieszkańcom rejonu wileńskiego, którzy ucierpieli w wyniku brutalnej akcji żołnierzy radzieckich w dniach 11-13 stycznia 1991 roku, wypłacono jednorazowe zapomogi w wysokości 200 litów.

W sobotę, 8 stycznia, w Ośrodku Kultury w Rudominie odbyła się okazyjna impreza, poświęcona obchodom rocznicy tragicznych wydarzeń, gdy to rozstrzygał się los kraju. Jak poinformowała „Tygodnik” Stefania Stankiewicz, kierowniczka Wydziału Opieki Socjalnej, mimo iż tym osobom przysługuje dość szeroki wachlarz ulg, szczególnie zaś tym, którzy doznali wtedy ciężkich urazów, na mocy decyzji dyrektora administracji samorządu rejonu wileńskiego wypłacono zjednorazowe zapomogi. Tym bardziej, że wielu z nich jest już w wieku emerytalnym. Wszyscy uczestnicy otrzymali też zaproszenia do Rudomina, gdzie odbyły się obchody tej ważnej rocznicy. Pani Stefania kilka osób, które mają kłopoty z poruszaniem się, odwiedziła osobiście.

Alfredas Stipinas z Pogir opowiadał, że wtedy, gdy rozstrzygał się los niepodległości Litwy, wzorem dla Litwinów była „Solidarność”. – Osobiście byłem niezwykle przejęty losem księdza Jerzego Popiełuszki, który został zamordowany przez funkcjonariuszy polskiego komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa – z przejęciem kontynuował pan Alfredas.

– Polacy potrafili wyrwać się z pęt komunizmu i wywalczyć wolność, dlaczego mielibyśmy być od nich gorsi? Dodał też, że wtedy – zgodnie z hasłem „Za naszą i waszą wolność” – ramię w ramię z Litwinami przy wieży telewizyjnej, Domu Prasy, czy Komitecie Radia i Telewizji stali również miejscowi Polacy. Na pytanie, czy nie czuł wtedy strachu, odpowiedział, że nie. – Wszyscy żyliśmy ideą niepodległości i gotowi byliśmy za nią zapłacić najwyższą cenę – twardo odpowiedział Stipinas. Przyznał, że sam ucierpiał pod Domem Prasy. – Wraz z innymi próbowałem zastąpić drogę niebezpiecznie manewrującemu czołgowi. Jako były czołgista wiedziałem z jakiej strony jest karabin maszynowy i starałem się być poza zasięgiem jego lufy – relacjonował obrońca wolności. Otwarcie przyznał, że do końca nie wierzył, by żołnierze użyli ostrej amunicji przeciwko bezbronnym ludziom. – Gdy tak stałem oparty o pancerz czołgu raptem huknął wystrzał z 150-milimetrowego działa na wieży czołgu, a fala detonacyjna odrzuciła mnie na kilka metrów i całkowicie ogłuszyła – wspominał. Dodał, że początkowo nawet stracił świadomość tego, gdzie się znajduje i co się dzieje.

– Nadal odczuwam skutki detonacji i szum w uszach pozostał mi do dziś – podsumował pan Stipinas, który sam pochodzi z Białorusi, a ojciec jego „w polskich czasach” był żołnierzem Wojska Polskiego.

Na pytanie, co sądzi o wypowiedzi Algirdasa Paleckisa, który wysunął hipotezę, że rzekomo w styczniu1991 roku swoi mogli strzelać do swoich, pan Alfredas wyraźnie oburzony i poruszony stwierdził, że to kompletna bzdura i echa sowieckiej propagandy z tamtych lat. Ubolewał, że po 20 latach nie udało się jej wyplenić, a najgorsze jest to, że komunistyczne myślenie „zaraża” również młodych. Otwarcie przyznał, że jest też rozczarowany sytuacją w kraju, bo do władzy dorwali się nieuczciwi urzędnicy i grupka milionerów, która dba wyłącznie o własne interesy, a tymczasem na Litwie coraz więcej dzieci poznaje życie w ścianach domów dziecka.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciu: „Verdene” na scenie w Rudominie.


Przesłanie z Warszawy

Wiele emocji, komentarzy i kontrowersji w przededniu obchodów 20. rocznicy 13 Stycznia wywołał fakt, że z sąsiedniej Polski do Wilna nie przyjedzie delegacja najwyższej rangi.

Zaproszenie Przewodniczącej Sejmu RL Ireny Degutiene zignorowali zarówno prezydent RP Bronisław Komorowski, jak i Marszałkowie Sejmu i Senatu RP – Grzegorz Schetyna i Bogdan Borusewicz. Szczególnie powinna zaboleć absencja tego ostatniego, gdyż przed czterema laty Marszałek Senatu RP został odznaczony przez prezydenta Valdasa Adamkusa za popieranie dążeń niepodległościowych Litwy.

Tymczasem, jak poinformowała Ewa Figel, radca minister Ambasady RP w Wilnie, ze strony polskiej w obchodach rocznicy styczniowej udział weźmie 17-osobowa delegacja na czele z Ewą Kierzkowską, wicemarszałek Sejmu RP oraz przewodniczącym Polsko-Litewskiej Grupy Parlamentarnej, posłem Tadeuszem Aziewiczem.

Oficjalnie Wilno dość wstrzemięźliwie ocenia ten wyraźny przekaz strony polskiej i nie chce głośno mówić o oziębieniu i pogorszeniu stosunków ze strategicznym partnerem, ale Justinas Karosas, wiceszef parlamentarnego Komitetu Spraw Zagranicznych, zawyrokował, że jest to przejaw radykalizmu nowych władz polskich. W niedalekiej przeszłości filozof marksizmu chyba zapomniał, że to właśnie on „popisał się” radykalizmem, oskarżając miejscowych Polaków o rzekomą niechęć do integrowania się i proponując im wyjazd do Polski. Jego stwierdzenie inaczej, więc niż obłudnym, nazwać nie można.

Polska zaś postawiła sprawę jasno i otwarcie – chłodna i wstrzemięźliwa reakcja ze strony polskiej to odpowiedź na politykę Wilna wobec mniejszości polskiej na Litwie. W rozmowie z dziennikiem „Rzeczpospolita” stwierdził to Robert Tyszkiewicz, wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.

Czy władze litewskie zrozumiały to przesłanie i wyhamują zapędy nacjonalistyczne, z przejawami których stykaliśmy się, moim zdaniem, ostatnio zbyt często.

Z. Ż.

<<<Wstecz