Przed Dniem Wszystkich Świętych i Zaduszkami
Cmentarze – księgi lektury o czasie
„Wileńskie cmentarze mają pejzaż gór,/ umarli tu jeden ponad drugim leżą,/ szczeble innymi miarami się mierzą:/ nad zapomnianym kwitną wiecznie pomne bzy,/ nędzarz może górować nad panem Becu -/ wszystkie widma czekają, aż zapieje kur.”
Tak pisał Witold Hulewicz, który lata 1925-1934 spędził w Wilnie. „Miasto pod chmurami” – tak pięknie i trochę smutnie, jakby jesienią powiało, nazywa się tom wierszy, z którego pochodzą strofy poświęcone wileńskim cmentarzom. Kochał to miasto miłością bezgraniczną, bo „Imię Wilna jak fala, jak płyn./Imię Wilna jak szala, jak czyn./ Imię Wilna jak śpiewna wijola./ Imię Wilna jak zórz aureola”... Poświęcał Wilnu wiersze i cały swój wielki umysł i serce. Był dyrektorem Wileńskiej Rozgłośni Polskiego Radia, założycielem i prezesem wileńskiego oddziału Związku Zawodowego Literatów Polskich, kierownikiem literackim teatru Reduta, twórcą Śród Literackich w Celi Konrada...
Bezimienny grób
Wileńskie cmentarze mają pejzaż gór... Wszystkie, z wyjątkiem bodaj Bernardyńskiego. Na św. Piotra i Pawła (teraz Saules), podobnie jak na innych starych nekropoliach „szczeble innymi miarami się mierzą...” Obok rozległej i świadczącej o zamożności kwatery grobów słynnych wileńskich księgarzy, drukarzy i wydawców Zawadzkich, na czele z Józefem, który pierwszy wydrukował dwa tomiki Poezji Adama Mickiewicza, znajdują się nagrobki zniszczone i zapomniane, a nieco niżej - próchnieje krzyż na grobie prałata kapituły wileńskiej ks. Kajetana Dybowskiego. Gdzieś tu, w nieznanym miejscu, leży Zofia Meysztowiczowa. Tadeusz Konwicki mówiąc o tym zakątku Europy, który kiedyś nazywał się Wielkim Księstwem Litewskim, nadmienia: „Z tej ziemi wyszedł słynny prałat papieski ks. Walerian Meysztowicz, który zaczynał od kariery kawalerzysty...” Otóż, Zofia Meysztowiczowa była matką kawalerzysty, późniejszego prałata papieskiego, a żoną Aleksandra Meysztowicza, wileńskiego działacza społecznego i politycznego, pochodzącego ze starej zamożnej rodziny ziemiańskiej. Dlaczego więc jej grób jest bezimienny? Przecież na wzgórzu centralnym wznosi się kaplica, na której dotychczas czytelny jest spory napis: Groby Meysztowiczów. Dzięki Walerianowi Meysztowiczowi, który oprócz waleczności i pobożności doskonale władał piórem, możemy prześledzić losy tej rodziny. W książce „Gawędy o czasach i ludziach” (Londyn 1973-74, drugie wydanie – 1983, Wilno 2004, po litewsku) pisze: „Pochowaliśmy ją, w tymczasowym grobie, na Antokolu – i tam już została, chyba aż do zmartwychwstania. Bo do kaplicy, wybudowanej na to, by jej szczątki tam złożyć, nie zostały one nigdy przeniesione. Ta kaplica miała być grobem jej i jej męża. Wojna przekreśliła wszystkie plany. Mój ojciec leży w Watykanie – jej grób pozostał w piasku antokolskim...”
Czy znajdzie się opiekuńcza ręka?
Takie to dzieje, wileńskie dzieje. Pseudogotycka kaplica z cechami angielskimi, która ponoć nie ma odpowiednika w Wilnie, a może w ogóle – nigdzie – stoi zdewastowana i ruina wciąż postępuje. Aleksander Meysztowicz, który ją wybudował z myślą, że będzie to mauzoleum rodowe, w końcu 1939 wyjechał do Rzymu. Jego syn ks.Walerian Meysztowicz już tam był. Zaraz po Wrześniu 1939 udało mu się przedostać do Wiecznego Miasta, w którym zakończył żywot w 1982 roku. Jak długo jeszcze kaplica osamotniona będzie trwać? Trudno przewidzieć, trudno uwierzyć, że znajdzie się opiekuńcza ręka... Nie doczeka się najwidoczniej opiekuńczej ręki drewniany krzyż na grobie prałata kapituły wileńskiej ks. Kajetana Dybowskiego zmarłego w 1918 roku. Jakże wspaniale by było, żeby nasi duchowni zoopiekowali się grobami swych współbraci... Zniknie krzyż na grobie ks. Dybowskiego i przybędzie jeszcze jeden bezimienny grób... Więcej szczęścia miała do niedawna jeszcze mocno zdewastowana kwatera rodziny Zawadzkich. A to za sprawą jednego z tego rodu – Władysława, na którego pomniku aż do roku 2003 znajdował się lakoniczny napis: Władysław Zawadzki zm. 8 III 1939. Teraz na zamontowanej nowej tablicy wykute zostało: Władysławowi Zawadzkiemu prof. USB w Wilnie i SGH w Warszawie Ministrowi Skarbu II RP.
Odnowiona kwatera
Profesorowie Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie: Ireneusz Nykowski, Elżbieta Adamowicz, Urszula Grzelońska, Tomasz Dołęgowski przed kilku laty roztoczyli opiekę nad zaniedbanym miejscem spoczynku Władysława Zawadzkiego i doprowadzili do upamiętnienia imienia tego wybitnego ekonomisty, polityka, profesora a przy okazji cała kwatera została odnowiona. Tu należy wspomnieć wilnianina Jerzego Surwiłę, który czuwał nad renowacją i godnym upamiętnieniem tego miejsca jakże ważnego dla historii nie tylko Wilna. A później organizował uroczystość odsłonięcia tablicy pamiątkowej i poświęcenia odnowionej kwatery rodziny Zawadzkich. Obecni byli, wymienieni powyżej, inicjatorzy tego pięknego poczynania, inni profesorowie SGH z rektorem prof. Markiem Rockim, ambasador RP na Litwie Jerzy Bahr, konsul generalny RP w Wilnie Stanisław Cygnarowski, przedstawiciele Uniwersytetu Wileńskiego i społeczności miasta.
„Ojczyzna, to ziemia i groby”
Za parę dni pięknym zwyczajem naszej części Europy – w dniu Wszystkich Świętych i Zaduszek odwiedzać będziemy cmentarze. Wszystkie – bez wyjątku – czy to wielkie miejskie, czy małe wiejskie – są księgami lektury o czasie, który przemijając zostawił na nich ostatnie, trwałe ślady. Przypomnijmy sobie słowa, które znajdują się nad bramą cmentarza w Zakopanem – Ojczyzna, to ziemia i groby.
Tradycyjnie wielu z nas uda się na Rossę – najstarszą wileńską nekropolię. Tak już jest, że nikt nie ominie tej części cmentarza, na której leży Serce Marszałka i prochy Jego Matki a dookoła znajdują się groby tych, którzy oddali życie za nas, teraz żyjących.
Popatrz na tamte laski.
Niech moja ręka prowadzi
ciebie na cmentarz Rossa,
stań obok zamarłej sosny
i kamień, który tu leży i krzyże,
które urosły,
- tu niewidzialne skrzydła,
jak róże czerwone kładzie
smutna i zamyślona strofa
wielkiego Juliusza.
To fragment wiersza Aleksandra Rymkiewicza, urodzonego w Wilnie, studenta prawa na Uniwersytecie Stefana Batorego, członka grupy poetyckiej „Żagary”, żołnierza AK, a po 1945 – mieszkańca Warszawy.
Warty honorowe młodzieży
Gdy będziemy zapalali znicze przy płycie Piłsudskiego, na chwilkę wróćmy pamięcią do tej młodzieży akademickiej i harcerzy, którzy jesienią 1939 roku pełnili tu wartę, a tysiące wilnian składało kwiaty i śpiewało polskie pieśni patriotyczne. Prof. Piotr Łossowski w swojej książce „Litwa a sprawy polskie 1939-1940” pisze: „Władze litewskie zezwalające na te uroczystości postawiły wszakże warunek, iż nie przekroczą one murów cmentarza. Warunek ten nie został dotrzymany, głównie na skutek żywiołowego zachowania młodzieży. W dniu 2 listopada na Rossie uformował się pochód ok. 20 tys. ludzi, który ruszył od cmentarza w stronę miasta. Doszło do starć z policją. Dopiero przybyłe oddziały wojskowe zatrzymały i rozproszyły demonstrantów”.
W czasie wojny i w pierwszych latach po jej zakończeniu, mimo zagrożeń, łapanek, aresztów i wywózek, wileńska młodzież w dniach 3 Maja, 11 Listopada i na Zaduszki zaciągała przy mauzoleum warty honorowe. W latach 1944-1945 na cmentarzyku żołnierzy Józefa Piłsudskiego, poległych w 1919-1920, chowani byli żołnierze Armii Krajowej, w tym ci, którzy zginęli w operacji Ostra Brama. Potem nastąpiły lata ciszy. Doszło do tego, że przez pewien czas nie można było grzebać zmarłych narodowości polskiej, jeśli nawet na Rossie znajdowały się groby rodzinne.
Doroczne kwesty na Powązkach
Pamięć o Rossie jednak trwała. W 1990 z inicjatywy Jerzego Waldorffa, znakomitego publicysty, pisarza, społecznika, założyciela i prezesa Społecznego Komitetu Opieki nad Starymi Powązkami w Warszawie powstał w Wilnie Społeczny Komitet Opieki nad Starą Rossą. Blisko 50 cennych nagrobków od tego czasu odnowiono. Wystawiono kilka nowych. Wystarczy wspomnieć choćby pomnik na grobie Antoniego Wiwulskiego, wybitnego architekta, twórcy m. in. Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie i Trzech Krzyży w Wilnie. Miejsce jego wiecznego spoczynku należycie zostało upamiętnione ze składek społeczności wileńskiej i krewnych architekta w Polsce. Co roku przedstawiciele wileńskiego komitetu wybierają się na doroczne kwesty organizowane na Powązkach. Przy głównej Bramie noszącej imię św. Honoraty i przy Bramie IV będą kwestować na rzecz Rossy razem z przedstawicielami Towarzystwa Przyjaciół Wilna i Grodna. Są te spotkania jesienne w Warszawie wielkim przeżyciem dla nas, wilnian, którzy tam kwestujemy ze świadomością, że czynimy rzecz ważną i potrzebną dla zachowania pamięci. A drugi aspekt – możliwość bezpośredniego kontaktu ze znanymi osobistościami. Nie było przypadku, abyśmy nie spotkali rodziny Józefa Piłsudskiego – córkę Jadwigę, a przedtem również Wandę, wnuczkę Joannę Jaraczewską-Onyszkiewiczową, zięcia Janusza Onyszkiewicza i pięcioro prawnuków Marszałka. Nie było przypadku, żeby datków na odnowę Rossy nie złożył Bronisław Komorowski, obecny prezydent RP, inni polscy politycy, dyplomaci akredytowani w różnych latach w Wilnie, aktorzy w jakiś sposób związani z Kresami, wśród których – Alina Janowska, Maja Komorowska, nieżyjący już Igor Śmiałowski i Zygmunt Kęstowicz i wielu, wielu innych. Cieszy szczególnie fakt, że młodzież nie omija puszki z napisem „Kwesta na Rossę wileńską” i wtedy słyszymy zazwyczaj: „Byłam - byłem tam, jest pięknie”.
Światełko dla Rossy
Bo wileńskie cmentarze mają pejzaż gór i mają ogromne potrzeby, aby ratować to, co jeszcze da się uratować. W dniu 1 listopada na Rossie zapłonie kilka tysięcy zniczy, głównie na grobach opuszczonych. To inicjatywa Alicji Klimaszewskiej, prezeski Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą w Wilnie. Światełka pamięci postawią wileńscy harcerze i uczniowie szkół polskich w kwaterze akowców, która obecny swój wygląd zawdzięcza polskiej Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Pierwszy po II wojnie światowej attache wojskowy Polski w Wilnie Andrzej Firewicz w swojej książce „Litwa po raz drugi” pisze: 11 lipca 1993 r. o godz. 9.00 przy pięknej, słonecznej pogodzie rozpoczęły się uroczystości poświęcenia kwatery akowskiej na Rossie. Zwarty tłum wypełnił cały teren cmentarzyka wojskowego oraz wylewał się poza jego mury. Ludzie stali nawet na cmentarnym wzgórzu Starej Rossy... Mszę świętą celebruje biskup polowy w licznej asyście duchowieństwa... Śpiewa przybyły z Polski doskonały chór. Nie ma za to (od aut.: strona litewska zabroniła) kompanii reprezentacyjnej WP, orkiestry wojskowej, nie ma żołnierzy wojska litewskiego. Zebrani wysłuchują pięknej homilii biskupa Głódzia i patriotycznych przesłań od prezydenta RP i premiera, wygłoszonych przez ich przedstawicieli oraz pełnego honoru i dumy żołnierskiej przemówiena wiceministra (od aut.: był wówczas wiceministrem obrony narodowej) Bronisława Komorowskiego.
...Ten cmentarzyk wojskowy – to trwały ślad historii, pamięci. Oby takich śladów na naszych nekropoliach było jak najwięcej.
Halina Jotkiałło
Na zdjęciach: od lat w sprzątaniu grobów na Rossie aktywny udział bierze młodzież z polskich szkół w Wilnie; prymas kard. Józef Glemp podczas procesji nigdy nie omijał stoiska kwestarzy wileńskich.
Fot. Teresa Worobiej i archiwum