Odradzają się zabytki we wsi Lubowo

Muzeum we młynie

Miłośnicy poznawania zapomnianych kart historii preferujący niebanalny sposób spędzania wolnego czasu będą mieli okazję odkryć w pobliżu Wilna jeszcze jeden niezwykle uroczy zakątek. Tutaj, na terenie dawnego dworu Lubowo (gmina rzeszańska w rejonie wileńskim) przed II wojną światową należącego do rodu Śliźniów, w przyszłym roku otworzy podwoje nowoczesne muzeum, urządzone w zabytkowym dworskim młynie.

Inicjatywę odnowienia młynu w Lubowie i dostosowania tego zabytku do potrzeb publicznych i kulturowych przed dwoma laty podjęła spółka użyteczności publicznej „Europos parkas”. Projekt restauracji, objętego nadzorem państwa, obiektu dziedzictwa kulturowego opiewa na ponad 1,5 mln litów. Koszty wszystkich prac badawczych, wydawniczych i budowlanych sfinansują: Islandia, Lichtenstein i Norwegia – w ramach Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego przy częściowym udziale środków z budżetu Litwy.

Historia a rzeczywistość

Zdaniem znawców, odległy zaledwie kilkanaście kilometrów od Wilna dawny majątek Lubowo, leżący obecnie na terenie gminy rzeszańskiej w rejonie wileńskim, jest jednym z najstarszych na Litwie.

Już w pierwszych księgach skarbowych króla polskiego, wielkiego księcia litewskiego Zygmunta Augusta z 1546 roku wspomina się o pracach naprawczych wykonywanych we dworze lubowskim.

W owym czasie ziemie dworskie ciągnęły się dziesiątki kilometrów i sięgały jezior Kirneilio i Siesarčio nieopodal Malat. A ryby łowione w stawach znajdujących się na terenie dworu Lubowo były szczególnym daniem na królewskim stole...

Niestety, rzeczywistość ostatnich dziesięcioleci nie sprzyjała rozkwitowi, czy choćby przynajmniej zachowaniu przed zniszczeniem tego pięknego miejsca i jego zabytków.

– Ostatni mieszkańcy majątku Lubowo, 12 rodzin, które tutaj zamieszkiwały, a ich członkowie pracowali przy dworze, opuścili to miejsce w latach 1946-1947. W ramach repatriacji wszyscy, poza nielicznymi wyjątkami, wyjechali do Polski. Nikt z miejscowych tutaj nie pozostał – opowiada Gintaras Karosas, pomysłodawca projektu odbudowy młynu.

Na ziemi dworskiej zagnieździł się kołchoz. Ponieważ teren był wyludniony, do pracy w kołchozie, ówczesny jego przewodniczący sprowadził robotników z Białorusi. Nie obchodziła ich historyczna spuścizna tego miejsca. A nawet gdyby nowi „właściciele” nie mieli zgubnych intencji, to zdaniem Karosasa, i tak brakowało im elementarnej wiedzy do zagospodarowania stawów i młynu w taki sposób, aby nie uległy one zniszczeniu.

Obecnie siedem znajdujących się tutaj stawów porosło trzciną i chwastami. Czas zmiótł z powierzchni ziemi kaplicę i inne budynki. I tylko nieliczne ślady dawności – przykryte kamiennymi płytami groby ostatnich właścicieli Lubowa, chyląca się ku ziemi oficyna, fragmenty wybrukowanych ścieżek i wiekowe drzewa napomykają o wspaniałej przeszłości tego zakątka.

Anioł powrócił

W końcu września w Lubowie na miejscu niedużego cmentarzyka rodowego została odsłonięta rzeźba anioła, stojąca na grobie Stefanii Ślizieniowej, zmarłej w 1934 roku, żony ostatniego właściciela Lubowa, Rafała Jana Śliźnia. Sam dziedzic w 1941 roku został wywieziony na Syberię i do Lubowa już nigdy nie powrócił. Stefania Ślizieniowa prawdopodobnie była kalwinistką, dlatego też w odróżnieniu od pozostałych członków rodziny, nie chciała być pochowana w podziemiach katolickiej kaplicy.

Według autora projektu odbudowy rzeźby, Gintarasa Karosasa, poważnie zraniony anioł przestał na grobie do 2003 roku. Najpierw wyrwano mu krzyż, potem połamano ręce. Z czasem skradziono i samą rzeźbę. Zachowały się jedynie fragmenty stóp i część cokołowa.

– Najpierw przeprowadziliśmy dokładne badania. Na podstawie starych fotografii ulepiliśmy figurę z gliny, potem odlewaliśmy oddzielne jej części tak, jak to robiono sto lat temu. Staraliśmy się, aby anioł był odtworzony jak najbardziej autentycznie – mówi autor projektu, sfinansowanego przez Fundusz Wspierania Kultury.

Figura jest odlana z cynku, a oddzielne jej części są zlutowane ołowiem. Według rzeźbiarza, figury wykonane z cynku spotyka się na Litwie bardzo rzadko. Te nieliczne egzemplarze prawdopodobnie były sprowadzane z warszawskich manufaktur. Podobna rzeźba znajduje się, m.in. koło kościoła w Korwiu, w gminie mejszagolskiej.

Zachować autentyczność

Jedną z najlepiej zachowanych budowli majątku Śliźniów jest młyn. Jak nakazywała tradycja, kiedyś mieszkał w nim młynarz z rodziną. W epoce kołchozów młyn służył jako kwatera dla kołchoźników. Przez pewien okres czasu był nawet domem kultury, w którym pokazywano filmy.

Według Karosasa, jego potężne kamienne mury są dziełem wysokiej klasy mistrzów budowlanych z zagranicy.

We młynie ewenementem, jak na owe czasy, była zamontowana bardzo nowoczesna szwedzka turbina wodna, którą napędzały wody rzeczki Żałosa. Na wewnętrznym podwórzu działał nieduży cech obróbki drewna. Młyn był wyposażony w maszynę foluszniczą, pozwalającą na spilśnianie wełnianej tkaniny. Podobnej konstrukcji cechy sukiennicze w tamtych czasach działały w najprzedniejszych młynach europejskich.

Były tu też urządzenia do sortowania zboża i pytlowania mąki oraz wszystkie inne agregaty, które stanowiły niezbędne wyposażenie młyna.

– Najważniejszym zadaniem tego projektu jest zachowanie autentycznego dziedzictwa minionej epoki. Naszym zamiarem jest przywrócenie ludziom tej niezasłużenie zapomnianej części historii. Część wyposażenia młyna, którego nie udało się w swoim czasie zrabować, zachowało się. Pozostałe elementy na podstawie badań, zbierając po odrobinie, staramy się odtworzyć według ówczesnych analogii – opowiada Karosas.

W ramach projektu zostanie uruchomiona strona internetowa z animacją, przedstawiająca procesy mielenia, funkcjonowania wszystkich agregatów młynarskich.

Młyn w Lubowie będzie pełnił funkcję muzeum, w którym można będzie z bliska zapoznać się z technologicznym procesem produkcji mąki, z historią dworu oraz ludźmi, którzy tutaj przez długie lata żyli.

Część ekspozycji muzealnej będą stanowiły reprodukcje utworów malarskich członków rodu Ślizieniów oraz ich własne podobizny.

Jak wynika z badań Gintarasa Karosasa, w kolejnych pokoleniach tego ciągle jeszcze mało znanego na Litwie rodu, było wiele nieprzeciętnie uzdolnionych plastycznie osób. Gwoli ciekawostki, jeden z właścicieli Lubowa wyszywał ornaty kościelne. Według naszego rozmówcy jedno z jego rękodzieł zachowało się i jest przechowywane w kościele w Landwarowie.

Po sfinalizowaniu projektu, młyn w Lubowie ma aspiracje stać się najlepszym przykładem tego rodzaju obiektów na Litwie. Ale muzeum to będzie czynne jedynie w sezonie letnim, czyli od 15 kwietnia do 15 października.

Irena Mikulewicz

Na zdjęciach: dworski młyn znajduje się w malowniczym miejscu, nad wodami rzeczki Żałosa; G. Karosas przy aniole, który powrócił.
Fot.
autorka

<<<Wstecz