Krótki zarys dziejów żeglugi rzecznej na Wilii

Pozostały tylko wspomnienia... (2)

Więcej wiadomości oraz sporo zdjęć przetrwało z początku XX wieku – okresu krótkiego rozkwitu miasta przed wybuchem wielkiej wojny i dużych zmian. W sezonie letnim po Wilii pływały aż trzy parostatki – „Grodno”, „Gwiazda” i „Królewna” (wiadomo – nazwy w oryginale były rosyjskie).

Uruchomione były dwie trasy – do Werek, z przystankami w Łagierach, Kalwarii i Wołokumpiu, oraz nawet do Niemenczyna (w tamtych czasach miasteczko to słynęło jako uzdrowisko, wypoczywali tu rosyjscy urzędnicy oraz bogaci Żydzi). Krótszą trasą statek pływał aż 12 razy dziennie (!). Podróż trwała około półtorej godziny i kosztowała 35 kopiejek (1 klasa) lub 20 kopiejek (2 klasa, dla biedniejszej publiczności). Raz dziennie statek „Królewna” (po rosyjsku nazwa dźwięczała może bardziej dobitnie – „Kronprincessa”) odbywał rejs do Niemenczyna – podróż trwała 3 godziny. Statki przewoziły też różne przesyłki pocztowe. Przystań mieściła się przy Skwerze Puszkinowskim, tzn. mniej więcej tam gdzie jest i obecnie (zresztą stare zdjęcia to potwierdzają).

Wymowne liczby

Wiadomo, że wileńskie parostatki przeżyły I wojnę światową i już pod polską banderą i z polskimi nazwami dalej woziły wilnian. W 1923 roku w Wilnie kursowały trzy statki – „Kurier” (była „Gwiazda”, gospodarz H. Janowicz), „Śmigły” (gospodarz H. Janowicz) oraz „Sokół” (były „Grodno”, gospodarz K. Borowski). Przy styku ulic Zygmuntowskiej i Arsenalskiej była tzw. przystań Janowiczów, skąd pływały parowce do Werek. W latach trzydziestych w sezonie letnim w dni powszednie kursowały 8, w dni świąteczne – 16 razy. Druga wileńska przystań była na Pośpieszce, stąd do Werek pływał „Pan Tadeusz”, odbywał 6 rejsów w dni świąteczne i 3 – w dni robocze. Wiadomo, że w połowie lat trzydziestych funkcjonował też parostatek „Wilia”, chociaż więcej szczegółów o nim brakuje. Prawdopodobnie przed wrześniem 1939 roku Spółka Braci Janowiczów zakupiła dość duży dwupokładowy statek spacerowo-wycieczkowy o nazwie „Sobieski” i oferowała wycieczki do Werek. Na statku działał bufet, były kabiny z klasą, można było nabyć gorące i zimne zakąski, lody i napoje chłodzące. „Sobieski” pływał tylko w dni świąteczne, kursując 2 razy dziennie. Urząd statystyczny podawał, że wileńskie parowce rocznie przewoziły od 23 do 105 tysięcy pasażerów, są to liczby naprawdę wymowne. Widać, że transport rzeczny odgrywał w międzywojennym Wilnie znaczącą rolę i był praktycznie na równym poziomie, co do znaczenia, z autobusami, taksówkami, czy dorożkami.

Nie lada atrakcja i przeżycie

Po II wojnie światowej transport rzeczny na Wilii próbowano odbudować. Stare przedwojenne maszyny widocznie przetrwały pożogę wojenną. We wspomnieniach starych wilnian można znaleźć informację, że, na przykład, w 1948 roku po Wilii pływały trzy stare, zdezelowane stateczki o nazwach „Spartakas”, „Sakalas” i „S. Neris”. Wygląda na to, że mamy do czynienia z kolejnym przemianowaniem parowców, tyle że już na nazwy litewskie, tylko „Sakalas” przypominał przedwojennego „Sokoła”. Liczące prawie pół wieku parostatki dożywały swoich ostatnich dni i w latach 1955-56 na zakładach mechanicznych w Kownie zaczęto budować nieduże pasażerskie stateczki z napędem spalinowym do użytku na wodach śródlądowych i jednostki tego typu w czasach sowieckich można było spotkać na Wilii w Wilnie, na Niemnie, na tzw. Morzu Kowieńskim i jeziorach trockich. Wiadomo, że takich statków używano też w innych republikach byłego Związku Radzieckiego. Pasażerski statek rzeczny o napędzie diesla typu „Moskwicz” projektu 544 miał długość 27 metrów, mógł przyjąć na pokład 133 pasażerów i rozwijał szybkość do 19 km/h. Jeden „relikt” z dawnej serii o nazwie „Ryga” możemy dotychczas oglądać na Wilii, wozi on turystów latem na kilkukilometrowym odcinku Wilii. Wydłużenie trasy jest niemożliwe z powodu zbyt małej głębokości rzeki. W czasach sowieckich w Wilnie oficjalnie było 5 statków, chociaż realnie kursy odbywały najczęściej 3, inne były chyba naprawiane lub na konserwacji. Znane są następujące nazwy wileńskich parostatków: „Taszkient”, „Ryga”, „Kijów”, „S. Neris” i „Vilnius”. Woziły mieszczan na plaże do Wołokumpia, a w czasach, gdy rzeka była bardziej pełnowodna pływano do Zakretu. Pamiętam te czasy, dla mnie, jako kilkuletniego dziecka, taka wycieczka była nie lada atrakcją i przeżyciem. W gorące letnie dni otrzymać bilet na przejażdżkę statkiem było wielkim osiągnięciem.

Przetrwała tylko „Ryga”

Jak już wspomniałem, z tej piątki do naszych dni przetrwała tylko „Ryga”, a jaki był los innych czterech maszyn? W latach 70. „Taszkient” ucierpiał w wypadku, doszło do zderzenia z promem rzecznym łączącym dzielnice Antokol i Żyrmuny. Po tym incydencie statek zniknął z Wilii, pewnie spore uszkodzenia zawyrokowały o wysłaniu „Taszkientu” na złom. Podobny los spotkał w dość krótkim czasie i „Kijów” – w czasie próby dotarcia rzeką do Kowna (może na jakąś większą naprawę) statek osiadł na mieliźnie w rejonie Ponar i po kilkumiesięcznym przymusowym postoju zimą został pocięty na złom. Inne dwie maszyny przetrwały do końca epoki sowieckiej, ale nie wytrzymały zmian gospodarczych związanych z odrodzeniem niepodległości Litwy. Paliwo zdrożało, przewozy pasażerów stały się nieopłacalne, a i brak dobrego gospodarza ostatecznie doprowadziły statki do ruiny. Swoje ostatnie dni, pokryte rdzą, spędziły one w tak zwanym „zimowym porcie” – specjalnie urządzonej zatoce rzecznej w rejonie Żyrmun. Tylko „Ryga” jakimś cudem uniknęła smutnego losu „współplemieńców”.

Mirosław Gajewski

Na zdjęciu: z Pośpieszki do Werek pływał „Pan Tadeusz”: odbywał 6 rejsów w dni świąteczne i 3 – w dni robocze.

<<<Wstecz