Teresa Żylis-Gara odwiedziła ojczyznę
Szczęśliwa landwarowianka
W końcu sierpnia na Litwie gościła światowej sławy śpiewaczka operowa Teresa Żylis-Gara. Artystka urodzona w Landwarowie podczas pobytu w ojczyźnie chętnie spotkała się ze swymi rodakami.
Uśmiechnięta, elegancka, pełna energii – taką Żylis-Garę ujrzeli wszyscy zebrani, którzy przybyli do restauracji „Pan Tadeusz” na zorganizowane przez Centrum Kultury Polskiej na Litwie im. St. Moniuszki spotkanie ze śpiewaczką.
To już kolejny przyjazd artystki na Litwę. Swoją ojczyznę pani Teresa po raz pierwszy, po wyjeździe do Polski, odwiedziła w 1999 roku. Jak się przyznała, właśnie wtedy przeżyła największe wzruszenie w swoim życiu, nie potrafiąc opanować łez. W kraju lat dziecinnych gościła również przed kilkoma laty, gdy kościołowi pw. Objawienia NMP w Landwarowie ufundowała nowe organy.
Czuje się jak w domu
„Moja Wileńszczyzna – to przede wszystkim Landwarów” – powiedziała Żylis-Gara. Według pierwszego jej spostrzeżenia, Landwarów pozostał miastem prawie takim, jakim go zostawiła. „Widzę te domki, co wciskają się w głąb ziemi. Jak gdyby zaraz miały się zapaść. Są i nowe domy, ale atmosfera pozostała ta sama” – mówiła śpiewaczka, która podczas obecnego pobytu na Litwie zatrzymała się w rodzinnym miasteczku, u sióstr ze Zgromadzenia Najświętszego Imienia Jezus.
S. Lucyna, też obecna na spotkaniu, powiedziała, że czują się wyróżnione z tego powodu, że pani Teresa zrezygnowała z wielkich hoteli w Wilnie, a za miejsce pobytu wybrała ich zakon. Żylis-Gara oznajmiła, że mieszkając u sióstr, czuje się jak w domu, gdyż niedaleko zakonu znajdował się kiedyś dom rodzinny śpiewaczki. Zaznaczyła, że zakonnice odegrały wielką rolę w jej życiu. Wspomniała, że w dzieciństwie bardzo ją ciekawiło, co się dzieje za parkanem, u sióstr. Kiedy dowiedziała się, że one haftowały szaty liturgiczne, to też chciała nauczyć się tego rzemiosła.
„Po prostu chciałam śpiewać”
Opowiedziała zebranym o swoim dzieciństwie, początkach kariery śpiewaczki. Niestety, śpiewu pani Teresy nie udało się usłyszeć, ale obiecała wszystkim, że podczas następnego przyjazdu do Wilna weźmie ze sobą nuty i na pewno zaśpiewa. Przed zebranymi wystąpiła natomiast młoda śpiewaczka Gabriela Vasiliauskaite, która powiedziała, że było dla niej wielkim zaszczytem wystąpić przed słynną artystką. Przyznała się nawet, że śpiewając czuła się jak na egzaminie. Żylis-Gara nie ukrywała, że po raz pierwszy usłyszała śpiew Gabrieli i stwierdziła, że ma ona talent i że „warto śpiewać, jeżeli ma się pasję”. Życzyła młodej śpiewaczce determinacji, zawzięcia do śpiewu i szukania wyrazu artystycznego. „Mam nadzieję, że nasze drogi kiedyś się spotkają” – dodała.
Zapytana, kiedy odkryła, że chce śpiewać, światowej sławy artystka odpowiedziała, że w ogóle nie myślała o żadnej karierze. „Ja po prostu chciałam śpiewać” – stwierdziła pani Teresa, opowiadając, że kiedy poszła do szkoły muzycznej w Łodzi, to powiedziała komisji, że chciałaby umieć ładnie śpiewać.
Wspominała, że w dzieciństwie śpiewała najpierw nieświadomie zasłyszane gdzieś i polskie, i ukraińskie, i żydowskie piosenki. Często chodziła po łąkach, słuchając dźwięków i wyłapując wszelkie melodie. Z opowiadań siostry wie, że będąc pięcioletnim dzieckiem śpiewała pod stołem, bo była bardzo nieśmiała. „Byłam nieśmiała, więc śpiewałam, by coś powiedzieć, „dojść do głosu” – żartowała śpiewaczka operowa.
Nie ma sprinterów w śpiewaniu
Obecnie Żylis-Gara zajmuje się działalnością pedagogiczną. Prowadzi kursy mistrzowskie w Polsce, Francji oraz Stanach Zjednoczonych. „Ta praca utrzymuje mnie w przedłużeniu kariery. Dzielę się moim doświadczeniem” – powiedziała, ciesząc się z sukcesów swoich studentów. Musi się wiele natrudzić ze swymi uczniami, bo, jak zauważyła, dzisiaj młodzi śpiewacy są niecierpliwi, od razu chcą wysoko sięgać i źle dobierają repertuar. „Nieraz trzeba „temperować” ich temperamenty. Lepiej być o dwa stopnie za nisko, niż o pół stopnia za wysoko” – stwierdziła pani Teresa, dodając, że młody śpiewak może łatwo stracić swój głos, gdy nieodpowiednio śpiewa. „Nie mogą zrozumieć, że nie ma sprinterów w śpiewaniu. My jesteśmy maratończykami” – wyjaśniła, zaznaczając, że artysta operowy musi dojrzeć psychicznie, potrzebny jest czas, by „głos doszedł do głosu”, bo dojrzałość, oprócz talentu i wytrwałej pracy, jest jedną z najbardziej pożądanych cech u śpiewaków.
Poproszona o zdradzenie sekretu pięknej sylwetki i młodości, pani Teresa szczerze się zaśmiała. „Ja naprawdę nie wiem, jak to się dzieje. Może moja praca z młodymi trzyma mnie w dobrej formie?” – żartowała, dodając, że tak naprawdę lubi zjeść.
„Ja jestem rozpieszczona przez los. Otaczają mnie życzliwi ludzie. Czyż to nie szczęście? Ja jestem szczęściarą” – stwierdziła Teresa Żylis-Gara.
Iwona Klimaszewska
Na zdjęciu: Teresa Żylis-Gara - „Moja Wileńszczyzna - to przede wszystkim Landwarów”.
Fot. Henryk Nausewicz
TERESA ŻYLIS-GARA – jedna z najwybitniejszych współczesnych śpiewaczek sopranowych. Urodziła się 23 stycznia 1930 roku w Landwarowie koło Wilna. Studiowała w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Łodzi. Debiutowała w 1956 roku jako Halka w „Halce” Stanisława Moniuszki w Operze Krakowskiej. Występowała na najsłynniejszych światowych scenach, m. in. w Operze Paryskiej, Metropolitan Opera w Nowym Jorku, Covent Garden w Londynie, Teatrze Wielkim w Moskwie, czy La Scali w Mediolanie. Od 1980 roku na stałe mieszka w Monako. Jest obecnie pedagogiem sztuki muzycznej.