Bronisław Komorowski piątym prezydentem RP po 1989 roku
Plecami do Litwy?
Bronisław Komorowski, który objął w ubiegły piątek (6 sierpnia) urząd prezydenta, jest piątym prezydentem po przełomie 1989 roku. Jako głowa państwa będzie najwyższym przedstawicielem RP, zwierzchnikiem sił zbrojnych i reprezentantem Polski za granicą. Swe pierwsze wizyty zagraniczne nowy prezydent RP złoży w Brukseli, Paryżu i Berlinie, a nie w Wilnie.
Kadencja prezydenta RP trwa 5 lat; urząd można pełnić najwyżej przez dwie kadencje. Komorowski jest czwartym - po Lechu Wałęsie, Aleksandrze Kwaśniewskim i Lechu Kaczyńskim - prezydentem wybranym w wyborach powszechnych; Wojciech Jaruzelski został wybrany przez Zgromadzenie Narodowe.
W Polsce prezydent nie ma wprawdzie tak dużej władzy wykonawczej, jak np. prezydenci Francji czy USA, ale może wpływać na politykę rządu czy działania parlamentu. Jeśli nie chce podpisać ustawy, może ją zawetować lub skierować do Trybunału Konstytucyjnego. Głowa państwa może też skrócić kadencję Sejmu w razie nie przedstawienia prezydentowi budżetu państwa do podpisu w konstytucyjnym terminie. Prezydent może też wystąpić z własną inicjatywą ustawodawczą lub zarządzić referendum ogólnokrajowe (za zgodą Senatu).
Prezydent powołuje premiera i rząd. Powołuje też sędziów, w tym pierwszego prezesa Sądu Najwyższego i prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Może również stosować prawo łaski wobec wszystkich, oprócz tych, którzy zostali skazani przez Trybunał Stanu.
Prezydent kształtuje polską politykę zagraniczną. M.in. ratyfikuje i wypowiada umowy międzynarodowe, mianuje i odwołuje ambasadorów w innych państwach i przy organizacjach międzynarodowych, przyjmuje listy uwierzytelniające i odwołujące akredytowanych przy nim przedstawicieli dyplomatycznych innych państw i organizacji międzynarodowych.
Głowa państwa jest najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych. Mianuje szefa Sztabu Generalnego i innych dowódców, nadaje stopnie wojskowe. W czasie pokoju sprawuje pieczę nad wojskiem za pośrednictwem ministra obrony narodowej, zaś na czas wojny - mianuje, na wniosek premiera, Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych.
To właśnie prezydent, także na wniosek premiera, w razie bezpośredniego, zewnętrznego zagrożenia, zarządza powszechną lub częściową mobilizację i użycie sił zbrojnych do obrony RP.
Może zwrócić się z orędziem do Sejmu, Senatu bądź Zgromadzenia Narodowego (połączone obie izby), a w sprawach szczególnej wagi może zwołać Radę Gabinetową, którą tworzy Rada Ministrów obradująca pod przewodnictwem głowy państwa. Rada Gabinetowa nie ma jednak kompetencji Rady Ministrów.
Prezydent nadaje obywatelstwo polskie i wyraża zgodę na zrzeczenie się go. Szef państwa nadaje też ordery i odznaczenia.
Prezydent wykonuje swoje zadania z pomocą Kancelarii Prezydenta, Biura Bezpieczeństwa Narodowego oraz zespołu doradców. Rada Bezpieczeństwa Narodowego doradza prezydentowi w sprawach wewnętrznego i zewnętrznego bezpieczeństwa państwa.
W Polsce prezydent obejmuje urząd po złożeniu przysięgi przed Zgromadzeniem Narodowym, co powoduje, że swojej funkcji nie sprawuje w oparciu o żadną umowę o pracę, a jego wyboru nie można utożsamiać z nawiązaniem stosunku pracy (umowa o pracę, powołanie, mianowanie, wybór). W praktyce oznacza to, że formalnie głowie państwa nie przysługuje np. urlop. Jednak zwyczajowo prezydent udaje się na wypoczynek zimą oraz w sierpniu, kiedy trwają wakacje parlamentarne.
Zasadnicze wynagrodzenie prezydenta wynosi 12 tys. 365 zł brutto; otrzymuje on także dodatek funkcyjny w wysokości 5 tys. 299 zł oraz dodatek za wysługę lat - w sumie 20 tys. 138 zł brutto.
Żona prezydenta nie otrzymuje żadnego wynagrodzenia; jej działalność przy boku męża nie jest objęta jakąkolwiek składką emerytalną.
Siedziba prezydenta mieści się w Pałacu Prezydenckim przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie; prezydenckiej kancelarii - przy ul. Wiejskiej, tuż obok Sejmu. Z kolei Biuro Bezpieczeństwa Narodowego znajduje się w nowoczesnym biurowcu na tyłach Pałacu Prezydenckiego. Głowa państwa - jak wynika ze strony internetowej Kancelarii Prezydenta - ma też do dyspozycji kilka rezydencji w Polsce.
Tymczasem wiele komentarzy na Litwie wywołał na Litwie fakt, że z pierwszą wizytą zagraniczną Komorowski uda się do Brukseli, a nie do Wilna, które też było brane pod uwagę podczas kampanii wyborczej. Następnie prezydent RP odwiedzi Paryż i Berlin, czyli te stolice, które mają największy wpływ na formowanie polityki europejskiej. Część polityków i komentatorów politycznych na Litwie od razu odczytała to jako znak zmiany polityki zagranicznej Polski i jej stosunku do Litwy. Padły nawet daleko idące wnioski o początkach końca partnerstwa strategicznego pomiędzy dwoma krajami.
Komorowski tłumaczył, że wybrał Brukselę, Paryż i Berlin, żeby „dać wyraz europejskiemu zakorzenieniu Polski”. „Dołączamy do grona europejskich liderów, chcemy umacniać, inspirować i dynamizować stary kontynent, do czego, ufam, przyczyni się także rozpoczynająca za rok polska prezydencja w Unii” - powiedział polski prezydent podczas swojego orędzia przed Zgromadzeniem Narodowym, które wygłosił po złożeniu przysięgi prezydenckiej. Komorowski ocenił, że „za kluczowe dla europejskiej stabilności i spójności, ale także dla pozycji naszego kraju uważa stosunki kształtujące się w ramach Trójkąta Weimarskiego, to znaczy na linii Polska-Niemcy-Francja”.
Litewskich polityków niepokoi fakt, że kraje Trójkąta Weimarskiego do ścisłej współpracy chcą wciągnąć również Rosję, a więc Litwa zostanie za burtą wielkiej polityki i stanie się coraz mniej atrakcyjna dla Polski, która jest jawnie niezadowolona z tego, że partner strategiczny, mimo od lat składanych obietnic, wciąż nie wywiązuje się ze swych zobowiązań rozstrzygnięcia kwestii pisowni nazwisk polskich w oryginalnej pisowni, zwrotu ziemi, niedotrzymania obietnic złożonych „Orlenowi“ itd. Plany radykalizacji kursu względem oświaty polskiej na Litwie jeszcze bardziej wzbudziły nieufność polityków polskich względem partnera, który deklaruje współpracę i przyjaźń do grobowej deski, w praktyce zaś podejmuje działania świadczące o czymś innym.
Tymczasem jak zauważył w swym komentarzu Tomas Misiunas, bez pomocy Polski niemożliwe będzie dołączenie do europejskiego systemu energetycznego, wynegocjowanie czegoś znaczniejszego w nowej perspektywie budżetowej Unii Europejskiej. Bez Polski nie da się też wcielić w życie żadnych planów obronnych NATO.
Z. Ż.