Rajd ułański „Grunwald 2010” po Wileńszczyźnie (II)
Jak z obrazka, jak z piosenki, jak z marzenia...
„Ułani polscy, honor, splendor, zaszczyt i cała radość, jaką ten termin w sobie mieści, są znowu... (...) Nie wzięli się ani z płótna, ani z wiersza, a z walki, z życia, z zasługi bojowej. Ich mundur dzisiejszy i ten wielki, srogi kask, te sznury dawne, zawiesiste, są widomym symbolem łączności z przeszłością”
– tak pisał o ułanach Juliusz Kaden-Bandrowski w roku 1915.
UŁANI POLSCY SĄ ZNOWU Z NAMI. Po niezbyt długim postoju, żegnane przez mieszkańców gościnnych Dukszt, oddziały ułańskie wyruszyły w dalszą drogę. Niełatwo było dotrzymać planu rajdu, skoro nawet podczas krótkiego przystanku chciało się wymienić kilka zdań, przyjąć od serca przyszykowany poczęstunek. Jak można bowiem pominąć okazję, by nie poobcować w Kiemielach z przedwojennym kawalerzystą, lub nie zanucić wspólnie zwrotkę piosenki?
A na rogatkach miasteczka, z niepokojem zerkając na nadciągające chmury już czekała Mejszagoła. Jak wszędzie, tu także nie skąpiono ułanom kwiatów i oklasków. Kiedy zaś koniki z gracją pokonały strome schody przed kościołem, wyrazom zachwytu nie było końca. Zaiste wzruszający był moment, kiedy z szeregu, ustawionego na górce tuż przed „pałacykiem” księdza prałata Józefa Obrembskiego, rozległo się gromkie: „Przybyli ułani pod okienko”. Po czym dwaj kawalerzyści zeszli wraz z końmi, by przy tym otwartym okienku złożyć naszemu wiekowemu patriarsze meldunek o przybyciu. Każdy z jeźdźców miał później chwilkę czasu, by się przedstawić, wymienić z nim parę słów i otrzymać błogosławieństwo. Wzruszony z odwiedzin ksiądz prałat każdemu miał coś do powiedzenia, by później krótko podsumować: „Dzielnie się spisali!” Opiekę nad gośćmi sprawowali zespół „Mejszagolanki” i członkowie miejscowego koła ZPL wraz ze starostą Stefanem Orszewskim.
POLONEZ W SŁOŃCU I... PO WODZIE. Tętent kopyt koni jeszcze nie ucichł na mejszagolskich uliczkach, a Korwie już trwało w oczekiwaniu. Chociaż potężna ulewa w pół godziny przekształciła stadion szkolny w rozlewisko, nadzieja na udany wieczór w towarzystwie ułanów nie zawiodła. Po krótkim powitaniu przez starostę i dyrektor szkoły podstawowej, Lilię Sadajską, oraz odwiedzeniu kościoła, oddział rozlokował się w przyszkolnym sadzie. Publiczność – mimo wszystko – stawiła się licznie i zawczasu, by podziwiać i oklaskiwać każdy kolejny pokaz. Szczególne brawa tym razem przypadły popisom 2 pułku Szwoleżerów Rokitniańskich, którzy w siedem koni „zatańczyli” poloneza do muzyki z filmu „Pan Tadeusz”. To nic, że strugi wody bryzgały spod kopyt koni, taniec wypadł wspaniale, a dla wykonawców nie szczędzono braw i słów zachwytu.
Rzęsistymi oklaskami nagradzano też każdy występ zespołów ludowych, gdyż drugą część wieczoru stanowił koncert, w którym wystąpiły „Mejszagolanki”, miejscowa „Oktawa” i „Czerwone Maki” z Jawniun oraz szkolna grupa taneczna z Mejszagoły i urocza solistka Justynka Leonowicz. Zabawa dyskotekowa i ognisko z kiełbaskami już o zmierzchu zakończyły wieczór.
W ODWIEDZINACH U KOMENDANTA. Wędrując północno-zachodnimi obrzeżami rejonu wileńskiego na szlaku ułańskim w żadnym wypadku nie mogło zabraknąć Pikieliszek. Dworek Marszałka nad brzegiem jeziora z pewnością za jego czasów niejednokrotnie gościł tu wojskowych, w tym też kawalerzystów. Tego ranka zbliżający się aleją oddział ułański jak gdyby na chwilę przywrócił nastrój dawnych czasów. Przy głównym wejściu powitał gości zespół „Jezioranka” wraz ze starościną gminy Rzesza Anną Kotwicką oraz liczną grupą mieszkańców Pikieliszek. Pięknym dębowym wieńcem udekorowano czołowego konia, zaś dowódcę i jego oddział, dzieci i młodzież obdarowały kwiatami.
Krótki pobyt w dworku pozwolił na odwiedzenie pokoju pamięci jego byłego gospodarza, obejrzenie okolic z wysokości tarasu, ulubionego miejsca Marszałka oraz na wspólny poczęstunek. Dla zespolanek nadarzyła się też okazja, by zatańczyć z ułanami. Pobyt w Pikieliszkach miał szczególne znaczenie dla członków Reprezentacyjnego Szwadronu im. Józefa Piłsudskiego z Krakowa, w którym szczególnie jest czczona pamięć o Komendancie.
W PODBRZESKIE STRONY. Kolejnym punktem biwakowym była gmina podbrzeska, gdzie po spotkaniu z mieszkańcami Podbrzezia droga rajdu ułańskiego prowadziła w stronę Glinciszek. Szczególnie znamiennym epizodem stało się tu złożenie kwiatów przy grobach ofiar mordu ludności cywilnej tej wsi w czerwcu 1944 r. Uczestnicy rajdu złożyli hołd pamięci tym, którzy zginęli z rąk nacjonalistów litewskich jedynie za to, że byli Polakami.
Wieczorem natomiast przy pałacu Jeleńskich w Glinciszkach miał miejsce kolejny festyn z udziałem ułanów. Ponieważ na pełny pokaz ich kunsztu nie pozwoliła ulewa, następnego dnia ułani zrewanżowali się występem przed liczną publicznością w Wesołówce. Natomiast w koncercie członkowie Klubu Jazdy Konnej z Działowa „Joker” wykonali kilka piosenek ułańskich. Młodzieżowy zespół „Randeo anima” przedstawił literacko-muzyczną kompozycję, którą rozpoczął wspólnie odśpiewaną „Rotą”. Publiczność bawiły także „Mościszczanka” z Mościszek, podbrzeska „Jezioranka” i rosyjski zespół „Łada”. Z pokazem walk antycznych wystąpiła także grupa „Antyczny wojownik” („Antikos karys”). Wszystkich gości festynu gospodarze poczęstowali kaszą gryczaną z rosołkiem i kiełbaskami, a do tańca przygrywała miejscowa kapela.
W następnym dniu rajd powitali mieszkańcy Wesołówki, Sużan i Tarakańc, skąd w sobotę ułani udali się na X Zlot Rodzinny AWPL-ZPL.
POŚWIĘCENIE SZTANDARU. Najważniejszym akcentem zlotu, obok zaprezentowania przez uczestników rajdu w pełnym bojowym rynsztunku i składzie rozszerzonego programu, był moment poświęcenia sztandaru. W końcowej bowiem fazie rajdu dołączyli do niego także ułani Świętokrzyskiego Szwadronu Kawalerii Ochotniczej im. Henryka Dobrzańskiego „Hubala” w barwach 13 pułku Ułanów Wileńskich, stacjonującego przed wojną w Nowej Wilejce. Stowarzyszeniem, skupiającym obecnie około 20 osób kieruje Jerzy Sienkiewicz, notabene prawnuk słynnego pisarza. Podczas poprzedniego rajdu powstał pomysł ufundowania dla stowarzyszenia sztandaru, co też zostało zrealizowane w tym roku. Właśnie podczas otwarcia zlotu nastąpiło uroczyste poświęcenie sztadaru i przekazanie go na ręce ułanów z Kielc. W roli „rodziców chrzestnych” pułku wystąpili mer rejonu Maria Rekść oraz europoseł Waldemar Tomaszewski.
Czesława Paczkowska
Na zdjęciach: „Księże Prałacie, ułani polscy meldują przybycie”; chlebem i solą powitano w dawnej posiadłości Marszałka Piłsudskiego; 13 pułk Ułanów Wileńskich ma teraz swój sztandar.
Fot. Jerzy Karpowicz oraz autorka
Tak oto dobiegł końca II rajd ułanów z Polski po Wileńszczyźnie, upamiętniający tym razem 600-lecie Bitwy Grunwaldzkiej, a zarazem przybliżający karty naszej chlubnej historii. Do zrealizowania tego przedsięwzięcia po obu stronach przyczyniły się setki osób. Współtwórcami tej pięknej imprezy była ludność miejscowości na szlaku rajdowym, w tym: starostwa, szkoły, koła ZPL, zespoły artystyczne, kierownictwo rejonu z mer Marią Rekść, wicedyrektor administracji Ritą Tomaszuniene, kierownikiem Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki Edmundem Szotem, Zarząd ZPL oraz spółka „Cesta”, fundujący poczęstunek na festynach, a przede wszystkim Wileński Rejonowy Oddział ZPL z jego prezesem, eurodeputowanym Waldemarem Tomaszewskim na czele.
Słowa wdzięczności należą się bezsprzecznie wykonawcom rajdu – ludziom, kultywującym tradycje polskiej kawalerii, poświęcającym temu swój czas i wysiłek. Długie kilometry drogami Wileńszczyzny, często w ulewnym deszczu, występy w ponad 30-stopniowym upale, do tego w pełnym umundurowaniu i ekwipunku wymagały od nich nie lada poświęcenia. A jednak nie szczędzili siebie powtarzając na pożegnanie: „Będziemy tu przyjeżdżać dopóki będziecie chcieli nas zapraszać”.