Rok jubileuszowy w duksztańskiej parafii dobiegł końca

Odnowa Kościoła – darem Opatrzności

Ostatni rok dla Dukszt był wyjątkowy: jubileuszowy, bowiem w roku 2009 minęło 90 lat od wznowienia działalności parafii; z kolei jej obecny gospodarz, ks. lic. Henryk Naumowicz, 17 lutego obchodzi jubileusz 50-lecia.

Tak się złożyło, że kościół w Duksztach odwiedziłam po rocznej przerwie. Mile zaskoczył mnie wygląd świątyni, który tak mało przypominał ten sprzed roku. Rozpoczęty przed kilkoma laty remont kościoła pw. św. Anny, zmienił nie do poznania zarówno wnętrze, jak i teren przykościelny.

Wszędzie widać rękę prawdziwego gospodarza, którego funkcję w duksztańskiej parafii już czwarty rok pełni ks. lic. Henryk Naumowicz.

Jednym z powodów odwiedzin Dukszt jest dobiegający końca jubileuszowy rok wskrzeszenia parafii. Opatrzność Boża tak zdziałała, że obecny gospodarz parafii – ks. Henryk Naumowicz, w tym zakątku Wileńskiej Archidiecezji obchodzi jubileusz 50-lecia. „Zapewne wierni zawsze się zastanawiają, jak uhonorować swego proboszcza, jaki ofiarować mu prezent na jubileusz. Tymczasem ja twierdzę, że najlepszy prezent, jaki tylko mogłem otrzymać, już mam – to ta świątynia i wszystko, co udało mi się zrobić dla jej renowacji” – nie kryjąc satysfakcji mówi ks. Henryk.

Ten malowniczy zakątek Wileńszczyzny świetność swą przeżywał na przełomie XVIII i XIX wieku, kiedy to do Dukszt sprowadzili się oo. pijarzy. Równolegle z posługą duszpasterską (budowa świątyni, tworzenie parafii), prowadzili działalność oświatową. Wdzięczność za ich obecność, jak i krzewienie wiary wśród miejscowej ludności, wyraża usypany z kamieni pomnik, znajdujący się na parafialnym cmentarzu.

Niestety, Dukszty niedługo cieszyły się gospodarnym zarządzaniem pijarów, gdyż po Powstaniu Listopadowym w roku 1832 z rozkazu władz carskich musieli oni opuścić parafię, zaś majątek przekazać do skarbu państwa. Dopiero rok 1850 stał się dla Dukszt odrodzeniem działalności religijnej, gdy były pijar ks. Joachim Dębski rozpoczął budowę nowego kościoła. Parafianie w świątyni modlili się zaledwie 12 lat, gdyż rygor władz carskich po Powstaniu Styczniowym przekształcił kościół w cerkiew, na siłę zasiewając wśród wiernych prawosławie, które nie znalazło w Duksztach wielu zwolenników.

Dopiero lata międzywojenne przywróciły świątynię katolikom, którzy odzyskali ją w roku 1918, natomiast 13 lutego 1919 otrzymali dekret biskupa bł. Jerzego Matulewicza odradzający duksztańską parafię. Ks. Kazimierz Zacharzewski został mianowany proboszczem; zastał on świątynię w opłakanym stanie.

Wczoraj i dziś

Proboszcz parafii, opowiadając o pracach wykonanych w świątyni, dopatruje się podobieństw do sytuacji sprzed 90 lat. Podobnie jak przed niespełna wiekiem parafia w Duksztach przeżywa obecnie nie tylko jubileusz wskrzeszenia, ale też kolejne odrodzenie duchowe. Początek wieku XX wymagał wiele pracy i wysiłku od ówczesnego gospodarza świątyni, by przywrócić życie duchowe parafii, i doprowadzić do godnego stanu świątynię.

Podobnie ks. Henryk Naumowicz, przybywając w roku 2006 do Dukszt, rozpoczął posługę duszpasterską po 9-letniej nieobecności w tej miejscowości stałego kapłana. Kapłani przybywali do wiernych odprawiać nabożeństwa z sąsiednich parafii – mejszagolskiej i suderwskiej. Co prawda, przez nieco ponad rok, od marca 2001 do lipca 2002, pracował tu ks. Valdas Meškenas, ale nie potrafił poradzić sobie z pracą w zniszczonym kościele, więc zrezygnował.

„Fala odrodzenia zarówno narodowego, jak i duchowego przypadła na lata 90. – wspomina ks. proboszcz. – Niewykorzystany w swoim czasie entuzjazm tamtych lat podupadł, więc do mnie, jako do duszpasterza, należy dzisiaj umocnienie wiary parafian”.

Zaznacza że, zadanie wcale nie jest łatwe. Zbierane obecnie plony to owoce powojennych realiów, gdy dominowały bolszewizm, ateizacja, polityka antyrodzinna. Na domiar złego nieprzychylna rolnictwu gospodarka kraju przyczynia się powoli do tego, że wieś podwileńska jest praktycznie na wymarciu. Liczba parafian zmniejszyła się kilkakrotnie: na 1518 mieszkańców, swój związek z parafią deklaruje zaledwie 821.

Pierwsze dni pracy nowego proboszcza – to przede wszystkim wprowadzenie stałych nabożeństw. Eucharystia jest celebrowana codziennie, bez względu na to, czy jest intencja, czy nie. W niedziele są obecnie odprawiane dwie Msze św. W święta przypadające w dniach powszednich zawsze jest też nabożeństwo rano i wieczorem, pomyślane o osobach pracujących.

Każdą Mszę św. poprzedza modlitwa różańcowa; działalność swą wznowił parafialny chór dorosłych. Chórzystki Anna Prutkowska, Danuta Grigaliuniene, Rima Jermal i Maria Jankun, która przed laty pracowała jako organistka, podczas naszej rozmowy nie mogły nachwalić proboszcza, ciesząc się, że mogą też się przyczynić do upiększania liturgii śpiewem. „Bo kto śpiewa, ten podwójnie się modli” – podkreślały.

Miniony rok w parafii upłynął pod znakiem jubileuszu wskrzeszenia parafii. Proboszcz przypominał o tym parafianom podczas wizyt duszpasterskich, rozdając jubileuszowe obrazki. Z tej okazji odbył się latem odpust św. Anny sakrament bierzmowania, do którego przystąpiło około 60 osób.

Godne warunki do modlitwy

Spotkanie człowieka ze Stwórcą podczas modlitw i nabożeństw powinno się odbywać w godnych warunkach. Stąd też równolegle z odnową duchową parafian zatroszczył się ks. Henryk o renowację świątyni, co wymagało nie lada nakładów finansowych jak też odwagi w powzięciu różnych decyzji. Gorliwość o dom Twój pożera mnie – te słowa 69 psalmu jak ulał pasują do duksztańskiego proboszcza.

Rozpoczął od uporządkowania grobu oo. pijarów, założycieli kościoła. Parafianie są najbardziej zadowoleni z zamontowania ogrzewania. W tym celu zakrystię z prawej strony ołtarza przerobiono na kotłownię. „Możemy się pochwalić, że codziennie kościół jest ogrzewany” – mówi proboszcz, zapewniając, że do tego są potrzebne upór i chęci, bowiem ofiary wiernych nie wystarczają na utrzymanie świątyni. Elektryczność, przeprowadzona kablem podziemnym, nowe nagłośnienie, hermetyczne ocieplenie sufitu, wymiana okien i pokrycia dachu – to wszystko wymagało zarówno wielu pozwoleń, załatwienia dokumentów, zgody komisji. Remont objął też fasadę świątyni, balkony wewnątrz kościoła. Z kolei w ubiegłym roku wyremontowano sklepienie składające się z kasetonów, które podczas renowacji były zdejmowane, restaurowane i zamienione wszystkie gipsowe rozety. Gruntownej renowacji doczekały się też ołtarze.

Teren przykościelny wymagał również wiele pracy i wysiłku. Do kościoła z pobliskiej studni przeprowadzono wodociąg, wokół kościoła ułożono kostkę. Pomocni okazali się też parafianie, którzy fachowo zainstalowali na ścianie kościoła komin kotłowni, pracowali przy przeprowadzeniu wodociągu. Starościna przysyłała z Giełdy Pracy pracowników. Kobiety podczas remontu codziennie sprzątały w kościele, by można było godnie sprawować w nim nabożeństwa.

Proboszcz z przejęciem opowiada o obrazach, stanowiących spuściznę wieków. Zniszczone przez wilgoć i zaniedbane malowidła wręcz domagały się konserwacji. „W obrazie, znajdującym się w głównym ołtarzu, były 4 dziury (przy czole Matki Bożej, przy lewej dłoni i dwie obok stóp Jezusa – wspomina ks. Henryk. – W zakrystii na szafie poniewierał się zniszczony obraz przedstawiający Chrystusa modlącego się w Ogrójcu. Podobny los spotkał obraz przedstawiający zaśnięcie NM Panny; był on bez ramy, znajdował się w pomieszczeniach zakrystii w opłakanym stanie. Odrestaurowałem je, umieściłem w świątyni – tutaj jest ich miejsce, gdyż mają pomagać wiernym w modlitwie – spotkaniu z Bogiem”. Z kolei parafianki, chórzystki, które codziennie przybywają do kościoła na nabożeństwa podkreślają, że proboszcz jest bardzo zatroskany o estetyczny wygląd świątyni: „wszystko powinno być wykonane z precyzją, dokładnie przemyślane”.

Wciąż brak jednego obrazu

Przed rokiem pisaliśmy w „Tygodniku” o tułaczej historii cennego daru dla kościoła w Duksztach, jakim był obraz Matki Bożej, autorstwa włoskiego malarza Sasso Ferrato lub uczniów jego szkoły, należący niedyś do Adama Mickiewicza. Ślady zaginięcia obrazu prowadzą do śp. byłego proboszcza ks. Jana Charukiewicza, który w Duksztach spędził 37 lat. Ratując cenny zabytek przed zniszczeniem, na początku lat 80. przekazał go za pośrednictwem pewnej osoby do restauracji. Po tym obraz już nie wrócił do kościoła. Dlaczego? Pytanie pozostaje wciąż otwarte, gdyż żadne prośby i pertraktacje nie przekonały tej osoby do zwrócenia obrazu świątyni.

Znajdujące się w inwentarzu z 2002 roku nieścisłe opisy, które określają jako Madonnę mickiewiczowską obraz autorstwa Jundziłła, zacierają historię i prawdę.

„Celowo umieściłem Matkę Bożą jundziłłowską naprzeciwko obrazu Serca Jezusowego, bowiem w tym miejscu znajdowała się w okresie powojennym Madonna mickiewiczowska – opowiada kapłan. – Informacje zdobyłem u parafianina Józefa Jankuna, który był tutaj ministrantem i dokładnie wskazał mi miejsce, jak też opowiedział o obrazie”. Według proboszcza obraz Jundziłła w ciemnej ramce jest jak znak żałoby po nieodzyskanym obrazie.

Z posługą kapłanowi

Ks. Henryk uważa, że został skierowany do Dukszt za sprawą Bożej Opatrzności. „Uporządkowałem świątynię w Mickunach, która jest pod wezwaniem Wniebowzięcia NM Panny – tłumaczy z uśmiechem proboszcz. – Pracowałem tam ku czci Maryi, która odesłała mnie do swojej matki– św. Anny, bym zrobił wszystko, co w mojej mocy, by odremontować kościół duksztański”.

Ks. Henryk widzi jeszcze jeden powód przysłania go do Dukszt. W sąsiedniej Mejszagole przebywa ks. prałat Józef Obrembski, do którego z posługą celebracji Mszy św. i innych sakramentów często jeździ duksztański proboszcz. „To bardzo ważne, by kapłan miał udział w liturgii Kościoła na każdym etapie swego życia” – twierdzi ks. Henryk, dopatrując się w tej posłudze szczególnej łaski Bożej. Do prałata zabiera też parafian.

Kapłaństwo – to proces

Natomiast o swoim powołaniu kapłańskim powiada, że zrodziło się ono w rodzinie. Od dzieciństwa był ministrantem, codziennie służył do Mszy św. w kościele pw. Serca Jezusowego na Dobrej Radzie w Wilnie. I mimo że w młodości nie myślał o byciu kapłanem, rozpoznał w swoim życiu Boże wezwanie i po wojsku wstąpił do seminarium w Kownie. W czerwcu minie 24. rocznica święceń kapłańskich. O kapłańskiej drodze mówi, że księdzem nie staje się podczas święceń. „Jest to długi proces, gdy kształtuje się osobowość kapłana. O tym często mówiłem klerykom, gdy spostrzegałem podczas wykładów, że nie są wystarczająco gorliwi w nauce” – mówi ks. Henryk.

Po święceniach kapłańskich pracował na parafii w Ejszyszkach, był proboszczem w Taboryszkach. Ukończył rzymską uczelnię Angelicum, a później przez 11 lat wykładał w Wileńskim Seminarium Duchownym św. Józefa teologię dogmatyczną. Równolegle z pracą pedagogiczną pracował w wileńskiej archikatedrze oraz pomagał w innych parafiach. W latach 1995-2006 był proboszczem w Mickunach.

„Nasz proboszcz już trzy lata pracuje w Duksztach i tyle potrafił załatwić – opowiada Anna Prutkowska, była katechetka parafii. – Ani razu nie opuścił parafii, nigdzie nie wyjechał, nawet na urlop. Stąd wierni bardzo cenią jego posługę i są otwarci na wszelkie propozycje kapłana, który równolegle z troską o świątynię troszczy się też o naszą wiarę”.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: duksztańscy wierni cieszą się, że ich parafia doczekała się wreszcie stałego duszpasterza, który zatroszczył się zarówno o dobry stan świątyni, jak i regularne nabożeństwa; po remoncie, w kościele w Duksztach zostało zamontowane ogrzewanie, cieszące parafian, gdyż wspominają, jak kiedyś na obrazie w głównym ołtarzu osiadała szadź
Fot.
autorka

<<<Wstecz