„Hrabią to Ty już nie będziesz, ale muzykiem możesz zostać”

„Uchodźca i bezpaństwowiec”

W dniu 28 listopada br. rodzina, przyjaciele i znajomi wzięli udział w żałobnej Mszy św. w kościele Little Oratory w Londynie, żegnając śp. Jana Chrzciciela Huberta Jerzego Krzysztofa Marię Tyszkiewicza (1927-2009), który po długiej chorobie zmarł w wieku 82 lat w swoim domu w Oberndorf (Austria).

Prochy zmarłego zostały przywiezione do Londynu i pochowane na cmentarzu Bromton w grobach rodzinnych, gdzie spoczywają snem wiecznym między innymi: Róża z Tarnowskich Władysławowa Tyszkiewiczowa (matka), Michał Zygmunt Tyszkiewicz (stryj z Ornian), Elżbieta primo voto Lubieńska, secundo voto Carroll (siostra), Stefan Tyszkiewicz (wuj z Landwarowa). Przemówienie żałobne w imieniu Rodziny wygłosił stryjeczny brat Zygmunt Jan Ansgary, syn Jana Michała Tyszkiewicza (zm. 1939) z Waki.

Skromny dwór w Tarnawatce

Jan Jerzy Tyszkiewicz był synem Władysława Tyszkiewicza z Waki i Róży Tarnowskiej z Dzikowa. Dobra Waka i Wołożyn przypadły w spadku Janowi Michałowi Tyszkiewiczowi jako najstarszemu z rodzeństwa, a Orniany – Michałowi Zygmuntowi Tyszkiewiczowi (mężowi Hanki Ordonówny). Natomiast Władysław osiadł w Tarnawatce, leżącej pomiędzy Tomaszowem Lubelskim a Zamościem. Skromny drewniany dwór otoczony starodrzewiem prowadził Księgę Pamiątkową gości, a jego atmosferę doskonale ujął w jednym ze swoich studenckich wierszy Michał Tyszkiewicz, młodszy brat Jana i Władysława.

A gdy los rzadki do Tarnawatki
dla miłej gratki zapędzi Cię.
W ciepłym salonie przy gramofonie
grają symfonie, aż trzęsie się.
Przyjedziesz z miasta, wabią Cię ciasta,
brzuszek Ci wzrasta, że tylko hej.
A gdy znów szkoła w swe wrota woła,
ledwo człek zdoła wyjechać stąd.
Przejedziesz wrota, a już tęsknota,
serce Cię miota rozkoszny kąt.

Jan Jerzy (a dla najbliższych po prostu Jaś), który po latach powie o sobie „uchodźca i bezpaństwowiec”, wychował się w Tarnawatce. Latem 1939 roku wraz z rodzicami i rodzeństwem spędził wakacje na Litwie goszcząc u krewnych w Landwarowie, Ornianach, Połądze, Wace i Zatroczu. Właśnie na Wileńszczyźnie zastała ich II wojna światowa. Do Tarnawatki wrócili z trudem, skąd musieli uciekać już we wrześniu. Róża Władysławowa Tyszkiewiczowa w obawie o dzieci przekroczyła granicę Rumunii, a Władysław został bronić majątku i Ojczyzny. Schwytany przez KGB w roku 1940 zginął w więzieniu. Jaś nigdy już nie zobaczył Ojca, a do Polski mógł przyjechać dopiero po 50 latach. Dworku rodzinnego w Tarnawatce już nie było.

Jedną z ciekawszych przygód jakie przeżył w dzieciństwie Jaś były narodziny i chrzest jego braciszka Artura (Turusia). Ich ojciec, Władysław Tyszkiewicz bardzo chciał, aby chrzestnym był ich stryj, a jego starszy brat Jan z Waki, który z powodu obowiązków posła w Sejmie Polskim nie mógł przybyć na czas. Hrabia Władysław nie chcąc zmieniać wcześniejszego zapisu zamiast chrzestnego, którym miał być brat, postawił swego starszego synka, również Jana Tyszkiewicza. Wyjątkową sytuację uwiecznił w roku 1933 fotograf. Jaś miał wtedy 6 lat.

Zobojętniał na śmierć

Jako mały chłopak był więźniem obozu koncentracyjnego w Dachau. We wspomnieniu biograficznym z tego okresu odnotował: „Codziennie o świcie zaprzęgano nas (dzieci – przyp. autorki) do specjalnego wozu, na który zbieraliśmy zwłoki ludzi zmarłych w czasie minionej nocy. Blokowi i sztubowi wyrzucali je przed barak, a my dowoziliśmy je do krematorium. Na początku był to dla mnie potworny szok, (...) szybko jednak zobojętniałem na wszystko i śmierć nie robiła już na mnie aż tak potwornego wrażenia”.

Pod koniec wojny wyzwolony przez amerykańskich żołnierzy znalazł się pod opieką stryja Michała Tyszkiewicza z Ornian, pracownika dyplomatycznego ambasady RP w Moskwie i Kujbyszewie, który faktycznie zastąpił mu ojca. Po krótkim pobycie przy II Korpusie gen. Władysława Andersa został przeniesiony do Gimnazjum Wojskowego w Szkocji, gdzie w roku 1949 złożył maturę. Opiekował się nim wtedy najstarszy brat matki, Jan Tarnowski, późniejszy dyrektor Szkockiego Centrum Kultury w Edynburgu. Jaś po szkole nie bardzo wiedział co z sobą począć dalej, więc poszedł za radą stryja Michała, który przekonał go do muzyki, jednej z nie urzeczywistnionych pasji samego stryja, i na zawsze zapamiętał słowa „wuja Misia”: „Hrabią to Ty już nie będziesz, ale muzykiem zostać możesz”.

Gościł wiele znakomitości

W latach 1950-1955 Jaś kształcił się w londyńskim Konserwatorium Royal College of Music. Po studiach podjął pracę w Radiu Wolna Europa w Lizbonie jako spiker i asystent w dziale realizacji. W roku 1961 Jan Nowak-Jeziorański, ówczesny szef Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa powierzył mu założenie działu muzyczno-rozrywkowego w Monachium, gdzie mieszkał i pracował w RWE stryj Michał Tyszkiewicz. Specjalnością młodego Tyszkiewicza były programy słowno-muzyczne: relacje z koncertów i festiwali oraz rozmowy przy mikrofonie. W swoich audycjach gościł wiele znakomitości nie tylko ze świata muzyki, przy okazji osobiście poznając wielu wybitnych rodaków, w tym: Czesława Niemena, Wandę Rutkiewicz, Andrzeja Wajdę, Krzysztofa Pendereckiego, Krystynę Jandę, Agnieszkę Osiecką, Tadeusza Mazowieckiego, Annę German. A lista zagraniczna gości robi jeszcze większe wrażenie. Sofia Loren, Ingrid Bergman, Kirk Douglas, Artur Rubinstein, Herbert von Karajan, Elton John, Adriano Cellentano, Rolling Stones, The Beatles, Zbigniew Brzeziński, Louis Armstrong – to tylko nieliczne przykłady.

Jan Jerzy Tyszkiewicz komponował muzykę i piosenki dla radia, telewizji i dla wykonawców. Suita pieśni Jego autorstwa „Modlitwa dziecka o lepsze jutro”, napisana w kilku językach, była wykonana w Londynie podczas państwowych uroczystości 50-lecia zakończenia II wojny światowej. Z tej okazji został przedstawiony królowej Elżbiecie II. Utwór ten zaprezentowano również w Kościele Mariackim w wykonaniu Chóru i Orkiestry Krakowskiej Młodej Filharmonii w Krakowie, ale też jest popularny w szkołach z jego stron rodzinnych, z czego był najbardziej dumny.

Pisał nie tylko muzykę

Jan Jerzy oprócz polskiego znał pięć języków – angielski, francuski, niemiecki, portugalski i włoski. Pisał więc nie tylko muzykę, ale i słowa do piosenek w kilku językach. Swoją osobistą tęsknotę za Tarnawatką zawarł w utworze „Ten rodzinny dom”. Słowa i muzykę napisał między innymi do takich piosenek, jak: „Ja i Ty”, „Czas i muzyka”, „Wszystko nam drogie co Polska”, „Echo pierwszego spotkania”. Do wiersza stryja Michała Tyszkiewicza z Ornian stworzył doskonały podkład muzyczny i tak powstała ich wspólna piosenka „Tak, a może nie”, a w niej między innymi refleksja: „Może wszystko się cudem odmieni i szczęście powróci jak we śnie”.

Jan Jerzy Tyszkiewicz napisał trzy książki: „Kareta asów” (wydana po angielsku i polsku), „Gwiazdy i melodie” (wraz z płytą) oraz „Arystokrata bez krawata”. Tę ostatnią, autobiograficzną, mam od Autora w prezencie, gdyż zdążyliśmy się zaprzyjaźnić telefonicznie i korespondencyjnie ze względu na pisaną przeze mnie sagę rodziny hr. Tyszkiewiczów z Waki. Był wspaniałym, rozgadanym i tryskającym humorem, rozmówcą. Ostatnia korespondencja do mnie jest datowana dniem 14 III 2008 roku. A w niej między innymi takie słowa: „Droga Pani Liliano! Może Pani użyć wszystkich materiałów i fotografii do swojej książki. Ściskam i jeszcze raz dziękuję. Jan Tyszkiewicz”.

Podcięte korzenie ziemiaństwa

II wojna światowa i system komunistyczny bezlitośnie podcięły korzenie ziemiaństwu polskiemu. Śp. Jan Jerzy Hubert Tyszkiewicz był jednym z coraz to ubywającego grona urodzonych przed wojną arystokratów jeszcze w rodowych majątkach. Zostawił po sobie nie tylko kontynuatorów rodu Tyszkiewiczów – trzech synów, ale i namacalny ślad w historii Polskiej Rozgłośni Radia Wolna Europa i muzyce rozrywkowej. Pamięć o Nim przetrwa również w książkach, w tym o Wace, skąd Jego korzenie.

Niech mu londyńska ziemia lekką będzie!

Liliana Narkowicz

Na zdjęciach: Jaś (pośrodku) ze swoimi kolegami z gimnazjum w Szkocji (1946); nawet w poważnym wieku pamiętał o ćwiczeniu słuchu i palców
Zdjęcia pochodzą z archiwum śp. Jana Jerzego Tyszkiewicza

<<<Wstecz