Dwujęzyczne tablice z nazwami ulic w rejonie solecznickim pozostały na miejscu

„To jest nasza decyzja polityczna”

Do 14 października zgodnie z decyzją Sądu Administracyjnego w miejscowościach rejonu solecznickiego miały być usunięte dwujęzyczne tablice z nazwami ulic. Sąd uznał, że nazwy ulic nawet na terenach zwarcie zamieszkałych przez mniejszość polską na Litwie muszą być pisane wyłącznie w języku litewskim. Minął tydzień od wyznaczonego terminu, a tablice pozostały na swoim miejscu.

Zarówno władze rejonu solecznickiego, jak i mieszkańcy miejscowości w których znajdują się rzekomo niewłaściwe tablice, nie rozumieją dlaczego mają być zdjęte.

Zgodnie z przyjętą na Litwie procedurą sądową w przypadku niewykonania decyzji sądowej ma ją nadzorować komornik. Jednak jak dotychczas wiszącymi tablicami ulicznymi soleczniccy komornicy nie przejmują się. Być może im nie przeszkadzają?

- Będziemy musieli zareagować tylko wówczas, gdy otrzymamy nakaz sądu. Dotychczas takowego nie otrzymaliśmy. Może dojść do tego wtedy, gdy oskarżyciel – przedstawiciel rządu na powiat wileński - powiadomi sąd, że jego decyzja nie została wykonana. Wówczas sąd może nam zlecić wykonanie jego decyzji - powiedziała „Tygodnikowi Wileńszczyzny” Teresa Gierasimowicz, komornik sądowy z Solecznik.

Dwujęzyczne tablice za unijne pieniądze

W rejonie solecznickim dwujęzyczne tablice uliczne (w języku litewskim i polskim) są w Ejszyszkach, Dajnowie, Tietiańcach, Białej Wace, Turgielach oraz Podborzu. Starostwo białowackie przed rokiem za środki projektowe europejskiego programu Leader+ wykonało dwujęzyczne tablice uliczne dla miasteczka. Wówczas nikomu to nie przeszkadzało, że europejskie środki zostaną wykorzystane na taki cel. Zresztą dla Europy to żadna nowina, że w miejscowościach zwarcie zamieszkałych przez mniejszości narodowe wiszą tablice z nazwami ulic bądź umieszczone są znaki drogowe w języku państwowym i mniejszości narodowej. Ale to w Europie. Mieszkańcy Białej Waki, pamiętając, że mieszkają w środku Europy, czyli na Litwie, przezornie część tablic zawiesili na ulicach, część nadal jest składowana w magazynie.

- Nie powiesiliśmy wszystkich tablic od razu, ponieważ czekaliśmy na wyjaśnienie całej sprawy dotyczącej prawomocności używania dwujęzycznych tablic - mówi starosta gminy białowackiej Gienadij Baranowicz.

W Turgielach dwujęzyczne tablicy wiszą od 1998 roku. Kilka z nich wisi także na budynkach państwowych, mianowicie na budynku starostwa i Domu Kultury. Jak mówi starosta gminy turgielskiej Wojciech Jurgielewicz, z nowych tablic cieszyli się wszyscy mieszkańcy Turgiel i wydawało się, że nikomu one nie zawadzają i nie będą zawadzać.

- Wszystko zmieniło się przed czterema laty. Wówczas zaczęła się nagonka na starostwa rejonu wileńskiego, w których znajdowały się dwujęzyczne tablicy. Po upływie paru lat cała uwaga została skierowana już na rejon solecznicki. Od tego czasu niemal bez przerwy na nas wywierają nacisk, by tablice zostały usunięte. Jako starosta nie rozumiem, dlaczego mają być usunięte, nie rozumieją tego również i moi ziomkowie - powiedział „Tygodnikowi Wileńszczyzny” Wojciech Jurgielewicz, starosta gminy turgielskiej.

Kolizja prawna, czy brak dobrej woli?

Decyzja Sądu Administracyjnego w sprawie usunięcia dwujęcznych tablic z nazwami ulic na terenie samorządu rejonu solecznickiego jest kontynuacją niesławnej kampanii usuwania tablic informacyjnych z napisami w języku mniejszości narodowych, w danym przypadku w języku polskim, jest to jawnym pogwałceniem ich praw i nieprzestrzeganiem obowiązujących w Unii Europejskiej standardów. Takie jest zdanie polskiej społeczności na Litwie. Liderzy polskiej społeczności na Litwie nieraz podejmowali próby przemówienia do rozumu rządzącym i przekonania ich, że podejmowane restrykcyjne decyzje są nie do przyjęcia we współczesnej Europie, uczulonej na wszelkie przejawy dyskryminacji wobec mniejszości narodowych. Jak dotychczas bez skutku. Jesteśmy świadkami kolizji prawnej - Ustawa o języku państwowym zakazuje używania jakiegokolwiek innego języka niż język litewski na terytorium kraju, zaś Ustawa o mniejszościach narodowych oraz Europejska Konwencja Praw Mniejszości Narodowych, którą Litwa ratyfikowała, takie prawo dają. Nie trzeba być studentem wydziału prawa, żeby zrozumieć, że w tym wypadku prawo międzynarodowe powinno górować nad prawem krajowym, tym niemniej tak nie jest.

- Sąd tłumaczy, że owszem Ustawa o mniejszościach narodowych jest, ale priorytet ma Ustawa o języku państwowym, która przewiduje napisy informacyjne w jednym języku – urzędowym. W związku z tym, dwujęzyczne tablice, w opinii sądu, są nieprawomocne. W celu wyjścia obronną ręką z tej pułapki prawnej dalej musimy walczyć o swoje prawa działając w polu prawnym. Powodem do wdrażania brakujących aktów prawnych może stać się oddolna inicjatywa społeczna. Nie wykluczam, że w najbliższej przyszłości zostanie zainicjowane referendum w sprawie używania dwujęzycznych tablic w rejonie solecznickim. Wówczas będzie to głos ludzi, obywateli, z którymi władze ustawodawcze będą musiały się liczyć. Osobiście w całym zajściu dotyczącym używania dwujęzycznych tablic ulicznych widzę nie tyle problem prawny, ile brak dobrej woli ze strony naszych oponentów - powiedział „Tygodnikowi Wileńszczyzny” Zdzisław Palewicz, prezes Solecznickiego Oddziału Rejonowego Związku Polaków na Litwie.

Twarda postawa mera

- Tablice nie zostaną zdjęte. To jest nasza decyzja polityczna. Nasza - prezydium solecznickiego oddziału rejonu Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, którego jestem przewodniczącym - powiedział Leonard Talmont, mer rejonu solecznickiego, w wywiadzie dla radia „Znad Wilii”.

Zgodnie z obowiązującym prawem, jeżeli polskie tablice nie zostaną usunięte sprawa zostanie przekazana komornikowi. - Znajdziemy te 1000 litów, by zapłacić grzywnę. Złożymy się i zapłacimy komornikowi – twardo stwierdził Talmont, zapewniając, że w sprawie tablic społeczność polska nie ustąpi. - Prędzej czy później sprawa wyląduje w Strasburgu i wypowie się o niej Trybunał Sprawiedliwości – powiedział w wywiadzie dla wpływowego polskiego dziennika „Gazeta Wyborcza” mer rejonu solecznickiego.

U sąsiadów

W ostatnim czasie mieszkańcy Litwy „zasmakowali” w podróżach do Polski. Sąsiedni kraj stał się dla nas swoistym Eldorado towarowym – artykuły są wysokiej jakości, zaś ceny niższe w porównaniu z cenami krajowymi. Każdy podróżujący wie, że opuszczając ostatnie przygraniczne miasto litewskie Lazdijai, po przekroczeniu granicy wjeżdża się na tereny zwarcie zamieszkałe przez litewską mniejszość narodową. Nawet ten, kto o tym zapomni, to szybko przypomni, kiedy zobaczy napisany w języku polskim i litewskim znak drogowy Puńsk-Punskas. Dla przykładu, na wjeździe do Solecznik wisi tablica drogowa wyłącznie w języku państwowym.

W Polsce używanie języków mniejszości narodowych reguluje uchwalona w 2005 roku Ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym. Aktywnie z tego korzystają mniejszość litewska oraz niemiecka, które zwarcie zamieszkują szereg gmin na Suwalszczyźnie i Śląsku. Ustawa polska głosi, że jeżeli 20 proc. mieszkańców gminy stanowią przedstawiciele mniejszości narodowej, konieczne są konsultacje społeczne w kwestii używania języka niepaństwowego. Jeżeli mniejszość narodowa przekracza próg 20 proc. wtedy o dwujęzyczne nazwy wnioskuje lokalna Rada samorządowa. Dwa bliskie geograficznie, gospodarczo, politycznie i historycznie państwa i, niestety, dwa odrębne podejścia do praw mniejszości narodowych i używania języka ojczystego. Tak już jest, ale chce się wierzyć, że nie będzie w przyszłości. O ile nie zabraknie dobrej woli...

Andrzej Kołosowski

Na zdjęciach: różnica między polskimi a litewskimi tablicami polega nie tylko na doborze kolorów...

<<<Wstecz