Zawsze będziesz w naszych sercach, Jagodo

Dziwny jest ten świat dziennikarski. Ludzie, którzy wykonują ten zawód oddają cząstkę swego serca tym, o których piszą, sami są w cieniu. Ich życie jest czymś, czego nie wypada nagłaśniać, no chyba że odchodzą od nas na zawsze. Jadwiga Kudirko, którą przed dwoma dniami odprowadziliśmy w ostatnią drogę, na szczęście jest rzadkim wyjątkiem. Zdążyła za życia przeczytać o sobie w prasie polskiej, jako o absolwentce legendarnej piątej szkoły i jako o znakomitej publicystce, autorce książek wydawanych w Wilnie po polsku. To właśnie w dniu, kiedy nieoczekiwanie dla wszystkich najbliższych i przyjaciół dotknął ją rozległy wylew, pokazywała synowi artykuł w „Tygodniku” o koleżance z ławy szkolnej Krystynie Rzewuskiej, a przecież i o niej również była ta publikacja, o Jej wierności i odwadze korespondowania z koleżanką skazaną na 10 lat łagrów. A jeszcze przedtem do tego artykułu przyniosła do redakcji zdjęcia ze swego archiwum rodzinnego, zaprenumerowała „Tygodnik” sobie i koleżance. Była pełna energii, pomysłów twórczych, które zamierzała zrealizować. Nie zdążyła...

Mało jest ludzi, z którymi tak lekko się rozmawiało, jak się gawędziło z Jadwigą. O sprawach prostych, życiowych a przecież ważnych. Nigdy nikogo nie osądzała, uczucie zawiści było Jej obce, jak obce było też plotkowanie. Gdy się z nią konwersowało, wyglądało, że trudne problemy ją ominęły, a i na zdrowie nigdy nie narzekała. Teraz wiemy, że tak nie było. Za lekkim żartem, za dowcipem kryła się wrażliwa kobieta, której nie były obce ciężkie dni i bóle serca.

Wilnianka z urodzenia, Jadwiga z domu Ambrożewicz, po ukończeniu „Piątki” udała się na studia do Instytutu Pedagogicznego. Wybrała polonistykę. Zaledwie 10 lat uczyła dzieci mowy ojczystej w Wileńskiej Szkole Średniej nr 19, dziś im. Wł. Syrokomli. Pociąg do literatury i twórczości zwyciężył. Już w roku 1963 przyszła do jedynego polskiego dziennika „Czerwony Sztandar”, któremu poświęciła ćwierć wieku.

Ale co to były za lata! Tematyka kulturalna była Jej najbliższa, toteż przez wiele lat sprawowała pieczę nad działem kultury. Jakże często jeździła po miejscowościach na Litwie, Białorusi, Ukrainie związanych z imionami wielkich Polaków, a reportaże były zawsze odkrywcze, niezwykle poznawcze. Warta podziwu była stylistyka Jej warsztatu dziennikarskiego. Nie musiała sztucznie upiększać jakimiś neologizmami czy wymyślnymi porównaniami, ale w bardzo prostych słowach umiała pokazać obraz tak, jakby czytelnik tam był i razem podziwiał to, co zobaczył - oczami reporterki.

Przez wiele lat prowadziła Kółko Literackie przy „Czerwonym Sztandarze”, w którym pierwsze kroki stawiali tacy znakomici poeci wileńscy jak Henryk Mażul, Józef Szostakowski, Alicja Rybałko, Romuald Mieczkowski, Wojciech Piotrowicz, śp. Sławomir Worotyński. Przychodzili też poeci starsi, jak Aleksander Sokołowski, Matylda Stempkowska, Jadwiga Bębnowska, Michał Wołosewicz... A że twórczość ich nie musiała zaginąć, właśnie do Jadwigi należał pomysł wydania almanachu poetyckiego, w którym się znalazły ich wiersze. Obijanie progów biurokratycznej machiny zaczęli razem ze śp. Stanisławem Jakutisem i zbiorek poezji „Sponad Wilii cichych fal” po dłuższych staraniach ukazał się i jest uważany za pierwsze powojenne poetyckie wydanie polskich poetów wileńskich. Dzięki Jej za to!

Nie, Jadwiga wierszy nie pisała, ale była ich wrażliwym czytelnikiem. Jej pasją pisarską stała się proza. Gdy odeszła w roku 1990 z redakcji na emeryturę, właśnie wtedy odkryła się jej prawdziwa wena twórcza i ogromne zainteresowanie historią oraz krajoznawstwem. Dziś trzymając w ręku Jej wydania, inaczej jak tytanem pracy Ją nie nazwiesz. W Jej dorobku twórczym pięć poważnych edycji, które szybko znikały z półek księgarni niczym świeże bułeczki i były wznawiane w druku. Wszystkie te książki były dziełem wydawniczym Polskiego Wydawnictwa w Wilnie. „Wilno w ich życiu. Litwa w ich twórczości” - to pierwszy tytuł, który opowiada o wileńskim okresie trzynastu pisarzy, plastyków, muzyków. Następna edycja – „Pamiątka z Litwy” również była wznawiana, podobnie jak „Kowno”, gdzie ślady polskości były szczególnie uwypuklone.

Rewelację stanowi jej ostatnia książka pt. „Królowie też w Wilnie kochali”. Również znikła ze sprzedaży bardzo szybko, a jednocześnie Autorka otrzymała propozycję wydania tej książki w języku litewskim. W rozmowach z przyjaciółmi mówiła, że postawiła jedyny warunek, by historyczne relacje litewsko-polskie, które są w polskim wydaniu nie zostały w litewskim zniekształcone. Wydawnictwo słowa dotrzymało. Gdy Jadwiga dowiedziała się, że w rankingu najbardziej poczytnych książek jej litewskie wydanie wpisano na listę pierwszej dziesiątki, cieszyła się jak dziecko.

Szóstego swego dzieła nie zdążyła dokończyć. Są to Jej wspomnienia z lat młodości, które przypadły na czas wojny i nie mniej trudny okres powojenny. Gdy czytała fragmenty swej spowiedzi najbliższym przyjaciołom, nikt nie mógł zostać obojętnym na Jej wrażliwe spostrzeżenia.

Pracy przewodnika po Wilnie, Kownie, historycznych miejscowościach Litwy poświęcała się z ogromnym oddaniem, a Jej opowiadaniom o wybitnych ludziach zawsze towarzyszył wątek ich życia osobistego, co przecież każdego z nas interesuje najbardziej.

Zmarła po siedmiu dniach walki o życie - 5 września 2009 roku mając 79 lat. Ale co to za lata! Liczy się żywotność człowieka, jego energia, chęć bycia w nurcie wydarzeń. Bodaj nie było żadnej imprezy w ramach I Światowego Zjazdu Wilniuków, który odbył się w połowie sierpnia, by nie było Jadwigi wraz z najbliższymi koleżankami z „Piątki”. Wzruszała się nad tematem walizek repatriantów, ogromne brawa biła podczas koncertu Maryli Rodowicz, a nazajutrz - występów naszych rodzimych zespołów, nie ominęła spotkań poetów czy z Kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem.

Jednak największą miłością były wnuczki - Wiktoria i Brygita. Cieszyła się niezmiernie, gdy Wiktoria wstąpiła na studia prawnicze, zamierzała z nią odbyć podróż po Polsce. W głębokim żalu pozostali synowie Zygmunt i Stanisław. W ogromnym żalu pozostali Jej przyjaciele, z którymi umiała podzielić się swoim optymizmem, tolerancją i dobrocią.

Spoczęła na cmentarzu śś. Piotra i Pawła obok swoich rodziców i męża. Niech Ziemia Wileńska, ziemia rodzinna będzie dla Niej lekka, a Bóg Ją otoczy swoimi łaskami.

Krystyna Adamowicz

<<<Wstecz