Rok Juliusza Słowackiego (4)

Powrót Juliusza do Polski. Związki z Wilnem

Gdzie chciałeś, tam wracasz – napisał w wierszu Włosy Słowackiego poeta Jan Lechoń, który był świadkiem ekshumacji zwłok 78 lat leżących w obcej ziemi i asystentem pośmiertnej wędrówki Juliusza do kraju. Uroczystość sprowadzenia prochów z Francji i ponowny pogrzeb miał miejsce 28 czerwca 1927 roku w Krakowie.

W podziemiach katedry wawelskiej, w krypcie królewskiej, gdzie już stał sarkofag ze zwłokami Adama Mickiewicza, osiem lat później spoczął snem wiecznym Józef Klemens Piłsudski, Marszałek Polski i inicjator powyższej akcji. Podczas uroczystego przemówienia zacytował fragment z „Wacława”, utworu ukochanego przez jego matkę Marię z Billewiczów Piłsudską herbu Kościesza:

Miłość ojczyzny to słońce świetne
Dla serc co dumne, sieroce, szlachetne.

Miłość do poezji i Matek

Za życia Słowackiego sen o wolności nie ziścił się. A jednak, pomimo życiowej tragedii Poety, przymusowego rozstania z Polską i poczucia niespełnienia się, właśnie Jego twórczość, znana i głęboko rozumiana przez pokolenie Marszałka, dostarczała nie tylko wzruszeń, ale i dobitnych przykładów szlachetnych poświęceń w imię Ojczyzny. Co więc, oprócz umiłowania do wolności i kraju, łączyło subtelnego poetę z żołnierzem i dowódcą, który nie krył swego wzruszenia pamiętnego dnia na Wawelu?...

Niewątpliwie miłość do poezji i do Matek. Słowacki poezję tworzył, Piłsudski ją czytał (w tym swej umierającej matce), rozumiał, recytował, a fragmenty ukochanego przez niego i jego matkę Słowackiego kazał umieścić na płycie kryjącej swoje serce i szczątki matki w Wilnie na Rossie. Juliusz przez całe życie pisał do matki listy i jej poświęcał swoje najpiękniejsze strofy. Józef Klemens w testamencie zaznaczył: A zaklinam wszystkich, co mnie kochali, sprowadzić zwłoki mojej matki z Sugint wiłkomierskiego powiatu do Wilna (...). Niech dumne moje serce u stóp dumnej matki spoczywa (...). Matka mnie do tej roli, jaka mnie wypadła, chowała...

Ładunek znieśli poeci

W dniu pierwszego pogrzebu, 5 kwietnia 1849 roku, trumnę ze zwłokami autora Kordiana żegnała w Paryżu zaledwie garstka żałobników. Rankiem 14 czerwca 1927 roku, kiedy w celu identyfikacji szczątków otwarto grób Słowackiego na cmentarzu Montmartre, znaleziono „szary proch, kości, czaszkę i pukiel włosów”. Hebanową potrójną trumienkę ze szczątkami przetransportował paradny sześciokonny zaprzęg. W kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny odbyło się nabożeństwo żałobne. Oprócz świata polityki i kultury byli obecni prezydent Francji oraz tutejszy ambasador Polski.

Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie, płynąc po świecie – pisał Juliusz w Hymnie. A jednak, następnego dnia w porcie Cherbourg prochy Wieszcza przejął, obierając kurs na Gdynię, okręt polskiej marynarki wojennej „Wilia”. W pięć dni później na spotkanie wypłynęły trzy inne okręty wojenne udekorowane biało-czerwonymi flagami. Ziomka wyruszył powitać także i żaglowiec szkolny „Lwów” oraz jachty, kutry, łodzie. W porcie czekali przedstawiciele Rzeczypospolitej Polskiej i bezbrzeżny tłum. Do Warszawy kondukt żałobny przybył 25 czerwca statkiem „Mickiewicz”. Ładunek ze statku znieśli poeci. Przy moście Poniatowskiego karawan okryty purpurą wyruszył w kierunku stołecznej katedry św. Jana. Przez całą noc ludzie stali w długiej kolejce, by wejść do kościoła i na chwilę zatrzymać się przy hebanowej trumience. Następnego dnia specjalny wagon obity srebrem przewiózł Słowackiego do Krakowa na miejsce wiecznego spoczynku. Tu czekał na niego Piłsudski, dla którego był mitem i kimś bardzo bliskim zarazem, bo obecnym w jego życiu od dzieciństwa.

„Za mało polskich ludzi pióra”

Gazeta wileńska „Słowo” pisała: W momencie składania prochów twórcy „Kordiana” i „Króla Ducha” do krypty wawelskiej ozwie się na całą Polskę spiżowym głosem „Zygmunt” i zawtórują mu wszystkie wileńskie dzwony. W dniu pogrzebu, 28 czerwca, uroczystości wileńskie rozpoczęły się nabożeństwem żałobnym w kościele uniwersyteckim św. św. Janów.

Na Uniwersytecie Stefana Batorego jeszcze 12 maja założono Wileński Komitet Honorowy i Wykonawczy Juliusza Słowackiego. Omówiono uczestnictwo Wilna w uroczystościach wawelskich (skład delegacji do Krakowa, wieniec, wydawnictwa okazyjne) oraz program obchodów w Wilnie. Jego przewodniczącym został prof. Ferdynand Ruszczyc. Wieczorem 31 maja w Reducie zorganizowano deklamowany „Wieczór Słowackiego” za zaproszeniami. Na początku czerwca odwiedził Komitet Wileński przewodniczący Komitetu Krakowskiego, organizator i pierwszy dziekan wydziału humanistycznego USB i jego były profesor Józef Kallenbach. Omówiono plan wspólnych działań. Wileńskie uroczystości przewidywały: wysłanie do Krakowa delegacji, wieńca i szkatułki z ziemią pobraną z grobu ojca Juliusza, uroczystą akademię ku czci Poety, zorganizowaną na Uniwersytecie, odsłonięcie popiersia autora „Balladyny” przy ul. Zamkowej 24, gdzie mieszkał podczas pobytu w Wilnie, umieszczenie stosownego napisu, zorganizowanie wystawy tematycznej i przedstawienia w teatrze, wydanie okazyjnej odezwy skierowanej do wszystkich Wilnian.

W dniu ekshumacji prochów Juliusza w Paryżu, czyli 14 czerwca, odbyła się ceremonia pobrania ziemi z grobu jego ojca Euzebiusza Słowackiego, historyka i teoretyka literatury, ale również poety, autora tragedii Mendog oraz Wanda. W kaplicy cmentarnej na Rossie, jarzącej się od światełek, tonął przed ołtarzem w bujnej zieleni katafalk. O godzinie dziesiątej odprawiono nabożeństwo żałobne za rodzinę Słowackich herbu Leliwa. Jak na żałobne nabożeństwo odprawiane w Wilnie w momencie podnoszenia w Paryżu trumny ze zwłokami Juliusza Słowackiego z grobu w obcej ziemi – za mało w kaplicy na Rossie wileńskich polskich ludzi pióra (...) Nie przyszli. Na jubileuszowe podzwonne nie przyszli – stwierdził ze smutkiem Ruszczyc.

„Atest publiczny” wieńca i szkatuły

Po mszy zebrani udali się ku mogile Euzebiusza. Ksiądz Ignacy Świrski pokropił mogiłę święconą wodą i odprawił stosowne modły. Po czym łopatką z hebanu i srebra (godła odrodzonego w Wilnie Towarzystwa Szubrawców) wkopał ziemię i włożył ją do skrzynki z blachy cynkowej, trzymanej przez rektora uniwersytetu Stanisława Pigonia. Po zamknięciu wieka zabezpieczono ją pieczęciami autentyczności. W jednej z wileńskich gazet, w artykule Garść Ziemi opisano wagę tej uroczystości: ziemia pobrana z miejsc pochówku rodziców Juliusza miała być umieszczona przy trumnie z jego sprowadzonymi szczątkami. Misternie rzeźbioną szkatułkę z hebanu zaprojektował Ferdynand Ruszczyc. Tabliczkę opatrzoną stosownym napisem zamówiono u wileńskiego złotnika Niewiadomskiego.

Popiersie na ścianie kamienicy przy ul. Zamkowej (mieszkanie to zajmowała w międzywojniu rodzina Ruszczyców) wmurowano jeszcze 23 czerwca, a dnia następnego zainstalowano ogromny stylowy świecznik-latarnię, który w kawałkach przyniosło aż siedem osób. Natomiast 25 czerwca przewodniczący Komitetu wraz z rektorem wyprawili pociągiem Turmonty-Warszawa wieniec i szkatułę do Krakowa, które to wystawione w oknie prywatnej kwiaciarni przy ul. Zamkowej przeszły najpierw „atest publiczny”. O godzinie 8. z rana odstawiono bagaż na dworzec kolejowy. Był niestandardowych wymiarów: 2m x 2m x 18 cm, który to w Warszawie na własną rękę trzeba było przeładować. Z ramienia Wilna do Słowackiego zostali wydelegowani Jan Oko, dziekan wydziału humanistycznego USB i Kazimierz Kolbuszewski, historyk literatury, członek komisji literackiej Polskiej Akademii Umiejętności. Okazało się, że paka z wieńcem nie przechodzi przez drzwi wagonu bagażowego. Z pomocą przyszli uczynni kolejarze. Wieniec wypakowano i umieszczono, niczym honorowego gościa, w specjalnym przedziale. Szkatułkę wręczono jako pakunek ręczny. Jedno i drugie przedstawia się wspaniale – relacjonował naoczny świadek. Wieniec był dla wszystkich niespodzianką. Wstęga – z samodziałów, srebrzystego i czerwonawego, w nasze krateczki, z dużymi literami „Słowackiemu – Wilno”. Opinię tę, że „żaden wieniec nie może równać się z wileńskim” potwierdził poseł i zawodowy rzemieślnik Stanisław Helman. Zarówno szkatułę, jak i wieniec projektował niestrudzony Ferdynand Ruszczyc, jednocześnie przygotowujący oprawę koronacji obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej.

Słowa, które przeszły do historii

O udziale przedstawicieli z Wilna w pogrzebie Juliusza Słowackiego na Wawelu „Kurier Wileński” pisał: W pochodzie przed karawanem kroczą kolejno delegacje niosące ziemię – za urną francuską akademicy wileńscy z olbrzymim wieńcem z naszych palm wileńskich, który wzbudza ogólny zachwyt. Ziemię z Rossy nieśli poeci i literaci wileńscy Czesław Jankowski oraz Witold Hulewicz. Szkatuł-urn było w sumie cztery. Wielka marmurowa z mogiły matki w Krzemieńcu. Mosiężna z francuską ziemią emigracyjną. Srebrna z ziemią z mogił żołnierzy wielkopolskich. Wileńska, „prosta i piękna, wyróżniała się szlachetnością”.

Prasa wileńska opublikowała mowę wygłoszoną przez Józefa Piłsudskiego na dziedzińcu wawelskim przed ustawioną na wysokim purpurowym podium, na którym stała trumna ze szczątkami Juliusza Słowackiego. W tym słowa, które przeszły do historii: „Prawda śmierci okrutna, prawda śmierci potężna nie istnieje dla niego”, „Słowacki żyje dlatego, że umrzeć nie może”, „Idzie, by przedłużyć swe życie, by być nie tylko z naszym pokoleniem, lecz i z tymi, którzy nadejdą. Idzie jako Król-Duch”. Dziś mało kto pamięta, że oprócz Piłsudskiego na pogrzebie przemawiał (z ramienia Francji) znany polski działacz emigracyjny, prof. Edward Pożerski, którego przodkowie wywodzą się z Litwy.

Nakaz zapamiętania

Odezwa Komitetu Obchodów ku czci Juliusza Słowackiego do mieszkańców Wilna brzmiała: Radosna duma napełnia serce nasze przypomnienie, że ducha Poety kształtowała młodość – rzeźbiarka w Wilnie, naszym mieście, że tutaj w cieniu wieży Świętojańskiej geniusz poezji nastawiał mu skrzydła do lotu. Wilno wychowało Polsce Słowackiego. W dniu uroczystego złożenia szczątków Poety w Krakowie miało miejsce uroczyste odsłonięcie popiersia i tablicy pamiątkowej. Rzeźbiarz Bolesław Bałzukiewicz w płytkiej wnęce umieścił popiersie Poety na konsoli w postaci łabędzia (a może jednak pelikana?). Tu mieszkał Juliusz Słowacki – głosił pod nim napis. Przed odsłonięciem odbyła się specjalna akademia na dziedzińcu uniwersyteckim Piotra Skargi. Ze sztandarami ustawiły się szkoły średnie i powszechne, młodzież akademicka, korporacje. Nabożeństwo okazyjne o godzinie 10. celebrował ks. biskup Władysław Bandurski. Udział wzięli: wojewoda wileński Władysław Raczkiewicz, przedstawiciele władz cywilnych i wojskowych, senat USB, organizacje społeczne. Kazanie wygłosił ks. Czesław Falkowski. Po czym ze sztandarami pomaszerowano na Zamkową, gdzie popiersie było przykryte biało-czerwoną chorągwią, „która przy osłonięciu równo spłynęła w dół”. Po śpiewie chóru dziewczęcego z zabytkowej katedry słowo wygłosił rektor Pigoń. Młodzi otrzymali nakaz zapamiętania tej doniosłej chwili „na całe życie”. Na odgłos fanfar odegrano hymn. Do zgromadzonej publiczności przemówił prof. Mieczysław Limanowski. Na zakończenie pod popiersiem Słowackiego złożono wieńce. Komitet Wileński ułożył go z kwiatów polnych – rumianków i bławatków.

W sali Towarzystwa Lekarskiego otwarto wystawę pamiątek po Juliuszu. Eksponaty pochodziły ze zbiorów bibliotek wileńskich, Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Towarzystwa Lekarskiego, teatru Reduta oraz osób prywatnych, w tym Stanisława Pigonia, Ferdynanda Ruszczyca, Lucjana Uziębły. Dzień pod znakiem Słowackiego zakończył się w teatrze Lutnia. Pięknie udekorowana scena, deklamacja, 4 sceny z „Balladyny”. A wieczorem specjalne iluminacje z oświetlonym reflektorem na popiersie Juliusza.

Tak więc we wszystkich szczegółach wytrzymany był program ułożony przeze mnie i złożony przed półtora miesiącem rektorowi – skonstatował w „Dzienniku” prof. Ruszczyc.

Liliana Narkowicz

<<<Wstecz