Po raz pierwszy w 12-letniej historii istnienia Polsko-Litewskiego Zgromadzenia Parlamentanego podczas jego 19. sesji, która odbyła się w końcu minionego tygodnia w Wilnie i była poświęcona 15-leciu Traktatu polsko-litewskiego, nie udało się przyjąć wspólnej deklaracji.

Jubileusz Traktatu polsko-litewskiego bez wspólnej deklaracji

„Jesteśmy na siebie skazani”

Porażka - tak określił ten fakt wicemarszałek Sejmu RP Jarosław Kalinowski, ale dodał, że to, co się stało nie jest jeszcze tragedią. Wiceprzewodniczący Sejmu Litwy Algis Kašeta, odnosząc się do fiaska spotkania, podkreślił, iż świadczy ono jedynie o tym, że problemy mniejszości nadal istnieją i należy je rozwiązywać.

Polska i litewska strony nie potrafiły uzgodnić fragmentu deklaracji dotyczącego sytuacji mniejszości narodowych. Spornymi kwestiami były sprawy oświaty litewskiej w Polsce i polskiej na Litwie, pisownia nazwisk polskich w litewskich dokumentach, używanie w życiu publicznym języka mniejszości narodowej w miejscowościach zwarcie przez nią zamieszkałych i zwrot ziemi w Wilnie i na Wileńszczyźnie.

Prezes ZPL, poseł na Sejm RL Michał Mackiewicz w wywiadzie dla Radia „Znad Wilii” stwierdził, że „wykrystalizowała się prawdziwa sytuacja, jaka rzeczywiście jest”. Zaskoczony był postawą posła Česlovasa Juršenasa, który w ostrej formie wytykał stronie polskiej niezupełne zagwarantowanie prawa mniejszości litewskiej do nauki w języku ojczystym, brak ulicy Antanasa Baranauskasa itp. Prezes ZPL z ubolewaniem skonstatował, że polityka państwa litewskiego nie pozbyła się zapędów asymilacyjnych, ale nie dramatyzował sytuacji i przekonywał, że trzeba kontynuować negocjacje, bo „jesteśmy na siebie skazani”.

- Członkostwo w Unii Europejskiej powinno automatycznie skutkować przestrzeganiem standardów dotyczących mniejszości polskiej na Litwie – uważa poseł Paweł Zalewski.

Parlamentarzysta powiedział Radiu Podlasie, że niepodpisanie żadnego dokumentu na zakończenie obrad Zgromadzenia Parlamentarnego Polski i Litwy oznacza w kwestii praw Polaków czerwoną kartkę dla Litwinów.

Zdaniem posła Artura Górskiego, atmosfera rozmów była trudniejsza niż podczas poprzednich sesji. Przyczynę tego upatrywał w odnowionym składzie Zgromadzenia, do którego, zdaniem polskiego parlamentarzysty, weszli ludzie o nacjonalistycznych poglądach i negatywnym nastawieniu wobec polskiej mniejszości, którą nadal traktuje się jako „piątą kolumnę”. - W poprzednich latach czasami się spieraliśmy, ale nigdy nie było tak mocnego ataku na Polaków. Także z historycznego punktu widzenia. Poseł Gintaras Songaila zarzucił bowiem Polakom, że w czasie wojny zabili ponad 4 tysiące Litwinów i że trzeba na nowo przyjrzeć się historii Armii Krajowej. W takiej atmosferze trudno było o jakiś konsensus – z goryczą stwierdził Górski. Według niego, jeżeli zostanie utrzymany obecny kierunek, sytuacja polskiej mniejszości ulegnie zmianie i za 15 lat na Litwie będzie nie 240 tys. Polaków, a dwukrotnie mniej.

Dodajmy, że poseł Songaila wyskoczył też z propozycją wziętą żywo z zakurzonego arsenału „Vilnii”, by dokonać oceny akcji gen. L. Żeligowskiego, czego domagała się ta organizacja jeszcze przed podpisaniem traktatu o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy. Songaila uważa, że podpisanie traktatu było strategicznym błędem.

Zdaniem polskich parlamentarzystów, część litewskiej delegacji z góry była nastawiona na to, aby nie przyjmować wspólnej deklaracji. Jako gospodarz spotkania, to strona litewska zaproponowała tekst deklaracji, który ograniczał się do ogólnych stwierdzeń, a polska strona chciała, aby znalazły się tam zapisy o konkretnych problemach i wymienić nierozwiązane od lat problemy mniejszości, a także zrezygnować z nieuzasadnionej radości. Strona litewska nie przystała na propozycje polskich parlamentarzystów i na dotychczas jasnym niebie obrad Międzyparlamentarnego Zgromadzenia pojawiły się pierwsze czarne chmury.

Co prawda, Jarosław Kalinowski próbował je rozwiać stwierdzając, że sesja przebiegająca pod hasłem “Piętnaście lat Traktatu między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Litewską o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy. Co dalej?” przyniosła pewien pozytywny element. Mianowicie przywrócenie do życia powołanego w 2004 roku zespołu do monitorowania realizacji dwustronnego traktatu. Zespół ten wznowi prace już w najbliższym czasie.

Zygmunt Żdanowicz

<<<Wstecz