XVI Festiwal Kultury Polskiej na Litwie „Pieśń znad Wilii”

Z imieniem Stanisława Moniuszki

Minął zaledwie rok od jubileuszowego, XV Festiwalu Kultury Polskiej na Litwie „Pieśń znad Wilii”, podczas którego zespoły artystyczne Ziemi Wileńskiej przedstawiły swój dorobek, zdawało się, na najwyższym poziomie, a już po roku festiwal zabłysnął nowymi barwami, narodziły się nowe zespoły, a te o dłuższym życiorysie artystycznym wzbogaciły swój repertuar o nowe akcenty.

Organizowana przez Centrum Kultury Polskiej na Litwie im. St. Moniuszki impreza festiwalowa z każdym rokiem nabiera mocy. O tym przekonali się widzowie i jej sympatycy w ubiegłą niedzielę. Do Pałacu Kultury MSW przybyło niemal 1000 artystów zrzeszonych w 30 polskich zespołach. Dyrektor Centrum Apolonia Skakowska uważa, że chociaż każdy kolejny festiwal podąża wydeptaną ścieżką, to w rezultacie prowadzi zespoły do wielkiej kultury, a każde spotkanie na scenie integruje zespoły rozsiane po całej Wileńszczyźnie.

A więc fanfary, wspaniały występ młodzieżowej orkiestry dętej z Podbrodzia pod batutą Bronislovasa Vilimasa, który między innymi otrzymał miano najlepszego dyrygenta orkiestry dętej na Litwie – to tylko preludium festiwalu.

Taką imprezę należy wspierać

Przybyli na festiwal przedstawiciele Ambasady RP w Wilnie Stefan Hatys oraz Marek Martinek przez całe cztery godziny trwania widowiska nie opuścili występu żadnego zespołu, nie ukrywali swego wzruszenia i zachwytu dla tego, co się działo na scenie. Radca Ambasady Stefan Hatys powiedział, że festiwal „Pieśń znad Wilii” to impreza unikatowa, którą należy wspierać wszelkimi siłami. „Bo to zawdzięczając wam w różnych zakątkach Wileńszczyzny tętni polskie życie” - powiedział dyplomata, zwracając się do artystów i kierowników zespołów.

Zgodnie z założeniem organizatora festiwalu ten, XVI był szczególny również z tego względu, że odbywa się on w roku 190. rocznicy urodzin twórcy polskiej opery narodowej Stanisława Moniuszki, który jest patronem Centrum Kultury Polskiej na Litwie. Toteż niemal każdy zespół miał w swoim repertuarze pieśń moniuszkowską czy nawet taniec.

Mazurem z opery „Straszny dwór” najstarszy polski zespół pieśni i tańca - „Wilia” zainaugurował maraton festiwalowy. Zespół najstarszy, ale jakże młody! Trzy grupy tancerzy wzięły udział w festiwalu – najmłodsza, przygotowawcza i podstawowa. Polkę oraz taniec litewski młodzi tancerze wykonali z wielkim oddaniem.

Niespodziankę widzom, a i samym artystom z innych zespołów sprawił, zresztą jak zwykle, młodzieżowo - dziecięcy zespół tańca „Sto uśmiechów” z Gimnazjum im. A. Mickiewicza. Ileż teraz jest tam artystów – młodszych i starszych, którzy nie chcą ze sceną i „Stu uśmiechami” rozstać się za nic w świecie? Ponoć 120, a może i więcej. Bo tak przynajmniej wygląda, gdy tancerze, jak w kalejdoskopie mogą zatańczyć trzy tańce pod rząd i to w bardzo licznym składzie - był wspaniały krakowiak, były nie starzejące się tańce warszawskie, było śpiewano-tańczone przedstawienie na motywy biłgorajskie. Zespół ten pod kierownictwem Marzeny Grydź potrafi zaskoczyć swoją innością.

Gdy zabrzmiały pierwsze akordy walca z filmu „Noce i dnie” i na scenę wypłynęły w zwiewnych sukniach dziewczęta, lekkie jak podmuch wietrzyka, widownia zamarła. Zespół z Niemenczyna „Jutrzenka” zauroczył wszystkich. Z różnokolorowych wstęg dziewczęta czyniły cuda, tworząc niepowtarzalny obraz widowiska. Kierownik artystyczny zespołu i choreograf Leonarda Klukowska, a propos wychowanka i wieloletnia choreograf zespołu „Wileńszczyzna” powiedziała, że jest to taniec nowy, jeszcze nie wystawiany na renomowanej scenie, jedynie widz niemenczyński ten taniec oglądał.

Wielopokoleniowe przywiązanie do tradycji

Młodzieżowe i dziecięce zespoły zawsze wzruszają. To właśnie te kolektywy artystyczne są swoistą zapowiedzią, że dzisiejszy mały czy młody artysta z polską pieśnią i kulturą nie zerwie przez całe życie. Przykładem tego są takie zespoły szkolne jak „Pierwiosnki” z „Kraszewskiego” pod kierownictwem Janiny Stupienko, (solistka Katarzyna Miłto to prawdziwa rewelacja, zresztą zdobywca Grand Prix X Festiwalu Piosenki Polskiej Dzieci i Młodzieży Szkolnej), „Strumyk” z Kolonii Wileńskiej pod kierownictwem Jadwigi Szlachtowicz, „Świtezianka” i jej chór prowadzony przez Margaritę Krzyżewską z „Konarskiego” czy najstarsza „Wilenka” z „Syrokomlówki” pod kierownictwem Janiny Łabul. Można je nazwać wiodącymi zespołami szkolnymi, które już świętowały niejeden swój jubileusz. Jak powiedziała Jadwiga Szlachtowicz, „Strumyk” po raz piętnasty bierze udział w festiwalu „Pieśń znad Wilii” i zawsze do niego szykuje się ze szczególną odpowiedzialnością.

„Jaskółeczka” z rudomińskiego Gimnazjum im. F. Ruszczyca, czy „Polskie kwiaty” z Ejszyszek nie mają tak bogatego życiorysu twórczego, ale ambitny ich repertuar, m. in. w dużej mierze z moniuszkowskim akcentem, świadczy, że są godne, by być uczestnikiem tego festiwalu.

Przywiązanie ludzi Wileńszczyzny do swych tradycji, do kultury rodzimej świadczy też udział w festiwalu ludzi w wieku starszym. Zauroczyło wszystkich wykonanie znakomitego moniuszkowskiego „Kozaka” przez grupę pań z „Turgielanki”, a gdy do występu dołączyła młodzież w „Tańcu z kwiatami”, to serce się radowało, że w zespole tak ładnie mogą dbać o rodzimą kulturę ludzie różnych pokoleń.

Pieśń „Kozak” dominowała w repertuarze moniuszkowskim. Solista z Grzegorzewa Andrzej Rus, chłopak o bardzo pięknym barytonie również go wykonał, zresztą wykonał też pieśń własnej kompozycji „Biały Anioł”. Nie obyło się bez „Prząśniczki”, czy „Kum i Kuma”, bez „Pieśni Wieczornej” i „Po nocnej rosie”… Wszystkie te pieśni są dobrze znane każdemu z nas, ale na galowym koncercie zabrzmiały szczególnie pięknie.

Podziękowania i gratulacje

Nie da się wymienić wszystkich zespołów, które wzięły udział w festiwalu - każdy przecież niesie w sobie rzecz bardzo ważną - poprzez pieśń i taniec ugruntowują swoją tożsamość narodową. Szczególnie cieszy, że artyści z Magun, z rejonu szyrwinckiego, czy Podbrodzia są również przywiązani do polskiej tradycji i kultury. Natomiast klimat wielokulturowości naszej Ziemi Wileńskiej stworzyła kapela „Akord” z Nowej Wilejki, która wykonała argentyńskie tango oraz taniec żydowski.

No i o kapeli, która zakończyła festiwal, i bisowała wiele razy. Kapela Świętojańska z Sużan to prawdziwa perełka naszej nuty na ludowo. Jej kierownik Jan Szpakow i kierownik artystyczny Emilia Żdanowicz nadali kapeli nowego brzmienia, bardzo wesołego, swojskiego. W roku ubiegłym podbiła serca w Mrągowie, a tej wiosny na Kaziukach-Wilniukach na Ziemi Warmii i Mazur.

Gratulacje, podziękowania, m. in. organizatorce Festiwalu Apolonii Skakowskiej, kierownikom zespołów, jurorom, wieloletniej prowadzącej Agnieszce Skinder, dziennikarzom mediów polskich, wszystkim artystom.

Wieloletni juror Festiwalu profesor Litewskiej Akademii Muzycznej Jarosław Ciechanowicz podsumował tę imprezę bardzo lakonicznie - taki festiwal to rzecz święta. Nawet, jeśli niektóre zespoły wypadły słabiej, to nic nie znaczy, w przyszłości będą lepsze, bo mają chęć obcowania z kulturą.

Krystyna Adamowicz

Na zdjęciach: udany debiut zaliczyła nowo powstała kapela „Wesołe Wilno”; zespołom nie brakowało oryginalnych pomysłów i wyobraźni.
Fot.
Jerzy Karpowicz

<<<Wstecz