Rekordowa liczba uczestników na zapustach w Miednikach
Ponad tysiąc osób wzięło udział w tradycyjnych zapustach organizowanych każdego roku przez samorząd rejonu wileńskiego w coraz to innym starostwie. Tym razem rolę gospodarza pełniły Miedniki Królewskie. Nie zabrakło przebierańców, kucharzy, żebraków, Cyganów oraz Żydów, ale dominującą i wyjątkowo różnorodną grupę stanowili wojskowi z różnych epok i formacji, od zwykłego szeregowca poczynając na generalissimusie kończąc.
Mimo że wojskowi reprezentowali różne wręcz wrogie sobie formacje generalissimus (starosta Stanisław Boroszko) trzymał wszystkich twardą ręką i do potyczek zbrojnych na podwórzu historycznego zamku miednickiego nie doszło. Krasnoarmiejcy i enkawudziści bawili się wspólnie i wesoło z żołnierzami i oficerami Wojska Polskiego oraz słuchaczami Wyższej Szkoły Straży Granicznej w Miednikach.
Widocznie podziałały na wszystkich słowa wypowiedziane podczas Mszy św. przez ojca Andrzeja Cyrańskiego, który nakazał żyć w pokoju i życzył wszystkim przyjemnej i wesołej zabawy. A jako że kapłan posługę duszpasterską w parafii miednickiej pełni już od 14 lat, więc ma posłuch i autorytet wśród swych parafian i nie tylko.
Ponadto przy wejściu na podwórze zamkowe, gdzie odbywała się impreza, każdego gościa dokładnie sprawdzali funkcjonariusze straży celnej. Przepustką do wesołej zabawy była pieczątka z napisem w dwóch językach: „Užgaveniu Respublika. Republika Zapustowa”, którą młode i urodziwe celniczki oraz uśmiechnięci celnicy z wielkim zapałem stawiali na dłoniach i twarzach chętnych wzięcia udziału w imprezie. Procedura odbywała się szybko i sprawnie a opieszałych podpędzały stojące na murze zamkowym czarownice z miotłami.
Żeby kryzys nie był aż tak straszny wybranym osobom wydawano kartki żywnościowe (nie obeszło się oczywiście bez naruszeń i korupcji). Tymi sprawami od zaraz zajęła się specjalna komisja NKWD (Narodowa Komisja Wprowadzenia Dobrobytu), zadaniem której było wykryć nie tylko poszczególne fakty przekupstwa, ale też wyjaśnić i ujawnić prawdziwych sprawców ogólnego kryzysu gospodarczego, który dotknął także Miedniki.
- Dopóki będzie trwało intensywne dochodzenie i nie nastały czasy postu, bawcie się obywatele, udawajcie, że wszystko jest dobrze i syto, stwórzcie prawdziwie zapustową atmosferę – nawoływali prowadzący Patrycja Bluj i Marcin Zoruba z Polskiego Studium Teatralnego. Zebranym dwa razy powtarzać apelu nie było potrzeby. Wszyscy się bawili ochoczo i wesoło, a przy stoiskach zabrzmiały dźwięki wesołej muzyki i rozległy się słowa piosenek. Nawet ksiądz Dariusz Stańczyk nie wytrzymał i gdy zagrała „Kapela Świętojańska” z Sużan porwał do skocznej poleczki mer Marię Rekść. Nie próżnowały też Cyganki, które nie tylko wróżyły, ale zgodnie ze swoją naturą korzystały z możliwości przywłaszczenia sobie rzeczy „źle” leżących. Nieprzypadkowo więc Żydek z Rudomina użalał się przed komisją NKWD, że „podwędzono” mu kiełbasę. Mimo nie najlepszych czasów, podczas święta na brak klientów nie narzekały pracownice „Kryzysowo-zapustowego baru Nr 1” oraz kucharki z Grygajć, które serwowały specjalnie na tę okazję przygotowane dania. Uczestników zapustów „podkarmiali” też członkowie koła myśliwskiego „Gegužine”. Serwowali wspaniałą zupę z sarny. Jak powiedział Piotr Gintowt, myśliwy z 20-letnim stażem, zwierzyny w okolicach Miednik jest mniej niż przed laty. Tym niemniej, udaje się im czasami ustrzelić sarnę, rzadziej dzika oraz wilka, dużo jest natomiast lisów i tych myśliwi odstrzeliwują najwięcej, gdyż wzrost populacji lisów wpłynął na zmniejszenie się liczby zająców.
Na straganach jak zwykle wzrok przyciągały kolorowe palmy, lukrowane pierniki i cukierki. Bogata była oferta miodów, a handlowali nimi dwaj przewodniczący związków pszczelarzy – Leopoldas Tarakevičius i Marian Rynkiewicz. Pierwszy przewodniczy pszczelarzom Wilna, drugi rejonu wileńskiego. Miłośnicy czynnej rozrywki mogli spróbować swych sił w piłowaniu kloców drzewa, przeciąganiu liny oraz graniu w piłkę z miotłami. Ciekawy był też pokaz kynologów oraz koncert kapeli „Ostródzianie” z Polski.
W ogóle zapusty w Miednikach się udały: podkreślali to zgodnym chórem goście z Polski, przedstawiciele korpusu dyplomatycznego na czele z ambasadorem Januszem Skolimowskim, posłowie Waldemar Tomaszewski i Michał Mackiewicz, jak też uczestnicy.
Jak stwierdził Edward Kiejzik, dyrektor Ośrodka Kultury w Miednikach, najbardziej go zaskoczyła frekwencja, aktywność i pomysłowość uczestników rejonowych zapustów. Cieszył się też, że dzięki temu udało się w pełni zrealizować scenariusz imprezy zapustowej.
Gwoli sprawiedliwości przyznać trzeba, że sprawców kryzysu i niszczycieli dobrobytu ekonomicznego Miednik Królewskich nie udało się wykryć, ale zgodnie z tradycją całą winę „zwalono” na siły nadprzyrodzone, czyli boginię zła, śmierci, głodu i chłodu Marzannę, którą członkowie komisji jednogłośnie skazali na karę śmierci poprzez publiczne spalenie. Wyrok wykonano natychmiast.
Zygmunt Żdanowicz
Na zdjęciach: główni bohaterowie imprezy zapustowej – przebierańcy – na podwórze zamku miednickiego wjechali saniami; ksiądz Dariusz Stańczyk porwał do tańca mer rejonu wileńskiego Marię Rekść; wprost z Krakowa na zapustową imprezę przybył też lajkonik; myśliwi przy stoisku ze swymi trofeami.
Fot. autor