„Mieszkałem w Wilnie na ulicy Bakszta 2. Był to stary dom, niegdyś klasztor. Na Bakszcie była ferajna dorastających chłopaków, których losy podczas wojny różnie się potoczyły. Jednych wywieźli Rosjanie, innych Niemcy, niektórzy wyjechali sami uciekając przed zaborcami. Wspomnienia swoje poświęcam piątce chłopaków, którzy odegrali jakąś rolę w II wojnie światowej” – tak rozpoczyna swoje wspomnienia nasz stały prenumerator, pan Czesław SAWICZ, mieszkający obecnie w Olsztynie.

Chłopcy z Bakszty (I)

- Na Bakszcie pod jedynką mieszkał Antoni Domicewicz, pod dwójką - Czesław Karwacki, Bolesław Mikulewicz i ja - Czesław Sawicz, pod trójką - Tadeusz Wazgo. Dzieje tej piątki autor wspomnień rozpoczyna z dniem 17 września 1939 r., kiedy to Związek Radziecki, zdradziecko uderzył w plecy walczącej Polsce, a wojska sowieckie zbliżyły się do Wilna. „Tuż przed wejściem Armii Czerwonej do miasta poszedłem do koszar saperów nad rzeką Wilenką (byłem w mundurze harcerskim). Przyglądałem się temu jak ludzie wynoszą z koszar wszystko, co tylko dało się wynieść. Udałem się do zbrojowni, wziąłem rewolwer. W tym momencie podszedł do mnie mężczyzna w cywilnym płaszczu, włożonym na mundur. Spytał mnie, z jakiej jestem drużyny? Odpowiedziałem, że z 25. - Czy wiem, gdzie mieszka mój drużynowy? Odpowiedziałem twierdząco. Powiedział mi, że mam się stawić o godzinie 18 u drużynowego. Następnie polecił mi zawołać zaufanych kolegów, a jak najwięcej broni i amunicji zatopić w Wilence, aby się nie dostała w ręce wroga. Polecenie wykonałem, wraz z kolegami pracowaliśmy do wieczora.

Wieczorem udałem się na ulicę Letnią. Zastałem tam drużynowego Kozłowskiego, swego wychowawcę ze szkoły powszechnej nr 24 Bojanowicza i nauczyciela Głębockiego, był tam również spotkany w koszarach mężczyzna. Kto to był, nie wiem, zebrani zwracali się do niego per panie kapitanie. Złożyłem meldunek z wykonanego zadania. Otrzymałem pochwałę i nowe polecenie. Spytano mnie, czy można zaufać moim kolegom, z którymi pracowałem przy zatapianiu broni? Poręczyłem za nich, miałem się z nimi stawić 24 września o godz. 10 w szkole powszechnej na Zarzeczu nr 5.

18 września wieczorem Wilno zostało zajęte przez Armię Radziecką. Po zajęciu Wilna przez bolszewików, rozpoczęły się aresztowania, w pierwszej kolejności byłych legionistów, policjantów i oficerów. Aresztowano naszego kierownika szkoły Józefa Romanowskiego. Nauczycielka (nazwiska nie pamiętam) z uczniami poszła na ulicę Ofiarną do siedziby NKWD, prosić o zwolnienie kierownika. Ją zatrzymali, a nam kazali rozejść się do domów. Tak straciliśmy kierownika i nauczycielkę.

24 września po Mszy świętej (była to niedziela) stawiliśmy się w szkole nr 5. Woźny szkoły pan „Wincenty”, nazwiska nie pamiętam, a być może w ogóle nie znałem, zaprowadził nas do piwnicy, gdzie znajdowały się warsztaty szkolne. Byli tam: wspomniany kapitan, Kozłowski, Bojanowicz i Głębocki. Po przemówieniu kapitana, że jesteśmy okupowani, ale wojna i walka się nie skończyła i wszyscy, którzy czują się Polakami muszą w niej wziąć udział, złożyliśmy przysięgę na wierność ojczyźnie, że nie szczędząc życia będziemy wykonywać rozkazy przełożonych, a choćby nas torturowano - nie zdradzimy tajemnicy (tekstu dokładnie nie pamiętam). „Za honor, kraj mój, wolność i naród, tak mi dopomóż Bóg”. Pogratulowano nam i oznajmiono, że jesteśmy członkami „Organizacji Wojskowej”.

Następnym poleceniem było: udając łapanie ryb spod kamieni, wydobywać z rzeki zatopioną broń i amunicję. Przenosiliśmy ją potem do szkoły na Zarzeczu, gdzie pod opieką „Wincentego” rozbieraliśmy, czyściliśmy i konserwowaliśmy, a następnie pakowaliśmy w skrzynie. Wieczorami przenosiliśmy ją pod most na Wilence, gdzie w starej kanalizacji pod miastem było magazynowane. W 1940 roku aresztowano Kozłowskiego, nauczyciele też gdzieś zginęli. „Wincenty” również nie wiedział, jak nawiązać kontakt. W maju 1941 r. wywieziono go do ZSRR, a wkrótce wybuchła wojna niemiecko-sowiecka.

Niemcy zajęli Wilno. Ciotka żony mojego stryjecznego brata, Zofia Tomaszewska miała pralnię na ul. Końskiej róg Hetmańskiej. Wiedziałem, że Tomaszewska za czasów okupacji sowieckiej przechowywała polskich oficerów, za co była aresztowana i więziona na Łukiszkach. Zaufałem jej i zwierzyłem się z posiadanej tajemnicy. Trafiłem dobrze, gdyż przez nią broń została przekazana dla organizacji podziemnej. (Już w Polsce dowiedziałem się, że był to Związek Walki Zbrojnej).

Nasza piątka ponownie złożyła przysięgę, którą odbierało trzech oficerów. Nie jestem pewny, ale zdaje mi się, że byli to: por. „Ogniwo”, por. „Jan” i ppor. „Jurek” czy „Jerzy”. Dwóch z nas – Tadeusza Wazgo i mnie - skierowano na kurs służby wywiadowczej i języka niemieckiego (byliśmy średnio zaawansowani), pozostali zostali gońcami-łącznikami: Bolesław Mikulewicz ps. „Turwid”, Czesław Karwacki ps. „Kowalski”, Antoni Domicewicz ps. „Szczęsny”. Bezpośredni kontakt mieliśmy z Zofią Tomaszewską ps. „Ciotka”.

Po ukończeniu kursu wywiadu i języka niemieckiego otrzymaliśmy dokumenty „Volksdeutscha”: Tadeusz Wazgo otrzymał dokument na nazwisko Tadeusz Majewski syn Wacława i Jadwigi z d. Wiśniewska ur. 2 grudnia 1925 r. w Warszawie. Ja otrzymałem dokument na nazwisko Johan Horski syn Pawła i Izabeli z domu Gutman ur. 10 sierpnia 1925 r. w Poznaniu. Otrzymaliśmy skierowanie przez „Arbeitzamt” do „Bahnzugu”. Niemieckie mundury kolejowe ułatwiały swobodne poruszanie się po terenie kolejowym. Polecenia dostawaliśmy przez „Ciotkę”, do której dostarczaliśmy zebrane informacje, raporty o ruchach wojsk niemieckich na liniach kolejowych.

Miałem trasę: Wilno-Podbrodzie-Postawy-Królewszczyzna. Natomiast „Majewski” pracował na trasie: Wilno-Podbrodzie- Oszmiana-Wschód. Z czterema punktami kontaktowymi miałem stałą łączność: 1. W lesie za Bezdanami zaścianek Sukciszki, u byłego policjanta Józefa Szymańskiego; 2. Czubajka k. Drużyl w leśniczówce, gdzie do wojny leśniczym był brat Zofii Tomaszewskiej, Stanisław Tomaszewski, który nadal mieszkał w leśniczówce; 3. W Pohulance za Podbrodziem w leśniczówce u leśniczego Markiewicza. Tam się spotykałem z Antonim Rymszą ps. „Marks” , przez niego miałem pośredni kontakt z brygadą „Kmicica”; 4. W Landwarowie u zawiadowcy stacji Pietronia. Na te punkty dostarczałem: rozkazy, broń, amunicję, prasę podziemną (bibułę), lekarstwa, środki opatrunkowe i wszystko, co otrzymywałem do przewiezienia od „Ciotki”. Dwa razy dostarczyłem do brygad informację o sposobie rozbrojenia pociągu „Bahnzung”: w listopadzie 1943 r. k. Łyntup dla V Brygady „Śmierci” i wiosną 1944 r. k. Landwarowa dla III brygady „Szczerbca”.

W kwietniu 1944 r., w pierwszym dniu Wielkanocy, podczas akcji okradania pociągów idących na front wschodni, nas wykryto. Po krótkiej wymianie strzałów Czesław Karwacki ps. „Kowalski” został zastrzelony, „Majewski” i „Turwid” zabrali zwłoki; ja ich osłaniałem; wycofaliśmy się. „Szczęsny” Antoni Domicewicz prawdopodobnie został ujęty przez Niemców, ślad po nim zaginął. Ponieważ byliśmy spaleni w Wilnie skierowano nas do V brygady pod dowództwo mjra „Łupaszki”, który przydzielił nas do IV brygady „Narocz” pod dowództwem kpt. „Ronina”. W brygadzie przydzielono nas pod dowództwo st. sierżanta „Zagończyka”, ppor. „Pająka” plutonowego „Podkówkę”. Ponieważ byliśmy najbardziej obeznani z dywersją, dostaliśmy zadanie zaopatrywania w broń szybko rozrastającą się brygadę. Do akcji mogliśmy sobie dowolnie dobierać ludzi, poza tym znaliśmy niemiecki”.

Na zdjęciu: od lewej: Czesław Sawicz ps. „Horski”, Czesław Karwacki ps. „Kowalski”, Tadeusz Wazgo ps. „Majewski”; koniec 1941 roku

Czesław KARWACKI i Antoni DOMICEWICZ zginęli 9 kwietnia 1944 r. w akcji zdobywania broni na torach kolejowych. Tadeusz WAZGO uciekał z Kaługi, był złapany i osądzony na 10 lat poprawczego łagru pracy. Zwolniony po wojnie na podstawie amnestii przyjechał do Polski, a ponieważ od przysięgi nikt nas nie zwolnił, dołączył do Łupaszki. Walczył o wyzwolenie Niepodległej Ojczyzny. W 1948 r. aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa został osądzony na karę śmierci, którą zamieniono na 15 lat więzienia. W 1956 r. zwolniony, w 1957 r. na przejściu dla pieszych został uderzony przez samochód milicji obywatelskiej, osiem lat leżał sparaliżowany, zmarł. Bolesław MIKULEWICZ w lutym 1946 r. z Kaługi przyjechał do Polski i również dołączył do Łupaszki. W 1948 r. aresztowany razem z Tadeuszem Wazgo. Na śledztwie podczas zadanych mu tortur zmarł, rodzinie nawet nie wydano zwłok. Czesław SAWICZ uciekał z Kaługi, złapany, zaocznie osądzony przez NKWD na 8 lat łagru (Gułagu). Po przepracowaniu 8 lat w łagrach (przeważnie w kopalniach) został wywieziony na przymusowe zesłanie w Syberii. W 1955 r. przyjechał do Polski, zamieszkał w Olsztynie, gdzie mieszka do dziś.

<<<Wstecz