100. rocznica „Akcji w Bezdanach”

Akcja czterech premierów – napad na pociąg w Bezdanach

26 września przypada 100. rocznica „Akcji w Bezdanach” – najgłośniejszego na ziemiach polskich napadu rabunkowego XX wieku. Była to największa tak spektakularna i udana akcja w dziejach polskiego terroryzmu politycznego. Wydarzenia te rozegrały się w podwileńskich Bezdanach, w pobliżu zachowanego do dziś budynku drewnianej stacji kolejowej, zbudowanej w drugiej połowie XIX w. Ale zacznijmy od początku...

Jak wiadomo, Polacy brali aktywny udział w rewolucji 1905 – 1907 r. W 1908 roku przy wsparciu władz austriackich Józef Piłsudski zorganizował w Krakowie szkołę wojskową, gdzie przygotowywano tzw. bojówki – organizacje Polskiej Partii Socjalistycznej.

Polska Partia Socjalistyczna z początku XX wieku przypominała „Solidarność” z początku lat 80. Robotnicy szli na demonstracje wprost z niedzielnej mszy. Piłsudski stworzył etos „wspólnoty ludzi podziemnych”, zwanych „Pokoleniem 1905” lub „Pokoleniem przełomu”. Ludzie ci stanowili później elitę polityczną II Rzeczypospolitej. Wychowani na literaturze romantycznej, brodaci, z nieodłącznym „młodopolskim” papierosem w ustach i artystycznym białym szalem wokół szyi, ciągnęli za sobą - jak pisał Julian Tuwim - tren tajemnicy i legendy. Nie uciekali od walki zbrojnej z brutalnym okupantem.

Po 1905 roku PPS wraz z jej paramilitarną przybudówką – Organizacją Bojową PPS, była bliska śmierci klinicznej. Brak oparcia w zastraszonym społeczeństwie, rewizje, aresztowania, wyroki, katorgi; ludzie mniej wytrwali zaczęli się wycofywać z PPS-u, przeczuwając bliski koniec organizacji dodatkowo otoczonej niewidzialną siecią agentury carskiej Ochrany. W Cytadeli Warszawskiej katowano na śmierć kolejnych konspiratorów. Brakowało pieniędzy na działalność konspiracyjną, druk materiałów agitacyjnych, utrzymanie organizacji, wsparcie więźniów i ich rodzin. Jedynym sposobem zdobycia pieniędzy były napady na rosyjskie urzędy i przedsiębiorstwa.

Przygotowania do akcji

Gdy organizacja zaczęła konać Piłsudski stwierdził, że warto zakończyć jej działalność mocnym akcentem, aby stworzyć wrażenie, że nie kończy ona działalności z powodu wyczerpania i braku sił, lecz przerywa ją celowo, by podjąć walkę w bardziej sprzyjających okolicznościach. Piłsudski wybrał Litwę, bo znał doskonale tamte tereny. W okolicach Wilna najłatwiej było też ukryć większą liczbę ludzi bez wzbudzania podejrzeń. Tutejsza policja miała słabe doświadczenie w ściganiu konspiratorów. Piłsudski wtajemniczył w plan Aleksandra Prystora, doświadczonego konspiratora i późniejszego premiera RP. Żeby zdobyć pieniądze na główną operację, postanowiono dokonać kilku mniejszych napadów rabunkowych.

Aleksander Prystor udał się do Wilna i rozpoczął opracowywanie szczegółów akcji. Rozpoczęły obserwację pociągów na wileńskim dworcu. W pobliskich lasach wyznaczono kilka mieszkań letniskowych, w których miały się znaleźć materiały wybuchowe, broń i narzędzia. Po akcji mieli się tam ukryć zamachowcy wraz ze zdobytymi pieniędzmi. Trwała też praca wywiadowcza – spiskowcy podróżowali pociągami, nawiązywali znajomości z kolejarzami i urzędnikami, penetrowali okolicę torów i sporządzili szczegółowy plan budynku stacyjnego w Bezdanach.

List Piłsudskiego do Feliksa Perla

We wrześniu 1908 roku, przed Akcją w Bezdanach, Józef Piłsudski napisał w liście do Feliksa Perla, współzałożyciela PPS, polskiego działacza socjalistycznego, publicysty żydowskiego pochodzenia:

„Walczę i umrę jedynie dlatego, że w wychodku, jakim jest nasze życie, żyć nie mogę, to ubliża – słyszysz! – ubliża mi, jako człowiekowi z godnością nie niewolniczą. Niech inni się bawią w hodowanie kwiatów czy socjalizmu, czy polskości, czy czego innego w wychodkowej (nawet nie klozetowej) atmosferze – ja nie mogę! To nie sentymentalizm, nie mazgajstwo, nie maszynka ewolucji społecznej, czy tam co, to zwyczajne człowieczeństwo. Chcę zwyciężyć, a bez walki, i to walki na ostre, jestem nie zapaśnikiem nawet, ale wprost bydlęciem, okładanym kijem czy nahajką. Rozumiesz chyba mnie.

Nie rozpacz, nie poświęcenie mną kierują, a chęć zwyciężenia i przygotowania zwycięstwa. [...] Wiesz, że jedynym wahaniem moim jest, że oto ja zginę przy ekspropriacji i ten fakt chcę wyjaśnić. Pierwsze – to sentymentalizm. Tylem ludzi na to posyłał, tylem przez to posłał na szubienicę, że w razie, jeśli zginę, to będzie naturalną dla nich, dla tych cichych bohaterów, satysfakcją moralną, że ich wódz nie gardził ich robotą, nie posyłał ich jedynie jako narzędzia na brudną robotę, zostawiając sobie czystą. To raz.

Drugie – to surowa konieczność. Moneta! Niech ją diabli wezmą, jak nią gardzę, ale wolę ją brać tak jak zdobycz w walce, niż żebrać o nią u zdziecinniałego z tchórzostwa społeczeństwa polskiego, bo przecież jej nie mam, a mieć muszę dla celów zakreślonych. Chcę właśnie sobą, którego nazywano i szlachetnym socjalistą, i człowiekiem, o którym nawet wrogowie paskudztwa głośno nie powiedzą, człowiekiem zresztą, który ma trochę zasługi w kulturze ogólnonarodowej, podkreślić tę gorzką bardzo prawdę, że w społeczeństwie, które walczyć o siebie nie umie, które cofa się przed każdym batem spadającym na twarz, ludzie ginąć muszą nawet w tym, co nie jest szczytnym, pięknym i wielkim”.

Nieudana próba 19 września

Położone przy linii kolejowej Warszawa – Wilno – Petersburg Bezdany były wówczas cichą małoludną miejscowością. Usytuowanie to właśnie wykorzystał Józef Piłsudski – główny organizator i wykonawca głośnej i długo przygotowywanej akcji napadu na rosyjski pociąg pocztowy, wiozący pieniądze z Królestwa Kongresowego do Rosji.

Mało znanym jest fakt iż akcja z 26 września była poprzedzona nieudaną próbą. 19 września 1908 r. jedna z grup bojowców wyjechała z Warszawy, zgodnie z planem wymaszerowali z Wilna również pozostali uczestnicy akcji. Dwie z grup wileńskich pobłądziły jednak i dotarły do Bezdan dopiero na pół godziny przed przyjazdem pociągu. Bryczka z bronią i materiałami wybuchowymi również przybyła z opóźnieniem, zaledwie 15 minut przed planowanym rozpoczęciem napadu. W tej sytuacji Piłsudski postanowił wbrew woli części bojowców, odłożyć akcję. Bardzo ryzykowna decyzja, zważywszy na fakt, że nie było możliwości poinformowania grupy warszawskiej, jadącej już pociągiem, który miał być obiektem ataku. Wprawdzie wiedzieli, że akcja ma się rozpocząć eksplozją bomby, ale według planu mieli wyskoczyć na przeciwną niż peron stronę składu i tam zająć stanowiska. Co też uczynili, gdy pociąg zatrzymał się w Bezdanach. Nie usłyszawszy jednak eksplozji, pomyśleli, że to jeszcze nie ta stacja i wskoczyli do odjeżdżającego pociągu. Dlatego też na następnej stacji wykonali te same zaplanowane czynności. Na szczęście nikt się nie zorientował i w dziwnym zachowaniu grupy ludzi nie dopatrzył się niczego dziwnego. Dzięki temu tydzień później powtórzona tym samym schematem akcja, zakończyła się pełnym powodzeniem.

Przebieg akcji

Ogółem w akcji uczestniczyło 20 osób (16 mężczyzn i 4 kobiety). Czterech (z innych źródeł sześciu) uczestników jechało pociągiem, reszta czekała na stacji w Bezdanach. Gdy pociąg przybył na stację, dwie bomby rzucono na wagon pocztowy. Padły strzały, rozległy się detonacje, atakujący otoczyli pociąg. Jeden z zamachowców rozbił telefon i telegraf, po czym zamknął semafory. Obezwładniono obsługę stacji. Drugi zamachowiec z browningiem i bombą w ręku trzymał w szachu przerażony tłum na stacji. Józef Piłsudski, Aleksander Prystor i Tomasz Arciszewski wdarli się do przedziału pocztowego, lecz za pancernymi drzwiami ukryła się eskorta. Piłsudski nie miał już ani jednej bomby. Zdobycz wymykała mu się z rąk. Wówczas Piłsudski podszedł do drzwi i zagroził żołnierzom, że odliczy do dziesięciu i wrzuci bombę. Blef poskutkował. Na „siedem” konwojenci otworzyli drzwi i wyszli z podniesionymi rękami. Rozpoczęto segregację paczek z pieniędzmi, złotem i papierami wartościowymi. Pozostawiono worki ze srebrnym bilonem – każdy z nich ważył 20 kg. Zamachowcy mieli tylko kilkadziesiąt minut do przyjazdu następnego pociągu, wtedy na trąbce zabranej dróżnikowi jeden z bojowców dał sygnał do odwrotu. Była godz. 23.45.

Był to finał sceny żywcem wyjętej z westernu, tyle że rozgrywającej się na małej stacyjce kolejowej w Bezdanach pod Wilnem. W role rewolwerowców wcielili się konspiratorzy Polskiej Partii Socjalistycznej – Walery Sławek, Aleksander Prystor, Tomasz Arciszewski. Po dokonaniu napadu uczestnicy przełożyli pieniądze do worków i rozjechali się w różne strony: jedni popłynęli łodzią po Wilii w stronę Kowna, drudzy poukrywali się w sąsiednich dworach, trzeci – jechali dalej tym samym pociągiem. Część worków z pieniędzmi zakopano w lesie.

Bilans przedsięwzięcia

Łupem bojowników padło ponad 200 tys. rubli, czyli około 100 tys. dolarów w przeliczeniu na ówczesny kurs. W 1908 roku w Europie Wschodniej była to istna fortuna. Pieniądze przeznaczono na powstające w Galicji polskie organizacje wojskowe (Związek Walki Czynnej). W akcji tej pośrednio uczestniczyła także Rosjanka Anna Mielnikowa z Wilna – młodzieńcza miłość Józefa Piłsudskiego (studiowała z nim medycynę w Charkowie). To zresztą właśnie ona pomogła później Aleksandrze Szczerbińskiej (nowej naonczas miłości Piłsudskiego i jego przyszłej żonie) w odkopaniu w lesie ciężkich worków ze srebrnymi monetami i ich przewózce.

Wiadomo, że w czasie akcji po stronie rosyjskiej zginął jeden żołnierz, pięciu, w tym pracowników urzędu pocztowego, zostało rannych. Po stronie polskiej – dwóch uczestników napadu (Czesław Świrski i Cezaryna Kozakiewiczówna) zostało ujętych i skazanych na karę śmierci, którą następnie zamieniono na dożywotnią katorgę. Dodać warto, że oboje wrócili z zesłania po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.

Akcja w Bezdanach była jedną z najbardziej zuchwałych i efektownych akcji ekspropriacyjnych, przeprowadzonych przez Organizację Bojową Polskiej Partii Socjalistycznej. Ze względu na uczestników niekiedy nazywana jest „akcją czterech premierów”.

Opr. Witalis Masenas
Fot. Autor

<<<Wstecz