Harcerskie wakacje także dobiegły końca… Harcerstwo uczy nas poznawania przeszłości, historii naszej Ojczyzny, naszych rodaków. Ileż wspomnień ma każdy z nas z minionego lata: obóz wędrowny na Żmudzi, pielgrzymki rowerowe, kolonie zuchowe… I wydawało się nam, że to już koniec letnich przygód. Natomiast Komendant Wileńskiego Hufca Maryi im. Pani Ostrobramskiej ks. hm. Dariusz Stańczyk swoim zapałem i miłością do historii w ostatnich dniach lata zdołał zorganizować spływ kajakowy. Razem z kapelanem udowodniliśmy, że wakacje możemy zakończyć owocnie.

Szkoła życia na kajakach

Kajaki, kajaki… w mym sercu teraz się śnią! Z dumą chcę wam, szczególnie młodzieży Wileńszczyzny, opowiedzieć o niedawno przeżytym spływie kajakowym. Otóż 25-27 sierpnia harcerze i harcerki Wileńskiego Hufca Maryi im. Pani Ostrobramskiej wybrali się na niezwykły wypad, wypad pełen niespodzianek, przeżyć.

Przy Ostrej Bramie z samego rana zaczęli się zbierać harcerze i harcerki. W grupie 25 osób wyruszyliśmy na miejsce spływu, na Jezioro Dubińskie czyli Asweja. Czas rozpocząć wyprawę. Udzielenie odpowiednich instrukcji, trochę rozgrzewki i nawet nie zauważasz jak trzymasz wiosło w ręku, a przed tobą staje twój przyjaciel i kajak. Liczna grupa młodzieży harcerskiej pełna sił i energii po raz pierwszy wsiada do kajaków. Z naszej grupy tylko trzy osoby wiedziały, co mają robić, pozostałe stykały się z tym po raz pierwszy. Dla mnie także był to pierwszy spływ kajakiem. Utkwiła w pamięci każda sekunda wejścia na kajak. Tak cicho dookoło, słychać tylko głos przyjaciela „to już siadaj“, dech zapiera, noga do przodu, staję na kajak, zaczyna się kołysać, czas na wdech, głęboki wdech, gdyż pozostaje wstawić drugą nogę i usiąść. Tak, już siedzę, zamykam oczy i kajak po raz drugi się zakołysał, to mój przyjaciel wsiadł do kajaka, już jesteśmy gotowi! Wiosło, raz, dwa... płyniemy. Po kilku minutach wiosłowania odpływasz od brzegu, dookoła przyjaciele, wszyscy na kajakach, dookoła ciebie tylko woda, las i oni. Kolejny instruktaż na wodzie, poznanie wiosła na praktyce. Tu wszystko takie ciekawe, fale, deszcz, drzewa i zarośla. Kilkukilometrową trasę pokonujemy szybko, ale pod wieczór pojawił się wiatr i jest coraz trudniej wiosłować i kontrolować kajak. Przepływamy nawet miejsce postoju, po pewnym czasie znajdujemy inne. Kajaki zostawiamy na brzegu jeziora, a sami prędziutko biegniemy przebrać się w suche ciepłe ubrania. Grzejemy się przy ognisku, ciepła kolacja, dzień dobiega końca, zmęczenie przeważa. Gitara i piosenki przy ognisku na krótko, bo wszyscy udają się do swoich namiotów na odpoczynek.

Po deszczowej nocy następuje nowy dzień, dzień nowych przeżyć i wrażeń. Wszyscy są zadowoleni, ponieważ dziś czeka nas bardzo ciekawa trasa, popłyniemy rzekami Wileńszczyzny. Jest więcej słońca, rozpogadza się, ale jesteśmy ubrani w płaszcze przeciwdeszczowe. Przed nami drugi dzień wiosłowania, wkrótce płyniemy. Fale jeziora mocno kołyszą kajaki, jest trochę strasznie... Przecież nie umiem pływać! Inni tak! Nie wiem czy można opisać uczucia, które mnie ogarnęły pośrodku jeziora. Było strasznie a zarazem fajnie, to takie dziwne. Przecież nigdy dotąd nie byłam pośrodku jeziora, jest głęboko, jeżeli się poruszę to mogę wywrócić się z kajaka i już nikt mnie nie pomoże (kamizelka, tak). Strach ogarniał, a jednocześnie pojawiał się uśmiech na twarzy, tak ja jestem pośrodku jeziora, zanurzam rękę do wody, widzę swoje palce w przezroczystej wodzie... ja nie tonę! Wiatr powiewa moje włosy... życie jest piękne i nie wiem, czy może być lepiej. Wiosłowanie męczy, ale w planie jest jeszcze rzeka, którą trzeba znaleźć w zatoce jeziora. Pojawiły się zarośla, musieliśmy je przepłynąć, ale w pewnym momencie było to po prostu niemożliwie, gdyż woda sięgała nam ponad kostkę. Przeciągnęliśmy kajaki przez zarośla, aż wreszcie pojawiła się rzeka Dubinka z bogactwem nadbrzeży. Ulga na twarzach i gotowość do dalszej przygody. Płynąć rzeką jest wspaniale, nie jest tak strasznie, wody tu jest mniej, nie tak głęboko, przepiękna flora i fauna. Prąd rzeki niesie kajak, nie musisz wkładać dużo wysiłku, by płynąć, należy tylko w czas opłynąć kamień, drzewo, w czas skręcić... Ileż zakrętów i śpiewu ptaków. Relaks i tajemnice przyrody. Z kajaka inaczej widzi się wioski i bogate dacze. Woda rzeki jest przezroczysta, widzieliśmy nawet kamienie, wodorosty, rybki, ślimaczki wodne, muszelki, motylki... Takie widoki bardzo wzruszały mnie, przecież na co dzień takiego nie zobaczysz... Po drodze trafiamy także na przeszkody, m. in. na powalone drzewa. Nie można było ich opłynąć, trzeba było wyjść z kajaka, przedostać się z kajakiem za przeszkodę. Przenoszenie kajaków nie cieszyło dziewcząt, o wiele łatwiej było przepływać pod drzewem. Ale cieszył nas każdy postój, na którym można było napić się gorącej herbaty, coś zjeść.

Czas zleciał niezauważalnie, już wieczór, robiło się coraz ciemniej, a my nie dopłynęliśmy do miejsca postoju. Nocne kajakowanie, a takie jest możliwe w naszym harcerskim życiu, było niesamowite. Płynęliśmy w stronę Podbrodzia, a witały nas tylko gwiazdy na niebie, było bardzo ciemno, czuliśmy się jak w strasznym filmie, zimno, ciemno, prąd wody niesie kajak, zmoknięci po północy finiszujemy. Niesamowita radość ogarnęła nas kajakarzy, gdy zobaczyliśmy w mroku nocy światło ogniska, a potem po tak ciężkim dniu wiosłowania kolacja, ciepło ognia i namiot ze śpiworem.

Trzeciego dnia było ciężko wstawać, ręce mocno bolały... Ale był to ostatni dzień naszego spływu, więc nie można było poddać się w połowie drogi. Przed nami było pokonanie rzek Żejmiany i Wilii. Przed południem ruszyliśmy w drogę, cudowna rzeka Żejmiana, przepływaliśmy piękne miejsca, wiszące mosty. W miejscowości Santoka spotkanie dwóch rzek – Żejmiany i Wilii, cudowne miejsce, panorama widokowa i siła wody. Na Wilii każdy z nas zrozumiał, że jesteśmy praktycznie na ostatniej prostej do domu, i nasz spływ dobiega końca. Przed Niemenczynem nasz przewodnik ks. Dariusz Stańczyk celebrował Mszę świetą na kajaku, którą zakończyliśmy naszą wyprawę.

Spływ kajakowy był dobrą szkołą życia. Na pewno każdy z nas coś nowego odnalazł, ja po raz pierwszy miałam tyle przeżyć z wodą, wcześniej o tym nawet nie marzyłam. Wspaniała współpraca z parą płynącą obok ciebie, pomoc jeden drugiemu w ciężkiej chwili... Niektóre sytuacje uczyły współpracy, zrozumienia, dobrego słowa. Cenię sobie ryzyko, że mogłam być na spływie WHM i odkryć nowe piękne przygody na przyrodzie.

pwd. pr. Anna Romejko wędr.
Na zdjęciu: kajaki na start…

<<<Wstecz