Postać Marszałka Józefa Piłsudskiego w dziejach Polski, Litwy i Europy

W ub. sobotę, 10 maja, w Domu Kultury Polskiej w Wilnie odbyła się zorganizowana przez Wileński Oddział Miejski ZPL oraz Towarzystwo Przyjaciół Grodna i Wilna (oddział w Lublinie) konferencja pt. „Postać Marszałka Józefa Piłsudskiego w dziejach Polski, Litwy i Europy”. W konferencji wzięli udział historycy z Polski i Litwy – dr hab. Robert Litwiński (Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie), dr Marcin Paluch (Katolicki Uniwersytet Lubelski), dr Ryszard Gajdis (Uniwersytet Wileński), publicysta i pisarz Jerzy Surwiło, prodziekan Wydziału Historii Uniwersytetu Wileńskiego prof. Alfredas Bumblauskas, dr Marek Sioma (Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie). Celem konferencji była życzliwa dyskusja nad postacią Józefa Piłsudskiego, nad Jego wschodnią koncepcją, wizją współpracy z Litwinami. Proponujemy Czytelnikom zapis wypowiedzi uczestników konferencji.

Jak powiedział moderator konferencji, doradca premiera RL Tadeusz Andrzejewski, w różnych krajach przez badaczy historii i przede wszystkim wśród zwykłych ludzi, postać Marszałka Piłsudskiego jest postrzegana czasami odmiennie. W Polsce – jako komendant, wódz naczelny, marszałek, pierwszy przywódca niepodległego państwa, jest darzony dużą sympatią, uważany za bohatera narodowego, twórcę niepodległego państwa. Polacy z dużą sympatią odbierają wodza, który dał Polsce granice, moc i szacunek. Z kolei na Litwie Józef Piłsudski jest znany jako ten, kto odebrał Litwinom starą stolicę – Wilno. Przez całe dziesięciolecia w naszym kraju była utrwalana postać Piłsudskiego jako wroga Litwy. W ostatnich latach coraz więcej litewskich historyków i polityków próbuje zrehabilitować prawdę o Piłsudskim.

Tadeusz Andrzejewski: W planach Piłsudskiego było stworzenie strefy buferowej, poczynając od Finlandii, poprzez kraje nadbałtyckie, Ukrainę i Rumunię, do Morza Czarnego. Strefa ta miała być naturalną granicą przeciwko imperialistycznym pokusom Rosji, wówczas sowieckiej. Czy ta polityka była uzasadniona, czy miała podstawy i dlaczego nie udało się zrealizować tej idei politycznej?

Dr Marek Sioma: Punktem wyjścia do dyskusji o wschodnią politykę jest stwierdzenie, że Marszałek Piłsudski był politycznym realistą. Do listopada 1918 roku prowadzona przez niego polityka nosiła charakter realizmu, nie było wówczas mowy o szlacheckiej czy sarmackiej fantazji. Pierwszy punkt – socjalizm, który się przejawiał w polityce Piłsudskiego jako środek do celu, którym była niepodległość państwa polskiego. Aby ten cel zrealizować, potrzebna była walka. Piłsudski uważał, że nie można czekać, spekulować, kto wygra wojnę i czy w ogóle będzie wojna. Uważał, że trzeba było przygotować się do wojny. W związku z tym Piłsudski postawił kolejny problem – kto jest wrogiem? Polska wówczas była w specyficznej sytuacji – zupełnie innej, niż Litwini, Czesi czy Słowacy, gdyż miała trzech wrogów – Rosję, Austro-Węgry oraz Niemcy. W odróżnieniu od Romana Dmowskiego, Piłsudski postawił na sytuację taką, że wrogiem jest Rosja. Dlaczego wlaśnie tak uczynił? Był realistą, znał Rosję. Duże znaczenie i wpływ zapewne miał fakt, gdzie się urodził. Królestwo polskie, centrum polskości - Warszawa, Łódź, Lublin, Wilno - było w rękach rosyjskich.

Należy zaznaczyć, że historiografia polska nie jest absolutnie wolna od krytyki. Nie może być tak w nauce historii, że jest ona jednokolorowa, jednowarta. Nie ma historii białej albo czarnej. Należy powiedzieć, że zbliżając się do roku 1919, Marszałek Piłsudski był realistą. Jego koncepcja była mocno przeciwna do koncepcji Romana Dmowskiego, który podając przykład Królestwa Polskiego z lat 1815 – 1830, jako najlepiej rozwinięta część Imperium Rosyjskiego, uważał, że z Rosją należy pertraktować, współpracować, w zamian za co Polska uzyskałaby autonomię, co z kolei pozwoliłoby fantastycznie się rozwijać.

Józef Piłsudski jednak postawił na niepodległość Polski. Urodził się w polskiej rodzinie szlacheckiej o korzeniach żmudzkich, ale do końca swoich dni czuł mocne powiązanie z Wileńszczyzną, której nigdy się nie wyparł. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że Piłsudski miał klarowną wizję: w momencie gdy w paryskim Wersalu zaczynała się konferencja pokojowa, wysłał tam Dmowskiego. Z tego wynika wielkość tego polityka, że wysyła swojego oponenta czy wręcz wroga politycznego. Dlaczego to robi? Dlatego że był fantastycznym politykiem. Wysłał bowiem człowieka, który był absolutnym wrogiem Niemiec, a jednocześnie wiedząc, że Dmowski zrobi wszystko, żeby na konferencji pokojowej jak najwięcej dla Polski na Zachodzie uzyskać. Ale zrobił także inną rzecz – gdyż był to czas walki wyborczej, czas zdobywania władzy w Polsce – to właściwie jednym posunięciem de facto odsunął Dmowskiego od możliwości zwycięstwa w tych wyborach. Zapewnienie sobie na Zachodzie przychylności Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji na początku II Rzeczpospolitej spowodowało, że na Wschodzie są „drzwi”. Jak daleko my je otworzymy, zależy wyłącznie od nas. A więc Piłsudski zakładał, że musi dojść do konfrontacji z Rosją.

Tadeusz Andrzejewski: Z perspektywy czasu, będąc w strukturach Unii Europejskiej i NATO, widzimy powtórzenie dalekosiężnej myśli Piłsudskiego, kiedy Polska stara się wciągnąć do orbity zachodnich wpływów Ukrainę, Białoruś, Mołdowę, Gruzję. Dlaczego w 1920 roku jednak nie doszło do zrealizowania myśli politycznej Piłsudskiego?

Dr hab. Robert Litwiński: Józef Piłsudski miał koncepcje wykorzystania licznych narodowości wchodzących w skład Imperium Rosyjskiego. Zawarł to w swoim memoriale z 1904 roku, kiedy udawał się do Tokio. Trwała wówczas wojna japońsko-rosyjska. Józef Piłsudski starał się przekonać Japończyków do sprawy polskiej. W swoim memoriale wskazuje naród polski jako predescynowany do tego, by odgrywać rolę pierwszorzędną, jako naród najliczniejszy i posiadający swoje tradycje państwowe. Wymienia również Finów, Estończyków, Łotyszy, Litwinów, Białorusinów, Ukraińców, ale to Polacy są tym narodem, który ma mieć palmę pierwszeństwa. Wydaje mi się, że w tym tkwi problem. Pewien historyk z Moskwy zadał mi kiedyś pytanie: „Dlaczego wy nie lubicie Rosjan?”. To nie jest prawda – odpowiedziałem. – My lubimy Rosjan. Gorzej jest natomiast z lubieniem Rosji. Polski rusofobizm sięga XVIII wieku, gdy rozpoczyna się proces rozpadu Rzeczpospolitej szlacheckiej.

Koncepcja ta działa niestety również w drugą stronę. W 1918 roku odradza się Rzeczpospolita – kraj wyśniony przez przodków, przez kilka pokoleń, pojawiający się po 123-letniej niewoli. Ale musimy sobie uzmysłowić jedno: rację miał ówczesny premier Wielkiej Brytanii David Lloyd George, mówiąc że Polacy nie są w stanie pokojowo zorganizować swojego państwa. Przyjrzyjmy się jak tworzy się II Rzeczpospolita – poprzez ciągłe konflikty z państwami sąsiednimi. Polska nie miała problemów granicznych tylko z Rumunią i Łotwą. Koncepcja federacyjna zakładała palmę pierwszeństwa Polski i w tym tkwił problem, gdyż kończyła się wielka wojna 1914-1918, ale rozpoczyna się łańcuszek małych wojen – są to problemy graniczne Polski z Niemcami, Czechosłowacją oraz z Litwą o Wilno. Pozostaje kwestia ruchu państwowotwórczego na Białorusi oraz Ukrainie. Polska opinia publiczna nagle dowiaduje się, że Ukraińców jest więcej niż Polaków. Pojawia się więc dość istotny problem zorganizowania koncepcji federalistycznej. Po pierwsze, wymagało to środków, których Rzeczpospolita wówczas nie miała. Państwo było tworzone na kilku systemach gospodarczych, należało państwo zunifikować. II Rzeczpospolita rodzi się w wyniku konfliktów granicznych, które pociągały za sobą niesamowite środki. Wydaje mi się, że Polska nie miała siły, aby przekonać swoich wewnętrznych przeciwników i sąsiednie narody, że jesteśmy atrakcyjnym partnerem, który może zagwarantować zatworę przed Rosją radziecką.

Tadeusz Andrzejewski: To jeden z podstawowych powodów, dla którego nie udało się zrealizować wschodniej koncepcji Piłsudskiego. W przypadku Litwy podstawowym problemem była jednak różnica poglądów na to, w jaki sposób ma być ułożona współpraca pomiędzy tworzącymi się państwami – Litwą a Polską. W wizji Piłsudskiego był powrót do jakiejkolwiek próby unii, zmodyfikowanej, ale Piłsudski bardzo dużo przyłożył się do tego, by wymyślić sposób do skonfederowania obu krajów. Pozostała wypowiedź Piłsudskiego, w której mówi się, że gdyby Litwę udało się namówić do jakiejkolwiek formy skonfederowania, byłby skłonny przekazać Litwinom Wilno. Było to w momencie, gdy litewski premier Waldemaras i opcja polityczna, którą reprezentował, nie była skłonna do zawarcia jakiejkolwiek unii z Polską. Czy istniały w tym czasie na Litwie siły polityczne, z którymi można by było w tej sprawie porozumieć się? Czy istniała inna możliwość załatwienia sprawy Wilna w tamtym okresie?

Prof. Alfredas Bumblauskas: Profesor Piotr Łossowski, który nierzadko w litewskiej opcji jest oceniany jako kontrowersyjny historyk, bronił litewskiej endecji. Mówiłem o tym, że są dwie amnezje – polska i litewska. Litewska amnezja – to epoka śpiączki od XVI do XIX wieku: Litwa śpi, a Polacy budują Wilno. Potem następuje obudzenie się Litwinów, a Wilno już stoi. Jakie więc mogą być pretensje Litwinów do Wilna, jeżeli oni spali?

Z drugiej strony istniała polska endecja. W dokumencie Konstytucji 3 maja mówiono o państwach Rzeczpospolitej. Zaręczenie spraw obojga narodów mówi o tradycyjnym dualiźmie, o państwowej tradycji Rzeczpospolitej Obojga Narodów, ale po stu latach polska strona mówiła już tylko o Rzeczypospolitej Polskiej. Te amnezje są tak głęboko zakorzenione, że po stu latach od czasów Piłsudskiego, bardzo często nie możemy znaleźć wspólnego języka w sprawie Wilna. Dlatego trudnym jest znalezienie odpowiedzi, czy można było znaleźć inną alternatywę w czasach 1918-1920. Z jednej strony litewskie odrodzenie narodowe było odrodzeniem filologicznym, postawiło bowiem litewski język na pierwszą skalę wartości. Z tym nie mogli znaleźć wspólnego języka staro-Litwini – staro-Żmudzini. Często mówię o ruchach narodowościowych i o Piłsudskim. Gdy wiemy, że Żeligowski z litewsko-białoruską dywizją jako Litwin wojuje ze Żmudzinami, powstaje bardzo ciekawa sprawa. Gdy zaczynasz mówić, że Piłsudski nie jest Litwinem, a Żmudzinem, Litwini często nie rozumieją. Należy zaznaczyć, że historia nie jest czarno-biała. Jest tyle stronic kolorowych, które burzą wszystkie stereotypy, które z kolei mają korzenie stuletnie. Tak więc wracając do roku 1920, był to ciężki problem. Już w 1907 roku Antanas Smetona powiedział, że nam nie są potrzebni Litwini mickiewiczowskiego składu. Potem Litwini ze łzami mówili, jak to Polacy przyswajają sobie całą spuściznę Mickiewicza. Z Polakami z kolei także jest problem. W 1999 roku Jerzy Giedrojć, dając jeden z ostatnich swoich wywiadów dla polskiej prasy, powiedział, że nad Polską nadal są dwa widma – Dmowskiego i Piłsudskiego.

Jerzy Giedrojć nie miał bardzo optymistycznej wizji, że tradycyjny federalizm ma 100-procentowe możliwości rozwiania stereotypów związanych nie tylko z polsko-litewskimi stosunkami, ale także z całym regionem ULB (Ukraina, Litwa, Białoruś). Z badań litewskich historyków wiemy, że latach 1920-1926 ambasada rosyjska posztucznie płaciła za każdy numer antypolskiej prasy tautininkasów.

Tadeusz Andrzejewski: Latem 1920 roku, po przegranej wojska rosyjskiego pod Warszawą, wyszła sprawa Wilna. Czy było wówczas inne wyjście poza tym, jakie wymyślił Piłsudski – bunt Żeligowskiego? Jego doradcy sprawę Wilna proponowali rozstrzygnąć w sposób o wiele bardziej drastyczny, ale Piłsudski nie zgodził się jednak na to. Praktycznie sprawa została załatwiona w sposób, w jaki musiała być załatwiona. Biorąc pod uwagę, że w tamtym czasie wszelkie spory terytoryialne były rozstrzygane według kryterium etnicznego, owszem, argumenty historyczne ze strony litewskiej były jak najbardziej mocne. Ale fakt, iż absolutna większość mieszkańców Wilna w tym czasie ciążyła ku Polsce, nie pozostawiało wyboru.

Bunt Żeligowskiego dowodzi, że Piłsudski chciał rozwiązać problem Wilna kosztem jak najmniejszej krwi. Jaki więc naprawdę był Piłsudski? Czy naprawdę był antypatyczny w stosunku do Litwinów czy przeciwnie – miał sympatie?

Dr Marcin Paluch: Nie było wrogości do Litwinów ze strony Piłsudskiego. W okresie 1918-21 w większości ustanawiania granic mamy elementy militarne. Armia polska toczy walki z różnymi sąsiadami i przy pomocy działań zbrojnych stara się ustanowić granicę na Wschodzie i na Zachodzie. Wszyscy obecni historycy mówią, że Piłsudski miał duże problemy, żeby namówić generała Żeligowskiego do tak zwanego buntu. W momencie wejścia Żeligowski miał problemy z ustanowieniem jakimi siłami dowodzi. Marszałek planował mniejsze siły, jednak ostatecznie ustalono około 15 tys. żołnierzy. Była to wystarczająca liczba do zajęcia Litwy środkowej. Była to dywizja ambitna, wyszkolona, mająca dużą wartość bojowa. Ze strony litewskiej było z kolei około 3 pułków piechoty.

Lata 20. – to lata kontrofensyw, uderzeń. Pytanie do strony litewskiej, czy można było odbić uderzeniem wojskowym Wileńszczyznę na stronę litewską. To jednak nie nastąpiło. Duża siła armii polskiej pokonuje bolszewików pod Warszawą, następnie nad Niemnem. Marszałek wybiera więc koncepcję plebiscytu, tworzenie państwowości Litwy środkowej, następnie wybory i przyłączenie do Polski. Są różne metody wprowadzania państwowości na tereny zajęte przez wojsko. Myślę, że jest to pole do dyskusji na tematy zarówno wojskowe, jak i polityczne.

Tadeusz Andrzejewski: Przeprowadzenie plebiscytu było dobre, ponieważ przemawiało to jednak do opinii publicznej. W roku 1923 Rada Ambasadorów zatwierdziła granice Polski w oparciu o dane etniczne, o plebiscyt. W tamtym czasie ustalanie granic było normalnym zjawiskiem i powszechnie stosowanym. Gdyby jednak Polska zrezygnowała w 1920 roku z Wilna, czy wówczas nie zaistniałaby sytuacja, jaka zaistniała pomiędzy Anglią i Szkocją? Czy nie zaistniałaby sytuacja, którą praktycznie do tej pory obserwujemy w stosunkach angielsko-irlandzkich, kiedy tereny, które etnicznie ciążyły w jednym kierunku? Czy w Wilnie nie stałoby się bratobójczych konfliktów i walk? W 1919 roku w Wilnie zorganizowała się polska samoobrona. Gdyby Piłsudski nie zdecydował się na zajęcie Wilna, czy teren ten nie stałby się obszarem trudnych polsko-litewskich stosunków?

Dr Ryszard Gajdis: Uwzględniając, że na Wileńszczyźnie mieszkało tylu Polaków, Białorusinów, Żydów, można przypuszczać, że polityka rządu litewskiego musiałaby robić ustępstwa. Z jednej strony trudno jest o tym mówić, ponieważ musimy wziąć pod uwagę dwa aspekty sytuacji lat 1918-1920. Pierwszym aspektem jest to, że Europa Wschodnia była jak gdyby formowana przez ideologię nacjonalizmu integralnego. W latach tych trwały spotkania pomiędzy politykami litewskimi i polskimi. Drugim aspektem z kolei jest to, że państwa narodowe formują się w okresie, gdy jeszcze trwa wojna i rozpadają się imperia. To jest jak gdyby naturalne, że powstaną konflikty etniczne, ponieważ granice musiały być stworzone.

Tadeusz Andrzejewski: Piłsudski dobrze rozumiał i pozostawił przesłanie, że państwo polskie musi jednakowo traktować wszystkich obywateli, niezależnie od ich narodowości, wyznania itd. Uczulenie na sprawy narodowościowe u Piłsudskiego jednak istniało. Jaki jednak był Piłsudski?

Dr hab. Robert Litwiński: Wydaje mi się, że nie możemy dać jednoznacznej odpowiedzi. Wielu badaczy bazowało na tym, co powiedział publicznie i napisał Piłsudski. Bardzo często panuje przekonanie, że prawdziwy polityk nigdy nie mówi, co naprawdę myśli. Gdy czytamy niepublikowane wspomnienia bliskich mu osób, tam się pokazuje Marszałek zupełnie inny. Ale ciężko w tych źródłach znaleźć ostre ataki na Litwę. Wydaje mi się, że w postawie Piłsudskiego leżało miejsce pochodzenia, Wilno, bez którego Marszałek nie wyobrażał sobie Polski. Bo z drugiej strony II Rzeczpospolita wracała do XVIII-wiecznej Rzeczpospolitej szlacheckiej. Dlatego też nie było opcji pozostawienia Wilna poza granicami kraju. Inna rzecz, czy można było zastosować model wolnego miasta.

Jerzy Surwiło: Chciałbym podkreślić, że postać Piłsudskiego należy rozpatrywać w kontekście Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Piłsudski był wychowany na tradycjach Powstania Styczniowego, a pamiętajmy, że najdłużej Powstanie Styczniowe walczyło na Żmudzi. „Jeszcze Polska nie zginęła póki Żmudzini żyją” – tak śpiewano wówczas hymn. Marszałek Piłsudski miał nadzieję, że powstanie federacja, odrodzi się wielowyznaniowa, wielonarodowa Rzeczpospolita Obojga Narodów. Zapoznając się z tekstem odezwy Marszałka, która nazywa się „Do obywateli Wielkiego Księstwa Litewskiego” widzimy z jak wielkim szacunkiem odnosił się do Litwy i Litwinów. Wiemy, że do końca życia Piłsudski nieoficjalnie wysyłał swoich emisariuszy, aby ciągle rozmawiać z Litwą .

Poza tym, w Powstaniu Styczniowym giną najlepsi Litwini, szlachta. Litwini pytają Kraszewskiego, co zrobić żeby odrodzić nasz ruch narodowy, bo stracili nadzieję. Kraszewski mówi: załóżcie pismo „Aušra”. Założyli „Aušrę” i zaczęło się odrodzenie narodowego ruchu litewskiego, ale przez chłopów, którzy zaczęli ciążyć do historii, tradycji litewskiej. Co wobec tego robi carska Rosja? – Zaczyna Litwinów kształcić u siebe, w Petersburgu i w Moskwie, na skutek czego Litwini byli nastawiani antypolsko. Piłsudski to dobrze rozumiał, dlatego wygłosił w Wilnie cykl referatów o Powstaniu Styczniowym 1863 roku. Ale było już za późno na tworzenie wspólnej federacji.

Powstaje kwestia oceny postaci Piłsudskiego. Nie ulega wątpliwości, że była to postać kontrowersyjna, ale bardzo uniwersalna. Piłsudski był doskonałym politykiem, doskonale rozumiał, że po 123 latach niewoli trzeba było ożywić handel, budować przemysł przy pomocy Żydów, gdyż są oni zdolnymi do handlu i mogą szybko dać pieniądze do obrotu, do budżetu państwa. Był to więc niezwykły mózg ekonomiczny. Dziś, gdy mówimy o współczesnej Europie, uważam, że postać Piłsudskiego musi zająć godne miejsce jako postać historyczna w kontekście Unii Europejskiej. Znaczenie Józefa Piłsudskiego jest szczególnie wielkie.

Witalis Masenas

<<<Wstecz