W Tybecie

Giną za niepodległość

W poniedziałek z Lhasy, stolicy Tybetu, docierały skąpe informacje. Dziennikarze z Hongkongu, którzy najdłużej utrzymali się w mieście, zostali z niego wydaleni. Jak podała hongkońska telewizja kablowa, około 200 pojazdów wiozących po 40-60 uzbrojonych żołnierzy wjechało do opustoszałego miasta.

W 49. rocznicę krwawego stłumienia tybetańskiego powstania przeciwko Chinom i ucieczki dalajlamy mnisi buddyjscy zorganizowali w Lhasie pokojowe marsze. W kolejnych dniach przerodziły się one w największe od 20 lat antychińskie wystąpienie. W piątek, 14 marca, protesty przerodziły się w zamieszki z udziałem 10-20 tys. ludzi. W niedzielę doszło do starć w prowincjach sąsiadujących z Tybetem, a w przeszłości będących jego częścią (Syczuan i Gansu).

Parlament tybetański na uchodźstwie w Indiach oskarżył Chiny o zabicie setek uczestników zajść. Lokalne władze kategorycznie temu zaprzeczają. Twierdzą, że jedyne ofiary zamieszek to 13 chińskich cywilów, śmiertelnie pobitych lub spalonych żywcem przez Tybetańczyków. Zapewniają, że chińskie siły porządkowe nie oddały nawet jednego strzału.

Duchowy i świecki przywódca Tybetańczyków Dalajlama XIV zapowiedział we wtorek, że ustąpi z funkcji, jeśli przemoc w Tybecie wymknie się spod kontroli. Tymczasem premier Chin Wen Jiabao powiedział w parlamencie, że to właśnie Dalajlama jest odpowiedzialny za zamieszki, do których doszło po wypowiedzi duchowego przywódcy Tybetańczyków o “kulturowym ludobójstwie” narodu tybetańskiego. Jiabao nazwał te słowa “niczym innym tylko kłamstwem”.

Wydarzenia w Lhasie podzieliły uchodźców w Indiach. Kongres Młodzieży Tybetańskiej skrytykował starą gwardię skupioną wokół Dalajlamy za pacyfizm. Wezwał mieszkańców Tybetu do kontynuowania protestów aż do uzyskania niepodległości.

Zachód jest zaniepokojony sytuacją w Tybecie, nie chce jednak słyszeć o bojkocie letnich igrzysk olimpijskich w Chinach. Komisja Europejska uznała go za „nieodpowiednią” reakcję na łamanie praw człowieka. Francja protestuje przeciw upolitycznianiu sportu. A kanclerz Niemiec mówi, że bojkot byłby wyłącznie karą dla sportowców. Za „nie do przyjęcia” uznała bojkot Rosja, która uważa Tybet za wewnętrzną sprawę Chin.

<<<Wstecz