Gminy z dorobkiem w tle – BEZDANY

WIZYTÓWKA GMINY. Gmina Bezdany jest położona w odległości 25 km od Wilna, po obu stronach kolei żelaznej w kierunku Sankt Petersburga. Zajmuje terytorium 12 tys. ha, z czego 3/4 stanowią lasy i ledwie 1/4 - użytki rolne i zbiorniki wodne. Grunta są przeważnie piaszczyste, mało uprawne. Główną zaletą miejscowości są atrakcyjne warunki wypoczynkowe: pełne jagód i grzybów lasy, rzeka Bezdanka oraz dogodne połączenie kolejowe i autobusowe ze stolicą. Część terytorium zajmują 22 spółki ogrodów działkowych.

Gminę zamieszkuje ok. 2,5 tys. mieszkańców, z nich 50 proc. - to Polacy, prawie tyleż - Litwini, kilka procent stanowią Rosjanie i Białorusini. Centrum gminy – miasteczko Bezdany - liczy 1100 mieszkańców. Na terenie gminy jest 36 wsi i osiedli, do większych należą: Orwidowo (ok. 400), Dębówka (ponad 100), Sakiszki (100). Tuż przy stacji w centrum Bezdan znajduje się nieduży kościół pw. Matki Bożej Ostrobramskiej, nieco dalej – polska Szkoła Średnia im. J. Słowackiego o stuletniej tradycji oraz mieszczące się pod jednym dachem szkoły litewskie – podstawowa samorządowa „Sauletekio” i średnia powiatowa. W miasteczku działają Dom Kultury, biblioteka, przedszkole, ambulatorium. Są 3 sklepy, 3 kioski, bar. Na terenie gminy działa kilka przedsiębiorstw, z których największe specjalizują się w hodowli pieczarek, produkcji mebli oraz „Camargo”. Okolice Bezdan od niedawna stały się miejscem międzynarodowej imprezy sportowej – narciarskiego maratonu księcia Giedymina. Gmina współpracuje z gminą Miłomłyn w Polsce.

Do historii wpisane

Od Hozjuszów do Piłsudskiego

Bezdany kilkakrotnie miały u historii swój przysłowiowy łut szczęścia. Po raz pierwszy zaistniały w źródłach pisemnych już w roku 1516, jako wieś w posiadłościach słynnego rodu Hozjuszów, z którego pochodził znany biskup jezuita. W 1862 r. Bezdany znalazły się „przy torach” kolei żelaznej Petersburg – Warszawa i uzyskały rangę miasteczka. Dzięki stacji kolejowej mogły zatem rozwijać jakiś przemysł, a w okolicach przybyło majątków. Malowniczość terenu, lasy, rzeka Bezdanka i dogodny dojazd z Wilna – ściągały tu na lato wczasowiczów. We wrześniu 1908 r. ta nieznana stacyjka kolejowa została wybrana miejscem zuchwałej akcji organizacji bojowej PPS, dowodzonej osobiście przez Józefa Piłsudskiego, na carski pociąg, wiozący z Wilna do Petersburga pieniądze skarbowe. Każda więc książka o Marszałku nie może pominąć tego wydarzenia i nie wymienić nazwy miejscowości.

W latach 20. właścicielem odległego o 3 km od Bezdan Orwidowa był minister Marian Zyndram-Kościałkowski, który nie zapominał dbać także o rozwój miasteczka. Wtedy to u siebie w majątku założył obszerne gospodarstwo rybne, dając możliwość zatrudnienia okolicznym mieszkańcom. On też przyczynił się do budowy tu jednej ze stu słynnych szkół Piłsudskiego oraz kościoła. Z kolei państwo Przewłoccy zza Bezdan zorganizowali ludzi do wybrukowania głównej ulicy, założyli Kółko Gospodyń Wiejskich, gdzie kobiety uczono szycia i gotowania.

Na obrzeżach miasteczka zachował się XIX-wieczny pałacyk, którego ostatnimi właścicielami przed II wojną światową byli Efrosowie i Zegelmani (obecnie należy podobno do osób z czołówki TV LNK). W 1937 r. w uroczystości poświęcenia Domu Bożego uczestniczył prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Ignacy Mościcki wraz z ministrem Marianem Kościałkowskim, w asyście wojska, „Krakusów” i licznej rzeszy mieszkańców Bezdan i okolic. W tym też roku w Bezdanach miały miejsce główne uroczystości przekazania Wileńszczyźnie daru - stu szkół Piłsudskiego, również z udziałem prezydenta Polski oraz marszałkowej Aleksandry Piłsudskiej. Podczas wojny tereny przy kolei często stawały się areną walk. W kwietniu 1944 r. I Wileńska Brygada AK zdobyła tu tabor niemieckiej straży leśnej.

Po wojnie nadeszły nieodwracalne zmiany, zarówno ludzkie jak i ustrojowe.

Z Bezdan i ich okolic najwięcej, bo ponad połowa mieszkańców, wyjechała do Polski, o czym chyba w niemałym stopniu zadecydowała bliskość stacji. Miejscowy proboszcz ks. Franciszek Radziszewski, wkrótce po odejściu ostatniego transportu, również opuścił Bezdany, gdyż nie miał z czego się utrzymać. Z przyjściem nowej władzy zaczął zwiększać się tu element napływowy: Rosjanie, Białorusini, od lat 60. – Litwini. Kołchoz, później sowchoz, gospodarstwo rybackie, część mieszkańców znalazła zatrudnienie w Wilnie – to zmieniło strukturę miasteczka i mentalność jego ludności.

Żyjąc codziennością

Urzędujący od 13 lat na stanowisku starosty Michał Janczewski nie tylko opowiedział o teraźniejszym „dzień po dniu” niegdyś bogatego w wydarzenia zakątka rejonu lecz zaoferował swoistą wycieczkę po jego najciekawszych miejscach. Działalność miejscowych przedsiębiorstw przedstawimy w osobnym artykule, gdyż zasługują one na bardziej szczegółowe omówienie ich pracy. Tu należy jedynie podkreślić, że dzięki ich prężnemu rozwojowi w Bezdanach praktycznie nie istnieje problem zatrudnienia. Każdy, kto chce pracować, może znaleźć dla siebie zajęcie na miejscu: przy produkcji mebli, hodowli pieczarek, przetwórstwie ślimaków, zaś dogodne autobusowe i kolejowe połączenie z Wilnem daje możliwość pracy w stolicy. „Praca jest. Okres zastoju sprzed kilku lat, kiedy w starostwie stała kolejka kierowanych z giełdy pracy, minął. A z takimi, którzy nic nie chcą, są problemy wszędzie” – mówi starosta.

Gmina bezdańska jest jedną z tych gmin rejonu, gdzie proces zmian struktury narodowościowej i socjalnej najbardziej posuwa się do przodu. Jak przed laty, walory przyrodnicze miejscowości i bliskość Wilna odgrywają tu decydującą rolę. Liczba mieszkańców zwiększa się kosztem rosnących jak grzyby po deszczu domków jednorodzinnych, powstało już kilka takich miniosiedli, liczących po 10-15 zabudowań. Odkąd zaś działkowiczom zezwolono na deklarowanie stałego miejsca zamieszkania w domkach działkowych, sporo ludzi zadomowiło się właśnie w 22 spółkach ogrodów działkowych, znajdujących się na terenie gminy. Ze 107 osób, które w ub. roku zadeklarowały jako miejsce zamieszkania gminę bezdańską, większość pochodzi z tzw. sadów.

Strukturalne zmiany pociągają za sobą nowe problemy, z których największy stanowi stan dróg. Nowi mieszkańcy, przeważnie obeznani w ustawodawstwie, uważają, iż skoro lokalne drogi są w gestii samorządu rejonu, mają prawo żądać, by władze rejonowe natychmiast uporały się z remontem dróg. A że kwota 150 tys. Lt w budżecie gminy na ten cel jest znikoma w stosunku do potrzeb – to ich nie obchodzi. Uwzględniając specyfikę podstołecznego rejonu, którego spory odsetek ludności trudni się w mieście - do rejonu wracając na noclegi i weekendy, problem ten musiałyby rozstrzygać władze na najwyższym szczeblu, kierując nie tysiące, lecz grube miliony na tworzenie w nim należytej infrastruktury. Oby...

Sprawy przyziemne, z którymi starostwo jest w stanie uporać się na własną rękę, nie wyglądają najgorzej. Powoli zmienia się oblicze miasteczka przybierając schludny i nowoczesny wygląd. Starosta uważa, że w ostatnich latach ludzie zaczęli żyć odrobinę lepiej. „Może za wcześnie byłoby mówić o większym dostatku, ale pewne zmiany są widoczne. Widać to chociażby z troski o własne obejścia, posprzątane podwórka, remontowane domy. Życie toczy się dalej, ludzie pracują, starają się, uczą dzieci, mają jakieś cele. Zmienia się sytuacja, więc zmieniają się powoli pogląd i podejście do życia”.

Do usług mieszkańców gminy są wszystkie niezbędne placówki: ambulatorium z gabinetem lekarza praktyki ogólnej, przedszkole z polską i litewską grupami, poczta, biblioteka, sklepy, kawiarnia-bar, są dwie stacje kolejowe.

O sprawy kultury i kondycji duchowej

Dwie szkoły w miasteczku – polsko-rosyjska średnia im. J. Słowackiego i mieszczące się pod jednym dachem litewskie – podstawowa samorządowa „Sauletekio” i średnia powiatowa, stanowią, obok Domu Kultury, ogniwa życia duchowego. Działają w nich zespoły, teatrzyki, kółka taneczne, sportowe, plastyczne. Uczniowie obu placówek aktywnie uczestniczą w obchodach świąt państwowych i ludowych.

Dom Kultury, kierowany przez Teodozję Janczewską, jest jednym z najprężniej działających na terenie rejonu. Chociaż część młodzieży wyjechała do miasta lub na zarobki za granicę, dyrektor i kierownik artystyczny starają się urozmaicać program imprez. Przy DK działa młodzieżowe kółko teatralne pod kierownictwem Edyty Klimaszewskiej. Dobrze układająca się współpraca ze szkołami wydaje swe owoce: oprócz koncertów uczniowskich, zawsze gromadzących publiczność, są też organizowane wystawy, jak np. ostatnio wystawa fotograficzna prac R. Sudenisa. By przyciągnąć widzów na gościnne występy do Bezdan są zapraszane zespoły z innych miejscowości rejonu.

Wiernym służy też miejscowy kościółek pw. Matki Bożej Ostrobramskiej. Po opuszczeniu parafii przez księdza w latach 50. do Niemenczyna zabrano ołtarz, a w kościele zrobiono magazyn zbożowy. W latach 60. nauczyciel wuefu Buinavičius wywalczył budynek pod salę sportową dla szkoły. Odtąd do 1991 r. ćwiczono tu kondycję fizyczną nowej generacji bezdanian, urządzano koncerty i wieczorki taneczne.

Po odzyskaniu świątyni staraniami wiernych i ówczesnego proboszcza, ks. Vidmantasa Rudokasa została ona gruntownie wyremontowana i znów służy jako Dom Modlitwy. Parafia nie jest liczna, więc obecnie dojeżdża tu z posługą kapłańską ks. Albert Bortiak z Wilna, podczas nabożeństw śpiewają polski i litewski chóry kościelne. Stary cmentarz w centrum Bezdan, pięknie uporządkowany, został już zamknięty, nowe miejsce pochówku jest czynne przy drodze w kierunku do Wilna. Ludzie chcieliby mieć do swych potrzeb dom pogrzebowy. Niestety, miasteczko jest zbyt małe, na tym interesu zrobić się nie da, zaś wolnego pomieszczenia nie ma.

Pod względem sytuacji kryminogennej gmina nie ma najgorzej, chociaż terytorialnie znajduje się pod opieką posterunku policji w Niemenczynie. Starosta uważa jednak, że nie zawsze dobrze służą sprawie częste zmiany na stanowisku dzielnicowych. Przydałaby się miasteczku sala sportowa, której nie posiada żadna ze szkół. Pomogłoby to przyciągnąć i zaktywizować młodzież, wypełnić jej wolny czas treściwymi zajęciami. Co prawda, koło Orwidowa istnieje inna atrakcja – tzw. „strefa przetrwania – Gułag” w byłych bunkrach i budynku, przeznaczonych na wypadek wojny dla telecentrum, gdzie za jedyne 120 litów, można sobie zafundować udział w przedstawieniu, imitującym realia epoki stalinowskiej. Podobno, zapotrzebowanie na tą „rozrywkę” jest ogromne.

Bezdany. Z okien pociągów, mijających stację, która przez przypadek wpisała się niegdyś do historii, na pozór niczym nadzwyczajnym się nie wyróżniają. Na co dzień tu się po prostu żyje.

Czesława Paczkowska

Na zdjęciach: Już 13 lat stanowisko starosty piastuje Michał Janczewski; XIX-wieczny pałacyk znalazł nowych właścicieli; Bezdany stacyjka kolejowa, rok 1908 – co zostało z tych dni?.
Fot.
Irena Mikulewicz

<<<Wstecz