Wybrała nie Wilno, lecz Birmingham
W ostatnich latach na Litwie jest obserwowana emigracja zarobkowa. Tysiące mieszkańców republiki wyjeżdża na Wyspy Brytyjskie w celau znalezienia pracy. Maturzystka Gimnazjum im. J. Śniadeckiego w Solecznikach Wiktoria Kanatowa wyjechała do Anglii nie do pracy, lecz na studia. Od trzech miesięcy Wiktoria jest studentką Uniwersytetu w Birmingham, i jak sama przyznaje, wiedza otrzymana w solecznickim gimnazjum pomaga jej zarówno w nauce, jak i w życiu powszednim.
- Na wstępie naszej rozmowy opowiedz proszę, jaką drogę musiałaś pokonać, by zostać studentką Uniwersytetu w Birmingham?
- W lutym bieżącego roku, będąc jeszcze uczennicą klasy maturalnej gimnazjum polskiego w Solecznikach, odwiedziłam wystawę „Litexpo” w Wilnie, na której własne stoiska miało szereg wyższych uczelni z Wielkiej Brytanii. Wypełniłam wnioski do sześciu brytyjskich uniwersytetów, na które otrzymałam sześć pozytywnych odpowiedzi. Wspólnym warunkiem stawianym przez każdą z uczelni było to, że muszę zdać w ambasadzie Wielkiej Brytanii egzamin ze znajomości języka angielskiego na poziomie uniwersyteckim. Złożyłam ten egzamin. Następnie z sześciu uczelni, które gotowe były przyjąć mnie na studia musiałam wybrać dwie, jedną podstawową i drugą rezerwową. Wyniki, uzyskane na sesji maturalnej, zadowalały każdą z uczelni brytyjskich. Latem na Litwę przybyli przedstawiciele brytyjskich uniwersytetów, które przeprowadziły ze mną rozmowy kwalifikacyjne. Ostatecznie zdecydowałam się podjąć studia na Uniwersytecie w Birmingham, na wydziale zarządzania biznesem i komunikacjami.
- Czy rozważałaś możliwość podjęcia studiów w kraju?
- Tak, oczywiście. Latem złożyłam wnioski do Uniwersytetu Wileńskiego oraz Uniwersytetu Giedymina. Z pierwszego numeru na liście dostałam się na wydział zarządzania biznesem Uniwersytetu Wileńskiego. Ponieważ rok akademicki w Anglii rozpoczyna się od 1 października, przed wyjazdem na Wyspy Brytyjskie przez trzy tygodnie uczęszczałam na wykłady w wileńskiej uczelni.
- Chociaż przez trzy tygodnie, ale byłaś litewską studentką. Teraz od trzech miesięcy studiujesz w Anglii. Czym się różnią systemy kształcenia uniwersyteckiego Litwy i Anglii?
- Anglicy mają takie motto, uczyć studentów tylko tego, co im będzie przydatne w pracy zawodowej. W Wilnie musiałam uczęszczać na wykłady z logiki, wyższej matematyki, psychologii, które są mało powiązane z wybranym przeze mnie zawodem. W Brytanii program studiów obejmuje wyłącznie przedmioty ściśle powiązane z kwalifikacjami zawodowymi. Uczymy się tam nie wyższej matematyki, lecz matematyki ekonomicznej, nie ekonomii w szerokim pojęciu, lecz ekonomii biznesu. Brytyjczycy przede wszystkim kładą nacisk na naukę zagadnień praktycznych. Nie sposób jest złożyć egzaminu, jeżeli opanowałeś wyłącznie teorię. Wykładowcy wymagają od studentów rozwijać w sobie myślenie analityczne i krytyczne. Na pierwszym roku będę musiała zdać od 8 do 10 egzaminów. W Anglii nie ma sesji zimowej, studenci wszystkie egzaminy składają latem. Po trzech latach studiów otrzymam stopień bakałarza.
- Skoro program studiów obejmuje wyłącznie przedmioty ściśle związane z przyszłym zawodem, czy można powiedzieć, że studenci w Anglii są mniej obciążone nauką?
- Nie, to jest błędne myślenie. Dla przykładu, tak jak i na Litwie student w Anglii powinien uzyskać określoną liczbę kredytów z każdego przedmiotu. Otóż tych kredytów na uczelni w Birmingham muszę uzyskać tyle samo, co i w Wilnie. Różnica polega na tym, że z 200 godzin lekcyjnych przeznaczonych na jeden przedmiot, zajęcia i wykłady z profesorami stanowią jedynie 80-90 godzin. Reszta godzin jest przeznaczana na samodzielne dokształcanie się studenta. Brytyjski system akademicki wymaga od studenta bardzo dużo pracy samodzielnej. Wykładowca nigdy nie poleca jednej lektury, lecz spis z kilku pozycji. Prawem studenta jest wybrać lekturę, która mu najbardziej odpowiada. Na szczęście biblioteka uniwersytecka, która liczy 11 pięter, jest bogato wyposażona i w niej zawsze można znaleźć potrzebną pozycję naukową.
- Czyli brytyjscy studenci nie muszą wydawać pieniędzy na kupowanie lektur?
- Teoretycznie tak. Jak już powiedziałam, biblioteka jest bardzo dobrze wyposażona. Zgodnie z przyjętymi zasadami, książkę wypożycza się studentowi na jeden dzień. Rzecz jasna, nie każdą książkę da się przeczytać w ciągu jednego dnia, czy nocy, dlatego pobrane lektury są przez studentów kserowane lub skanowane. Część książek w bibliotece jest przechowywanych w wersji elektronicznej, w takich wypadkach po prostu zgrywa się potrzebną lekturę na dysk i czyta się w domu na komputerze. Mówiąc o komputerach trzeba powiedzieć, że na uczelni przez 24 godziny na dobę dla potrzeb studentów działają sale komputerowe z nieodpłatnym Internetem. Administracja uczelni czyni wszystko, by stworzyć studentom jak najlepsze warunki do studiowania.
A wracając do tematu książek muszę przyznać, że kupiłam jedną książkę z prawa gospodarczego, ale tylko dlatego, że chciałam ją mieć na własność. Za używaną książkę zapłaciłam 10 funtów szterlingów, cena nowej książki stanowi natomiast 50 funtów szterlingów.
- Skoro zaczęliśmy mówić o pieniądzach, nie mogę nie zapytać, czy twoje studia są płatne?
- Tak, za studia muszę płacić. Wątek finansowy był dla mnie jednym z najważniejszych podczas wyboru uczelni. Mimo że studiuję za granicą, za swoje wykształcenie płacę mniej niżeliby musiałam płacić na Uniwersytecie Wileńskim, a przecież wydział, na którym studiuję zajmuje wysoką, szóstą pozycję w rankingu 100 uczelni brytyjskich! W celu opłacenia kosztów studiów wzięłam kredyt w angielskim banku. Chcę zaznaczyć, dla wszystkich zainteresowanych studiami w Europie Zachodniej, że każdy obywatel Unii Europejskiej może dostać w zachodnim banku kredyt na opłacenie studiów. Angielski bank udzielił mnie pożyczki na podstawie dokumentów potwierdzających, że jestem studentką brytyjskiej uczelni. Kredyt otrzymałam bez zastawu żadnego mienia, jak to jest przyjęte w litewskich bankach. Zgodnie z umową z bankiem pożyczkę zacznę spłacać po studiach, kiedy rozpocznę pracę zawodową, i tylko wówczas, kiedy moja miesięczna pensja będzie, co najmniej o 20 proc. wyższa od minimalnej płacy zarobkowej w Wielkiej Brytanii.
- Mieszkasz w akademiku, czy wynajmujesz pokój w domu prywatnym?
- Wspólnie z dwoma koleżankami z Litwy oraz jedną z Nigerii wynajmujemy mieszkanie w domu prywatnym, położonym przy głównej ulicy Birmingham. Jest to dla nas znacznie taniej, niżeli mieszkać w akademiku. Mieszkanie jest wyposażone w meble i cały sprzęt AGD oraz podłączone do Internetu. W ogóle w Anglii nikt nie wydzierżawi mieszkania, bądź domu, które nie posiada łącza internetowego. Akademiki brytyjskie trudno porównywać z litewskimi. W Anglii akademiki studenckie bardziej przypominają przytulne hoteliki, posiadają czyste, zadbane i dobrze umeblowane pokoje. Wszędzie panuje ład i porządek, zaczynając od korytarzy po kuchnie i łazienki. Uniwersytet pokrywa koszty dojazdu studentów komunikacją miejską od miejsca zamieszkania do uczelni. Osobiście rzadko korzystam w tym celu z komunikacji miejskiej, bowiem od naszego domu do uczelni jest bardzo blisko. Droga zajmuje nie więcej niż 15 minut. Miesięcznie w Anglii na jedzenie wydaję średnio około 80 funtów szterlingów, czyli ok. 400 litów.
- Jak spędzasz wolny od nauki czas?
- W wolnym od nauki czasie dorabiam pracując tłumaczem z języków rosyjskiego, litewskiego oraz polskiego. Moja praca jest związana z częstymi wyjazdami, w trakcie których zdążyłam zapoznać się z okolicami Birmingham.
- Życie studenckie, jak wiadomo, to nie tylko nauka, ale i wspólne spędzanie wolnego czasu. Jak wyglądają imprezy studenckie w Anglii?
- Imprezy studenckie w Anglii można podzielić na oficjalne i nieoficjalne. Oficjalne odbywają się w dobrych restauracjach, na nich obowiązuje klasyczny styl ubrania. Imprezy nieoficjalne odbywają się w pubach bądź barach, a kończą się w klubie dyskotekowym. Anglicy bardzo lubią nadawać wszystkim imprezom jakiś temat. Na przykład, tematem imprezy jest litera T, to znaczy, że wszyscy uczestnicy zabawy powinni być ubrani w coś, co zaczyna się na literę T.
- Jak brytyjscy studenci ustosunkowują się do swoich kolegów z zagranicy?
- W Birmingham studiuje bardzo dużo obcokrajowców z różnych kontynentów. Tylko studentów z Litwy jest kilkudziesięciu. Na uczelni bardzo mocno propaguje się zasadę tolerancji. Władze uniwersytetu wydały specjalny dekret na temat stosunku brytyjskich studentów do kolegów z zagranicy, który zakazuje wszelkie przejawy dyskryminowania. Nie czujemy jakiejkolwiek wrogości ze strony brytyjskich kolegów, wręcz odwrotnie, chętnie z nami obcują, starając się przez to lepiej poznać kulturę krajów, z których pochodzimy.
- Jakie miałaś stereotypy o Anglikach przed wyjazdem na studia, i czy one potwierdziły się?
- Jedyny stereotyp, jaki miałam o Anglikach, to było to, że Anglicy uwielbiają pić herbatę. Rzeczywiście tak jest. Poza tym bardzo zauważalny jest wysoki poziom kultury ludzi w Anglii, mam na myśli codzienne stosunki międzyludzkie, zachowanie się na ulicy, w czasie jazdy komunikacją miejską itd.
- Możesz już powiedzieć, że doskonale opanowałaś język angielski?
- Zapewne jeszcze nie mogę tego powiedzieć, bowiem zdarzają się różne sytuacje bytowe, w których brakuje słownictwa. Dla przykładu, pewnego razu chciałyśmy z koleżankami z Litwy poprosić właściciela domu, żeby wymienił żarówkę, i za żadne skarby nie mogłam powiedzieć angielską nazwę tego przedmiotu. Ale z całą pewnością mogę powiedzieć, nie dałabym rady dostać się na studia w Anglii, gdyby nie wiedza, jaką otrzymałam w Gimnazjum im. J. Śniadeckiego, za co jestem niezmiernie wdzięczna wszystkim nauczycielom oraz administracji placówki oświatowej. Tak się złożyło, że każdy język, którego uczyłam się w gimnazjum (polski, litewski, angielski, rosyjski) jest mi teraz przydatny i w nauce, i w pracy.
- Co zabierzesz ze sobą kiedy będziesz wracała po feriach do Birmingham?
- Na pewno powiozę do Anglii czarny litewski chleb oraz masło. Tak dobrego chleba czy masła w Anglii nie sposób jest kupić.
Rozmawiał Andrzej Kołosowski