Życie teatrem jest

Współczesny teatr potrafi zaskoczyć, czasem drażni, wywołuje sprzeciw... dlaczego? Chyba nie tylko z powodu naszego przyzwyczajenia do tradycyjnych form scenografii i reżyserii. Współczesny teatr nas niepokoi, pobudza do myślenia, szokuje, nie pozwala na wygodne usadowienie się w fotelu i konsumowanie sztuki lekkiej, łatwej i przyjemnej. Nie zawsze jesteśmy przygotowani na taki kontakt.

Z takim właśnie teatrem, a raczej trzema teatrami, była okazja zapoznac się w ub. weekend w Domu Kultury Polskiej w Wilnie, na którego scenie zaprezentowali się oni pod wspólnym szyldem „Sopocka Scena Off de BICZ”. Powstała z inicjatywy władz miasta w październiku 2003 r. istnieje w trzech swoich wcieleniach: Teatru Stajnia Pegaza, Teatru Zielony Wiatrak oraz Teatru Okazjanalnego. Głównym ich celem od chwili powstania i dotychczas jest promocja teatru niezależnego. Są znani nie tylko w Polsce, ale i poza jej granicami, realizują wiele interesujących projektów. Z kilkoma z nich zechcieli zapoznać wileńskiego widza.

Marzenia jak drapacze chmur

Spektakl „Drapacze chmur”, z którym wystąpił w Wilnie teatr Zielony Wiatrak w reżyserii Marka Branda stanowi w pewnym sensie analizę marzeń dzisiejszego pokolenia Polaków. Tych zwykłych zjadaczy chleba, o niezbyt wygórowanych aspiracjach życiowych, wpatrzonych czasem w układankę nieba, czasem – własnego życia. Co robić, by marzenia udało się zrealizować? Wyemigrować, pracować w pocie czoła czy ze swych marzeń zrezygnować? Na to pytanie widz nie otrzyma konkretnej odpowiedzi, ale dotknięty niepokójem, chociaż na moment zamyśli się nad sobą, nad życiem i swoim przeznaczeniem. O to chyba właśnie chodziło twórcom sztuki, w której rolę nie ostatnią „gra” muzyka.

Szekspir w nowym wydaniu

Spektakl „Gertruda” w wydaniu Teatru Stajnia Pegaza powstał z inspiracji „Hamletem” Szekspira, jednak skupia uwagę widza na postaci królowej Gertrudy. Kim jest Hamlet bez matki, czy daje się wytyczyć granice pomiędzy synem i matką, mężczyzną i kobietą, kto jest sędzią, a kto podsądnym? Trudny wybór wymaga skupienia i burzy mózgu, aczkolwiek nie pozostawia obojętnym tego, kto szuka odpowiedzi na pytanie.

Z panem Cogito i Horpyną

Zdawać by się mogło co mają powyżsi bohaterowie ze sobą wspólnego. XX-wieczny bohater herbertowskiego cyklu wierszy i XVII-wieczna bohaterka sienkiewiczowskiej pierwszej części Trylogii. Tym niemniej w sztuce wszystko się zdarza. Minionej niedzieli, 7 października, na scenie Domu Kultury Polskiej widzowie mogli obejrzeć spektakl taneczny „Alchemik halucynacji” w wykonaniu Teatru Okazjonalnego Sopockiej Sceny Teatralnej „Off de BICZ” oraz wysłuchać koncertu olsztyńskiego zespołu „Horpyna”, śpiewającego folk ukraiński.

Występ Teatru Okazjonalnego był trzecią częścią występów teatrów niekonwencjonalnych Sopockiej Sceny „Off de BICZ”. Poezja Zbigniewa Herberta była inspiracją do przedstawienia spektaklu, gdzie nie padło ani jedno słowo. Poezja, w której istotną rolę odgrywa słowo, została zaprezentowana bez słów, poprzez taniec. Czy w tańcu można łatwo doszukać się poezji Herberta, na to pytanie każdy widz powinien sam sobie dać odpowiedź. Sztuka współczesna od widza często wymaga wysiłku. Przedstawiona interpretacja poezji Zbigniewa Herberta nie była łatwa w odbiorze. Poezję Herberta kojarzymy przeważnie z przesłaniem Cogito, nawołującym „Idź, by dać świadectwo”. W tańcu przedstawionego spektaklu dominował krok, który nieodzownie kojarzy się z najbardziej znanymi fragmentami wierszy o panu Cogito: „Idź dokąd poszli tamci”, „idź wyprostowany wśród tych co na kolanach” czy też „bądź wierny idź”.

Druga część niedzielnego przedstawienia w DKP była swoistą ucztą słowiańską dla ducha. Na scenie wystąpił zespół z Olsztyna „Horpyna”, który śpiewa ukraiński folk z elementami rocka i bluesa. Podstawą twórczości członków zespołu są utwory ludowe, które w wykonaniu artystów przybierają niejako nową szatę. Ze sceny brzmiały żywiołowe aranżacje ludowych piosenek. W repertuarze niedzielnego koncertu były też znane piosenki góralskie. Dawka skocznej muzyki weseliła widownię, wśród której odważniejsi poderwali się do skocznych tanów z gronem przyjaciół.

Na zakończenie jedna refleksja, dawno zresztą cisnąca się na łamy. Że na tak ambitnych przedstawieniach widownia może świecić pustkami – raczej nie dziwi. Teatr alternatywny, niezależny w wyborze formy i treści, nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem, licząc bardziej na koneserów. Gorzej, że na sali – jak zawsze, zresztą - zabrakło naszych rodzimych adeptów teatru, dla których byłaby to okazja poznania nowoczesnych trendów we współczesnym teatrze.

Teresa Worobiej
Na zdjęciu: „Alchemik halucynacji” - aktorzy sopockiej sceny teatralnej „wytańczyli” wiersze Z. Herberta.
Fot.
autorka

<<<Wstecz