Gminy z dorobkiem w tle – MIEDNIKI

WIZYTÓWKA GMINY: jest ona jedną z czterech gmin rejonu, graniczących z Białorusią. W 39 mniejszych i większych wsiach na terytorium 6295 ha mieszka nieco ponad 1,5 tys. osób, z tej liczby 85 proc. stanowią Polacy, 8 proc. – Białorusini, po 3 proc. Litwini i Rosjanie, reszta – inne narodowości. Prawie połowę mieszkańców stanowią ludzie w wieku emerytalnym.

Teren gminy przecina magistrala Wilno-Mińsk z międzynarodowym przejściem granicznym, które przybrało nazwę od centrum gminy. Znane z tragicznych wydarzeń mordu litewskich celników 1 sierpnia 1991 r. Centrum życia społeczno-kulturalnego stanowią Miedniki Królewskie – miejscowość o bogatej historycznej przeszłości, oddalona o 32 km od Wilna. Przed wiekami była to osada z największym i najlepiej przystosowanym do obrony warownym zamkiem z końcaXIII-początku XIV w. Gościły i mieszkały tu osoby koronowane. W sposób szczególny Miedniki są związane z osobą św. Kazimierza królewicza, patrona Polski i Litwy. W ruinach spalonego na pocz. XV w. przez Krzyżaków zamku w lipcu 1944 r. NKWD więziło żołnierzy AK.

W centrum gminy znajduje się kościół pw. Trójcy Św. i św. Kazimierza, działają polska szkoła średnia, od niedawna nosząca imię św. Kazimierza, litewska szkoła podstawowa, przedszkole, Dom Kultury, biblioteka, gabinet medyczny, kilka sklepów i kawiarni. Chlubą gminy jest szkolny zespół „Przepióreczka”, znany też poza granicami kraju. Źródłem utrzymania większości mieszkańców są kilkuhektarowe zagony rolne, na odzyskanej lub dzierżawionej ziemi powstało kilka większych gospodarstw.

Co zostało z Miednik Królewskich?..

Rolnicza gmina

Miedniki to prastara miejscowość (kiedyś Miedniki Królewskie) położona 28 km od Wilna. Wielu kojarzy się z malowniczymi ruinami królewskiego zamku oraz położoną niedaleko Górą Józefową – najwyższym punktem Litwy (292 m n.p.m.). Gmina ta z ośrodkiem w Miednikach niewiele się różni od innych. W porównaniu z gminami graniczącymi z Wilnem, panuje tu spokój. Gęstość zaludnienia ciągle się zmniejsza. W przeważającej części gminę zamieszkują starsi mieszkańcy, którzy niczym sztafetę przekazują z pokolenia na pokolenie - pozostają wierni swej ziemi. A zatem jest to gmina rolnicza.

Wymownie świadczy o tym statystyka. W roku bieżącym ponad 400 mieszkańców gminy deklarowało ziemię, na której pracują i w większości przypadków, stanowi ich podstawowe źródło utrzymania. Prowadzą tak zwane drobne, samowystarczalne gospodarstwa rolne. Tylko nieliczni potrafili stanąć mocno na nogach i przystąpić do produkcji rolnej na skalę przemysłową. Do nich między innymi należą: Jan Wierszałowicz uprawiający około 80 ha gruntów, Mieczysław Poźniak trudniący się na ponad 50 ha, Stanisław Rakałowicz gospodarzący na 77 ha oraz jego syn Romuald, który posiada 71 ha. Ponad 10 ha posiada 16 mieszkańców gminy. Większość uprawia 3-hektarowe działki, które otrzymali jako pracownicy rolnictwa według powszechnie stosowanej ustawy rządowej lub odzyskali po swych przodkach.

Wyróżnia ją nie tylko przeszłość

spośród pokrewnych gmin rejonu. Do chlubnej przeszłości należy zaliczyć mury zamku, które przetrwały wszystkie wojny. Podobno częstymi gośćmi były tu wysoko postawione osoby, w tym koronowane. Nieprzypadkowo miejscowy kościół pod wezwaniem św. Kazimierza i szkoła, której patronuje ten święty, przypominają patrona Polski i Litwy, który nieraz przebywał w Miednikach ze swym opiekunem i wychowawcą Janem Długoszem.

O późniejszych dziejach tej miejscowości przypomina miejscowy cmentarz, na którym znajduje się grób Nieznanego Żołnierza Polskiego oraz Krzyż Katyński, ustawiony przed pięcioma laty z inicjatywy koła ZPL. Stanowią one hołd naszym przodkom oraz przypominają smutne wydarzenia, o których nie wolno zapominać i trzeba przekazywać przyszłym pokoleniom. Podobnie też, jak tragedię siedmiu chłopców - żołnierzy pogranicza i celników odradzającej się wolnej Litwy, którzy bestialsko zostali zamordowani na przejściu granicznym. Przecież na 9 - kilometrowym odcinku gmina graniczy z Białorusią. Dzisiaj niemym świadkiem owych wydarzeń nieopodal przejścia granicznego jest przyczepa–wagonik, miejsce zbrodni, który przekształcono w muzeum oraz wspólna mogiła.

Do niedawna jeszcze Miedniki słynęły z najwyżej położonego punktu nad poziomem morza na Litwie, a mianowicie Góry Józefowej. Ostatnio jednak, jak twierdzą okoliczni mieszkańcy, stwierdzono, że pobliska góra jest wyższa, bo wynosi 293,7 m nad poziomem morza, została więc ona nazwaną Górą Wyższą.

Pustoszejące zagrody

Na terenie gminy rozpościerającej się na obszarze 6295 ha mieszka około 1540 osób, z których ponad 330 stanowią emeryci. Ostatnimi laty zanotowano tendencję zmniejszania się liczby mieszkańców, w wyniku czego pustoszeją domy, znikają zaścianki. Tylko w ciągu ostatnich trzech lat średnio liczba przyjścia na świat nowych mieszkańców w gminie zmniejszyła się z 22 do 11, podczas gdy corocznie umierają 23 – 24 osoby. Na zwiększenie liczby urodzeń, jak żartuje starosta gminy Stanisław Boroszko, nie mają wpływu nawet liczne bocianie gniazda.

Bez wątpienia, taka sytuacja rzutuje na całokształt zachodzących tu przeobrażeń społeczno - gospodarczych. Rolnicza gmina słynąca z „mlecznych rzek”: w każdej zagrodzie trzymano krowy, w poszczególnych - po kilka, zmieniła się nie do poznania. Nawet ostatni punkt skupu, działający jeszcze przez dłuższy czas w Sawiczunach, dokąd dostarczali mleko mieszkańcy Miednik, został zamknięty. Wpłynęły na to ceny za skup mleka, które nie zawsze pokrywały nawet koszty dostaw. Zaczęła się masowa wyprzedaż krów, i tylko nieliczni decydują się jeszcze na ich trzymanie. Tym bardziej, że wielu na taki „luksus” nie może sobie pozwolić z powodu zdrowia. Jeżeli kiedyś każda najmniejsza działeczka koło zagrody była skoszona, ludzie gromadzili zapasy siana na zimę, to teraz starosta w wielu wypadkach jest zmuszony „organizować sianokosy”, by domostwa poszczególnych mieszkańców, miejsca powszechnego użytku nie utonęły w trawie i chwastach.

„Kobiece brygady” w działaniu

Trzeba przyznać, że starosta ma z tym nie lada problem. Poprzednimi laty do koszenia trawy zatrudniał mieszkańców gminy będących na ewidencji giełdy pracy.

– A teraz zostały tylko kobiety – mówi starosta Stanisław Boroszko. – A jednak są takie, które potrafią wykonywać pracę, uchodzącą za typowo męską. I gdy proszę, zbierają się „kobiece brygady” i koszą trawę. Z jednej strony cieszy starostę, że w gminie wszyscy chcący pracować, mają ku temu warunki, ale jednocześnie nieco komplikuje utrzymanie otaczającego środowiska w należytym porządku, okazywanie pomocy potrzebującym jej mieszkańcom gminy, szczególnie osobom samotnym w starszym wieku.

Obecnie prawie wszyscy bezrobotni (około 30 mężczyzn) znaleźli zatrudnienie przy wznoszonej na terenie gminy Szkoły Straży Granicznej, która jeszcze w bieżącym roku ma zamiar przenieść się tu z Wisagini. Będą tu szkoleni pracownicy straży granicznej. Terminy budowy, które są związane z dotacją UE ponaglają, stąd też pośpiech i ogromne zaangażowanie w pracę. Zrozumiałe, że gdy gmach szkoleniowy, bursy oraz inne obiekty infrastruktury zostaną przekazane do użytku, (podobno nastąpi to koło nowego roku), powstanie sporo miejsc pracy również dla kobiet.

Chętni znajdują pracę

Sporo mieszkańców gminy trudni się sezonowo również przy renowacji nawierzchni drogi prowadzącej z Wilna do Mińska przez Miedniki. Międzynarodowa kategoria, do której jest zaliczana ta trasa, zobowiązuje do utrzymania jej na należytym poziomie. Natomiast młodzież dojeżdża do pracy w stolicy – zbierają się w pięcioosobowe grupy, celem zmniejszenia kosztów i udają się samochodami do pracy. Pracują przeważnie na budowach, w spółkach, produkujących okna, drzwi oraz inne elementy cieszące się popytem wśród budowlanych.

Miejsca pracy, choć nieliczne dla miejscowych mieszkańców, oferuje też punkt graniczny, odprawy celnej i strażnica. Co bardziej zaradni, otworzyli sklepy, kawiarnie, tworząc źródło utrzymania oraz miejsca pracy nie tylko dla członków swych rodzin. Podobnie jak w innych gminach, w Miednikach czynny jest punkt medyczny, biblioteka, szkoła średnia z polskim językiem nauczania oraz filia klas początkowych (nauka w języku państwowym) należąca do Ławaryskiej Szkoły Podstawowej będącej w gestii powiatu, przedszkole, które w dwóch grupach: polskiej i litewskiej gromadzi po ponad 10 maluchów oraz malutka, historyczna szkółka początkowa w Brzozówce, pamiętająca czasy hrabiego Zubowa i właścicielki majątku Komarowej.

W gminie jest też dom kultury, który „nie ma szczęścia” do budowlanych. Samorząd rejonu ostatnio przydzielił fundusze na zakończenie prac remontowych. Trzeba mieć nadzieję, że budowlani z „Ernesty” tym razem wykażą naprawdę gospodarczy stosunek do zlecenia i zadbają o dobrą renomę swej firmy.

Czy około 30 kilometrowa odległość od stolicy, czy rozpościerająca się tu, tzw. graniczna strefa – a zatem prowadzi się wzmożoną kontrolę - wpływa na to, że okolice te nie kuszą rodzimych inwestorów, w odróżnieniu od podwileńskich gmin: niemieskiej, suderwskiej czy zujuńskiej. Nie inwestują tu i nie zakładają spółek. Na całym terenie gminy miednickiej działają zaledwie dwie firmy przewoźnicze. Są to „Hedvita” i „Trumtrasa” świadczące dalekobieżne usługi przewozowe, zatrudniające zarówno kierowców, jak też mechaników do obsługi taboru samochodowego.

Pomoc przyjaznych Niemców

W okresie odradzania się niepodległej Litwy, ościenne państwa, a raczej ich obywatele - poszczególni entuzjaści w miarę swych chęci i możliwości okazywali pomoc litewskim rejonom, gminom, w tym Wileńszczyzny. Jeżeli przykładowo mieszkańcom rejonu solecznickiego pomagali entuzjaści z Suwałk (Polska), to gminie miednickiej z Breitenstadtu (Niemcy).

Jorg Lehmann, kierujący realizacją programu pomocy dla Miednik, ponad 10 lat co roku dwukrotnie odwiedza Miedniki. Przywozi dary dla miejscowych mieszkańców angażując w działalność charytatywną ówczesnych księży miejscowego kościoła Sławomira Skwarczka i Janusza Krużyckiego. Potrzebujący otrzymywali ubrania. Przywoził też telewizory, pralki, z myślą założenia „mini pralni” dla miejscowych mieszkańców. Przywiózł też 4 piły do piłowania drzewa z myślą założenia punktu usługowego świadczącego usługi np. przy piłowaniu drzewa na opał.

Nie „chwyciło” to, bo zdaniem S. Boroszki: „Pralkę każdy ma swoją, a gmina, starosta nie ma prawa prowadzić działalności gospodarczej”. Zatem przywiezione piły, pralki, telewizory zostały rozdzielone wśród poszczególnych mieszkańców. Szkoła oraz dom kultury uzupełniły luki w niektóre systemy sanitarno-techniczne. Potem przedsiębiorczy Niemiec próbował wcielić program „przekaż drugiemu”, który polegał na przydzieleniu potrzebnej kwoty na kupno np. parki prosiąt, a po uzyskaniu od nich potomstwa, należało parkę przekazać sąsiadowi itd... Nie przyjął się... W końcu niemiecki przyjaciel Miednik przekonał się, że tutejsi mieszkańcy, szczególnie w dni świąteczne, ubierają się ładniej (co świadczy nie tylko o zasobności), niż w jego rodzimym mieście... Więc skończyło się niemieckie dobrodziejstwo, ale przyjaźń, zadzierzgnięta z miejscowymi mieszkańcami, jak na przykład, z rodziną Rakałowiczów, jeszcze bardziej się umocniła. Świadczy o tym fakt przyjazdu Lehmanna na rodzinne święto Rakałowiczów – jubileusz seniora rodziny - Stanisława.

Danuta Danowska
Na zdjęciach: kościół w Miednikach; anioł przy byłej strażnicy granicznej; teren gminy jest rozległy, dlatego też nierzadko niektóre problemy starosta załatwia przez telefon.
Fot.
Teresa Worobiej

<<<Wstecz