Gminy z dorobkiem w tle – RZESZA

WIZYTÓWKA GMINY: Rozlokowana na północ od Wilna po obie strony szosy Wilno-Uciana gmina rzeszańska jeszcze niedawno według liczby mieszkańców była zaliczana do gmin średniej wielkości. Według wstępnych szacowań dzisiaj terytorium gminy (7,5 tys. ha) - 69 wsi – zamieszkuje ok. 8 tys. mieszkańców. Najwięcej mieszkańców skupiło się w ośrodku gminnym, w szybkim tempie rozbudowującej się - Wielkiej Rzeszy. Tutaj też znajduje się kościół parafialny pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika, szkoła podstawowa z polskim językiem nauczania, poczta, cmentarz. Ogólnie na terytorium gminy jest 5 sklepów, 4 gospodarstwa agroturystyczne.

Największe wsie gminy to – Pikieliszki, Czerwony Dwór, Orzełówka, Jadwigowo. Na terenie gminy nie brakuje zabytkowych budowli. Pięknie odnowiona tonąca w zieleni parku letnia rezydencja Marszałka Józefa Piłsudskiego, w której obecnie mieści się biblioteka, pozostałości po majątku Sienkiewiczów - skarbiec dworski (XVIII-XIX w.) i wieża zbudowana w 1824 w Czerwonym Dworze, dworek J. Śliźnia w Lubawie są obiektami przyciągającymi, nieobojętnych wobec historii, ludzi. Założony w latach 1993-94 Park Europy leży również na terytorium gminy Rzesza.

Na granicy wioski i miasta

Dzisiaj nikt z okolicznych mieszkańców nie umie wytłumaczyć, jaką etymologię posiada nazwa miejscowości Rzesza. Zaglądając do słownika języka polskiego znajdujemy dwojakie wytłumaczenie tego słowa. Pierwsze z nich – wielka liczba osób, druga kojarzy to słowo z III Rzeszą – państwem niemieckim. Pierwsze wytłumaczenie za sprawą atrakcyjności położenia geograficznego, mianowicie bliskości do stolicy (granica miasta na trasie Wilno-Uciana znajduje się o niecały kilometr od miejscowości Wielka Rzesza) z każdym rokiem coraz bardziej się potwierdza. Drugie, w pewnym stopniu, także pozostawiło ślad w historii wsi. Historyczna, rdzenna Rzesza podczas ostatniej wojny niemal całkowicie była spalona przez hitlerowców III Rzeszy.

Chociaż dawne krzywdy poszły w zapomnienie, od czasu do czasu fakt wojennego pogorzeliska dawał o sobie znać ludziom, którzy w momencie uruchomienia procesu reprywatyzacyjnego wyruszyli na poszukiwanie dowodów własności do archiwów. Nierzadko okazywało się, że dokumenty zaginęły podczas pożaru.

Ziemia rodzi spory

Według starosty gminy Anny Kotwickiej, gmina rzeszańska obejmująca 69 wsi jest punktem najbardziej newralgicznym, jeżeli chodzi o zwrot własności prawowitym właścicielom. Spośród całego rejonu wileńskiego właśnie tutaj jest najtrudniejsza sytuacja ze zwrotem ojcowizny, a rdzenni mieszkańcy stanowią tu zaledwie trzecią część ludności gminy.

- Z przedstawionego sprawozdania z lat 1991-92 wynika, że w samej Rzeszy, czyli osiedlu rozmieszczonym w pobliżu kościoła pw. św. Stanisława, zamieszkiwało zaledwie 350 osób. W tym okresie rządy w rejonie przejął Merkys i to właśnie on rozpoczął parcelowanie tych terenów. Wydzielił niemało działek. Po jakimś czasie ponownie dodatkowo zaplanował niemałą ich ilość. A potem rozpoczął się zwrot ziemi i wielki chaos. Miejscowi ludzie nie mogli tej ziemi odzyskać, a ci którzy dostali tutaj działki zaczęli ziemią handlować. Sprzedawali po 25-39 arów, zaś nabywcy tych parceli dzielili je jeszcze na mniejsze działki. W tym okresie wydzielono około 700 działek. I takim oto sposobem w ostatnich latach liczba mieszkańców w samej tylko Rzeszy wzrosła prawie dziesięciokrotnie. A przecież jest jeszcze Wielka Rzesza, którą zasiedlili głównie ludzie przybyli w ostatnim dziesięcioleciu – szacuje starosta gminy Anna Kotwicka.

Gwoli wyjaśnienia, Rzesza składa się z dwóch wsi, mianowicie należącej do gminy awiżeńskiej Małej Rzeszy oraz Wielkiej Rzeszy – ośrodka gminnego, którym była już od końca XIX w.

Gmina rzeszańska z uwagi na liczne nieduże wioseczki, zamieszkałe przez osoby w podeszłym wieku i szybko rozwijające się osiedle Rzesza leżące wzdłuż szosy na Ucianę jest uważana za gminę kontrastów – biednych i bogatych. Jednakże z każdym dniem rozrastająca się i piękniejąca Rzesza, ku zdziwieniu niektórych, nadal posiada status wsi, co z przyczyn pragmatycznych (mniejszy podatek za ziemię) bardzo odpowiada jej nowobogackim mieszkańcom.

Praca u podstaw

W miejscowości takiej jak ta, starosta jest wszystkim. Urzędnikiem, do którego przychodzi się z załatwieniem potrzebnych dokumentów, zatwierdzaniem podpisów, kopii. W gestii starostw jest także zatwierdzanie porozumień pomiędzy krewnymi o podziale ziemi.

Jest też osobą, która powinna się wgłębiać i rozstrzygać konfliktowe sprawy, najczęściej wynikające pomiędzy sąsiadami. Pani Anna nie ukrywa, że najwięcej sporów i problemów wynika z powodu ziemi.

- Ziemię zwrócono, ale jeszcze nie wszyscy właściciele otrzymali na ręce dokumenty. Tymczasem kołki znaczące granice już są powbijane w ziemię. Jest tak, że sąsiadujący właściciele z powodu metra, nawet kilku centymetrów je wyrywają. Jeśli sama nie mogę zażegnać konfliktu, radzę wówczas, by zwaśnione strony zwracały się do policji - opowiada.

Gmina to ogromne zbiorowisko ludzi, toteż duże są wymagania i zapotrzebowania mieszkańców wobec władzy lokalnej. I całkiem naturalne, że w stu procentach tym wymaganiom sprostać jest niemożliwie. Starosta dba o porządkowanie cmentarza, poczynając od worków na śmiecie, a ich wywożeniem i załatwianiem robotników kończąc. Brak rąk do pracy obecnie jest największym kłopotem starostwa. Osoby chcące pracować zawsze znajdują sobie zatrudnienie. W gminie jest plantacja pieczarek, która chętnie zatrudnia okolicznych mieszkańców. Zakład mięsny „Cesta” oraz zakład produkcji folii znajdujące się, co prawda, na terenie gminy awiżeńskiej, też z otwartymi ramionami przyjmują do pracy rzeszan. Wiele miejscowych kobiet dojeżdża do pracy do szpitali w Santaryszkach. Problem bezrobocia Rzeszy raczej nie dotyczy, ale na miejscu, do tzw. prac publicznych, niestety, nie ma chętnych.

Gdy wyobraźnia przerasta możliwości

Podobnie jak w większości starostw, również w Rzeszy największym problemem jest budowa i remont dróg. Ludzie zwracają się do starostwa z prośbą o ulepszenie dróg. Nierzadko prośba graniczy z kategorycznym żądaniem, zwłaszcza osób, które do Rzeszy sprowadziły się w ostatnich latach.

- Wstąpiliśmy do Unii Europejskiej i ludzie sądzą, że Unia od razu zbuduje nam drogi, wyasfaltuje nawierzchnie, założy wodociągi… Zwłaszcza nowi mieszkańcy domagają się tych dóbr. Narzekają, że nie potrafimy skorzystać z pieniędzy, które nam się należą z funduszy europejskich. Prawda jest taka, że Unia nie daje tyle pieniędzy, do jakiej miary wyrastają one w wyobraźni mieszkańców. Jesteśmy doskonale rozeznani w sytuacji, pisaliśmy projekty, ale jak na razie w tym roku otrzymaliśmy tylko 1 mln litów na remont szosy malackiej. W ubiegłym roku, 30 listopada, gdy już właściwie zakończyły się wszystkie możliwości wykorzystania tych pieniędzy w terminie, uzyskaliśmy milion na budowę szosy do Skirgiszek, czyli tej, która prowadzi do Parku Europy. To był jednak odcinek drogi nazwijmy go leżącej w strefie rekreacyjnej. A o te, tzw. codzienne drogi, po których się chodzi i jeździ najczęściej trudno jest zadbać w należytym stopniu. Na „zwykłe” drogi Unia Europejska pieniędzy nie daje – wyjaśnia sytuację gospodyni gminy.

Budżet samorządowy na bieżące remonty i budowę dróg w tym roku przeznaczył 170 tys. Lt. Za te pieniądze zaplanowano zaasfaltować ulicę Kaštonu i pokryć żwirową nawierzchnią ulicę Pavasario w Wielkiej Rzeszy. Czy plany się udadzą nie wiadomo, ponieważ prawie od roku w Wielkiej Rzeszy prowadzi się prace związane z budową kanalizacji i wodociągu. Z tego powodu w ubiegłym roku pieniądze przeznaczone na budowę wspomnianych odcinków wykorzystano na nową nawierzchnię asfaltową ulicy prowadzącej przez Rzeszę do szosy malackiej.

Na zlecenie spółki „Vilniaus vandenys” projekty budowy sieci kanalizacji i wodociągu, które w przyszłości mają być połączone ze stołecznym systemem, realizuje spółka „Geostatyba”. Projekt budowy tej sieci, niestety, nie przewidział rekonstrukcji całego systemu w miejscowości. Najstarsza część wsi oraz ta, w której ludzie zamieszkali w latach 60. została wyeliminowana z tego projektu. Stare systemy kanalizacyjne nawalają, miejscowe studnie zanieczyszczają się, toteż ludzie obijają progi starostwa przychodząc ze skargami, że zostawiono ich na lodzie. Tymczasem, według Anny Kotwickiej, ani samorząd, ani tym bardziej starostwo nie miało wpływu na rozwój tego projektu, gdyż zatwierdzono go na podstawie faktu dokonanego.

Lato jest okresem, kiedy planuje się najwięcej prac. Niedawno zostały usunięte stare grożące zawaleniem się drzewa w Orzełówce. Tym latem starosta gminy planuje zakończenie ogrodzenia cmentarza, ku końcowi zbliża się również rekonstrukcja placu przykościelnego. Nad organizacją tych prac czuwa proboszcz parafii Vytautas Rudys.

Kłopoty nie tylko z działkowiczami

Na wrzesień-październik jest zaplanowane wycięcie ponad stuletnich drzew w Czerwonym Dworze. Koszty spiłowania 32 drzew wyniosą ok. 10 tys. Lt.. Sprawy gospodarcze zjadają lwią część budżetu, który jest zbyt mały, by wszystko zrobić zgodnie z oczekiwaniami ludzi. Zresztą, utrzymanie porządku w wielkim stopniu zależy również od samych mieszkańców. O ile mieszkańcy Wielkiej Rzeszy dbają o utrzymanie swoich posesji w porządku, o tyle brakuje elementarnej odpowiedzialności w tym zakresie mieszkańcom domków ogrodowych. Sady w Pikieliszkach - to teren trudny do utrzymania w porządku. Ludzie, mieszkający obecnie już przez okrągły rok na działkach ogrodowych, przybyli z miasta nie chcą zawierać umów indywidualnych ani też zbiorowych z firmami wywożącymi śmiecie, toteż wyrzucają je, gdzie im się tylko podoba. Najczęściej do rowów na poboczach dróg, obciążając tym samym budżet starostwa niepotrzebnymi kosztami.

W ciągłej potrzebie są również rodziny wspierane socjalnie. Dobrze, jeśli środki wypłacane przez urząd opieki socjalnej przynoszą korzyść, gorzej, gdy zasiłki pobierane na dzieci są dla nieodpowiedzialnych rodziców tylko źródłem do picia.

W gminie rzeszańskiej są dwie szczególnie trudne rodziny, gdzie stały nadzór i ingerencja pracowników socjalnych gminy, nieraz nawet funkcjonariuszy policji rejonowej, jest sprawą nieuniknioną.

Nauka i rekreacja

Na terytorium gminy działają trzy szkoły ogólnokształcące z polskim językiem nauczania, w których naukę pobiera ponad 200 uczniów. Starostwo nie ma domu kultury, toteż w pilnych potrzebach z pomocą przychodzi dyrektor szkoły podstawowej w Rzeszy - Danuta Rałowiec. Śmiało więc można twierdzić, że życie kulturalne rdzennych mieszkańców wsi toczy się wokół szkoły. Od lat gmina współpracuje ze Szczytnem i Białą Podlaską w Polsce. Uczniowie szkół rokrocznie wyjeżdżają do Polski na kolonie. Również i teraz na koloniach w Polsce przebywa grupa rzeszańskich dzieci. Przyjaciele z Polski wyposażyli w meble pałacyk w Pikieliszkach, który przed wojną był własnością Józefa Piłsudskiego. Tutaj wraz z małżonką nad brzegiem jeziora Żełosy Marszałek lubił spędzać letnie wakacje. Dworek jest na ewidencji samorządu, mieści się w nim biblioteka, która posiada księgozbiór liczący pięć tysięcy egzemplarzy. Bibliotekarka Leokadia Minginowicz cieszy się, że ludzi sięgających po książkę nie brakuje. Na liście czytelników - 210 osób. Do biblioteki chętnie przychodzą emeryci, ale korzystają z niej również uczniowie pikieliskiej szkoły. Tutaj odbywają się imprezy kulturalne, wystawy. Pałacyk jest miejscem, które odwiedzają delegacje z Polski.

Innym miejscem zabytkowym jest były majątek rodziny Sienkiewiczów – Czerwony Dwór. Do dzisiaj zachowały się tylko pozostałości tej historycznej spuścizny – skarbiec dworski, park i wieża zbudowana w 1824 roku. Obecnie na terenie zabytku, objętego ochroną państwa, rozlokowała się firma Vytautasa Civinskasa, zajmująca się hodowlą koni.

Miejscem przyciągającym tłumy turystów jest także Park Europy – muzeum rzeźb pod otwartym niebem, leżący na terenie starostwa. Nieopodal Parku w Lubawie znajdują się również pozostałości po rodowym dworku Śliźniów. Niestety, do dzisiejszych czasów zachowały się tylko młyn lubawski i stara lodownia, wydzierżawione przez właściciela Parku Europy, Gintarasa Karosasa. Fundamenty po starej kaplicy w Lubawie wysiłkiem starostwa dwa lata temu zostały wzmocnione i zabezpieczone przez totalną ruiną.

Bez uwagi pracowników starostwa nie pozostają żadne święta. Szczególną uwagą w gminie są otoczeni Jany i Janiny, albowiem w Rzeszy co roku odbywają się huczne obchody tych imienin. Zdaniem starosty gminy, w razie potrzeby zawsze można liczyć na wsparcie miejscowych przedsiębiorców - Teresy i Wiktora Bukinów oraz Aldony i Kazimierza Kowalewskich. Częstokroć byli sponsorami zapustów, święta plonów, nocy świętojańskich, podczas których wszyscy mieszkańcy doskonale się bawili.

Już wspomniane powyżej Pikieliszki są miejscem, do którego każdej jesieni przedstawiciele wszystkich gmin rejonu przyjeżdżają, by wspólnie cieszyć się z plonów, urodzajów podwileńskiej ziemi. Cóż, tak już jest, że na ziemi rzeszańskiej w ostatnich latach zamiast ziemniaków i zbóż coraz częściej podziwiamy piękne kwiaty i dekoracyjne drzewka wokół wypielęgnowanych posesji. Oby kwitły tak samo pięknie we wszystkich ogrodach…

Irena Mikulewicz
Na zdjęciach: kosciół rzeszański; według starosty, Anny Kotwickiej, właśnie w Rzeszy jest najgorsza sytuacja ze zwrotem ojcowizny
Fot.
Teresa Worobiej

<<<Wstecz