Gminy z dorobkiem w tle MARIAMPOL
WIZYTÓWKA GMINY: gmina mariampolska leży w południowej części rejonu, w odległości 19 km od Wilna, w pobliżu kolei w kierunku Lidy. Graniczy z gminami rudomińską, czarnoborską, pogirską, rukojńską, a także jaszuńską i turgielską w rejonie solecznickim. Na terytorium 6451 ha jest 36 wsi, które zamieszkuje nieco ponad 3 tys. mieszkańców. Znajdując się w dogodnym miejscu rejonu ma dobre połączenie ze stolicą i sąsiednimi miejscowościami.
W największym osiedlu, a zarazem centrum gminy Mariampolu mieszka około 900 mieszkańców, znajduje się tu szkoła średnia, przedszkole, ambulatorium, poczta, kilka sklepów. O treściwe życie kulturalne dbają biblioteka i centrum kultury przy starostwie, w którego auli niedzielami są odprawiane Msze św. Mariampol szczyci się swoim zespołem wokalnym Harmonia, dobrze znanym także w Polsce. W lipcu 2004 r. we wsi Bohusze został odsłonięty pomnik, upamiętniający miejsce aresztowania dowództwa Okręgu Wileńskiego AK przez oddziały NKWD w lipcu 1944 r.
Druga co do wielkości wieś Porudomino jest także stacją kolejową, tu znajduje się zabytkowy kościół pw. Przemienienia Pańskiego oraz szkoła podstawowa. W pobliskich Rakańcach mieści się polska szkoła podstawowa założona w 1916 r., która ub. jesieni świętowała swój 90-letni jubileusz. Na terenie gminy funkcjonują spółki produkcyjne i przedsiębiorstwa indywidualne, mieszczą się także leśnictwa porudomińskie i miguńskie.
Na pograniczu dwóch rejonów
Jeżeli jednym z dawnych szlaków handlowych lidzkim, wyruszymy na południe, w kierunku Solecznik, to po przebyciu około 20 km, znajdziemy się na rozległym, ponad 6450-hektarowym terenie gminy Mariampol. Gmina Mariampol graniczy z czterema gminami rejonu wileńskiego: rudomińską, czarnoborską, pogirską i rukojńską, ale też z turgielską i jaszuńską, należącymi do rejonu solecznickiego. W skład gminy wchodzi 36 wsi i liczne zaścianki, w których mieszka około 4000 osób. Do największych pod względem liczby mieszkańców należy ośrodek gminy Mariampol, który zamieszkuje około 1000 osób, we wsiach Porudomino i Rakańce mieszka odpowiednio około 500 i 400 osób. Na terenie gminy znajduje się 56 wspólnot ogrodowych, w których swój stały pobyt zadeklarowało około 1 tys. osób. Nie wszyscy dobrowolnie zamieszkali w domkach działkowych, nie zawsze przystosowanych do stałego pobytu. Wielu z nich było zmuszonych wysiedlić się ze swych zadłużonych stołecznych mieszkań. Teraz zaś korzystają oni ze świadczeń gminy, a wielu z nich przysparza sporo kłopotów miejscowej władzy.
Kierujący gminą od 10 lat Andrzej Żabiełowicz, podobnie jak i inni starostowie rejonu, nie może podać dokładnej liczby mieszkańców, bo ich meldunek dotychczas jest prowadzony nie w gminie czy samorządzie rejonu, lecz w Departamencie Migracji podlegającym MSW. Czyniąc zadość wymaganiom UE, od lipca br. sytuacja się odmieni sprawy zameldowania przejdą w kompetencje władz terenowych.
Gminna sala miejscem modlitwy i tańca
- tak, bez wątpienia, można określić przydatność gminnej sali w Mariampolu. Gdy odwiedzając Dukszty dowiedziałam się, że pokój w gminie pełni funkcję kancelarii - zakrystii nowo przybyłego wówczas do parafii księdza proboszcza Henryka Naumowicza, byłam zaskoczona. Okazało się jednak, że w rejonie wileńskim nie jest to jedyny przykład współpracy duszpasterzy z kierownikami gmin. Zresztą, służą poniekąd wspólnemu celowi... W Mariampolu także gminna sala posiedzeń w każdą niedzielę przekształca się w kaplicę, w której miejscowi parafianie, przeważnie w podeszłym wieku, zbierają się na modlitwę. Teren gminy jest rozległy, podzielony między trzy parafie: turgielską, rudomińską i porudomińską.
- Swój kościół mamy tylko w Porudominie, a nareszcie i stałego proboszcza, bo przez długie lata kapłani dojeżdżali - mówi starosta gminy. - To właśnie ksiądz Mirosław Balcewicz wprowadził taką praktykę. W sali, w której zbiera się około 100 osób, umieściliśmy obraz Matki Boskiej Częstochowskiej dar naszych wieloletnich przyjaciół z Częstochowy. Nawiasem mówiąc, pracownicy gminy, nauczyciele, rodzice uczniów są bezmiernie wdzięczni przyjaciołom również za dwutygodniowe pobyty w Poraju dzieci miejscowej szkoły. Każdej niedzieli mają Mszę św., którą odprawia ksiądz dojeżdżający tu z odległego o 4 km Porudomina. Trzy razy miesięcznie w języku polskim, jeden raz po litewsku.
Ale my odpowiadamy po polsku mówi starosta. - Litwini na nabożeństwa nie przychodzą. Zresztą, jest ich tu zaledwie kilka rodzin dodaje. W gminie odbywają się też rekolekcje. Oto i ostatnio, przed Wielkanocą, wieczorem gabinety gminy przekształcały się w spowiednice - każdy chętny mógł przystąpić do spowiedzi.
Z szacunkiem do tradycji i historii
Ponieważ gmina Mariampol nie posiada domu kultury (były został sprywatyzowany), wszystkie więc imprezy odbywają się w gminnej sali, a krzewicielce kultury Leokadii Zmitrowicz nie brakuje pomysłów. Tutaj organizuje ona różne wieczorki, uroczystości, obchodzi się Dzień Babci, okazyjne święta, które uświetniają występy miejscowego dziecięcego zespołu tanecznego Kropelka, wokalnego Harmonia, którym kieruje Luba Nazarenko. Zespół ten cieszy się uznaniem nie tylko w rejonie wileńskim - piosenki, ballady w jego wykonaniu szczególnie przypadły do gustu mieszkańcom Łodzi. Mieszkańców Łodzi i gminy Mariampol łączą przyjazne kontakty.
Święta Wielkanocne w gminie uczczono wspólnie z przybyłym do Mariampola zespołem wokalnym Duksztanka.
Wiele wysiłku wkłada w krzewienie wiedzy o kulturze Teresa Skoczek, kierowniczka biblioteki. Gros jej czytelników stanowią uczniowie, w tym powstałej przed rokiem szkoły początkowej z polskim językiem nauczania. Chcąc zainteresować młodzież nie tylko lekturą, ale też historią okolic, w bibliotece urządzane są różne wystawy: wielkanocnych pisanek, starych widokówek, zimowych wiązanek, dziecięcych rysunków o różnej tematyce. Ostatnio eksponowano tu stare fotografie i aparaty fotograficzne, jak Czajka, Fied czy bezimienny angielski, który pamięta początki rozwoju sztuki fotograficznej. Ściany biblioteki upiększają rysunki mieszkanki gminy Anżeliki Stefanowicz, na specjalnej półce eksponuje się robótki uczniowskie. Jesienią organizowana jest wystawa Dary przyrody, na którą większość eksponatów przynoszą młodzi czytelnicy z ojcowskich zagród.
O szacunku dla przodków, dla historii ziemi ojczystej przypomina młodzieży pomnik. Z inicjatywy starosty ustawiono tu ogromny głaz z wymownym napisem: Obrońcom Ziemi Wileńskiej, żołnierzom Armii Krajowej Okręgu Wileńskiego, podstępnie aresztowanym przez sowietów 17 lipca 1944 r. we wsi Bogusze. Gdybyśmy o nich zapomnieć mieli, Ty Boże zapomnij o nas.
Pracy wystarcza, brakuje robotników
W gminie mariampolskiej działa sporo spółek. Jedna z największych - zatrudnia około 70 ludzi - to ZSA Oleva, produkująca różne kobiałki na jagody, grzyby, owoce, które są eksportowane do Niemiec. Natomiast indywidualne przedsiębiorstwo Vrublevskij ir anukai świadczy usługi budowlane, wznosi domy mieszkalne. Ale największą popularnością cieszą się tu tartaki, bodajże siedem naliczył starosta... W samym tylko Mariampolu mamy cztery mówi pan Andrzej - a jeszcze w Rakańcach, był w Porudominie... Wożą drewno z lasu, tylko drogi psują... - Staramy się teraz po zimie, wyrównać... Pomaga nam w tym ZSA Vilmesta, z którą mamy umowę...
Jeżeli do niedawna jeszcze w podwileńskich wsiach można było słyszeć stałe użalanie się na brak miejsca pracy, to ostatnio coraz częściej narzeka się wręcz, że ...nie ma kogo zatrudnić.
- Dobrzy robotnicy wyjechali, musimy więc zatrudniać tych, którzy zostali mówił prowadzący tartak, figurujący jako personalne przedsiębiorstwo Witalij Szymkiewicz. Od sześciu lat współpracuje z Zakładem Płyt Wiórowych w Grajewie w województwie podlaskim, dla którego dostarcza niestandardowe palety, podobnie jak też dla holenderskiej firmy PFleider. Witalij Szymkiewicz, w ramach trzyletniego programu tworzenia miejsc pracy, z funduszy unijnych w 75 proc. pokrył koszty zakupu urządzeń do obróbki drewna. Zatem oprócz palet, jest w stanie sprostać też zamówieniom na różnego rodzaju budulec, który cieszy się popytem nie tylko wśród nowych osiedleńców na wsi. Drewno kupuje w nadleśnictwach rejonów solecznickiego i trockiego, zgodnie z zawartymi umowami. Ostatnio znacznie, bo o 10 30 proc. podskoczyły ceny mówi pan Witalij. - Do współpracy zaangażowałem też brata Eugeniusza. Mam więc na kim polegać, bo z ludźmi jest bardzo trudno - kontynuował rozmowę...
Dopiero później starosta zdradził tajemnicę tych trudności. - Praca w tartaku jest ciężka i niebezpieczna. Tu nawet po jednym głębszym nie wolno przybliżać się do piły, a co dopiero pracować. Toteż Szymkiewicz ewentualnego kandydata na robotnika nie stroniącego od kieliszka, za jego zgodą, najpierw namawia poddaniu się zabiegowi - tak zwanemu kodowaniu, a potem, przyjmuje do roboty. No i oczywiście, stale kontroluje. Udało się uratować parę dusz. Człowiek okazał się silniejszy od alkoholu. Ale był przypadek, kiedy dobre chęci pracodawcy i robotnika spaliły się na panewce.
- Najgorzej, że taki człowiek nie zawsze znajduje poparcie w rodzinie, w otoczeniu mówił pan Szymkiewicz. - Tym bardziej, że pokusy wokół nie brakuje. We wsi wszyscy wiedzą, gdzie o każdej porze dnia i nocy można nabyć pilstukas. Ale policja jakoś nie spieszy likwidować taką przedsiębiorczość twierdząc, że potrzebne są dowody rzeczowe... Czy trudno je zdobyć? Żeby tylko były chęci rozważał pan Szymkiewicz.
W gminie sporo jest rodzin aspołecznych. Są one swoistym wyzwaniem dla nowo zatrudnionych w gminach pracowników socjalnych, którzy szczególną uwagę mają poświęcić dzieciom dorastającym w takich rodzinach.
Ludziom się nie przelewa
Każdy oczywiście na swój sposób dba o siebie, rodzinę. Co młodsi mieszkańcy mają większe możliwości. Część ich dojeżdża do pracy w stolicy. Dzięki dobremu połączeniu nawet mieszkańcy odległych wsi Zarzecza, Piktakańców, Rakańców bez trudu mogą dojechać do Mariampola, jak też z Taraszyszek, Kowalków. Niektórzy pracują w spółce rolnej, która już ledwo zipie. Większość prowadzi indywidualne gospodarstwa rolne zaopatrując się w niezbędne produkty. Znacznym wsparciem są dopłaty bezpośrednie za użytki rolne, o które ubiega się ostatnio ponad 360 rodzin. Ale warunki do uprawy roli na skalę przemysłową posiada niewielu. Co prawda, jak w każdej regule istnieją wyjątki. Do takowych można zaliczyć Kazimierza Zinkiewicza, uprawiającego zasadniczo rośliny zbożowe oraz Nikołaja Akselroda, hodującego warzywa. Przede wszystkim ziemniaki, marchew, buraki ćwikłowe, kapustę (którą sam kisi) i zgodnie z zawartą umową dostarcza do Norfy oraz innych stołecznych sklepów. Ma to duże znaczenie, ponieważ w dzisiejszych warunkach nie mniejszym problemem jest sprzedaż produkcji rolnej, aniżeli jej wyhodowanie. Praktyka zaopatrzeniowca, zdobyta w warsztatach mechanicznych byłego gospodarstwa rolnego, a później kierowcy dalekich rejsów, przydała się panu Akselrodowi. Jest nie tylko rolnikiem, ale też przedsiębiorcą. Ma pięknie urządzoną zagrodę, ale przechowalnia warzyw, hangar na sprzęt techniczny są na razie tylko w planach... Podobnie, jak w planach starosty jest dalsze polepszenie warunków bytowych mieszkańcom gminy. Po zainstalowaniu nowej kotłowni gazowej zauważalnie zmniejszą się koszty ogrzewania klas szkolnych, poszczególnych domów mieszkalnych. Ale najpilniejszym zadaniem jest, by nasze drogi były przejezdne, ponieważ po zimie w wielu miejscach potrzebują nie tylko wyrównania, ale i żwirowania, zadbanie o czystość osiedli, miejsc powszechnego użytku. Znacznej pomocy w tym udzielają zatrudnieni tymczasowo robotnicy z giełdy pracy.
Danuta Danowska
Na zdjęciach: głaz ustawiony z inicjatywy starosty Andrzeja Żabiełowicza przypomina o historii sprzed lat; szkoła w Rakańcach istnieje już ponad 90 lat.
Fot. Teresa Worobiej