Wesoły, bom w szkole...

Radosne ludziska w tym zakątku Wileńszczyzny musiały mieszkać, skoro na początku XX wieku w promieniu około 15 kilometrów były cztery wsie o nazwie Wesołówka, liczące łącznie 213 mieszkańców. Obecnie pozostały dwie, przedzielone niezwykle ruchliwą szosą, łączącą Wilno z Ucianą. Wśród około 300 ich mieszkańców młodsza i starsza wiekiem młodzież pobiera naukę w dwóch szkołach: powiatowej litewskiej i będącej w gestii samorządu rejonu wileńskiego - polskiej, gdzie w klasach 1-10 nad podręcznikami pochyla się 69 uczniów. I zapewne, jeśli wypiszą oni na swych sztandarach poetyckie hasło: „Jestem wesoły, bo idę do szkoły”, będzie miało ono rację bytu bynajmniej nie tylko z racji na lokalizację szkoły w Wesołówce właśnie, ile z uwagi na panujące tu do nauki warunki. Nic więc dziwnego, że starosta gminy podbrzeskiej Henryk Gierulski, na której terenie mieści się wymieniana miejscowość, mówi o niej jako o „szkole niczym z pocztówki”, „jako o jednej z najbardziej nowoczesnych w rejonie wileńskim”.

Że stwierdzenia te nie mijają się z prawdą, przekonałem się składając parę tygodni temu dziennikarską wizytę w tej „kuźni wiedzy”. Minąwszy po drodze były jej budynek w odległych o parę kilometrów od Wesołówki Pioruńcach, gdzie lokowała się w okazałej siedzibie właściciela majątku Przewłockiego, po tym, gdy w roku 1947 repatriował na resztę życia do Polski. Początkowo licząca klas pięć, a następnie podniesiona do rangi siedmioletniej szkoła przez pewnien czas była polsko-rosyjska, choć z wyraźną tendencją kurczenia się pionu rosyjskiego, który zresztą zasilały dzieci z polskich rodzin, będących na bakier z tożsamością narodową. Od roku 1964 do 1996 u steru szkoły niezmiennie stał Nikołaj Morozow. To właśnie za jego „rządów”, w roku 1992, szkoła zmieniła adres: została przeniesiona do Wesołówki, zajmując pomieszczenie, gdzie wcześniej lokowało się przedszkole.

Owszem, z przeprowadzką zrobiło się przestronniej, aczkolwiek dostosowany do potrzeb maluchów budynek nie do końca nadawał się na potrzeby szkolne. Żeby trafić do jednej z klas, trzeba było przejść przez dwie sąsiadujące. Nie było też sali sportowej, stołówki, nie pasowały sanitariaty, z braku miejsca klasy początkowe gnieździły się w byłej szkole początkowej, a starsze w budynku przedszkola.

Taka „męczarnia” trwała do roku 2004. Kiedy to ku radości dyrektorki Janiny Tomaszewskiej wokół budynku przedszkola wraz z wiosną zakrzątnęli się budowlani z ejszyskiej firmy „Eiresta”. Z rozmachem tak wielkim, że zostawili tylko ściany zewnętrzne, przerabiając natomiast całe wnętrze na potrzeby szkoły. Ponadto budynek rozrósł się o 477 metrów kwadratowych, a w dobudówce rozlokowały się: sala sportowa z prawdziwego zdarzenia, stołówka, klasy początkowe i pracownia dla majsterkowania. Poszło na to 1 mln 705 tys. litów, jakie wspólnie wydzieliły Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” i samorząd rejonu wileńskiego.

Gdy wraz z początkiem września dzieci wróciły do zajęć szkolnych, głowy im z niedowierzania się kręciły na widok zastanych zmian. Tej radości nie kryło też grono pedagogiczne. Klasy przecież aż lśniły, a schludności im dodawały prawie wszędzie wymienione ławki, tablice, pomoce poglądowe.

Zresztą, techniczne dozbrajanie szkoły trwa nadal. Dzięki osobistym kontaktom obecnego dyrektora Roberta Komarowskiego, niezwykle hojny gest poczyniły Oddział Pomorski Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” oraz działająca przy Uniwersytecie Gdańskim Międzyuczelniana Organizacja Kresowiaków. Ich staraniem na miarę potrzeb XXI wieku został w pełni wyposażony gabinet informatyki, zakupiono inwentarz sportowy, w sposób jakże znaczący o polską klasykę i inne książki uzupełniono zbiory szkolnej biblioteki, a w roku ubiegłym pełne wyposażenie w przybory otrzymały klasy początkowe.

Skoro mowa o kontaktach z Macierzą, zdaniem wicedyrektor Czesławy Szablińskiej, godna odnotowania jest też licząca lat parę współpraca ze szkołą podstawową w Mrągowie. Uczniowie z Wesołówki brali udział w tamtejszym konkursie matematycznym, tzw. lidze zadaniowej, a mrągowskie klasy młodsze - w inicjowanym przez Wesołówkę konkursie „Pocztówka świąteczna”, polegającym na puszczaniu wyobraźni plastycznej.

Z obsadą kadrową szkoła nie ma problemów. Choć z 14 nauczycieli tu pracujących większość dojeżdża: kto z Adomajć, kto z Niemenczyna, kto z Podbrzezia, kto z odległego o 37 kilometrów Wilna. Są w tym gronie również Krystyna Jurevičiute, Alina Petrowska, Renata Moroz, Lilia Naruszewicz - panie „własnego chowu”, które niegdyś skończyły szkołę, a teraz nie szczędząc wysiłku nauczają młodszych rodaków.

Zdaniem dyrektora Roberta Komarowskiego, ich atutem nie do zbicia prócz ekstra warunków do pobierania wiedzy jest jej jakość. Której synonimem chwalebne noty wystawiane wychowankom z Wesołówki, gdy podejmują naukę w Podbrzeskiej Szkole Średniej im. św. Stanisława Kostki, oraz ich obecność w gronie laureatów licznych konkursów i olimpiad jak w rejonie wileńskim tak też wśród szkół polskich na Litwie i nawet poza nią. Na tym „świeczniku” znajdują się m. in. Maryna Morozowa, Wiktoria Jarmołowicz, Renata Baczul.

Moja wizyta miała miejsce w przededniu Świąt Bożego Narodzenia. Było tu więc szczególnie uroczyście: jak wewnątrz, tak też na zewnątrz, gdzie ustawiona kilka miesięcy temu na dziedzińcu okazała figura Matki Bożej zda się błogosławiła mające się narodzić Dzieciątko. Jak również tych, kto się uczy i naucza w Wesołówce. Gdzie rymowanka „Jestem wesoły, bo idę do szkoły” jest w dwójnasób prawdzie przypisana.

Henryk Mażul
Na zdjęciu: szkoła w Wesołówce.
Fot.
autor

<<<Wstecz