Szkoła w Ojranach na rozdrożu historii

Nieduża szkoła, z drewnianą podłogą i kaflowymi piecami... Do takich mamy szczególny sentyment, gdyż kształciły one pokolenia naszych rodziców i dziadków.

Mała szkoła jak ta, którą odwiedziliśmy w miejscowości Ojrany w gminie duksztańskiej, mająca zaledwie 40-osobową załogę uczniowską, mimo trudności, jakie musi pokonywać niewielka placówka oświatowa, ma też dużą zaletę. Tutaj każdy uczeń jest dostrzeżony. Jeżeli więc ma normalny stosunek do nauki, jego wysiłek nie będzie nadaremny.

Dzieci dojeżdżających do szkoły podstawowej w Ojranach z okolicznych miejscowości (Mieżańc, Rakiszek, Giejsiszek, Antokolc) naucza dwunastu nauczycieli. Wielu z nich, jak fizyk Aleksander Stankiewicz, pełniący aktualnie obowiązki dyrektora, Irena Subotowicz, nauczycielka matematyki, Walerian Tomaszewicz, nauczyciel języka ojczystego, Stanisław Prutkowski nauczyciel geografii, wychowania fizycznego i prac, oraz Anna Prutkowska - nauczycielka biologii, plastyki i prac, oddali tej szkole niejeden rok swego życia. Doświadczenie wielu lat pozwala im dokonywać oceny i porównań szkoły wczoraj i dziś. Tym bardziej, że ojrańska placówka oświatowa w ciągu długich lat swego funkcjonowania była świadkiem niejednej zmiany.

Szkolne dzieje

Stanisław Prutkowski, polonista i geograf, a z zamiłowania również historyk, wyszukuje i składa w jedną całość dzieje szkolnictwa w tym zakątku Wileńszczyzny.

- Możemy chlubić się historią naszej "kuźni wiedzy". Szkolnictwo w miejscowości Ojrany datuje się rokiem 1865. Wcześniej, w roku 1855, nieopodal znajdującej się w Giejsiszkach cerkwi wybudowano budynek mieszkalny dla popa. Źródła historyczne potwierdzają, że nazwa szkoły, założonej w 1865 roku, w oryginale brzmiała "Jurjewsko-gejsiszskoje ucziliszcze" - pokazując ogromną płachtę, uzyskaną w archiwum opowiada Stanisław Prutkowski.

Według danych archiwalnych, do tej szkoły w okresie popowstaniowym, okresie wzmożonej rusyfikacji, chodzili uczniowie aż z 83 pobliskich wsi. Oczywiście, nauczano ich po rosyjsku. Najstarsi mieszkańcy opowiadają, że szkoła, do której uczęszczali ich rodzice w końcu XIX wieku, już była polska i znajdowała się w pobliskiej wsi Antokolce. Opiekował się nią Cezary Giedrojć z dworku w Giejsiszkach. Po budynku tym, niestety, dzisiaj nie pozostało i śladu.

Przywołując odległe czasy, ludzie wspominają również wielkiego działacza oświaty polskiej księdza Zacharzewskiego oraz nauczyciela Władysława Rodziewicza, którym dane było prowadzić działalność oświatową w trudnym okresie międzywojnia.

Seniorowie okolicznych wsi wspominają, że w latach powojennych aż w czterech domach dzieci nauczano po polsku, w jednym zaś - po rosyjsku. Ponieważ teren ten od dawna zamieszkiwała liczna grupa ludzi prawosławnych, potrzeba nauczania dzieci po rosyjsku również istniała.

W roku 1902 do okolic Ojran spod Brześcia sprowadziła się duża grupa Ukraińców. Po tym, gdy w rodzimym Kamieniu Podolskim rozpoczęto budowę ogromnych fortyfikacji wojskowych. Ich natomiast obdarowano dużymi pieniędzmi i wysiedlono. Mogli więc kupić ziemię tam, gdzie tylko chcieli. Do Ojran, gdzie było sporo wolnej ziemi, przesiedliło się 46 ukraińskich rodzin. W okresie międzywojennym Ukraińcy zasilali klasy polskie, gdyż szkoły rosyjskiej natenczas tutaj nie było. W latach powojennej sowietyzacji w miejscowej szkole klasy z nauczaniem rosyjskojęzycznym wzięły górę nad polskimi.

W latach 50. dzieci nauczano wyłącznie po rosyjsku. Dopiero w pierwszej połowie lat 60. w ojrańskiej szkole ośmioletniej zaczął się pojawiać polski pion. Narybek tej szkole hodowały również dwie szkoły początkowe w Wierkszanach i w Europie. Aż do końca lat sześćdziesiątych klasy rosyjskie były liczniejsze niż polskie. Jak wspomina Irena Subotowicz, dopiero w roku 1969 pion polski zaczął się rozrastać. Dzisiaj klasy rosyjskie straciły już rację bytu w tej miejscowości. Zmieniły je początkowe klasy litewskie, lokujące się w dawnym budynku przedszkola.

Niekorzystny niż

Ojrany, Giejsiszki, Mieżańce - to miejscowości, które w większości, zdaniem starościny gminy duksztańskiej Wacławy Baniukiewicz, zamieszkują ludzie w podeszłym wieku. Brak młodych rodzin jak najbardziej rzutuje na liczebność uczniów w szkole.

- Dzieci uczące się w podstawowej szkole w Ojranach - to przeważnie dzieci z rodzin niezamożnych. O tym może świadczyć chociażby fakt, że spośród 40 uczniów aż 35 jest dokarmianych na koszt państwa. Niski poziom demograficzny - to zjawisko, które bardzo boleśnie odczuwamy w naszych szkołach - stwierdziła pani Wacława.

Klasy w szkole podstawowej w Ojranach są nieliczne, klasy dziesiątej nie ma w ogóle.

Po ukończeniu szkoły w Ojranach młodzież kontynuuje naukę w szkole średniej w Mejszagole, Awiżeniach. Nauczyciele chwalą swoich uczniów, bo, jeśli nawet nie zawsze zdradzają wielką chęć do nauki, nie robią im wstydu. Są skromni i zrównoważeni. W szkole nigdy nie było problemu z dyscypliną.

- To dobre dzieci. Jedyne, co mogą zrobić, co nam, nauczycielom bardzo się nie podoba, to opuścić lekcję bez przyczyny. Choć nie ma w nich arogancji lub braku szacunku dla naszego, nauczycielskiego trudu. A wiemy, że to jakże często ma miejsce w innych wielkich szkołach kraju... Ten, kto chce się uczyć, ten się uczy. Ale można stwierdzić, że obecnie nauka nie jest pierwszą potrzebą ucznia. Dziś na pierwszym miejscu jest rozrywka - rozważa pani Irena Subotowicz.

Urozmaicić szkolne życie

Na brak rozrywek i działalności pozalekcyjnej uczniowie narzekać nie mieliby prawa. Stało się już tradycją, że szkoła ojrańska pomaga w przygotowaniu eksponatów i aranżacji dorocznego rejonowego Święta Plonów. Młodzież chętnie uczestniczy we wszystkich imprezach i zabawach organizowanych na poziomie szkoły i starostwa. I choć młodzież polubiła zachodnie, obce naszej kulturze tradycje walentynkowe, które szczególnie w ostatnich latach zaczęły się wkradać w naszą rodzimą obyczajowość, nie zapomina jednak o tym, co jest najważniejsze dla nas, Polaków mieszkających na Litwie.

- W miarę możliwości uczniowie uczestniczą w konkursach szkolnych. W ostatnim strefowym recytatorskim konkursie w Korwiu uczniowie naszej szkoły - Dariusz Łukaszewicz, Rafał Łukaszewicz i Beata Łukaszewicz - zostali wyróżnieni dyplomami. Zrealizowane w 2004 roku wspólne przedsięwzięcie Anny i Stanisława Prutkowskich "Projekt kompleksu parku szkolnego" doczekało się wysokiej oceny i wyróżnienia wydziału oświaty samorządu rejonu wileńskiego. Na republikańskich wystawach były prezentowane projekty nauczycielki Ireny Subotowicz "Mały słowniczek matematyczny" oraz projekt Anny Prutkowskiej "Malarstwo farbami naturalnymi". Natomiast liczne projekty historyczne zgłaszane do konkursów ogólnokrajowych inicjuje nauczycielka historii Waleria Adomaitis.

Gabinet biologii zdobi piękna gablota, na której został umieszczony fragment dębowego drewna oraz opisy bogactw lasów dębowych. Jest to dar za udział uczniów szkoły orańskiej oraz nauczycielki Anny Prutkowskiej w konkursie "Regionalny Park - Dąbrowa Duksztańska".

Pomoc materialna i moralna

- Szkoła utrzymuje więzi z gminą Brdów w Wielkopolsce. Współpracujemy z Uniwersytetem Trzeciego Wieku w Olsztynie. Od lat owocuje bardzo przyjazna współpraca Dukszt z gminą Kosakowo w Polsce. Dzięki naszym Rodakom i przyjaciołom, nasi wychowankowie wyjeżdżają na kolonie do Macierzy - cieszy się p.o. dyrektora Aleksander Stankiewicz, który jest także prezesem koła ZPL w Ojranach i radnym samorządu rejonu wileńskiego z ramienia AWPL.

Według pana Stankiewicza, szkoła ma ogromne potrzeby materialne, dlatego też opieka rodaków i konkretna pomoc w postaci środków technicznych - sprzętu sportowego, książek, materiałów poglądowych jest nieodzowna. W przededniu wielkich rocznych świąt przyjaciele z Polski obdarowują dzieci słodyczami, drobnymi upominkami. A przez lata "dolepiana" niczym gniazdko jaskółki szkoła z każdym dniem zmienia swoje oblicze.

- Szczególnie ostatnie dwa lata wniosły ogromne zmiany w naszym szkolnym życiu. Pojawiła się klasa komputerowa. Zburzyliśmy część starych ścian i dobudowaliśmy nową stołówkę i sanitariaty. Co prawda, jeszcze nie zakończyliśmy prac, ale już widać, jaki będzie wynik tej inwestycji. Wszystkie koszty pokrywa samorząd. To bardzo pocieszające, zwłaszcza kiedy się przywoła wspomnienia z początku lat 90., kiedy to z budżetu samorządowego nie otrzymaliśmy ani grosza na poprawę bazy materialnej - kontynuuje Aleksander Stankiewicz.

- Sprawy materialne są bardzo ważne, ale ważne też jest poparcie moralne dla naszej szkoły. Przecież raźniej się żyje, kiedy ktoś o tobie myśli... Gdyby nie było tego wsparcia, wątpię, czy tak małe szkółki, jak nasza, dotąd by istniały?.. - zaznacza Stanisław Prutkowski.

Niezgłębione legendy

Nikt dokładnie nie zna pochodzenia polskiej nazwy Ojrany. W jednej z książek pan Stanisław Prutkowski wyczytał, że Ojrany po japońsku oznacza "ukochana".

- Kto wie, czy aby podczas wojny rosyjsko-japońskiej nie zabłąkał się tu jakiś Japończyk? A może od słowa "rany" powstała ta nazwa?... Bo przecież ran tej ziemi zadano niemało

Niedaleko Ojran płynie Wilia. Ponieważ rzeka jest tu bardzo płytka, nierzadko miały miejsce przeprawy wojsk Napoleona, żołnierzy walczących podczas I, a potem II światowej. Ślady wojen można też znaleźć w miejscowych lasach. Od wieków wiecznych było to miejsce niespokojne. Przez te miejscowości ciągnęły wojska na odległy stąd o 5 km Kiernów. Jest tu dużo kurhanów i grodzisk - Grabiały, Bujwidy, Karmazyny, Brodaliszki. W czasie ostatniej wojny działały tutaj oddziały AK - z przejęciem opowiada Stanisław Prutkowski.

Niemało Wilia wód przetoczyła od czasu, odkąd w odległości 3 kilometrów od Ojran przebiegała granica polsko-litewska, a ludzie nadal mówią o sobie "jesteśmy z pogranicza". Jak i na każdym pograniczu ludność tutaj jest bardzo zróżnicowana. Jeszcze przed przybyciem do Ojran Ukraińców mieszkało tu wielu wyznawców prawosławia, którzy wspólnie z Polakami stanowili zgraną diasporę. Zdaniem Stanisława Prutkowskiego, do momentu przebudowy nikt nikomu nie wytykał pochodzenia czy przynależności narodowej. Dopiero dzisiaj, gdy sprawy materialne zdystansowały niepotrzebne emocje, można spokojnie żyć i pracować, tak jak podpowiada sumienie.

Mało kto z miejscowych ludzi nie słyszał o bajońskich skarbach Napoleona ukrytych na dnie pobliskich jezior lub beczkach złota, głęboko zakopanych na uprawianych dziś przez rolników polach. Kamień z runami - hieroglifami narodów północnych - do dzisiaj pozostaje niezgłębioną zagadką. Nauczyciele szkoły podstawowej w Ojranach chcieliby, by ich uczniowie zainteresowali się niezwykłą historią tej ziemi. Temu służą między innymi wycieczki do prastarej stolicy Litwy - Kiernowa. Wiele obiecujące wykopaliska, posuwające się w kierunku Ojran przynoszą coraz to bardziej zaskakujące odkrycia. I chociaż, zdaniem pana Stanisława, dzisiaj młodzież nie ustosunkowuje się do podobnych spraw poważnie, na pewno z wiekiem sentyment do spraw zasadniczych: z jakiej ziemi wyrastasz i kim jesteś, na pewno się pojawi u wielu.

Irena Mikulewicz
Fot. autorka

<<<Wstecz