Z "kresowym płomieniem" w sercu
"Kiedy patrzę hen za siebie, w tamte lata co minęły..." - Janusz Laskowski ogląda się za siebie, by wyliczyć, co przegrał a "ile diabli wzięli"; my natomiast możemy obejrzeć się za siebie, by powspominać sobotni koncert, który odbył się w Domu Kultury Polskiej.
Co stracili Ci, którzy nie brali w nim udziału, a co zyskali licznie zgromadzeni na widowni wielbiciele piosenek artysty - to oczywiście sprawa indywidualnych odczuć.
Nikt jednak nie zaprzeczy, że atmosfera koncertu była niepowtarzalna.
Nie było wprawdzie baloników na druciku, nikt nie sprzedawał cukrowej waty ani z piernika chaty... ale było "coś", co nie pozwoli zapomnieć o tym niecodziennym spotkaniu.

"Przejdę samotnie obok moich wspomnień, tak jak przechodzień, gdy czasu mu brak. I niosąc w sercu strzępy dawnych wzruszeń...".
Motto przyświecające koncertowi zostało zaczerpnięte z jednego z utworów Janusza Laskowskiego. I rzeczywiście, piosenkarz zabrał nas w muzyczną podróż do świata wspomnień. Towarzyszyliśmy mu w nostalgicznej reminiscencji z początków jego kariery aż po dzień dzisiejszy. Każda piosenka - to lekkie drgnienie serca, to potrącenie czułej struny wrażliwości, to młodość, wieczory przy ognisku, bliskość ukochanej osoby, uśmiech mamy... czyli to wszystko, co schowane głęboko na dnie duszy bardzo rzadko ogląda światło dzienne.
Niezaprzeczalnym atutem piosenek artysty są bardzo dobre teksty i lekka, łatwo wpadająca w ucho melodia. I chyba dlatego niemal każda z nich - to znany i lubiany przebój.
Publiczność zgromadzona w Domu Kultury Polskiej bardzo żywo reagowała na występ Janusza Laskowskiego, podejmowała dialog, nie szczędziła gromkich braw i okrzyków. Wywiązała się dość przyjacielska, żeby nie powiedzieć, rodzinna atmosfera. Tym bardziej, że artysta był bardzo otwarty. Podczas przerwy rozdawał autografy, pozował do zdjęć, a nawet śpiewał niezaplanowane piosenki, o które go proszono.
Mieszkańcy Wileńszczyzny odwdzięczyli się za ten wyjątkowy koncert odśpiewanym na stojąco tradycyjnym "Sto lat".
"Jestem w Wilnie zakochany, pragnę z Wami jeszcze spotkać się..." sparafrazowanymi słowami "Beaty z Albatrosa" artysta wyraził tęsknotę za ukochanym miastem jego Babci. Obiecał, że otrzymane wiązanki kwiatów złoży na jej grobie, bo przecież to kwiaty z Wilna...
A on należy do tych, w czyich sercach "nie gaśnie kresowy płomień"...
Monika Urbanowicz
Na zdjęciach: maestro rozdaje autografy