Spotkanie czterech pokoleń rodzinnego klanu Bliźników

Zapoznać się z rodziną

W dobie rozkwitu techniki i cywilizacji coraz częściej zapominamy o godności osoby ludzkiej. W gonitwie i zabieganiu inny człowiek staje się tylko środkiem do osiągania pewnych celów. Wartości, jakimi kierowali się i żyli nasi ojcowie w najlepszym wypadku znajdują miejsce w szkolnych podręcznikach. Ironiczny uśmiech natomiast wywołują u młodzieży takie pojęcia jak patriotyzm, ojczyzna, odpowiedzialność bądź obowiązek. Preferowana dzisiaj i wszechobecna swoboda jakże często usprawiedliwia pod nazwą tolerancji wszelkie dewiacje i błędne zachowanie. Dla wielu młodych wychowujących się w gronie rówieśników takie pojęcia jak autorytety nie istnieją. Wartości przekazywane od lat przez rodzinę są częstokroć krytykowane i wyśmiewane, jako ograniczenie wolności nastolatków lub brak tolerancji wobec różnych ugrupowań, w których gromadzi się młodzież.

Mimo iż konflikt pokoleń istniał zawsze, jednak to przede wszystkim rodzina była i jest tą jednostką społeczeństwa wychowującą odpowiedzialnych obywateli. To rodzina jest tą pierwszą i najmocniejszą szkołą miłości, szacunku, wyrozumiałości, współczucia, akceptacji, nauki obcowania. Cały bagaż tych doświadczeń dziecko wynosi z rodziny, by stawiać czoła różnym nowoczesnym trendom.

O tym, na ile ważne są wartości rodzinne swoim dzieciom i wnukom postanowiło przekazać rodzeństwo Jadwiga Trusielewicz, Danuta Leonowicz oraz Wiktor Tankielun. Od dzieciństwa są związani z parafią miednicką, stąd wywodzą się ich rodzice, na tę ziemię przybyli ich dziadkowie. Postanowili zorganizować spotkanie całego klanu swojej rodziny, by ich dzieci poznały rodzinne korzenie oraz by przekazywali wartości Ojców potomkom. "Zauważyliśmy, że wielu członków naszej rodziny spotyka się ze sobą wyłącznie na pogrzebach - swymi spostrzeżeniami dzieli się pani Danuta. - Młodzi, organizując wesela nie zapraszają wszystkich, na ślub więc przybywają tylko najbliżsi. Widzimy się zatem z reguły na pogrzebach, nie znamy się wszyscy. Postanowiliśmy urządzić takie spotkanie naszej rodziny ot tak sobie, bez okazji. Organizowaliśmy to przede wszystkim z myślą o naszych dzieciach, bo to one nie znają wszystkich kuzynów, a cóż dopiero wnukowie".

W tym więc celu na sobotę, 26 sierpnia, zaprosili swoich stryjecznych, ciotecznych braci i siostry oraz ciocie, wujków, dziadków. Spotkanie rodzinne odbyło się w miejscowości Dworce, w gospodarstwie Franciszki Tankielun. Właśnie pani Franciszka i jej siostra Genowefa Jermakowicz - to najstarsze gospodynie spotkania aż czterech pokoleń, jakie się wywodzą od Marii i Jana Bliźników.

Ci seniorzy rodu w swoich marzeniach zapewne nie ośmielili się wybiegać w przyszłość o cały wiek, by wyobrazić, że, gdy minie sto lat po ich śmierci, potomkowie szóstego pokolenia na wspólnym rodzinnym zebraniu wspomną o praprapradziakach. Święto klanu Bliźników zgromadziło około 200 osób, nikt oczywiście nie był w stanie podać dokładnej liczby, bowiem przy 172 zaniechano liczenia. Licząca 83 lata pani Genowefa Jermakowicz - najbardziej sędziwa uczestniczka święta - jest właśnie wnuczką Jana i Marii Bliźników. Pamięta, że u jej dziadków, którzy mieszkali w Pakienie, była duża biblioteczka, bowiem w ich domu mieściła się szkoła. Przywołuje także opowiadania swojej babci o budowie kolei. Ojciec Jana Bliźnika na Wileńszczyznę przybył z Rosji, przez jakiś czas pracował ekonomem u cara. Sam zaś Jan często sędziował różnym sprawom w Rukojniach. Mama pani Genowefy - Emilia wywodzi się natomiast z rodziny na wpół prawosławnej. "Pamiętam, że w naszym domu była biblia w języku rosyjskim, tzw. "Zakon Bożij" - wspomina pani Genowefa. - Z kolei moja mama pacierze umiała po polsku i po rosyjsku". Jan i Maria Bliźnikowie mieli czworo dzieci: Emilię, Elżbietę, Konstantego i Władysława, wcześnie zmarłego.

Ostatnia sobota sierpnia zgromadziła w Dworcach potomków Emilii, Elżbiety i Konstantego. Ponieważ pogoda tego dnia dopisała, cała uroczystość odbywała się na łące, gdzie mężczyźni przyszykowali stoły, zaś gospodynie każdej rodziny zatroszczyły się o to, by uginały się pod ciężarem najprzeróżniejszych domowych wędlin, wypieków, ciast, napojów. Zamówieni na tę okazję muzykanci przygrywali do zabawy, wykonując piosenki, które przypadły do gustu i najstarszym, i najmłodszym. Na rosnących przy drodze drzewach umieszczono plakat, gdzie naszkicowano rodowe drzewo genealogiczne. Każdy z przybyłych odnajdywał siebie, dopisywał lub przyklejał zdjęcia rodziców, dziadków lub dzieci.

Rodzinne spotkanie przebiegało pod hasłem "Poznajmy się", bowiem jego inicjatorzy stwierdzili, że ważne jest, by młodzi zbliżyli się nawzajem, dostrzegli, jak duża jest rodzina. Dla rodziców i dziadków ważne było, by młodzież zgłębiła swoje korzenie, zachowywała pamięć o rodzinie, tradycje i wiarę ojców. Nie było wśród najstarszych narzekania na dzisiejszą młodzież, wręcz przeciwnie cieszyli się energią i młodzieńczym temperamentem swoich potomków. Młodzi zadowoleni byli ze spotkania w rodzinnym gronie. Nie kryli podziwu, że mają aż tak liczną rodzinę i to rozsypaną po całym świecie. Nie brakuje bowiem krewnych w sąsiedniej Polsce, Rosji, Łotwie, a nawet w Ameryce.

Nie nudziły się na imprezie też dzieci: szybko zorganizowały gry i zabawy, każdy wedle swoich zainteresowań miał zajęcie. Najmłodsza ze wszystkich - 3-tygodniowa Kasia - musiała pozostać w domu z babcią w sąsiednich Miednikach. Na pewno o tak licznym spotkaniu swojej rodziny dowie się w przyszłości od mamy. Najstarsze zaś panie - Genowefa i Franciszka - nie omieszkały obejść wszystkich zebranych, by nie tylko się zapoznać, ale i innych zapoznać ze sobą. "Mam 15 wnuków i 17 prawnuków - chwali się Genowefa. - Uczestniczyłam na chrzcinach ich wszystkich". Pomimo sędziwego wieku pani Gienia ma bardzo jasny umysł, dzięki czemu pamięta wiele ludzi i snuje ciekawe opowieści o latach młodości, swoich rodzicach i dziadkach.

Przybyli na imprezę młodzi na pewno mogli wiele się nauczyć i skorzystać z sędziwej mądrości starszego pokolenia, by w przyszłości przekazać swoim dzieciom i wnukom obyczaje i wiadomości o swojej rodzinie.

Na święto potomkowie Jana i Marii Bliźników dotarli całymi rodzinami, a było to spotkanie radosne i wszyscy cieszyli się, że zostało zorganizowane. Mieli świadomość, iż każdy swoją osobą ubogaca cały klan. Stąd we wszystkich rodzinach panują zgoda i zrozumienie. Młodzi wnoszą radość i wigor, starsi z bagażem życiowego doświadczenia dobrze życzą młodzieży. "Błogosławieństwo ojca podpiera domy dzieci" - jedna z biblijnych sentencji jest na pewno rozwiązaniem zagadki, dlaczego wszystkie rodziny klanu Bliźników żyją zgodnie i przyjaźnie.

Teresa Worobiej
Na zdjęciach: uczestnicy zjazdu klanu Bliźników;
poznając swoich krewnych;
Jadwiga, Wiktor i Danuta - pomysłodawcy imprezy

<<<Wstecz