Jarmark łapski z akcentem wileńskim
Łapy k. Białegostoku - niegdyś centrum powiatu, dziś gminy, liczące wraz z okolicznymi wsiami do 20 tys. mieszkańców - powstały za czasów carskich podczas budowy trasy kolejowej Warszawa-Petersburg. Odkąd zostało zbudowane osiedle dla pracowników kolei, Łapy nieoficjalnie noszą miano miasta kolejarzy: znajdują się tu liczne zakłady naprawcze taboru kolejowego. Łapy słyną również z tego, że około 50 proc. mieszkańców nosi tu nazwiska Łapiński czy Łupiński. Poza tym miasto jest położone nad uroczą rzeką Narwią z jej błoniami i rozlewiskami, co stanowi niewątpliwą zaletę turystyczną tych miejsc.
W Łapach ukazuje się swój periodyk - "Gazeta Łapska", przy której istnieje Łapskie Towarzystwo Regionalne. Otóż działające w nim osoby cztery lata temu wymyśliły, by w środku lata organizować w mieście imprezę promowania i prezentowania mieszkańcom Łap i okolic bogactwa kultur różnych narodowości. Aczkolwiek, nie ograniczając się w promowaniu jedynie kultury muzyczno-tanecznej, włączono do programu święta również wystawę potraw regionalnych, twórczości i rzemiosł ludowych, rękodzielnictwa i drobnej przedsiębiorczości. Motorem całego przedsięwzięcia są państwo Halina i Adam Okuniewscy, od założenia związani z Towarzystwem, zaś pan Adam jest redaktorem ww. "Gazety Łapskiej". To właśnie oni podczas odwiedzin Wilna zapoznali się z zespołem "Cicha Nowinka" oraz jego kierowniczką Janiną Norkuniene i z miejsca postanowili zaprosić ciechanowiskie panie na swoje kolejne święto, zaplanowane na 13 sierpnia.
Zadanie, postawione przed zespołem nie było łatwe: nie chodziło tu jedynie o śpiew i prezentację sztuki palmiarskiej, o wiele trudniej wyglądała sprawa z szykowaniem dań kuchni podwileńskiej. Po naradzie nad menu kobiety postanowiły zaserwować na łapskiej imprezie: pierożki z nadzieniem mięsnym i grzybowym, karaimskie kybiny, mięso, zapiekane w glinie oraz czarny chlebek, smażony z czosnkiem. Od wczesnego ranka cały zespół uwijał się przy wyrabianiu ciasta i smażeniu pierożków, by na rozpoczęcie jarmarku zdążyć ze świeżutkim "towarem". Nie obyło się także bez pokazu kunsztu palmiarskiego i rękodzieła, do Łap przywieziono również wystawę "Wileńszczyzna na starym zdjęciu", która wywołała powszechne zainteresowanie.
Zapytana o szczegóły pomysłu zorganizowania imprezy pani Halina Okuniewska powiedziała: "Inicjując takie święto dla naszego miasta wychodziliśmy z założenia, że poznawanie różnych kultur służy zbliżeniu ludzi. Wtedy nie ma potrzeby dużo mówić o tolerancji, ona po prostu jest. W tym roku spotykamy się na jarmarku już po raz czwarty i staramy się go urozmaicać. Poprzednio też bywały wystawy potraw, ale tylko polskie, tym razem mamy okazję serwowania dań, które może są gdzieś znane, ale ogólnie już zapomniane. Dziś też będą sery regionalne, produkowane w Korycinie, swoje wyroby przedstawi spółdzielnia uprawy i przetwórstwa ogórków.
W ramach jarmarku organizowana jest również tzw. Biała Niedziela. Są to prowadzone nieodpłatnie badania medyczne dla wszystkich chętnych. W ubiegym roku były one związane z chorobami układu krążenia i serca, w tym roku jesteśmy ustawieni na choroby płuc. Są to badania poziomu cukru, cholesterolu, komputerowe pomiary wydolności płuc. Jak wiadomo, takie badania są płatne i nie każdego na nie stać. Mamy już pewien wynik: wśród około 1000 osób przebadanych w ubiegłym roku wykryto kilkanaście poważnych dolegliwości. Zbierane są na ten cel fundusze od sponsorów, przedsiębiorców Łap, tak więc całą imprezę finansują ludzie dobrej woli.
Zapraszamy też na nasze święto ciekawe zespoły różnokulturowe. Poprzednio przybywały one z Białorusi, w tym roku gościmy polski zespół z Litwy, duet z Indonezji i miejscowy zespół ludowy. Robimy to razem z "Gazetą Łapską" całkowicie społecznie, jedynie Dom Kultury udostępnia zaplecze dla imprezy oraz plac pod stoiska. Działamy przez ludzi, którzy chcą coś zrobić dla swego miasta, a takich zapaleńców trochę mamy, np. redakcja jest dość młoda, współpracujemy też z wieloma organizacjami, w tym - z Kościołem. Na ile nam się to udaje - zobaczycie".
A na stoiskach, niczym na wileńskim Kaziukowym Kiermaszu, towarów było w bród: koszy i koszyczków, dzbanów i kapeluszy, lizaków i pierników, haftów i koronek. Smakowite pierożki i kybiny - kulinarne przysmaki kobiet z "Cichej Nowinki" - znikały ze stoiska w mgnieniu oka, wielu z gości jarmarku zabierało je nawet do domu. Zresztą, zespół nie tylko cieszył podniebienie sutym poczęstunkiem, lecz w ciągu pół godziny zabawiał jarmarczną publiczność piosenkami i pogawędkami. Nagła ulewa nie dała rady rozpędzić zebranych, toteż zabawa dobiegła końca dopiero z nadejściem zmroku. A że była inna niż na Wileńszczyźnie, tym ciekawsza.
Czesława Paczkowska
Na zdjęciu: na jarmarku