Człowiek zafascynowany Wileńszczyzną
Od pięciu laty samorząd solecznicki przyjaźni się z gminą miasta Połaniec (Polska). Wynikiem zbliżenia dwóch samorządów stał się rozwój współpracy na płaszczyźnie oświaty, wymiany kulturalnej oraz młodzieżowej. Inicjatorem nawiązania kontaktów z rejonem solecznickim jest Mieczysław Machulak, sekretarz gminy Połaniec, który osobiście kuruje współpracę Połańca z Solecznikami. Wynikiem wielokrotnych podróży M. Machulaka do Solecznik stały się dwie książki poświęcone historii Ziemi Solecznickiej.
- Jak doszło do nawiązania współpracy pomiędzy dwoma samorządami?
- Po raz pierwszy trafiłem na Litwę w 1999 roku, wówczas wziąłem udział w polsko-litewskim forum parlamentarno-samorządowym. Zostałem zauroczony krajobrazami, ludźmi, których tu spotkałem, i świadomością tego, że oto trafiam w miejsca, które okazują się tak bliskie sercu każdego Polaka. Postanowiliśmy nawiązać współpracę pomiędzy naszą gminą a którymkolwiek z samorządów litewskich, wybraliśmy samorząd solecznicki.
30 września 2001 roku pomiędzy naszymi samorządami została podpisana umowa o współpracy, która przewiduje wymianę kulturalną, młodzieżową, turystyczną oraz wymianę doświadczeń z zakresu funkcjonowania samorządów terytorialnych. Pierwszym krokiem współpracy stało się okazanie pomocy dla placówek oświatowych rejonu solecznickiego oraz organizacja w Połańcu kolonii dla dzieci z Wileńszczyzny.
- Jak zrodził się pomysł organizowania kolonii letnich?
- Będąc w Solecznikach widzieliśmy, że istnieje potrzeba wsparcia dzieci z niezamożnych rodzin. Postanowiliśmy uczynić to, organizując dla nich kolonie w Polsce. Pomysł ten został poparty jak przez władze naszej gminy tak też jej mieszkańców. Każdego roku przyjmujemy u siebie 40-osobową grupę dzieci z rejonu solecznickiego oraz Ludwinowa. Przez dwa tygodnie dzieci mieszkają w polskich rodzinach. Program kolonii składa się z licznych wycieczek turystycznych, podczas których dzieci zwiedzają Kraków, Wieliczkę, Kielce oraz okolice Połańca. W tym roku kolonie wileńskie, tak my ich nazywamy w Połańcu, odbyły się już po raz szósty. Znaczna część rodzin przyjmuje dzieci z Wileńszczyzny już nie pierwszy raz. Za ten czas zawiązała się zażyłość pomiędzy rodzinami z Połańca a ich litewskimi wychowankami. Każde spotkania rodzin z dziećmi cechuje radość. Teraz specjalnie nie musimy już reklamować naszej akcji. Wielu ludzi wie, że każdego roku, na początku czerwca, do Połańca przyjeżdża grupa dzieci z Wileńszczyzny. Rodziny same zgłaszają się do urzędu gminy z propozycją przyjęcia dziecka z Litwy. Akcja kolonii wileńskich cieszy się naprawdę wielkim poparciem ze strony społeczności miasta Połaniec. Bez zaangażowania zwykłych ludzi ten pomysł nie miałby szans na zrealizowanie.
- Jak narodziło się pana zainteresowanie Wileńszczyzną?
- Od lat studenckich interesuję się historią oraz dawnymi mapami geograficznymi. Zawsze chciałem przyjechać na Wileńszczyznę, której historia mnie bardzo fascynuje. W latach 90. ubiegłego stulecia temat Kresów stał się bardzo popularny w Polsce. Zaczęto wydawać wiele pozycji literackich, historycznych poświęconych Wileńszczyźnie. Gromadziłem informacje na temat historii Wilna, jego okolic oraz rejonu solecznickiego. Czytałem polską prasę na Litwie. Materiału o Ziemi Solecznickiej zebrało się tak dużo, że wpadłem na pomysł wydania książki. W roku 2002 został wydrukowany "Przewodnik po rejonie solecznickim", gdzie umieściłem najważniejszą informację o rejonie solecznickim. Książka była swego rodzaju pomocnikiem dla turystów z Polski podróżujących po Zemi Solecznickiej, usianej wieloma ważnymi zabytkami kulturowymi i historycznymi.
- Przed rokiem ukazała się kolejna pańska książka o rejonie solecznickim "W stronę Solecznik". Jak dużo czasu zajęła praca nad ostatnim tytułem i co służyło źródłem informacji podczas pracy nad książką?
- Książka "W stronę Solecznik" stała się swoistą kontynuacją "Przewodnika po rejonie solecznickiem". Po opublikowaniu przewodnika bowiem nadal zbierałem informację o historii rejonu solecznickiego. Z czasem uzbierało się jej tak dużo, że postanowiłem umieścić ją w nowym wydaniu. Podczas gromadzenia materiałów do książki znalazłem wiele interesujących informacji. Głównym źródłem w pracy nad książką stał się słownik Sulimierskiego oraz przedwojenne mapy Wojskowego Instytutu Geograficznego. Starałem się uzyskać możliwie najwięcej informacji na temat wszystkich miejscowości, które teraz bądź w przeszłości znajdowały się w granicach obecnego rejonu solecznickiego. W porównaniu z latami przedwojennymi w rejonie zniknęło około 200 miejscowości, w zdecydowanej większości były to folwarki, zaścianki, gajówki itd.
- Jakie wydarzenie z historii Ziemi Solecznickiej zadziwiło pana najbardziej?
- Badając dzieje rejonu solecznickiego, za każdym razem odnajdowałem fakty, które mnie zadziwiały, fascynowały. Nie wiedziałem przedtem, że mistrz olimpijski Władysław Kozakiewicz urodził się w Solecznikach. Wzruszająca jest też historia życia Aleksandra Iwaszki, proroka z Popisz, człowieka-fenomena, którego nie w sposób nie podziwiać. Fascynuje mnie bardzo historia Ejszyszek, jednego z najstarszych miast litewskich o bogatej przeszłości historycznej. Jest to wielonarodowościowe miasto, które od wieków było zamieszkiwane przez Polaków, Litwinów, Żydów, Białorusinów.
Osobnym i szczególnie ważnym tematem dla mnie są dzieje związane z walką, jaką prowadziła na terenie rejonu solecznickiego Armia Krajowa. Temat lat wojennych na Wileńszczyźnie jest jeszcze nie do końca zbadany przez historyków. Na wielu mapach historycznych ukazujących walkę z Niemcami hitlerowskimi Wileńszczyzna jest niczym biała plama, tak jakby na tych ziemiach nie dochodziło do takowych walk. Szkoda, że wysiłek zbrojny AK, która nigdy nie kolaborowała ani z Niemcami, ani z Sowietami nie jest doceniany przez wszystkich historyków.
- Czy doczekamy się kolejnego tytułu poświęconego rejonowi solecznickiemu?
- Z chwilą, jak uzbieram dostateczną ilość materiałów, rozpocznę przygotowania do wydania kolejnej książki. Jak szybko to nastąpi, na razie nie mogę powiedzieć.
A. K.