Z Amorem pod skórą
Naprawdę mierny z tego poecina, który w życiu nie popełnił choć jednego erotyka, a lista mistrzów niedoścignionych w tej materii w naszej twórczości wierszem jest jakże rozległa: bo to i Adam Mickiewicz, i Juliusz Słowacki, i Zygmunt Krasiński, i Bolesław Leśmian, i Kazimierz Przerwa-Tetmajer, i Leopold Staff, i Jarosław Iwaszkiewicz, i Czesław Miłosz. Zresztą, erotyki nie są też obce płci pięknej, że przywołam tu nazwiska Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Kazimiery Iłłakowiczówny, Maryli Wolskiej, Haliny Poświatowskiej, Bolesławy Ostrowskiej, Wisławy Szymborskiej.
To właśnie z tych najpiękniejszych utworów spod znaku Amora powstała niejedna antologia, stanowiąca swoistą kolię z nanizanych klejnocików w kształcie serc, wydłużająca się z pewnością w nieskończoność, gdyż temat miłości przelanej na papier wierszem będzie istniał do końca świata i dalej, a sięgać po niego będą bez wątpienia wciąż nowi uczestnicy wielkiej sztafety rodu homo sapiens przez czas i pokolenia.
Trzeba przyznać, że o ile wątek najwznioślejszego z ludzkich uczuć w wykonaniu kobiet i mężczyzn jest tematycznie zbieżny, o tyle sposób jego podania oczywiście nieco się różni: uczucia płci pięknej są bardziej spontaniczne i zarazem bardziej na dłoni, przefiltrowane przez zmysły i doznania. Właśnie taka poezja wychodzi spod pióra pochodzącej ze Śląska poetki Barbary Gruszki-Zych, autorki 8 tomików uroczych wierszy, a w każdym z nich erotyki są tym, czym Słońce dla planet układu heliocentrycznego.
To właśnie one złożyły się na osobną książkę poetycką, opatrzoną jakże doznaniowym tytułem "Miegu su tavimi po oda" ("Śpię z tobą pod skórą"), jaka ukazała się ostatnio w kowieńskim wydawnictwie "Nemunas", a w której obok siebie sąsiadują wiersze w oryginale i ich litewskie tłumaczenia, jakich dokonała wiceprezes Związku Pisarzy Litwy, poetka i tłumaczka Birute Jonuškaite. Zresztą, pani Birute temu wydaniu matkowała poniekąd od jego zamysłu, który zrodził się spontanicznie.
Że Barbara Gruszka-Zych znalazła się na Litwie, spowodował po części sam Czesław Miłosz. On to bowiem, już schorowany i niedołężniejący, zaproponował dwa lata temu, by zamiast niego na tradycyjne święto "Poezijos pavasaris" pojechała wielce obiecująca poetka z Czeladzi pod Katowicami, której utwory miał okazję czytać, nim jeszcze ukazały się drukiem. Co więcej, to Czesław Miłosz zachęcał Barbarę do bycia w wierszach w pełni kobietą, ba - poradził, aby jeden z tomików nazwała jakże niewieścią czynnością "Zapinając kolczyki".
Podczas pobytu w Wilnie Barbara Gruszka-Zych poznała właśnie Birute Jonuškaite i z mety znalazły wspólny język. Zauroczona wierszami "zapinającej kolczyki" Barbary Birute zaproponowała wydanie jej wierszy w tłumaczeniu na litewski, w czym zaoferowała swoje usługi. A że otrzymała zgodę, zamysł zaczął się rychło krystalizować. "Schody" pojawiły się dopiero wtedy, kiedy książka już była gotowa do druku. Teraz bowiem wypadło znaleźć kogoś, kto by zechciał brzęknąć sakiewką, by wierszowany duch stał się ciałem. Tymi wyrozumiałymi dobrodziejami okazali się dyrektor Instytutu Polskiego w Wilnie Mariusz Gasztoł oraz mer rejonu uciańskiego Alvydas Katinas. To z ich finansowego "ziarnka do ziarnka" zaistniała miarka, pozwalająca urzeczywistnić zamysł, z czego zarówno autorka jak też tłumaczka nie kryły radości.
Obie panie promieniowały nią zresztą podczas oficjalnej prezentacji liczącej 141 stron książki, jaka to prezentacja miała miejsce 8 czerwca br. w Instytucie Polskim w Wilnie, a jaką zaszczycili również obecnością wydawca Viktoras Rudžianskas oraz redaktor wydania znany na Litwie poeta Donaldas Kajokas. Wszyscy oni odsłonili nieco "kuchni" ukazania się drukiem dwujęzycznego wydania, gdzie wyraźnie dominowała proza życia, naznaczona władczo rządzącym się pieniądzem. Całość spotkania uzupełniła polsko-litewska recytacja wierszy w wykonaniu autorki i tłumaczki oraz dyskusja na temat jak poezji miłosnej Barbary Gruszki-Zych, tak erotyków w ogóle.
Na pewno sztuką nie lada jest napisanie dobrego wiersza miłosnego. Z butami bowiem w ten temat wejść się nie da. Konieczne jest potrącanie strun najczulszych na harfie serca i koniecznie osobistych. Potrzebny jest własny głos, uwieczniający bardzo osobiste doznania i odczucia, gdyż mówienie ogólnikami trąci banałem. Podobnie jak spłaszcza temat bycie na bakier z dyskrecją, zbytnie obnoszenie się z uczuciami, co niczym muślin. Barbara Gruszka-Zych tak właśnie po mistrzowsku ustawia się w temacie spod znaku Amora. Prezentując odczucia nie zielonej nastolatki, tylko kobiety w pełni dojrzałej, nad którą, jak wyznaje w jednym z wierszy określającym miłość "ktoś rozbił/ dzban pełen ognia".
Dojrzałym, dopieszczonym ręką mistrzyni treściom, towarzyszy też oszczędna forma. Zdecydowana większość wierszy bowiem przypomina miłosne błyski, gdzie minimum słów, a maksimum treści, gdzie uczucia mocno skondensowane. To wszystko powoduje, że jest to Poezja ze wszech miar godna przeczytania. Wraz z gratulacjami i życzeniami autorce, by... nadal zechciała spać z Amorem pod skórą.
Henryk Mażul
Na zdjęciu: B. Gruszka-Zych i B. Jonuškaite podczas prezentacji wydania
Fot. autor