Kapitan Lobo na plenerze w Wilnie

W dniach 29 kwietnia - 3 maja br. w Wilnie przebywała 30-osobowa grupa słuchaczy studium fotografii artystycznej z Gdańska pod kierownictwem profesora Stefana Figlarowicza, kierownika galerii przy miejscowym Muzeum Narodowym. Celem ich pobytu był plener fotograficzny w grodzie Giedymina, którego pokłosiem stanie się poplenerowa wystawa w galerii przy Muzeum Narodowym w Gdańsku, na której mieszkańcy Trójmiasta będą mogli oglądać utrwalone na zdjęciu dzisiejsze Wilno, jego kościoły, ulice, pomniki, cmentarze.

Wśród przybyłych do Wilna rodaków wiekiem i doświadczeniem życiowym dominował kapitan żeglugi wielkiej Tomasz Krzysztof Sobieszczański-Lobo (Lobo - przydomek nadany przez Indian podczas pobytu w Ameryce Południowej). Przyznać trzeba, jest to człowiek o niezwykle bogatym doświadczeniu życiowym, który z racji wykonywanego zawodu większość swego 62-letniego życia spędził na wodach Arktyki i Antarktydy. Jego ojciec podczas wojny był żołnierzem AK (ps. "Kolumb"), walczył w Powstaniu Warszawskim. Później pływał na statkach jako marynarz. Zginął na Morzu Śródziemnym.

Tomasz Krzysztof Sobieszczański urodził się w Warszawie, tam też uczył się w liceum ogólnokształcącym. Założył w nim Koło Miłośników Morza i zorganizował spotkanie z pisarzem-marynistą Karolem Olgierdem Borchardtem. Po ukończeniu liceum przyjechał do Gdyni, gdzie mieszkał jego wujek Bolesław Romanowski, słynny polski podwodniak z lat II wojny światowej, m. in. dowódca okrętów podwodnych OORP "Jastrząb" i "Dzik". Wstąpił do Państwowej Szkoły Rybołóstwa Morskiego, którą ukończył w 1967 r.

Pływał na statkach Gdyńskiego Przedsiębiorstwa Rybołóstwa Dalekomorskiego (dziś "Dalmor" SA) do 2002 r. Przeszedł wszystkie szczeble kariery - od rybaka pokładowego do "pierwszego po Bogu", czyli kapitana żeglugi wielkiej. Do roku 2002 prezesował Stowarzyszeniu Działaczy Kultury Morskiej w Gdyni, która m. in. organizowała warsztaty marynistyczne, tzw. "Wianki świętojańskie", a w roku 1989 i 1990 rejsy na jachcie "Sawatur II" dla dzieci z Domu Dziecka w Sopocie, dla dzieci niedorozwiniętych w Łodzi.

W 1993 r. kapitan Lobo podpisał kontrakt z koreańską firmą "Yukong" z Suelu i przez dwa lata pływał na tankowcach dostarczających paliwo polskiej flocie rybackiej na Morzach Ochockim, Beringa i Północno-Zachodnim Pacyfiku. Swoje przygody opisywał w prasie, był gościem programów telewizyjnych, w których wykorzystywano nakręcone przezeń filmy z pracy na morzu. Wydał książki "Moje Beringa" (1993) i "Tankowcem na ryby" (2003). W 2004 r. odszedł na emeryturę, choć bynajmniej nie spoczął na laurach. Poświęca się teraz archiwizowaniu fotograficznego i filmowego dorobku jak też dalszemu pisaniu. Współpracuje z ukazujacym się od stycznia br. miesięcznikiem "Nasze Morze", stworzył własną stronę internetową: www.posejdon.net.pl. Wykłada kilka przedmiotów w Szkole Morskiej w Gdyni. W uznaniu za liczne zasługi jako "człowiek morza" został odznaczony złotą odznaką "Zasłużony pracownik morza", medalem pamiątkowym "Zasłużony Ziemi Gdańskiej" i Srebrnym Krzyżem Zasługi.

Kapitan Lobo podczas pobytu przez kilka dni w Wilnie wraz z innymi słuchaczami studium fotografii artystycznej fotografował zabytki Wilna, miejsca związane z K. O. Borchardtem, był też świadkiem patriotycznej uroczystości w dniu 3 maja na cmentarzu Rossa, której fragmenty utrwalał z pomocą aparatu fotograficznego. Niewątpliwie fotografie autorstwa kpt. ż. w. Tomasza Krzysztofa Sobieszczańskiego znajdą się na wystawie poplenerowej w Gdańsku. A śmiem twierdzić, że kapitan Lobo jest mistrzem fotografii, co potwierdził podczas sesji zdjęciowej w Wilnie.

Jan Lewicki
Na zdjęciu: kapitan Lobo (od prawej) z autorem na Górze Trzykrzyskiej

<<<Wstecz