Józef Piłsudski a Litwa

Dał Polsce niepodległość, Litwie niepodległość zagwarantował

21 kwietnia, w Wielkanoc roku 1919, wojska polskie pod dowództwem Józefa Piłsudskiego po pokonaniu bolszewików wyzwoliły Wilno spod ich okupacji. W rocznicę tego wydarzenia dedykujemy niniejszy tekst Czytelnikom narodowości litewskiej, aby mogli na nowo odkryć postać Naczelnika Państwa Polskiego, jednego z najwybitniejszych Synów Ziemi Wileńskiej.

Bowiem osoba Marszałka Józefa Piłsudskiego na Litwie jest ciągle zamknięta w okowach stereotypów, przeciętny mieszkaniec Litwy zupełnie niesprawiedliwie traktuje historycznie Marszałka jako wroga swego kraju. Dopiero dosłownie w ostatnich latach część litewskich historyków, politologów, dziennikarzy odważyła się spojrzeć na Piłsudskiego z nieco innej perspektywy. Tygodnik "Veidas" słusznie odnotował, że Litwa swą niepodległość w okresie międzywojennym zawdzięcza właśnie Piłsudskiemu, zaś wyedukowany na zachodnich uczelniach młody politolog Mantas Adomienas w Litewskim Radiu miał odwagę wyznać, iż za to Naczelnikowi Państwa Polskiego należy się dzisiaj na Litwie pomnik.

Zwolennik federacji

Spróbujmy zatem spojrzeć na postać Piłsudskiego przez pryzmat spraw litewskich, by przekonać się, jaki naprawdę był stosunek Marszałka do Litwy. Zgłębienie tego tematu jest tym bardziej zasadne, ponieważ pomoże zrozumieć cały przyczynek polsko-litewskich stosunków w tym okresie. Piłsudski bowiem nie tylko miał wizję ułożenia relacji pomiędzy bratnimi narodami, ale też jako czynny polityk, przywódca Państwa Polskiego bezpośrednio swą wizję próbował wdrożyć w życie. Miał zatem bezpośredni wpływ na takie, a nie inne relacje między Warszawą a Kownem, którymi zresztą żywo się interesował przez cały czas pełnienia najwyższych funkcji państwowych.

Znamienne jest, że już po miesiącu od proklamowania przez Polskę niepodległości Naczelnik Państwa mimo nawału prac znalazł czas na przyjęcie delegacji Litwinów mieszkających w Polsce. Na spotkaniu 18 grudnia 1918 roku Piłsudski oświadczył bez ogródek, że jest przyjacielem Litwinów. Wyłuszczył też otwarcie własną wizję ułożenia stosunków między Orłem Białym a Pogonią, które chciałby, by były jak najlepsze. Otóż, powiedział, że pomiędzy Polską a Litwą mają być wznowione więzy federacyjne, które zażegnałyby wszelkie potencjalne konflikty graniczne. Gdyby jednak do tego nie doszło, niepodległe Państwo Litewskie widział w granicach etnograficznych, które na początku XX wieku nie zgadzały się już z niegdysiejszą granicą historyczną.

W późniejszym okresie, jeszcze przed decydującymi wydarzeniami w sprawie Wilna, wysyłał do Kowna swych przedstawicieli Zygmunta Jundziłła i Michała Romera z misją porozumienia i ustanowienia zasad współpracy. Czynił tak, ponieważ wychowany przez matkę w romantycznym duchu wspólnych zrywów niepodległościowych Polaków i Litwinów uważał , iż bratnie narody powinny wznowić federację na wzór niegdysiejszej Unii polsko-litewskiej. Ta wizja Piłsudskiego miała również bardzo pragmatyczne podstawy. Po pierwsze, pozwalała na pokojowe rozwiązanie potencjalnego konfliktu granicznego; po drugie, stałaby się zalążkiem wybudowania na zrębach federacji szerszego bloku polityczno-militarnego, skierowanego przeciwko powstającej potędze Rosji bolszewickiej, którą Piłsudski bardzo słusznie uznawał za główne niebezpieczeństwo dla obydwu odradzających się państw.

Z dzisiejszej perspektywy możemy stwierdzić, że plany Naczelnika Państwa w tamtym okresie były nie do zrealizowania, można by wręcz powiedzieć - utopijne. Głównie z racji na zaprogramowany poniekąd antagonizm, wynikający z pojęcia istoty tworzących się wówczas państw narodowych. Należy przecież pamiętać, że fundamenty młodego Państwa Litewskiego ówcześni jej twórcy budowali na zaprzeczeniu wręcz idei byłej Unii polsko-litewskiej. Tak więc wypada przyznać, że w omawianym okresie ani na Litwie, ani w zasadzie też i w Polsce nie było miejsca dla idei federacyjnej. Dzisiaj jednak, z perspektywy czasu i doświadczeń II wojny światowej, możemy powiedzieć, że dalekowzroczna wizja Piłsudskiego była słuszna i zasadna. Spełniła się ona - w nieco innym oczywiście kształcie - po przystąpieniu Polski i Litwy do NATO i Unii Europejskiej. Fakt, że dzisiaj Polska i Litwa są w jednym sojuszu militarnym i jednej wspólnocie gospodarczo-politycznej, jest ze wszech miar spełnieniem zamiarów Piłsudskiego.

Wielkanoc 1919 roku

Wróćmy jednak do roku 1919. Dla zrealizowania swych zamiarów federacyjnych komendant Piłsudski był gotów poświęcić bardzo wiele. Po wyzwoleniu Wilna z rąk bolszewików w Wielkanoc 21 kwietnia Piłsudski był pełen zdecydowania wdrożyć plan federacji. Już 22 kwietnia w tym celu wydał w Wilnie słynną "Odezwę do mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego". W dokumencie o bardzo sugestywnym zresztą tytule stwierdza: "Wojsko polskie, które ze sobą przyprowadziłem dla wyrzucenia panowania gwałtu i przemocy, dla zniesienia rządów krajem wbrew ludności - wojsko to niesie wam wszystkim wolność i swobodę. Chcę dać wam możność rozwiązania spraw wewnętrznych, narodowościowych i wyznaniowych tak, jak sami sobie tego życzyć będziecie, bez jakiegokolwiek gwałtu lub nacisku ze strony Polski".

W nieco późniejszym wywiadzie (z 2 maja 1919 r.) dla francuskiego dziennika "Le Journal des Debats" potwierdza, że chodzi mu o powrót do jakieś tam formy federacji. "Należy dążyć do Unii polsko-litewskiej", wyjaśnia francuskiemu dziennikarzowi istotę zagadnienia. Ceną, jaką był gotów Piłsudski zapłacić za Unię, było nawet jego ukochane Wilno. Na pytanie, czy w razie Unii Polska zgodziłaby się na pozostawienie Litwie obszarów zamieszkałych w większości przez ludność polską, w tym i Wilna, odparł: "Bez wątpienia. Wilno, widzi pan, to jest zagadnienie zupełnie specjalne. Wilna żądają wszyscy. Może więc poróżnić wszystkich, o ile by się prowadziło pewną politykę, ale może również pogodzić i wszystkich, gdyby się prowadziło inną. Załatwienie, które proponuję, dąży właśnie do uczynienia z Wilna łącznika, a nie przedmiotu sporu". Jak wiadomo, Piłsudskiemu ostatecznie nie udało się zrobić z Wilna pomostu do współpracy z wyżej już wspomnianych przyczyn, aczkolwiek sama jego determinacja w tej materii zasługuje na uznanie.

W kwietniu 1919 roku wilnianie witali swego słynnego Rodaka jako wyzwoliciela z niezwykłym entuzjazmem. W liście do premiera Paderewskiego Piłsudski pisał o tym w takich słowach: "Tak ciepłego i tak wzruszającego przyjęcia, jakiego doznałem sam i całe wojsko, nie oczekiwałem. Przeszło to wszystko, co można było sobie wyobrazić (...). Gdym na drugi dzień Świąt przyjechał do Wilna, przez parę dni widziałem całe miasto płaczące ustawicznie ze wzruszenia i radości. Pomimo okropnego wygłodzenia miasta ludność wpychała żołnierzom wszystko, co miała do jedzenia".

Wyjątek stanowili mieszkańcy Wilna litewskiej narodowości, którzy uznali zajęcie Wilna przez wojska polskie za okupację. Piłsudski potrafił zrozumieć ich wrażliwość wzywając rozentuzjazmowaną większość w Wilnie do wyciągnięcia przyjaznej dłoni na drugą stronę granicy, gdzie w tym czasie nastroje - być może - są zupełnie inne.

Spór o Wilno

Na pewno powinniśmy też my - współcześni - zrozumieć i docenić wrażliwość narodu litewskiego, uważającego Wilno, przemianowane w tym okresie z litewska na Vilnius, za swą historyczną, prastarą stolicę. "Mes be Vilniaus nenurimsim" - te słynne w latach 20. i 30. na Litwie Kowieńskiej hasło jest jakże symboliczne. O ile jednak Litwini odwoływali się do historii, o tyle Polacy wileńscy manifestowali polskość grodu nad Wilią swą postawą.

Ich argumentem był oczywisty fakt, że Wilno w ciągu wieków zmieniło swe oblicze. Jest aktualnie wybitnie polskim miastem. Ze spisu, przeprowadzonego przez Niemców w roku 1916, wynikało, że w Wilnie w tym czasie mieszkało 50,1 proc. Polaków (70 626), 43,5 proc. Żydów (61 245), 2,6 proc. Litwinów (3699), 1,3 proc. Białorusinów oraz 3,3 proc. innych narodowości. Wymowna była zresztą nie tylko sama statystyka, ale też zupełnie jednoznacznie propolska postawa większości mieszkańców miasta. Polska ludność Wilna bynajmniej nie biernie obserwowała wydarzenia na froncie, tylko czynnie i z dużą ofiarnością wspierała za każdym razem, kiedy dochodziło do walk o miasto, właśnie wojsko polskie.

Latem roku 1920 po rozgromieniu Armii Czerwonej u bram Warszawy ponownie ożyły nadzieje wilnian na wyzwolenie. Bolszewicy jednak widząc, że i tak Wilna nie utrzymają, przekazali je rządowi litewskiemu. Piłsudski zatem, jako wódz naczelny zwycięskiej armii, znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony nie do pomyślenia był sam scenariusz, by Polska po tak historycznym zwycięstwie zatrzymała się i nie próbowała odzyskać Wilna, utraconego przecież na rzecz bolszewików. Tego by nie zaakceptowali nie tylko sami wilnianie, ale i absolutna większość polskiego społeczeństwa.

Marszałek rozumiejąc to chciał jednak za wszelką cenę uniknąć militarnego rozwiązania kwestii Wilna w konfrontacji z Litwinami, dlatego odrzucił na pierwszy rzut oka prostą propozycję szefa sztabu generała Tadeusza Rozwadowskiego. Generał radził zepchnąć na terytorium Litwy cofające się jednostki Armii Czerwonej i w ten sposób niejako automatycznie stworzyć operacyjne przesłanki do odzyskania Wilna. Walorem tego planu było wyzbycie się przez Polskę problemów na arenie międzynarodowej w zakresie sporu o Wilno oraz stosunkowo proste odzyskanie miasta. Jednak konsekwencją tego planu było zalanie Litwy przez wojska polskie i w ostatecznym wyniku jej czasową okupację. "Tego nam Litwini nie wybaczą", odrzucił plan gen. Rozwadowskiego Piłsudski.

Dla odzyskania Wilna, unikając przy tym otwartej konfrontacji z Litwą, należało więc szukać forteli. Stąd narodził się pomysł, który do historii przeszedł jako "bunt generała Żeligowskiego". "Bunt" był oczywiście ukartowany. Nie sądzę jednak, że dzisiaj w zażartych polsko-litewskich dyskusjach historycznych powinniśmy nadto na nim się koncentrować. Uważam, że aktualnie stać nas na spojrzenie na to wydarzenie z innej perspektywy. Żeligowski zajmując Wilno z polecenia Piłsudskiego w gruncie rzeczy zrobił to, co i tak było nieuniknione. Dzisiaj, moim zdaniem, powinniśmy docenić to, że Piłsudski potrafił sprawę załatwić w sposób najmniej bolesny i bezkrwawy. Alternatywą zaniechania odzyskania Wilna podczas polskiej kontrofensywy jesienią 1920 roku byłaby najprawdopodobniej wojna domowa na Kresach, zamieszkałych zwarcie przez ludność polską, której konsekwencje trudno jest przecenić.

Reasumując możemy wyciągnąć następujące wnioski. W sytuacji rozwodowej, że użyję słownictwa matrymonialnego, Wilno niezależnie po czyjej stronie by się znalazło, nie mogło nie podzielić narodów, tworzących kiedyś wspólnotę państwową. Faktem jednak jest, że powściągliwość i takt Piłsudskiego w relacjach z Litwą były hamulcem, który nie dopuścił do walk bratobójczych na szerszą skalę. Dzisiaj dzięki temu nie jesteśmy obciążeni dodatkowym balastem z trudnych zaszłości historycznych między naszymi narodami.

Bez wolnej Polski nie byłoby wolnej Litwy

Kończyć temat "Józef Piłsudski a Litwa" warto empirycznym stwierdzeniem, że Wódz Naczelny wojsk polskich pokonując w roku 1920 bolszewików wolność dał nie tylko Polsce, ale również Litwie. Dzisiaj na Litwie pewnie już żaden poważny historyk nie zaneguje stwierdzenia, że na zakończenie I wojny światowej bez wolnej Polski, nie byłoby też wolnej Litwy.

W pełni uzasadnione staje się więc stwierdzenie, że właśnie Piłsudskiemu naród litewski zawdzięcza 20 lat niepodległego bytu w okresie międzywojennym. Jak ważny był to okres dla świadomości narodowej tworzącego się przecież dopiero w tamtym czasie współczesnego narodu litewskiego, trudno przecenić. Po II wojnie światowej zaszczepiony w okresie niepodległego państwa duch narodowy pozwolił Litwinom przetrwać 50 lat okupacji, zniewolenia, sowietyzacji. I za to urodzonemu na terytorium dzisiejszej Litwy Naczelnikowi Państwa Polskiego, Marszałkowi Polski należy się wdzięczna pamięć również w kraju nad Niemnem i Wilią...

Tadeusz Andrzejewski
Na zdjęciach: kwiecień 1919 r.: Józef Piłsudski przed odjazdem na front pod Wilno
Fot. archiwum

<<<Wstecz