Jan Paweł II - pielgrzym Pokoju

Motto: Ucząc się nowej nadziei, idziemy poprzez czas ku ziemi nowej. I wznosimy ciebie, ziemio dawna, jak owoc miłości pokoju, która przerosła nienawiść.

Gubimy się w smutnych kartkach wspomnień, gubimy się w bliskich murach obcych ulic, gubimy się w spojrzeniach, gubimy się niszcząc historię poprzez jej odrzucenie w nurtach myślenia, w prądach, w nałogach, a jednak mówimy, że nie chcemy się zagubić. Zaledwie to wykrzyczymy co tchu w duszy i płucach, spojrzenie dostrzega dłoń ratunku, pomagającą powstać z zimnej podłogi przygnębienia, a wzrok zwraca się ku osobie, która się do tego przyczyniła, a w wielu wypadkach tą osobą jest Pielgrzym Pokoju, Ojciec Święty Jan Paweł II.

Pielgrzymkami są nie tylko podróże po różnych krajach i kontynentach w celu pogodzenia religii świata, polepszania stosunków międzynarodowych i warunków socjalnych rodziny chrześcijańskiej. Całe życie Karola Józefa Wojtyły było pielgrzymką pokoju i, ażeby móc rozprzestrzeniać pokój w sercach ludzkich, od razu musiał go odnaleźć wewnątrz siebie.

Już od małych lat darował ludziom pokój poprzez zwykłe czynności: kopanie piłki z kolegami, poczucie humoru, szczerą przyjaźń, a przede wszystkim - przebaczenie. Któż z nas mógłby twierdzić, że jest całkowicie spokojny, gdy jest sprawcą grzechu, który nie jest przebaczony? Chęć rozprzestrzeniania pokoju zdradza mądre spojrzenie Jana Pawła II, przenikające w głąb nieobojętnej na świat duszy.

Aby móc rozważać na temat pokoju, skorzystam z mojej dotychczasowej wiedzy o tym człowieku wszechczasów, zdając sprawę, iż będzie to tylko kropelka w oceanie pojęć i uczuć.

Moje babcia i mama wspominają, co się działo na początku lat 70. XX wieku. Babcia, jako matka małej dziewczynki, bardzo się bała, że może wybuchnąć wojna, a mama, jako mała dziewczynka, tak często to słyszała, że głośniejszy huk samolotu czy ciężarówki napawał ją strachem. Wtedy nie rozumiała, dlaczego taka ewentualność jest dopuszczalna przez ludzi. Dziś, jako osoba dorosła, potrafi mi wytłumaczyć, że chodziło o stosunki międzynarodowe, tak zwaną "żelazną kurtynę".

Jako dziecko często zastanawiała się nad tym, dlaczego nie może przyznawać się do wiary w Pana Boga, do tradycji katolickich, gdyż to, czego uczyli w szkole, niby niewiele się różniło od tego, czego uczy kościół. Zresztą, dekalog jest podstawą każdego wychowania. Na te pytania znajdywała odpowiedzi stopniowo, powoli: obcując, obserwując życie, analizując je.

Ja mam lepsze warunki, by rozwijać swe poglądy, by wypowiadać sądy i poznawać nowe wartości życiowe. Urodziłam się, co prawda, tuż przed burzliwymi przemianami na Litwie, w Europie Wschodniej. To właśnie moja mama musiała doświadczyć wiele w trakcie niebezpiecznych przemian: strach, puste półki w sklepach, bardzo niskie zarobki, kiedy byłam zaledwie 2-3-letnią dziewczynką.

Jednak jako jedno z najciekawszych wspomnień z wczesnego dzieciństwa, które do mnie ciągle powraca, jest widok klęczącej mamy i babci przed telewizorem i płaczących z radości (teraz wiem, że był to wrzesień roku 1993). Jak tylko się dowiedziałam, że to jest Najważniejszy Ksiądz świata katolickiego, uklękłam też. Wówczas wytłumaczono mi pojęcia "pielgrzymka" i "pielgrzym" - tak zwyczajnie, jak dla dziecka.

Dzisiaj wiem, że "pielgrzym" - to podróżnik, podążający do świętości, do tego, w co wierzy.

Już od wczesnego dzieciństwa Lolek wierzył, wierzył w lepsze jutro. Rozmyślając o tym, co i kto dawał mu siły tyle przetrwać, zostać samemu i dalej dążyć do świętości, dochodzę do wniosku, że tym "kimś" był ojciec, który też przecież się nie załamał, zostając z dzieckiem sam i wychował Karola na dzielnego młodego człowieka. Jeślibym mogła sobie rozważać w kategoriach dnia dzisiejszego, to: był tak ambitny, że mając skromne dochody kształcił syna i - co jest wielce ważne - syn, gdy ojciec potrzebował pomocy, nie zważając na nic, był z ojcem, opiekował się nim.

Przypomina mi się scena z filmu "Karol - człowiek, który został papieżem". Tuż po pogrzebie Karol zostaje sam przy grobie ojca, a z chwilą, kiedy zostaje uroniona pierwsza jego łza, niebo zaczyna łkać rzęsistą ulewą, zasłaniając cały świat przed oczyma sieroty - to Pan Bóg ubolewa razem z nim, otulając go deszczową powłoką łez współczucia. Wracając do domu Lolek spotyka przyjaciół, którzy przez całą ulewę czekali nań w ukryciu, pokazali mu, że są i nigdy go nie opuszczą.

Przez cały czas towarzyszy mi w pamięci pojęcie "pielgrzym". Czy pielgrzym to tylko ten, który podróżuje do kultu, czyż nie może to być człowiek, który prowadzi innych ludzi do świętości, który poświęca się innym, idzie ku Bogu drogą wyrzeczeń?...

Zastanawiam się nad losem ojca papieża. Czyż nie od niego rozpoczęła się pielgrzymka Karola Józefa Wojtyły ku Chrystusowi? Jak już wspomniałam: został sam, by przenieść swój krzyż przez wiele przepaści, by wychować Człowieka? Czyż może istota ludzka dokonać więcej? Nie! Poświęcił się synowi, oddał wszystko, co posiadał i potrafił. Syn wybrał drogę namiestnika Jezusa i swoim przykładem, ofiarowując ogrom wysiłku, wychowywał miliony ludzi. Wychowywał nie mówiąc o wychowaniu, a idąc ku wierze.

Przypominam sobie pojęcie i "modę" na określenie "pielgrzyma" w okresie romantyzmu. W sonetach "Pielgrzym" i "Stepy Akermańskie" pielgrzym jest wygnańcem, który tęskni za ojczyzną:

Litwo! piały mi wdzięczniej twe szumiące lasy
Niż słowiki Bajdaru, Salhiry dziewice;
I weselszy deptałem twoje trzęsawice
Niż rubinowe morwy, złote ananasy.
(sonet "Pielgrzym")

Czasem tęskni i przysłuchuje się głosom:

W takiej ciszy! - tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos z Litwy. - Jedźmy, nikt nie woła.
(sonet "Stepy Akermańskie")

A cóż to by mogło mieć wspólnego z osobą Karola J. Wojtyły? Bardzo wiele! Już to, że kochał poezję, sam był poetą, a przecież jaki okres by mógł nauczyć "czucia i wiary", jak nie okres Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Szopena?... Kto wie, co by było, gdyby nie ci Wielcy Pielgrzymi, którzy ubogacili i na dobrą sprawę stworzyli prawdziwą kulturę polską. Dążyli do ideału, do wolności poprzez "zachowanie zdolności do dobra". (J. P. II "Pamięć i tożsamość").

Nasuwa się kolejne pytanie: "Czym była ojczyzna Karolowi Wojtyle?".

Podobnie jak jego poprzednikom - miejscem na kuli ziemskiej, które bezmiernie kochał, do którego wracał i myślą, i ciałem, ale coś też ich różniło? A różniło logiczne, spokojne i rozsądne podejście do sprawy. Znowu zacytuję słowa z książki papieża "Pamięć i tożsamość": "Ojczyzna jako ojcowizna jest Boga, równocześnie jest w jakimś znaczeniu również ze świata. Chrystus przyszedł na świat, ażeby potwierdzić odwieczne prawo Ojca, Stwórcy. Równocześnie jednak dał początek zupełnie nowej kulturze. Kultura znaczy uprawa. Chrystus swoim nauczaniem, swoim życiem, śmiercią i zmartwychwstaniem "uprawił" niejako na nowo ten świat stworzony przez Ojca".

Ten pielgrzym końca XX i początku XXI wieku potrafił idąc przez świat zlikwidować-nie-roztopić "żelazną kurtynę", roztopić zlodowaciałe serca i umysły ludzkie, ale nie płacząc, nie tęskniąc, a kochając i ogłaszając miłość. Różnił się od romantyków też tym, że uważał, iż człowiek ma "uprawiać rolę Bożą" na całym świecie, w każdym miejscu i nie zważając na rozmiary zła, które napotyka na swej drodze. Te lody roztopił płomieniem przebaczenia i miłości. To było inne pielgrzymowanie - pielgrzymowanie słońca i miłości, a ojczyznę widział wszędzie. Przyjaciele, którzy wyjeżdżali z Polski, zastanawiali się, czy nie zdradzają jej. Powiedział, że to zależy jedynie od nich. Jeżeli chcą być Polakami, to nimi zostaną - tylko niebo nad nimi będzie inne. My, Polacy mieszkający poza granicami Polski, pięknie to rozumiemy.

Jeszcze jedna ważna cecha Wielkiego Pielgrzyma Pokoju - to umiejętność bycia wolnym. W utworze "Myśląc Ojczyzna" Karol Wojtyła pisze: "Wolność stale trzeba zdobywać, nie można jej tylko posiadać! (...) Całym sobą płacisz za wolność - więc to wolnością nazywaj, że możesz płacąc ciągle na nowo siebie posiadać...".

Pielgrzym Karol Wojtyła płacił za wolność za każdym razem. W czasie wojny - ciężką pracą i głodem, po wojnie - ciągłymi prześladowaniami, a jak już został papieżem, to dopiero cały świat ujrzał, jak potrafi ten Pielgrzym Pokoju posłużyć się wolnością, by nieść pokój ludziom nie tylko dobrej woli, ale też tym, którzy takowej woli nie mają.

Nauczycielem do takiego podejścia było samo życie. W tejże książce "Pamięć i tożsamość" Jan Paweł II rozmyślając o ojczyźnie, państwie, narodzie mówi: "Doświadczenie mojej ojczyzny bardzo mi ułatwiło spotykanie się z ludźmi i narodami na wszystkich kontynentach". Takie oto podejście pielgrzyma, który wykorzystuje doświadczenia własne i swego narodu, by zrozumieć innych, jest kluczem do serc całego świata.

Agnieszka Streła
uczennica klasy 10 Rudomińskiej Szkoły Średniej im. F. Ruszczyca

<<<Wstecz