Wara od wielkości!
Przyznam, że dostrzegając podczas kolejnej ceremonii składania kwiatów przy płycie Marszałka na Rossie posępną figurę byłego prezesa ZPL R. Maciejkiańca, zawsze przeżywam uczucie, graniczące z dużym niesmakiem i oburzeniem. Co innego bowiem, kiedy swe nieustające demagogiczne zapędy kieruje on pod adresem kierownictwa i działaczy Związku Polaków na Litwie albo AWPL, sukcesywnie zwalczanych i szkalowanych przez niego przy każdej sposobności, inna rzecz, jeżeli demagogię uprawia się w odniesieniu do postaci historycznych, tym bardziej takiej miary jak Marszałek Piłsudski. Albowiem inaczej jak bezwstydną hipokryzją takiego postępowania określić się nie da. Jak zatem wygląda w rzeczywistości czczenie pamięci Piłsudskiego w wykonaniu R. Maciejkiańca?
Tuż po inauguracji przez Związek Polaków na Litwie odbudowy Rezerwatu Pamięci Marszałka w Zułowie na łamach "Kuriera Wileńskiego" pojawia się materiał, firmowany nazwiskiem T. Filipowicza, zawierający stek obelg i kłamstw pod adresem ZPL na ten temat. Czytelnik, który chociaż raz miał styczność z osobą autora oraz jego zdolnościami do wyartykułowania myśli, bez większego trudu rozpozna w podawanej treści rękę redaktora internetowego paszkwilu "Nasz czas". Tydzień później w lokalnej gazecie rejonu święciańskiego ukazuje się artykuł, w którym to dziennikarka przeprowadza rozmowę z... "prezesem Związku Polaków na Litwie R. Maciejkiańcem" na temat rozpoczęcia odbudowy Zułowa. Kropka w kropkę powtarzają się w niej "argumenty" żywcem przeniesione z "Kuriera" na łamy "Švenčioniu kraštas" i wciąż te same napadki na ZPL i AWPL. Uzupełniają te "troską przesiąknięte rozważania prezesa" jego przypuszczenia o przedwcześnie rozpoczętych działaniach na rzecz upamiętnienia imienia Marszałka, którego osoba jest wciąż kontrowersyjnie postrzegana przez Litwinów. "Każda osobowość, którą się upamiętnia, powinna być akceptowana przez Litwę" stwierdza samozwańczy "prezes".
W kontekście publikacji w "Švenčioniu kraštas" nie mogłam nie odwołać się do wydarzeń z niezbyt odległej przeszłości, których poniekąd byłam świadkiem. W 1997 roku, kiedy jeszcze pracowałam w tygodniku "Nasza Gazeta", której redaktorstwo po śmierci Władysława Strumiły samowolnie przejął R. Maciejkianiec, zostałam wysłana do Zułowa w celu zebrania materiału o ówczesnym stanie miejsca urodzin Marszałka. Powstał z niego artykuł "Wielkości, jaki Twój los?", naświetlający wstrząsający widok Zułowa.Wówczas to R.M. nosił się z zamiarem rozesłania gazety wraz z apelem do wszystkich instytucji i organizacji polonijnych (zwłaszcza na Zachodzie) w celu szukania wsparcia dla planowanych działań ZPL na rzecz odnowy Zułowa. Czy zamiar rzeczywiście został wykonany, tego nie wiem, dość, że po jakimś czasie R. M. stwierdził, iż żaden adresat się nie odezwał na tak chlubną, a według prezesa - wtedy na czasie - inicjatywę ZPLu. Jeżeli nawet gazeta została rozesłana, ewentualny brak odzewu chyba można tłumaczyć czym innym. Podejrzewam, iż nawet ze względu na ważność tematu żadna szanująca się instytucja wolała nie kojarzyć postaci Józefa Piłsudskiego z osobą partyjnego kacyka i wszczynać z nim wspólną działalność.
W tym samym czasie w Druskienikach miejscowy oddział ZPL w porozumieniu z konsulatem generalnym RP zaczął ubiegać się w samorządzie miasta o upamiętnienie imienia Piłsudskiego poprzez umieszczenie tablicy, informującej o jego związkach z tym miastem. Pozwolenie praktycznie zostało uzyskane, pozostawało jedynie załatwienie formalności. Do akcji jednak wkracza R. M., wtedy jeszcze prezes ZPL, nieoficjalnie podsuwając dla radnych samorządu motywację, że te działania są nie na czasie itp. Decyzji - "zawdzięczając" tej podpowiedzi - nie podjęto, tablicy w Druskienikach nie ma.
Dzisiaj, kiedy powstała realna możliwość zmiany hańbiącej sytuacji w stosunku do miejsca urodzin Człowieka, któremu Polska zawdzięcza odzyskanie niepodległości, a Polacy na Litwie podjęli się trudu, by naprawić dziejową niesprawiedliwość wobec swego Wielkiego Rodaka, z "niepodważalnymi argumentami" znów wyłazi osobnik, wychowany przez ideologów partii, która w tak szatański sposób przez pół wieku zalewała gnojówką pamięć o Nim. Zdając sprawę, że poczytność własnego internetowego pismactwa równa się zeru, szuka on miejsca dla swych wynurzeń na łamach prasy litewskiej. Poprzez gazetę rejonową "uświadamia" władze rejonu i czytelników o rzekomo bezprawnym ustawieniu kamienia pamiątkowego. Tym bardziej liczy na powodzenie swego zamiaru, że chwilowo wdaje się w łaski mera rejonu mając na względzie przyszłe wybory samorządowe.
Tak czy inaczej, informacja o Zułowie niezwłocznie została podana władzom rejonu, w wyniku czego pojawił się ww. artykuł. Nie ma sensu powtarzać wszystkich insynuacji, jakie produkuje w swej wypowiedzi R. M. Licząc na całkowicie nieobeznane w temacie osoby, figuruje on w niej - ni mniej, ni więcej - jako prawowity prezes Związku Polaków na Litwie, podkreślając przy tym, że gdyby Zułowem zajął się "jego ZPL" (?!), wszystko wyglądałoby inaczej. Jak - inaczej - patrzmy wyżej. Tym niemniej na temacie można pożerować, wprowadzając zamęt w świadomości ludzi i w ten sposób przypominając o swym istnieniu. Takie chwyty już nie mają wzięcia w Wilnie i wileńskim, solecznickim czy trockim rejonach, a w święciańskim może jeszcze coś się uda, jak ma nadzieję ich twórca. Ale czy nazywając prowokacją rozpoczęcie odbudowy Zułowa nie demaskuje on tym samym po raz kolejny samego siebie? Ponowne podsuwanie władzom i społeczności litewskiej swe wyssane z palca bzdurne rozważania, demagogię i posługiwanie się kłamstwami o jakichś bajecznych sumach, uzyskanych na ten cel z Polski, mimo dawno utraconego już jakiegokolwiek zaufania społeczności polskiej, podejmuje kolejne próby szkodzenia upamiętnianiu polskich śladów na Litwie.
"Wielki czciciel pamięci Marszałka" R. Maciejkianiec, idący z kwiatkami do Mauzoleum, a jednocześnie przy każdej nadarzającej się okazji perfidnie zwalczający Jego pamięć - jest to jeden i ten sam człowiek.
Czesława Paczkowska