Śladami polskości Ziemi Wileńskiej
Na Wileńszczyźnie są miejsca szczególne, gdzie spoczywają ci, którzy nad życie ukochali Ojczyznę. Groby żołnierzy Armii Krajowej, cywilów pomordowanych przez hitlerowców i ich sługusów w czasie II wojny światowej są jedną z krwawych kart historii Ziemi Wileńskiej. W latach 90., gdy zaczęto głosić prawdę o wileńskich Ponarach czy Glinciszkach, nad rozsianymi po Wileńszczyźnie polskimi grobami opiekę przejęły koła i oddziały ZPL, starostwa, szkoły polskie.
Od lat akcję składania kwiatów na grobach pomordowanych podczas ostatniej wojny oraz osób zasłużonych dla polskości na Wileńszczyźnie organizują pracownicy Niemenczyńskiego Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny z dyrektorem Algimantem Baniewiczem na czele. Do akcji zapraszają oni szkolną młodzież i harcerzy z 22. Niemenczyńskiej Drużyny Harcerskiej "Lilijki". W tym roku wyprawa miała charakter szczególny: akcji, która objęła odwiedzenie grobów w Jęczmieniszkach, Borunelach, Glinciszkach i Sużanach, towarzyszyli dziennikarze Wrocławskiego Oddziału Telewizji Polskiej. W niedzielę, 30 października, w przededniu uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego, odwiedzić groby bohaterów Ziemi Wileńskiej wyruszyli kustosze i pracowniczki Muzeum Etnograficznego w Niemenczynie, starosta wiejskiej gminy niemenczyńskiej Edward Puncewicz, dyrektor Sużańskiego Ośrodka Kultury Jan Szpakow, radny samorządu rejonu wileńskiego Stanisław Adomajtis oraz druhny 22. NDH. TVP Wrocław gościła na Wileńszczyźnie z dwóch powodów: dziennikarze robili materiał o marszałku Józefie Piłsudskim oraz odwiedzili groby, które są wymownymi śladami polskości na Wileńszczyźnie.
Jęczmieniszki - hołd kapłanom. Pierwszy przystanek po drodze był w Jęczmieniszkach, miejscowości znajdującej około 10 km od Niemenczyna. Przy wybudowanym w roku 1930 kościółku pw. św. Antoniego z Padwy są groby księży, którzy w tym kościele sprawowali posługę duszpasterską: ks. Sylwestra Malachowskiego (zm. w 1984 r.) oraz ks. Wacława Mackiewicza (zm. w 1963 r.). Na grobach tych świątobliwych kapłanów zostały złożone kwiaty i zapalone znicze. Tuż przy jęczmieniskim kościele znajduje się parafialna kaplica. Będąca obecnie w ruinie, jest ona świadectwem bogatej historii tej miejscowości. Od XVII wieku były tu sprawowane modły i nabożeństwa, zaś do roku 1842 posługę duszpasterską w tej miejscowości pełnili księża misjonarze. Zamknięta w 1866 roku kaplica popadła w ruinę i dopiero po pierwszej wojnie światowej została odremontowana, by w latach komunizmu znów popaść w zniszczenie i zapomnienie. Edward Puncewicz, starosta wiejskiej gminy Niemenczyn, powiadomił, że w najbliższych latach zostaną podjęte prace nad odbudową owej kaplicy. Miejsce to jest świadkiem tego, co się zdarzyło w Jęczmieniszkach na przeciągu stuleci. Złożenie kwiatów na grobach księży jęczmieniskiej parafii stało się więc oddaniem hołdu także misjonarzom, którzy przez półtora wieku uczestniczyli w życiu społeczeństwa tej miejscowości.
Borunele - tajemnica czterech krzyży. Droga do wsi Borunele wiedzie obok jęczmieniskiego cmentarza położonego na niewielkim pagórku. W niedzielne popołudnie na cmentarz ten przybyło wiele osób, sprzątających groby bliskich zmarłych. Na wzgórzu nieopodal wsi Borunele stoją w jednym rzędzie cztery krzyże - symbole czterech bohaterskich losów młodych akowców złożonych we wspólnej mogile. Ustawione są na grobie żołnierzy wojsk polskich, którzy zginęli w potyczce z wojskami nieprzyjaciela w 1944 roku. W latach 70. ustawiono tu nieduży pomnik, na którym wtedy jednak nie wypisano ani imion, ani nazwisk bohaterów. "W tamte czasy postawiliśmy tylko pomnik - opowiada starosta. - Wówczas nie wolno było mówić otwarcie o tych, którzy ginęli za polskość". Obecnie o mogiłę dbają także mieszkańcy wsi, starostwo; spłacić dług wdzięczności przybywają harcerze. "Póki będę żył, zaopiekuję się tą mogiłą" - mówił Stanisław Mikielewicz, mieszkaniec Borunel. Pan Stanisław pamięta walki tamtych lat. Ze wzruszeniem wspomina pochówek czterech akowców, z których jeden pochodził z Wileńszczyzny, a trzej pozostali - z Polski. Żołnierski los przyprowadził młodych chłopców za setki kilometrów od ojczystych stron, aż pod Wilno, by spoczęli w ziemi, którą zrosili własną krwią w walce o niepodległość ojczyzny. Najstarsza mieszkanka wsi 80-letnia Janina Lachowicz przewodniczyła modlitwie za zmarłych, którą odśpiewali wszyscy przybyli na ten grób.
Glinciszki - pojednanie z przemilczaną prawdą. Szczególnie niesprawiedliwym i wołającym o pomstę do nieba pozostaje fakt mordu dokonanego na niewinnej ludności cywilnej. Rząd białych krzyży wyłaniający się zza drzew przy drodze wiodącej z Podbrzezia do Giedrojć upamiętnia krwawą tragedię sprzed ponad 60 lat. 20 czerwca 1944 roku 100-osobowy podbrzeski oddział litewskiej saugumy - formacji policyjno-wojskowej będącej na usługach Niemców - wtargnął do Glinciszek. Dokonał on mordu na 39 miejscowych Polakach w odwecie za śmierć czterech ochotników litewskich, którzy zginęli w potyczce z oddziałem AK. Z rąk oprawców zginęły także dzieci i kobiety; najstarsza ofiara zbrodni miała 84 lata, najmłodsza - 3. Dowódca V Brygady AK "Łupaszka" trzy dni później wydał rozkaz o dokonaniu krwawego odwetu na mieszkańcach wsi Dubinki. W tej wsi mieszkało wówczas sporo rodzin osadników oraz policjantów odpowiedzialnych za mord w Glinciszkach.
Dzisiaj miejsce glinciskiej zbrodni upamiętnia rząd białych krzyży liczebnie odpowiadających ilości pogrzebanych ofiar. Pod krzyżem umieszczona została tablica z listą ofiar, aczkolwiek nie wskazująca sprawców mordu. Tymczasem w Dubinkach na pomniku zostało napisane, że ofiary zginęły z rąk Armii Krajowej. Napis ten nie wskazuje wszak, że żołnierze AK działali w odwecie. Młodemu pokoleniu Litwinów przekazuje się wyrwaną z kontekstu akcję w Dubinkach jako okrucieństwo polskich żołnierzy. Przy tak wypaczonej prawdzie, umieszczonej na tablicach upamiętniających mord, jesienią ubiegłego roku kombatanci AK i byli żołnierze "Lietuvos vietine rinktine" podpisali deklarację pojednania.
Glinciskim cmentarzem opiekuje się podbrzeskie koło ZPL, uczniowie Szkoły Średniej im. św. St. Kostki, miejscowi mieszkańcy. Przybyłe w niedzielę harcerki zapalały znicze przy każdym krzyżu, grono pracowników muzeum złożyło kwiaty. Przydrożny rząd białych krzyży pozostał jako cichy świadek stojący na straży historycznej prawdy o losach ofiar, spoczywających pod nim.
Sużany - z "Błyskawicą" w tle. Na cmentarzu przy kościele pw. św. Feliksa w Sużanach spoczywają dwaj księża: Wincenty Wojtekunas (zm. w 1937 roku) i Antoni Dziekan (zm. w roku 2004). Ks. Antoniego wielu mieszkańców Wileńszczyzny pamięta szczególnie z homilii na odpustach w różnych parafiach. Na grobach kapłanów, których życie duszpasterskie było związane z parafią sużańską, w przededniu uroczystości Wszystkich Świętych również zapłonęły znicze, a harcerze zaciągnęili wartę.
Sużański cmentarz parafialny jest miejscem wiecznego spoczynku kilku bohaterów Ziemi Wileńskiej. W lipcu br. odsłonięto tu pomniki żołnierzom 6. Oddziału Wileńskiej Brygady AK "Błyskawica" poległym w walce: Tadeuszowi Adamowiczowi pseud. "Lew" i Jerzemu Radwanowi - Rodzińskiemu pseud. "Rola"; drugi pomnik odsłonięto Zygmuntowi Perwejnisowi, pseud. "Mściwój", który zginął w maju 1945 roku na tym właśnie cmentarzu z rąk sowieckich enkawudzistów.
O bohaterach spoczywających w Sużańskiej Ziemi opowiedział mieszkaniec Sużan pan Mieczysław Andruszaniec, który pamięta pogrzeby akowców. "Bardzo dobrze pamiętam te potyczki, które miały miejsce w 1944 i 1945 - powiedział pan Mieczysław. - Miałem wtedy 14 lat. Znałem tych ludzi osobiście".
Szczególną opieką pracownicy muzeum otaczają grób inżyniera, lekarza Jerzego Gawałkiewicza, który został zamordowany w roku 1944 z rąk "litewskich faszystów". Syn inżyniera opiekował się przez wiele lat uczniami sużańskiej szkoły, których to zapraszał na letnie kolonie do Koszalina. "Nasza młodzież w duchu wdzięczności przejęła opiekę nad tym grobem" - opowiadając o rodzinie Gawałkiewiczów, zaznaczył dyrektor Muzeum Etnograficznego w Niemenczynie.
Niedzielną wędrówkę po cmentarzach wieńczyło złożenie kwiatów i zapalenie zniczy na grobach w Sużanach. Groby bohaterów Wileńszczyzny są ważnym świadectwem, o które należy dbać i przekazywać następnym pokoleniom. Młodzież w przyszłości dzięki temu nie będzie miała problemu z określeniem swojej narodowej tożsamości. Zadba ona o te groby, które krwawymi śladami zapisały się w historii naszej Ziemi. Druhny z 22 NDH "Lilijki", uczennice starszych klas Niemenczyńskiego Gimnazjum Iwona Walentynowicz, Anna Wojnicz, Ola Stankiewicz i Bożena Łukaszewicz podzieliły się wrażeniami z niedzielnej podróży:
Iwona: "Już nie po raz pierwszy uczestniczymy w podobnej akcji zorganizowanej przez muzeum. Większość miejsc, które dzisiaj odwiedziłyśmy, wcześniej znałyśmy tylko ze słyszenia. Latem byłam na wycieczce po miejscach związanych z Armią Krajową. Wtedy zrodził się u mnie pomysł, by o walkach akowców opowiedzieć w zastępach naszej drużyny. Chciałabym, aby dla naszych druhen dbanie o groby bohaterów narodowych stało się swoistym polem służby harcerskiej".
Ania i Bożena: "Bardzo poważnie i z przejęciem odebrałyśmy dzisiejszą podróż po cmentarzach okolic Niemenczyna. Myślę, że w przyszłości przejmiemy tę działalność i sami zorganizujemy podobne akcje".
Ola: "Naszym obowiązkiem jest zadbanie o groby poległych w walkach. Ci ludzie złożeni w Ziemi Wileńskiej potrzebują także modlitewnej pamięci. Myślę, że kiedyś przekażemy następnemu pokoleniu troskę o te groby".
Teresa Worobiej