Z archiwum wiedzy o Marszałku

70 lat pierwszego rejsu transatlantyku "PIŁSUDSKI"

W latach międzywojennych XX wieku wielką inwestycją w Polsce była budowa miasta i portu Gdyni. Wraz z budową portu tworzono też własną flotę handlową. Już na początku lat 30. XX wieku statki Polskiej Marynarki Handlowej docierały do wielu odległych zakątków świata. Bandera biało-czerwona coraz bardziej znana była na morzach i oceanach. Początkowo naszą flotę tworzyły statki stare, zakupione od obcych armatorów, z którymi niekiedy tworzono spółki żeglugowe. Jednak konkurencja na liniach żeglugowych wymagała statków szybkich i nowoczesnych. Zaczęto je zatem zamawiać, wobec braku własnej stoczni, w stoczniach francuskich, angielskich, duńskich i włoskich.

Wśród statków handlowych wyróżniały się transatlantyki pasażerskie. Służyły one do utrzymywania stałej łączności ze Stanami Zjednoczonymi i Kanadą, w tym licznie zamieszkałą tam ludnością polską. Pływały też do Brazylii i Argentyny i obsługiwały linię palestyńską z Konstancy do Haify, z której korzystało wielu Polaków w podróży z pielgrzymką do Ziemi Świętej oraz emigranci żydowscy. Wykorzystywano je także w rejsach turystycznych po Bałtyku, do portów Morza Śródziemnego czy do norweskich fiordów.

Pierwszymi transatlantykami były trzy stare parowce zakupione od armatora duńskiego. Wcześniej służyły one we flocie rosyjskiej. Po podniesieniu na nich biało-czerwonej bandery nadano im nazwy: "Kościuszko", "Pułaski" i "Polonia". Właścicielem ich zostało Polsko-Transatlantyckie Towarzystwo Okrętowe "Linia Gdynia-Ameryka" z udziałem kapitału duńskiego. Później zmieniło ono nazwę na "Gdynia-Ameryka Linie Żeglugowe", nazywane w skrócie GAL.

Na początku lat 30. postanowiono, aby linię do Stanów Zjednoczonych i Kanady obsługiwały statki nowoczesne. W przetargu na ich budowę wygrała stocznia Cantieri Riuniti del Adriatico w Monfalcone we Włoszech. Zbudowano w niej dwa nowoczesne motorowe statki pasażerskie: "Piłsudski" i "Batory". Zapłatą za nich miał być w większości węgiel z kopalń śląskich przeznaczony dla włoskich kolei.

W tym roku przypada właśnie 70. rocznica pierwszego rejsu statku "Piłsudski". Stopkę pod jego budowę położono we wspomnianej stoczni 1 marca 1934 r., a wodowanie miało miejsce 19 grudnia tegoż roku. Matką chrzestną "Piłsudskiego" została Wanda Pełczyńska, kurierka I Brygady Legionów podczas I wojny światowej, a po odzyskaniu niepodległości działaczka społeczna. Po wodowaniu trwało jeszcze przez kilka miesięcy wyposażenie statku. Zainteresowanie nim w kraju było bardzo duże i GAL postanowił, aby w jego inauguracyjnym rejsie wzięli udział pasażerowie z Polski. Chociaż ceny biletów były duże, to jednak chętnych nie brakowało. Zgłaszały się osoby z każdego województwa. Dołączyli do nich pasażerowie z Włoch, a także Polacy pracujący w Bukareszcie.

Pierwszy rejs transatlantyku "Piłsudski" prowadził z Triestu do Wenecji, gdzie zaokrętowano pasażerów i skierowano się przez Palermo, Algier, Malagę, Lizbonę i Antwerpię do Gdyni. Podróż trwała od 27 sierpnia do 12 września 1935 r. Dowodził transatlantykiem w tym rejsie i później, aż do początku sierpnia 1939 r., kapitan Żeglugi Wielkiej Mamert Stankiewicz. Choć był urodzony w Mitawie na Łotwie (22.I.1889 r.), to czuł się wilnianinem, gdyż, jak sam twierdził w swoim pamiętniku, po ojcu pochodził z powiatu brasławskiego, a po matce - z dziśnieńskiego. Przed I wojną światową służył w rosyjskiej marynarce wojennej, później zaś u admirała Aleksandra Kołczaka, a od 1921 r. - w marynarce handlowej w Polsce. Przed objęciem dowództwa na "Piłsudskim" dowodził statkami "Wilno", "Niemen", jak również wspomnianymi transatlantykami parowymi "Polonia" i "Pułaski". Jego interesujący życiorys został opisany w książce Karola Olgierda Borchardta, również wilnianina, pt. "Znaczy Kapitan".

"Piłsudski" był na tamte czasy bardzo nowoczesnym statkiem posiadając siedem pokładów, jego długość wynosiła 160 m, szerokość 21,5 m oraz zanurzenie 7,5 m. Załoga liczyła wraz z obsługą hotelową i pomocniczą 305 ludzi. Miał tylko dwie klasy - turystyczną i klasę trzecią, przeznaczoną głównie dla emigrantów. W klasie turystycznej były kabiny jedno- i dwuosobowe, a w trzeciej - 1-, 2- i 4-osobowe. W każdy rejs statek mógł zabrać 773 pasażerów.

We wspomnianym rejsie z Triestu do Gdyni uczestniczyli także wilnianie. Z zachowanej listy pasażerów tego rejsu znane są ich nazwiska oraz zawód: Stanisław Bagiński (adwokat), Witold Buczyński (sędzia ze Święcian), Zygmunt Bujko (adwokat), Hanna Kwiatkowska (zawód nie podany), Seweryna Narkiewicz-Jodko (urzędniczka), Michał Reicher (profesor uniwersytecki), Wanda Staniszewska (urzędniczka), Maria Zawistowska (zawód nie podany) i Felicjan Zmaczyński (sędzia). Wśród pasażerów tego rejsu przeważali głównie mieszkańcy Warszawy, Łodzi, Lwowa, Poznania i Gdyni.

Rejs z Triestu do Gdyni posiadał charakter wycieczkowy pod hasłem "Z Adriatyku na Bałtyk". Po powitaniu "Piłsudskiego" w Gdyni wyruszył on niebawem na swoją regularną trasę Gdynia-Kopenhaga-Halifax-Nowy Jork. W roku następnym dołączył na niej jego bliźniak "Batory". Tuż przed samą wojną flota pasażerska powiększyła się jeszcze o dwa motorowce zbudowane w Anglii i Danii, które nazwano "Chrobry" i "Sobieski".

Dalszy los "Piłsudskiego" był tragiczny. Krótko dowodził nim jesienią 1939 roku brat Mamerta Stankiewicza Jan Stankiewicz, który doprowadził transatlantyk do Anglii. Tam, ze względu na wojnę, został w krótkim czasie przebudowany na transportowiec wojskowy. Od 24 listopada 1939 r. dowodził nim znów Mamert Stankiewicz. Służba "Piłsudskiego" dla wojska nie trwała długo. Tego samego miesiąca udając się na miejsce koncentracji wojennego konwoju, jeszcze bez żołnierzy, zatonął trafiony niemiecką torpedą bądź przyczyną jego zatonięcia była wcześniej postawiona przez okręt niemiecki mina. Załogę uratował niszczyciel angielski. Były jednak dwie ofiary śmiertelne, a do nich należał jego kapitan, który zmarł z wycieńczenia na szalupie ratunkowej.

Z wojny ocalały tylko dwa polskie transatlantyki: "Batory" i "Sobieski". Ten drugi został niedługo sprzedany Związkowi Sowieckiemu, a "Batory", po krótkim okresie tzw. "zimnej wojny" wrócił na swój szlak, tym razem do Kanady. Pływał tam do 1968 r. W latach 50. XX w. myślano nawet, aby wydobyć "Piłsudskiego" i po remoncie wykorzystać go znów do przewozu pasażerów. Zrezygnowano jednak z tego pomysłu ze względu na wysokie koszty takiej operacji. Przemówiły tu także względy polityczne, gdyż nie było mowy, aby w tamtym czasie nadal nosił on imię Marszałka.

Aleksander Miśkiewicz
Białystok

<<<Wstecz