Podzwonne Wszechnicy Batorego (2)
Jeszcze nie ucichły działania wojenne na frontach I wojny światowej, jeszcze nie zarysowały się ostateczne granice - wyłaniającej się z chaosu niepodległej Ojczyzny, a już Polacy samorzutnie przystąpili do reaktywowania Wileńskiej Wszechnicy. Była to żywiołowa potrzeba społeczeństwa, które - pomimo rozbiorów i szykan wschodniego satrapy - nadal pielęgnowało wiarę, patriotyzm i kulturę europejską.
Z inicjatywy prof. Stanisława Władyczki, ścisłe grono nieformalnych organizatorów spotkało się dnia 13 grudnia 1918 r. w Warszawie w mieszkaniu ówczesnego dziekana prawa i nauk politycznych Uniwersytetu Warszawskiego prof. Alfonsa Parczewskiego. Po obradach zebrani przyjęli orzeczenie, w którym m. in. czytamy: "Zamknięcie uniwersytetu polskiego w Wilnie przez cesarza rosyjskiego Mikołaja I należy uważać, z punktu widzenia prawa, za akt gwałtu i naruszenia od kilku wieków zagwarantowanej własności narodu polskiego, gdyż zrabowano cały kulturalny dorobek Wszechnicy Wileńskiej, w części go niszcząc, w części rozdając uczelniom innoplemiennym".
W tym czasie osoby z kręgu, zbliżonego do Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Wilnie, tworzyły już Komitet Narodowy Polski, który ówcześnie kierował całokształtem życia polskiego w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Natomiast niezależnie działający Komitet Edukacyjny opracował, a dr Stanisław Kościałkowski zredagował tekst uchwały, którą Komitet Narodowy dnia 28 grudnia 1918 r. przyjął. Czytamy w niej m. in.:"Zważywszy, że zniesienie Uniwersytetu Wileńskiego miało wyłącznie cele policyjno-polityczne na względzie, dobru kraju i jego całej ludności wręcz wrogie; zważywszy, że zniesienie to i odebranie Uniwersytetowi uposażenia, sprzeczne było z zaręczeniami fundacyjnymi, które Uniwersytetowi Wileńskiemu, jako wyższej uczelni, jego prawa, prerogatywy i własność w sposób uroczysty na wieczne czasy nienaruszalnie warowały; zważywszy, że zniesienie Uniwersytetu było wtrąceniem kraju w stan barbarzyństwa i ciemnoty, było krzyczącym bezprawiem przeciwko kulturze narodowej i ogólnoludzkiej; zważywszy wreszcie, że potrzeba wyższej uczelni w kraju cztery miliony ludności i ku polskości ciążącej liczącym, zawsze była jak najżywiej odczuwana, dzisiaj zaś, gdy coraz to nowe szeregi młodzieży progi szkoły średniej polskiej opuszczają, jest wprost paląca, Komitet Polski, stwierdzając nie przedawnione prawa Narodu Polskiego do posiadania w Wilnie własnej wszechnicy i do rewindykowania posiadanych, niegdyś przez Polski Uniwersytet Wileński gmachów, fundacji i zapisów, pomocy naukowych, bibliotek i zbiorów, ogłasza niniejszym ponowne powołanie do życia, zamkniętego w r. 1832 Uniwersytetu, który posiada już tylko wiekowe i tak wielkie wobec kultury tradycje".
Komitet Edukacyjny, uzupełniony przez przedstawicieli Komitetu Narodowego, uchwalił dnia 4 stycznia 1919 r. powołanie prof. Józefa Ziemackiego na stanowisko tymczasowego rektora, zlecając mu równocześnie podjęcie akcji uruchomienia uczelni przy współudziale tymczasowego Senatu Akademickiego. Tego samego dnia powołana została Komisja Organizacyjno-Rewindykacyjna.
A oto znamienny cytat ze sprawozdania Komitetu Odbudowy Uniwersytetu Wileńskiego:
"Już w dn. 5 stycznia odbyło się posiedzenie wspólne obu Komisji pod przewodnictwem Józefa Ziemackiego przy sekretarzu Józefie Wierzyńskim. Posiedzenie to odbyło się w dniach, gdy w okolicach Wilna rozbrzmiewały już kulomioty bolszewickie. W nocy z 5 na 6 stycznia bolszewicy objęli w posiadanie Wilno. Konferencje i narady odbywały się u prof. Ziemackiego, natomiast biuro mieściło się w jednym z odległych pokoi zakładu Zygmunta Nagrodzkiego przy ul. Zawalnej, prace sekretarskie i wszelkie biurowe załatwiała Marja Hryniewiczówna.
Psychika polskiego Wilna, a łącznie z niem i wszystkich pracujących w sprawie uruchomienia Uniwersytetu Wileńskiego, była przepojona nadzieją rychłego usunięcia się bolszewików i koniecznością prowadzenia prac, o ile to możliwe było w warunkach okupacji bolszewickiej".
19 kwietnia 1919 r. do Wilna wkroczylo wojsko polskie. Prof. Ziemacki przedstawił Naczelnikowi Państwa i Naczelnemu Wodzowi Józefowi Piłsudskiemu plany pracy nad odbudową Uniwersytetu. Naczelny Wódz zatwierdził te plany, polecił kontynuować prace i zarządził wyasygnowanie przez Komisariat Generalny Ziem Wschodnich niezbędnych sum na prowadzenie prac, związanych z odbudową Uniwersytetu. Dnia 25 kwietnia 1919 r. dyrektor Departamentu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w Warszawie za pośrednictwem dyrektora Departamentu dla Spraw Polskich Ziem Wschodnich przesłał Tymczasowemu Senatowi Akademickiemu Uniwersytetu Wileńskiego pismo, potwierdzające ustne decyzje Naczelnika Państwa.
28 sierpnia 1919 r. Wódz Naczelny wydał dekret, nadający uczelni nazwę "Uniwersytet Stefana Batorego w Wilnie". Dekret ten zaczyna się od zwięzłego streszczenia dziejów uczelni:
"Sławną uczelnię wileńską, przez Jezuitów w roku 1570 założoną, przez Stefana Batorego w roku 1578 do godności Uniwersytetu podniesioną, przez Komisję Edukacji Narodowej zreformowaną, staraniem Adama Czartoryskiego odnowioną, a brutalną przemocą despoty rosyjskiego bezprawnie w swych czynnościach zawieszoną, powołuje po kilkudziesięcioletniej przerwie do wznowienia wiekopomnej działalności, a czynię to, by w imię prawdziwej swobody nawiązać odwieczną złotą nić cnoty, wiedzy i kultury, zerwaną dzikim gwałtem".
Nastąpił okres szczególnie intensywnej pracy nieustannych debat i entuzjastycznego tworzenia, aby jak najrychlej doprowadzić do otwarcia uniwersytetu. O tym dniu szczególnym prof. Adam Wrzosek tak napisał:
"Wprost cudem wydaje się to, co działo się w Wilnie 11 października 1919 r., gdy Naczelnik Państwa i Wódz Naczelny Józef Piłsudski, w otoczeniu najwyższych dostojników duchownych i świeckich Polski, wobec przedstawicieli wszystkich polskich uczelni akademickich i elity społeczeństwa naszego otwierał Uniwersytet Stefana Batorego. W tak krótkim czasie i w tak niezwykłych warunkach politycznych można było dokonać tego wiekopomnego dzieła tylko dlatego, że dawny Uniwersytet Wileński zapisał się w dziejach kultury polskiej złotymi głoskami i że całe ówczesne społeczeństwo nasze, a zwłaszcza na Kresach Wschodnich, gorąco pragnęło jego wznowienia.
Wskrzeszenie Wszechnicy Wileńskiej jest więc dziełem całego społeczeństwa, a zwłaszcza tych, którzy odczuwali "genius loci" Wilna i nie byli głusi na odgłosy przeszłości oraz nakazy teraźniejszości, wzywające do odrodzenia kultury polskiej w grodzie Gedymina".
O dojrzałości organizatorów, o ich perspektywicznym spojrzeniu na całokształt tematyki oraz o trudnościach w realizowaniu zamierzeń w czasach tworzenia Uniwersytetu tak klarownie pisze prof. Adam Wrzosek. A oto dwa cytaty ze wspomnień Profesora, dotyczące wydziału humanistycznego:
"... Któż bowiem z Polaków, pragnących posiąść gruntowne wykształcenie wyższe i głębokie uświadomienie narodowe, nie powinien zainteresować się rzetelnie językiem ojczystym i jego rozwojem, dziejami kultury polskiej, historią piśmiennictwa narodowego, filozofią polską, a nawet językiem i dorobkiem kulturalnym narodów - Litwinów, Białorusinów i Ukraińców, z którymi byliśmy związani w przeszłości i nie powinniśmy zrywać węzłów kulturalnych również w teraźniejszości. Do szerzenia wiedzy o tych rzeczach w zakresie uniwersyteckim, powołany jest właśnie wydział humanistyczny, któremu w Uniwersytecie Wileńskim przypada jeszcze większa rola aniżeli w innych naszych wszechnicach, a to ze względu na geograficzne położenie Wilna i na jego przeszłość.
Gdy odradzający się Uniwersytet Wileński miał zapewnione gmachy oraz zatwierdzony budżet, należało pomyśleć o powołaniu profesorów, którzy stanowiliby zawiązek grona nauczycielskiego. W celu wyszukania odpowiednich kandydatów na katedry profesorskie i docentury, szef Sekcji Szkół Akademickich prowadził ustne pertraktacje i obszerną korespondencję, osobliwie z profesorami: Marianem Zdziechowskim, Jozefem Kallenbachem, Ferdynandem Ruszczycem, Józefem Ziemackim i Janem Bołoz-Antoniewiczem, którzy nie szczędzili mu swych światłych rad.
Korzystał również z rad prof. Abrahama, prof. ks. Bronisława Żongołłowicza i innych. Starał się przy pomocy prof. Zdziechowskiego pozyskać dla Uniwersytetu choć jednego litewskiego uczonego, oczywiście, nie usposobionego wrogo do polskości. Zastanawiano się nad zaproszeniem prof. Birżyszki i nawet prof. Zdziechowski miał z nim długą rozmowę, która jednak do pożądanego celu nie doprowadziła; zresztą p. Birżyszka był mocno niepopularny w Wilnie wśród społeczeństwa polskiego, bo uchodził za inspiranta "Głosu Litwy". Jako kandydata na katedrę litewską brano pod uwagę również p. Jugę, lecz nie można się z nim było porozumieć, bo przebywał w Rosji. Ponieważ prof. Jan Rozwadowski, znakomity językoznawca, był zdania, że poważnym znawcą języka litewskiego, kwalifikującym się do objęcia katedry, był Jabłoński, przeto i z nim prof. Zdziechowski miał długą rozmowę, z której odniósł nader miłe wrażenie; lecz mimo to do obsadzenia katedry języka litewskiego nie doszło, gdyż Jabłoński już wówczas był ciężko chory. W naradach nad kandydaturami do katedr w Uniwersytecie Wileńskim padło raz z ust wysokiej osobistości nazwisko głośnego dziś pana Valdemarasa, lecz z nim żadnych pertraktacji nie nawiązano, za zgodą tej wysokiej osobistości, gdyż już wówczas pan Valdemaras miał opinię człowieka wrogo względem Polski usposobionego".
Były to cytaty z opracowania prof. Wrzoska.
W mieście, będącym od dawna stolicą duchową rozległych ziem, panowała atmosfera wyjątkowo sprzyjająca twórczym poczynaniom i służeniu misji kulturotwórczej. USB był szeroko otwarty na potrzeby społeczeństwa, które za swój patriotyzm i przywiązanie do kultury zachodniej było tak boleśnie doświadczane przez carat. Urokliwe, bogate w tradycje miasto przyciągało naukowców. Pomimo trudnej sytuacji powojennej państwo polskie nie skąpiło środków na podźwignięcie i rozbudowanie uczelni, na inwestowanie w nowe obiekty, takie jak np. obserwatorium astronomiczne, zakład anatomii z prosektorium, kliniki, ogród botaniczny, stacja hodowli zwierząt, gmach wydziału rolnictwa. W 1939 r. USB było już równoprawnym partnerem naukowym placówek krajowych, a liczne kontakty naukowe łączyły go ze światem cywilizacji zachodniej. Przed wybuchem II wojny światowej było ponad 80 profesorów, około 40 docentów, około 250 pomocniczych pracowników naukowych i blisko 3 tysiące studentów.
W okresie międzywojennego dwudziestolecia społeczeństwo Wileńszczyzny, wspomagane przez odrodzoną Ojczyznę, z zapałem i wytrwałością odrabiało zaległości wynikłe ze świadomego terroru politycznego, wymierzonego przeciwko Polakom i demokratycznym ideałom cywilizacji europejskiej. W tym czasie za wschodnią granicą Polski bolszewicy zniszczyli wszystko: polskość, katolicyzm, kulturę europejską; maltretowali, deportowali i mordowali ludzi, niszczyli materialne ślady tego, co przypominało poprzednie wieki. Przeogromny trud nieprzeliczalnych rzesz ludzi działających przez kilka wieków, został starty z powierzchni ziemi i wykreślony z umysłów następnych pokoleń. Zasięg kultury europejskiej cofnął się na linie Polski z ZSRR.
Kształtujące się demokracje międzywojennego dwudziestolecia nie doceniały totalitaryzmów zagrażających kulturze łacińskiej i cywilizacji europejskiej. W tych właśnie czasach w Wilnie rósł i rozkwitał fenomen znany pod skrótem USB. Pamiętne daty 1 i 17 września 1939 r. zapoczątkowały zmiany obrazu świata. Hekatomba działań wojennych i zbrodni przesłoniła dramat USB, który Konrad Górski relacjonuje w opracowaniu pt."Litwa podczas drugiej wojny światowej", stanowiącym jeden z rozdziałów, pisanej podczas wojny książki.
Cdn.
Władysław Dziewulski
Na zdjęciu: kościół akademicki św. św. Janów