Najwyższe wyróżnienie polskiemu marszałkowi

W stosunkach dwustronnych - laurka, w sprawach mniejszości - irytacja

Marszałek polskiego Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz przebywał 7 lipca z jednodniową wizytą w Wilnie, gdzie z okazji święta narodowego - Dnia Koronacji Mendoga - został odznaczony przez prezydenta Litwy Valdasa Adamkusa jednym z najwyższych litewskich odznaczeń - Wielkim Krzyżem Orderu Zasługi Republiki Litewskiej.

Marszałek Cimoszewicz, bilansując w przemówieniu sejmowym relacje pomiędzy Wilnem a Warszawą, zapewniał, że jest wręcz kanonem polskiej polityki zagranicznej utrzymywanie dobrych stosunków z Litwą. W późniejszym spotkaniu ze społecznością polską przyznał jednak, iż na tak zaprzyjaźnione państwa rozwiązywanie problemów społeczności polskiej jest daleko niedostateczne. Mówił, że rozumie zniecierpliwienie i irytację rodaków nad Wilią z powodu bagatelizowania przez władze ich uzasadnionych problemów, dodając, że sam z tego powodu nie czuje się komfortowo.

Mamy najlepszą wolę, a wy?

W sejmowym przemówieniu, w dużym stopniu dotyczącym wielosetletniej przyjaznej albo wręcz harmonijnej koegzystencji sąsiednich narodów (tylko na wydarzeniach pierwszej połowy XX wieku ciąży hipoteka konfliktów), W. Cimoszewicz przekonywał litewskich parlamentarzystów, że poprawność wzajemnych stosunków musi być pomocna w rozwiązywaniu spraw, pozostających jeszcze do załatwienia. W polskim Sejmie istnieje "najlepsza wola" do rozwiązywania spraw mniejszości narodowych, odwzajemnienia takiego stosunku do mniejszości (polskiej) polscy parlamentarzyści oczekują od swych litewskich kolegów, zachęcał polski marszałek litewski Sejm do uczciwego traktowania problemów litewskich Polaków.

Terroryzm - realną groźbą dla wszystkich

Podczas krótkiego briefingu w Sejmie zwyczajne sprawy polsko-litewskie zeszły na drugi plan, ponieważ dziennikarze pytali najczęściej o zamachy terrorystyczne sprzed kilku godzin w Londynie. Pytany o wnioski w tej sprawie Cimoszewicz nie wykluczał, że było to kolejne rzucone demokratycznemu światowi wyzwanie terrorystów. "Gdyby się to potwierdziło (że były to zamachy terrorystyczne), to wyciągałbym z tego dwa wnioski. Przede wszystkim, terroryzm jest realnym zagrożeniem nam wszystkim, po drugie, dotychczasowe formy współpracy krajów demokratycznych w zwalczaniu terroryzmu są niedostateczne", mówił Cimoszewicz przekonując, że w zwalczaniu międzynarodowego terroryzmu należy pójść dalej niż dotychczas. Towarzyszący podczas konferencji polskiemu marszałkowi wiceprzewodniczący litewskiego Sejmu Česlovas Juršenas wtórował gościowi, przypominając, iż Litwa i Polska ramię w ramię walczą przeciwko terroryzmowi w Afganistanie i w Iraku.

Jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle,

jednym zdaniem można by podsumować treść spotkania marszałka Cimoszewicza z przedstawicielami społeczności polskiej na Litwie. Faktycznie na wokandzie były od lat znane problemy. Antoni Jankowski, mentor polskiego szkolnictwa na Wileńszczyźnie, nie krył przed wysokim gościem, że tylko w języku dyplomatycznym stale się mówi, iż problemy litewskich Polaków są rozwiązywane. W rzeczywistości zaś zaledwie z trudem udaje się wyhamowywać negatywne tendencje w ich pogłębianiu, twierdził wieloletni szef wydziału oświaty rejonu solecznickiego, aktualnie dyrektor Domu Dziecka w Solecznikach.

W gradacji problemów za najważniejszy uznał przyjęcie akceptowanej przez środowisko strategii rozwoju polskiej oświaty na Litwie (o aktualnej przyjętej w atmosferze skandalu powiedział, że "przyjęliśmy (jako grupa robocza, red.) jedną koncepcję, minister zaś uchwalił zupełnie inną").

Prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz mówił z lekkim sarkazmem, że nierozwiązywane problemy "pokryły się mchem": jak chociażby zwrot ziemi, kiedy to Ustawy i prawo głoszą jedno, urzędnicy zaś robią co innego. Politycy nie wykazują w tych sprawach cienia dobrej woli, stąd można mówić o polityce "neobolszewickiej". Wspominając o sprawie filii Uniwersytetu Białostockiego w Wilnie, Mackiewicz dziękował za przychylny stosunek aktualnego marszałka Polski wobec tej idei, cieszył się z posuwania się spraw do przodu.

Przewodniczący AWPL Waldemar Tomaszewski, podzielając opinie swych przedmówców co do istnienia stałych problemów, przekonywał jednocześnie, że wiele z nich można byłoby bardziej skutecznie rozwiązywać własnymi siłami, gdyby litewskie prawodawstwo dawałoby mniejszościom szansę na bardziej reprezentacyjne przedstawicielstwo na różnych szczeblach władzy, zwłaszcza - sejmowym. Tymczasem ordynacja wyborcza nie dość że wprowadza próg wyborczy mniejszościom, to jeszcze sztucznie dzieli zwarte środowisko Polaków na Wileńszczyźnie.

Reagując na wyłuszczone (dobrze znane zresztą marszałkowi) problemy, Cimoszewicz tłumaczył się, że strona polska na początku lat 90. nie była zbyt wymagająca w tym zakresie wobec Litwy, ponieważ zależało jej na umocnieniu się państwowości partnera ze wschodu. Aktualnie jednak nie ma już żadnych podstaw, by ulgowo traktować zachowania władz litewskich wobec mniejszości polskiej, przyznał marszałek Cimoszewicz, dodając, że swego czasu, gdy był szefem MSZ-u, doszło do ochłodzenia stosunków z powodu niewywiązywania się Litwy ze zobowiązań wobec problemów mniejszości polskiej. Cimoszewicz dał do zrozumienia, że Polska teoretycznie mogłaby niektóre sprawy umiędzynarodowić, jednak wolałaby tego nie czynić. Przyznał przy tym, że umiędzynarodowienie negatywnych praktyk państw wobec swych mniejszości przynosi efekty. Tak było, dla przykładu, gdy Bułgaria w swoim czasie próbowała bułgaryzować nazwiska miejscowych Turków. To wywołało duży skandal międzynarodowy. Tymczasem Litwa dzisiaj w sposób zupełnie podobny zachowuje się wobec Polaków na Wileńszczyźnie.

Na zakończenie spotkania z rodakami marszałek Cimoszewicz uczciwie przyznał, że będzie w stanie w przyszłości działać na korzyść Polaków z Litwy pod warunkiem, że za trzy miesiące wyjdzie zwycięzcą z wyborów prezydenckich w Polsce.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz