Biblioteka polska w Wilnie

Książka polska w Wilnie widoczna jest w wielu księgarniach, na kiermaszach, organizowanych cyklicznie przez Dom Kultury Polskiej, na dorocznych targach książki w Wilnie. Można ją kupić między innymi w "Elephasie", w "Przyjaźni" i jeszcze w paru innych miejscach. "Spragniony" lektur polskich czytelnik odnajdzie je również w wileńskich bądź podwileńskich bibliotekach publicznych, aczkolwiek, trzeba stwierdzić, że nie zawsze będzie to akurat książka, której rzeczywiście poszukuje. Problem ten dotyczy także innych dokumentów, czasopism w języku polskim, kaset wideo itd.

Jest wprawdzie w Wilnie miejsce, gdzie z dużym prawdopodobieństwem znajdzie je, a jeśli nawet nie będzie w danej chwili pożądanego tytułu, to może sięgnąć po inną książkę w języku polskim. Tym miejscem, gdzie polskie słowo króluje, gdzie książka polska nie jest gościem, lecz gospodarzem, stanowi wreszcie magnes dla Polaków i tych nie-Polaków, którzy chcą z nią obcować, jest Biblioteka Związku Polaków na Litwie.

Biblioteka ZPL - to miejsce z wielu względów szczególne. Jest to jedna z dwóch czysto polskich bibliotek w Wilnie. Druga placówka - to medioteka Instytutu Kultury Polskiej. W tym przypadku jednak wilnianie występują w roli gospodarza. Biblioteka ZPL jest nie tylko magazynem książek, czasopism i kaset. Jest, o czym mogłem się sam przekonać, miejscem spotkań Polaków tak ze słowem drukowanym, jak też z żywym. Biblioteka ZPL w 2006 roku będzie obchodzić 15-lecie działalności. Należy tu uchylić czoła przed działaczami ZPL. To oni w 1991 roku powołali do życia tę placówkę, która od razu zyskała sobie akceptację i popularność wśród społeczności polskiej Wilna i okolic, jako że odwiedzają ją również mieszkańcy rejonów wileńskiego i trockiego. Przez cały ten czas mieści się ona w siedzibie ZM ZPL przy ul. Pylimo 45-2, a od niedawna - w nowym, większym w stosunku do poprzedniego, pomieszczeniu (60 m kw.). Strażnikiem polskiej biblioteki od zarania jej istnienia jest Bronisława Kozłowska, bibliotekarz z długoletnim stażem zawodowym, nabytym w bibliotekach szkolnych oraz w Centralnej Bibliotece Publicznej m. Wilna.

Odwiedziłem tę bibliotekę dwa razy na przestrzeni minionych kilkunastu lat. Po raz pierwszy - w 1993 roku, po raz kolejny - w 2004 roku. Daje mi to podstawę i możność do kilku refleksji i ocen. Oprócz zmiany lokalizacji godna odnotowania jest rozbudowa księgozbioru. W 1993 r. było to ledwie i aż 6000 książek, dziś biblioteka liczy dwukrotnie więcej, tj. około 12 000 woluminów. Trzon księgozbioru (tak wtedy, jak i teraz) stanowi polska literatura piękna, nie brak w niej jednak książek historycznych, słowników i encyklopedii. W bibliotece można przeczytać bieżącą prasę polską wydawaną na Litwie oraz prasę wydawaną w Polsce. Biblioteka posiada również niewielką wideotekę (50 kaset) z ekranizacjami literatury polskiej, filmami dokumentalnymi i filmami dla dzieci.

Spoglądając na całość księgozbioru można powiedzieć, że daleko mu do kompletności oraz konkurencyjności, zwłaszcza w stosunku do zasobów Instytutu Kultury Polskiej w Wilnie. Przydałoby się zapewne rozszerzenie działu literatury popularno-naukowej, tak jak zaktualizowanie zasobów literatury pięknej oraz encyklopedii. Zarówno bibliotekarz, a przede wszystkim czytelnicy z radością by powitali w bibliotece, choćby z pewnym poślizgiem, pojawienie się kilku tytułów czasopism pochodzących z Polski.

Tu dotykamy w gruncie rzeczy delikatnej materii finansowania biblioteki. Głównym źródłem jej zaopatrzenia przez te wszystkie lata byli i są nadal ofiarodawcy z Polski, indywidualni i instytucjonalni, np. Fundacja Pomocy Polakom na Wschodzie, aczkolwiek ostatnimi laty zainteresowanie losami polskiej diaspory na Litwie ze strony rodaków z Polski słabnie, więc słabnie też strumień darów książkowych. W ich miejsce pojawiają się darczyńcy z Wilna, wileńscy Polacy. Od czasu do czasu biblioteka może liczyć na "finansowy zastrzyk" ze strony ZPL-u. Nie rozwiązuje to jednak problemu finansowania biblioteki jako takiego.

Miarą potrzebności i użyteczności każdej biblioteki są jej czytelnicy. W 2004 roku biblioteka ZPL rejestrowała około 500 osób, a są w tym gronie kobiety (większość), osoby starsze, uczniowie, studenci. W minionych latach zjawiali się w bibliotece również Litwini i Rosjanie, ale obecnie skutecznie odciąga ich bogatszy i aktualniejszy repertuar medioteki IKP. To jednak wcale niemało zważywszy, że biblioteka otwiera podwoje tylko 2 dni w tygodniu (wtorek i czwartek) po 5 godzin (między 13 a 18). Jest to nawet pewien regres w stosunku do 1993 roku, kiedy biblioteka była dostępna przez godzin 17 w tygodniu (także w niedzielę). Przypomnijmy jednak, że jest to biblioteka prowadzona społecznie siłami jednej osoby.

Spędziłem w bibliotece ZPL łącznie bodajże 6 godzin, mniej więcej tyle samo w 1993 i 2004 roku. Ze zrozumiałych względów świeższe są te bliższe wspomnienia. W ciągu dwóch godzin spędzonych w bibliotece w końcu sierpnia ubiegłego roku przewinęło się przez nią kilkanaście osób, mimo że był to zwykły letni dzień (24 sierpnia 2004 r. - przyp. Z. B.). Przyszły oddać przeczytane książki, wypożyczyć nowe tytuły. Bynajmniej nie tylko po to. Przyszły także, by podzielić się nowinami, zwierzyć się ze swoich codziennych spraw, opowiedzieć o udanym urlopie na Krymie, o cenach tamtejszych stomatologów, o kłopotach zdrowotnych, swoim nowym psie, o przetworach. Te wizyty naocznie dowiodły serdecznej więzi łączącej je z bibliotekarzem, połączonej z wyrozumiałością w sytuacji ewidentnych niedoborów księgozbioru. Chętnie też wypowiadały się na temat swoich oczekiwań i wyobrażeń nt. polskiej biblioteki, ustnie i poprzez ankietę.

Źródłem największej krytyki z ich strony był księgozbiór. W szczególności ankietowani zauważają niedostatek literatury naukowej, literatury dziecięcej, polskiej literatury współczesnej, literatury wykorzystywanej podczas nauki szkolnej i studiów. Długa jest lista konkretnych życzeń (autorzy, tytuły). Stosunkowo niewiele braków zostało stwierdzonych, gdy chodzi o czasopisma. Czytelnikom, w świetle ankiety, brakuje w bibliotece w szczególności prasy kobiecej, prasy młodzieżowej oraz konkretnych tytułów. Niemniej jednak warto odnotować, że chcieliby oni więcej filmów przygodowych, filmów science-fiction. Za mało jest w bibliotece, zdaniem respondentów, nagrań muzyki rozrywkowej.

Warto, by odpowiednie władze i reprezentacje Polaków z Wileńszczyzny wsłuchały się w ten swoisty "vox populi". Te wypowiedzi plus obserwacje, które wyniosłem z obu wizyt, przekonują mnie, że głód polskiej książki na Wileńszczyźnie - to temat nadal otwarty. Zdaję sprawę, że Polaków na Wileńszczyźnie nurtuje szereg poważniejszych z ich punktu widzenia problemów, jak np. zwrot ziemi, codzienna walka o chleb itd. Nie znaczy to bynajmniej, że książka, a szerzej - polskie słowo drukowane - jest dla nich marginesem. Warto być może w związku z tym pomyśleć o nadaniu sprawom bibliotecznym poważniejszego miejsca w życiu społeczności, rozważyć kwestię budowy sieci bibliotek polskich, np. w innych większych skupiskach Polaków, w Solecznikach, Niemenczynie itd. Ale to już temat na inny, dyskusyjny artykuł.

Zdzisław Gębołyś

<<<Wstecz