100. rocznica urodzin pisarza-marynisty Karola Olgierda Borchardta

Z Ziemi Wileńskiej - na bezkresy oceanów

Dziś imię Karola Olgierda Borchardta dla większości współczesnej młodzieży na Wileńszczyźnie jest zapewne mało znane albo wręcz całkiem nieznane. A był to przecież świetny pisarz-marynista, w którego książkach przed 30 laty zaczytywano się w Polsce.

Zresztą, w naszych szkolnych bibliotekach bądź w księgarni "Przyjaźń" w Wilnie można było się natknąć na jego pozycje. Książki Karola Olgierda Borchardta: "Znaczy kapitan", "Szaman morski" czy "Krążownik spod Somosierry" weszły na stałe do skarbnicy dzieł literackich. A zawdzięczają swą popularność lekkiej formie opowiadań, zabarwionej humorem i wzbogaconej dawką wiedzy historycznej, znajomością tradycji i zwyczajów morskich.

Kapitan żeglugi wielkiej Karol Olgierd Borchardt urodził się 25 marca 1905 roku w Moskwie. Ojciec jego Hilary Borchardt, wywodzący się z baronów kurlandzkich, lekarz z zawodu, był twórcą rewolucyjnych metod leczenia raka. Co prawda, nie znalazły one uznania w świecie medycyny, który w owych czasach był nieprzychylnie nastawiony do niekonwencjonalnych metod leczenia, tym niemniej zachowały się świadectwa wyleczenia przez Hilarego Borchardta paru osób z tej choroby. Matka pisarza, Maria Małgorzata z Raczkiewiczów, urodzona w Żurawach na Oszmiańszczyźnie, pracowała na stanowisku urzędniczym. Małżeństwo Hilarego i Marii Borchardtów było jednak nieudane.

Po rozstaniu się małżonków matka wraz z 13-miesięcznym Karolkiem wyjechała do Paryża. Tam mieszkali pięć lat (1906-1911). Matka podjęła pracę jako projektantka w magazynie mód. Małego Karolka oddano do przedszkola, gdzie nauczył się francuskiego. Niestety, kosztem języka ojczystego, który coraz bardziej zapominał. Matka, nie mogąc tolerować takiego stanu rzeczy, w 1911 roku zdecydowała się na powrót do Polski, a konkretnie - do Wilna. Mały Karolek był pod wrażeniem długiej podróży z Paryża do Warszawy, a potem do Wilna. Po powrocie zamieszkali w czteropiętrowym domu na najwyższym piętrze przy ulicy Zawalnej. Matka podjęła pracę w Towarzystwie Rolniczym.

Na pierwsze wakacje małego Karolka odwieziono do swojej ciotecznej babki Michaliny Łukaszewiczowej, zamieszkałej w majątku Bykówka, leżącym przy oszmiańskim trakcie nieopodal Miednik.

Kilka słów o tej niezwykłej kobiecie - Michalinie Łukaszewiczowej z domu Litawor-Aramowicz. Wyszła za mąż za Antoniego Łukaszewicza z Bykówki. Miała z nim troje dzieci: Jadwigę, Kazimierę i Ignacego. Majątek Bykówka wiele stracił ze świetności, odkąd brat męża Józef Łukaszewicz został skazany na śmierć za udział w zamachu na życie cara Aleksandra III, sporządzając materiał wybuchowy. Studiował wtedy w Petersburgu na wydziale matematyczno-przyrodniczym. Jego ojciec na osobistej audiencji u cara wybłagał zmianę wyroku na dożywocie. Wydane koszta na to obciążyły majątek. Józef Łukaszewicz, aresztowany 2 marca 1887 r. przebywał w twierdzy Szlisselburskiej prawie 19 lat. Do uwolnienia jego przyczyniła się rewolucja 1905 roku, aczkolwiek koszta były także znaczne.

Spędzone w Bykowie dni płynęły Karolkowi beztrosko, aż tę idyllę przerwała I wojna światowa. Do Bykówki, podobnie jak na całą Wileńszczyznę, dotarły wojska niemieckie. Nastały czasy, gdy od każdej kury i krowy należało przynieść na miejsce odbioru wyznaczony kontyngent jajek i mleka. W Bykówce pozostał jeden konik, jedna krowa, od której codziennie trzeba było odstawić do wyznaczonego punktu trzy litry mleka. Troska o uprawę roli spadła na głowę starszego od Karola o sześc lat wuja Ignacego Łukaszewicza.

W 1913 r. Karol Borchardt rozpoczął naukę w prywatnym gimnazjum Winogradowa, gdzie przeważali Polacy, głównie pochodzący z bardziej zamożnych rodzin. Gimnazjum cieszyło się sympatią Polaków z racji przyjaznego do nich stosunku dyrektora i inspektora. Rosjan i Żydów w nim było niewielu, uczniów gimnazjum obowiązywały mundurki. Nosili oni czarne "kosoworotki", długie czarne spodnie, czarne lakierowane pasy z kwadratową sprzączką z białego metalu z literami WWG (Wileńskie Gimnazjum Winogradowa), płaszcze i czapki z gwiazdką, też z literami WWG.

Zimą 1915 roku do Wilna przybył car Mikołaj II w celu wzięcia udziału w panichidzie w cerkwi Romanowych na Pohulance za duszę poległego na froncie w walce z Niemcami księcia Olega Konstantynowicza. Gimnazjum Winogradowa wzięło udział w powitaniu cara. Karol Borchardt tak pisze o tym w będącej zbiorem opowiadań książce "Pod czerwoną różą": "O godzinie ósmej o wyznaczonym dla nas miejscu, na ulicy Wielkiej, naprzeciw skweru przed dawnym ratuszem, poczynając od kościoła św. Kazimierza ku "Ostrobramie" od strony chodnika przed domami ustawiło się nasze Gimnazjum Winogradowa. Naprzeciwko nas stały szeregi piechoty z bagnetami na broń. Godziny przyjazdu Najjaśniejszego Pana nie podano. Mróz nie był dokuczliwy - jakieś pięć-trzy stopnie. Olbrzymie szeregi zalegały ulice. Staliśmy na krawędzi oczyszczonego chodnika. Między naszymi szeregami a domami można było swobodnie się poruszać. Po godzinie dziesiątej nadjechał Najjaśniejszy Pan w odkrytym samochodzie, poprzedzony echami gromkich: URA! URA! URA! Według nas, nasze URA! winogradowców zagłuszyło "żołnierskie".

Po zajęciu Wilna przez Niemców dla 10-letniego Karola nastały trudne dni. Jego matka i ojczym Witold Czyż zostali aresztowani przez władze niemieckie za pracę uświadamiającą rodaków w obliczu spisu ludności, organizowanego przez Niemców. Wyniki tego spisu miały być pomocne w proklamowaniu państwa litewskiego pod protektoratem kajzerowskich Niemiec. W tym celu Niemcy rozpoczęli akcję propagandową faworyzując, oczywiście tych, którzy podawali się za Litwinów. Wywołało to zrozumiałą kontrakcję ze strony Polaków...

Matkę i ojczyma osadzono w więzieniu na Łukiszkach w czerwcu 1916 r. Po roku matka wróciła z więzienia, natomiast ojczyma wywieziono do obozu w Niemczech. Karol stał się bardzo samodzielny, rok samotnego bytowania w ciężkich warunkach zmienił charakter chłopca. 17 maja 1918 roku 13-letni Karol uciekł z domu do wojska generała J. Dowbór-Muśnickiego. Zdradzony przez kolegę został złapany przez Niemców w lasach koło Rukojń. Z tego powodu musiał odejść ze szkoły.

Nastał kwiecień 1919 r., który przyniósł wyzwolenie Wilna. "Ja tylko jedną taką wiosnę miałem w życiu" - słowami Wieszcza wspominał ten okres Karol Olgierd Borchardt. Latem 1920 r., gdy Wilno znalazło się wobec wielkiego zagrożenia, Karol zgłosił się na ochotnika do wojska i w 6 Pułku Piechoty, składającym się z harcerzy, walczył w obronie miasta przed bolszewikami. Przeżył odwrót armii polskiej, na dodatek ze zmiażdżoną stopą przez konia tuż przed 15 sierpnia znalazł się w jednym ze szpitali warszawskich. Za bohaterską postawę w wojnie 1920 został nagrodzony Krzyżem Walecznych. Wspominając tamten czas, Karol, będąc już znanym pisarzem, śpiewał piosenkę marszową, której słowa i refren brzmiały tak:

Na front pójdzie hufiec niemały,
Będą za nami druhny płakały.
Szósty Pułk Piechoty - armii kwiat,
Niechaj się zadziwi cały świat.

Po wojnie 1920 r. Karol wrócił na ławę szkolną. Uczył się w Gimnazjum Koedukacyjnym im. A. Mickiewicza, najpierw na kursach dla przerośniętych uczniów z powodu wojny. Wykłady odbywały się po południu w gmachu przy placu Łukiskim. Dyrektorem tego gimnazjum był wówczas Bronisław Zapaśnik. Zaczął uprawiać gimnastykę, akrobatykę, a nawet kąpiel zimową w przerębli w rzece Wilii. Wybrany został na prezesa Bratniej Pomocy. Korzystając z różnicy cen, dokonywał zakupu i sprzedaży różnych artykułów w celu zdobycia pieniędzy na wyżywienie i pomoc materialną dla kolegów. Urządzał też bale połączone z loterią.

Po ukończeniu gimnazjum w 1924 r. Karol z bardzo dobrymi ocenami w świadectwie maturalnym wyrusza do Szkoły Morskiej w Tczewie, próbując zrealizować swe postanowienie, by zostać marynarzem. Bezskutecznie jednak, gdyż komisja medyczna orzekła o skłonnościach jego organizmu do reumatyzmu. Po powrocie do Wilna Karol O. Borchardt wstępuje na wydział prawa USB. Po roku studiów, korzystając z pomocy generała Mariusza Zaruskiego, znów jedzie do Tczewa. Skierowany zostaje na wojskową komisję lekarską, która zachwycona jego kondycją fizyczną, proponuje wstąpienie do Szkoły Marynarki Wojennej w Toruniu. Karol jednak odmawia i zgodnie ze swym pierwotnym planem rozpoczyna naukę w Tczewie w roku 1925, którą kończy w 1928 r.

Lata nauki w Szkole Morskiej, gdzie zdobywał kwalifikacje nawigatora, urozmaicone rejsami na barku szkolnym "Lwów", wywarły ogromny wpływ i stały się inspiracją późniejszej twórczości Karola Olgierda Borchardta.

26 grudnia 1928 r. wstąpił w związek małżeński z Karoliną Iwaszkiewiczówną, wyczynowym pilotem szybowcowym. Z tego związku 1 stycznia 1930 r. urodziła się jego jedyna córka Danuta.

W latach 1931-1938 pływał na statkach s/s "Rewa", s/s "Polonia", s/s "Pułaski", s/s "Kościuszko" i m/s "Piłsudski", zaczynając od stanowiska pokładowego a kończąc jako starszy oficer. W 1936 r. uzyskał dyplom kapitana żeglugi wielkiej. Podczas II wojny światowej pływał na m/s "Piłsudski" i m/s "Chrobry" do chwili jego zatopienia u wybrzeży Norwegii w nocy z 14 na 15 maja 1940 r. Wówczas został ciężko ranny. Za wykazaną odwagę w ratowaniu marynarzy z m/s "Chrobry" odznaczony zostaje Krzyżem Walecznych.

W 1945 r. poprzez zatrudnienie w ministerstwie wyznań religijnych, powierzono mu stworzenie gimnazjum i Liceum Morskiego w Landwood. W 1949 r. powrócił do Polski. Aż do emerytury w 1970 r. był wykładowcą astronomii w szkole rybołówstwa, Państwowej Szkole Morskiej i Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni. Napisał podręcznik astronawigacji. W 1957 r. zadebiutował jako literat publikując w czasopiśmie "Morze" dwa opowiadania: "Naj..." i "Tenanga".

W 1960 r. ukazała się jego pierwsza książka pt."Znaczy kapitan", za którą posypały się liczne zaszczyty i nagrody: im. Mariusza Zaruskiego, Czerwonej Róży, Klubu Marynistów. Jej bohaterem był jeden z komendantów żaglowca "Lwów" - kapitan Mamert Stankiewicz, m. in. urodzony na Wileńszczyźnie, autor pamiętnika "Z floty carskiej do polskiej". Do dziś książka "Znaczy kapitan" uważana jest za "kultową" książkę marynistyczną. Tłumaczono ją na język czeski, słowacki, we fragmentach - na języki rosyjski, bułgarski i esperanto. Następnie jego książki "Krążownik spod Samosierry" (1963) i "Szaman morski" (1986) również cieszyły się nie mniejszą popularnością. Po śmierci zostały wydane: "Kolebka nawigatorów", "Znaczy równik na rumbie", "Potem, potem" oraz zbiór opowiadań autobiograficznych "Pod czerwoną różą".

W 1970 r. Karol Borchardt jako pierwszy z ówcześnie żyjących cudzoziemców został przyjęty do grona członków "Klubu Znamienitych Kapitanów" przy Moskiewskim Radiu i Telewizji.

Zmarł 20 maja 1986 r., a spoczął na Cmentarzu Witomińskim w Gdyni.

Pozostał w pamięci rodaków, szczególnie w środowisku ludzi morza, jako budowniczy świadomości morskiej Polaków. Jego imię nosi ulica w Gdyni, szkoły podstawowe nr 40 w Gdyni, nr 21 w Gdańsku, w Strzebielinie Morskim, nr 9 w Rumii i nr 5 w Iławie. Każda z tych placówek oświatowych rodzi nadzieję, że imię Karola Olgierda Borchardta przetrwa w świadomości kolejnych roczników młodzieży opuszczających mury szkolne.

W naszych szkołach w Wilnie i na Wileńszczyźnie wartałoby przybliżyć twórczość kapitana żeglugi wielkiej Karola Olgierda Borchardta, z Ziemi Wileńskiej rodem.

Opracował Jan Lewicki
na podstawie książki Ewy Ostrowskiej "Kapitan własnej duszy. Borchardt znany i nieznany"
Na zdjęciu: dom przy ulicy Zawalnej

<<<Wstecz