Zawody narciarskie "Wileńszczyzny biały czar"-2004
Kto wystartował - zuch i chwat!
Nie od dziś wiadomo, że Niemenczyn jest niekoronowaną stolicą narciarstwa na Wileńszczyźnie. Tu bowiem cierpliwie przez długie lata zasiewali w śnieżny puch dobre ziarno fanatycy "białego szaleństwa" Jonas Baškauskas i Kazimierz Ordo.
I - przyznać trzeba - trafiło ono na bardzo podatny grunt, gdyż wyrosło wielu wspaniałych zawodników, wśród których pierwsze skrzypce grał Marian Kaczanowski. Co więcej, to, czego się sam nauczył, hojnie przekazuje obecnie swoim wychowankom, pracując w charakterze nauczyciela wuefu w Niemenczyńskiej Szkole Średniej nr 1, a na domiar prowadząc zajęcia z tymi, kto chce się ścigać na białych trasach.
Trzeba przyznać, że pomysł ze zorganizowaniem zawodów narciarskich pod romantycznym hasłem "Wileńszczyzny biały czar", na jaki w połowie lat 90. ubiegłego stulecia wpadł Klub Sportowy Polaków na Litwie "Polonia", znalazł w Niemenczynie gorących orędowników. W osobach jak już wspomnianego Mariana Kaczanowskiego tak też starosty miasta Mieczysława Borusewicza, notabene zawołanego w młodości narciarza. Niestety, z rozmachem zapowiadającą się doroczną imprezę zastopowały po paru jej edycjach małośnieżne zimy, jakie jęły trapić Litwę, oraz wymuszona transformacja KSPL "Polonia" w KS "Polonia" Wilno. W roku ubiegłym jednak ten ostatni, prezesowany przez Stefana Kimsę, wspólnie ze starostwem miasta Niemenczyna oraz funkcjonującym w progach tutejszej szkoły średniej nr 1 Szkolno-Polonijnym Klubem Olimpijczyka "Wilia" zdecydował ponownie rozesłać wici, zwołujące do udziału w "Wileńszczyzny białym czarze" każdego chętnego, dopasowując długość dystansów zdecydowanie bardziej na możliwości zwykłego śmiertelnika niż narciarza-wyczynowca.

Ponieważ jednak zima przez cały styczeń wyraźnie "strajkowała", wypadło cierpliwie czekać. Ostatnie opady śniegu i utrzymujący się mróz spowodowały jednak, że organizatorzy zwietrzywszy szansę zdecydowali kuć dosłownie na poczekaniu - póki biało. I - przyznać trzeba - z lokalizacją zawodów w czasie na 20 lutego trafili idealnie. Pogoda minionej niedzieli była wręcz rewelacyjna: kilka stopni mrozu, wyzierające zza chmur słoneczko, a żeby "Wileńszczyzny biały czar" był jeszcze okazalszy, puszyste płatki dostojnie wirowały z nieba od samego rana.
Rosło więc serce z radości Stefanowi Kimsie, Mieczysławowi Borusewiczowi i Marianowi Kaczanowskiemu, kiedy o wyznaczonej porze obok położonej na skraju Niemenczyna szaszłykarni "Vetrunge" zaczęli gromadzić się narciarze. Przyjeżdżający i przychodzący, gdyż gospodarze zawodów - niemenczynianie - wystawili najliczniejszą ekipę: złożoną jak z dorosłych tak też z dzieci. Wśród uczestników, co to zdobyli się na największą fatygę, byli nasi rodacy z Polski w 5-osobowym składzie na czele z Edwardem Dudkiem - organizatorem słynnych na całą Polskę narciarskich biegów sygnowanych własnym nazwiskiem, jakie odbywają się na terenie gminy Radziechowy-Wieprz w Beskidach. Resztę ekipy stanowili: syn Dudka Sebastian, Jacek Łabudzki, Henryk Biskupiak oraz 81-letni Jerzy Wilman, jak się później okazało - najstarszy z uczestników.
Łącznie w 3 grupach kobiecych i w 7 męskich wystartowało 57 narciarzy, rywalizując na dystansach 2,5 km, 3 km i 6 km. Nieraz tak zacięcie, że stopery musiały sekundę na dziesiąte części drobić, by wyłonić najlepszych, a dotyczy to przede wszystkim najmłodszych uczestników, w większości pochodzących z Niemenczyna. Trenowani przez Mariana Kaczanowskiego i zagrzewani do tego przez Romana Mikielewicza, który ostatnimi czasy wyraźnie wraca do swej narciarskiej młodości, znają się przecież doskonale, a że stanowią niezwykle wyrównaną klasę, tasują się na podium, przy czym każdy niższy jego stopień dopinguje do jeszcze gorliwszych treningów, by wziąć rewanż. Mam tu na myśli Maćka Mikielewicza, Edwina Tomaszewicza, Tomka Pietrulewicza, Władka Sienkiewicza czy Darka Werkowskiego, z których Niemenczyn w przyszłości może mieć naprawdę wiele radości tudzież sławy na całą Litwę.
Oby nie mniejszej niż ta towarzysząca Marianowi Kaczanowskiemu, który, stanowiąc przez długie lata biathlonową czołówkę Litwy, potrafił w biegu patrolowym zdeptać nawet najwyższy stopień podium w mistrzostwach Związku Sowieckiego. A, przyznać trzeba, rozpęd, którego Marian nabrał w młodości, wcale się weń nie pomniejsza. Swą wielką klasę potwierdził zresztą również minionej niedzieli, mknąc do mety niczym halny i gubiąc na trasie nawet młodszych wiekowo rywali. Że weterani wcale nie myślą kapitulować w sposób jakże wymowny dowiedli ponadto: Jadwiga Juniewicz, Marian Powiłowski, Marian Norejko, Roman Mikielewicz, Bronisław Kaczanowski, Zbigniew Bortkiewicz. Przykład, jakim świecą młodzieży, powoduje, że wypada przed nimi nisko chylić czoła w dowód szacunku i podziwu.
Jeśli o rzeźbę terenu idzie, Wileńszczyzna poprzez tak nagminne sąsiedztwo górek i dolinek jest wręcz idealnie ukształtowana dla uprawiania narciarstwa. Jak znam rzeczywistość, w każdym jej zakątku nie brak też chętnych do szusowania po białych błoniach. Tyle że wedle zasady: każdy sobie rzepkę skrobie. Problem się bowiem robi, kiedy wypada wystartować w zawodach, dojeżdżając do Niemenczyna dajmy na to z Dukszt, Korwia albo Czarnego Boru. Problem to wszak do pokonania, jeśli tam, na miejscu, znajdzie się ktoś o niespokojnym duchu, kto u miejscowego przedsiębiorcy wyprosi większy środek lokomocji, a potem skrzyknie pospolite narciarskie ruszenie. O ile nie da tego uczynić na szerszą skalę, dobry jest też start rodzinny, czego przykładem na tegorocznych zawodach w Niemenczynie klan Mikielewiczów z Bujwidz rodem.
Obok wspomnianego seniora Romana i jego synka Maćka w szranki startujących stanął też syn Antoniego Mikielewicza Rafał. Ponadto w "grupie wsparcia moralnego" Mikielewiczów byli: synowie Łukasz, Adam, Edwin i Karol, Regina (żona Romana), senior Antoni. Swą obecność szczególnie głośnym dopingiem zaznaczyła również Anna Adamowicz (de domo Mikielewicz), popularna u nas na scenie ciotka Franukowa, pełna zdecydowania zresztą, by za rok narty do nóg przypiąć i na trasę ruszyć, przypominając młode bujwidzkie lata. A na razie dumnie, zaginając palce przy wyliczaniu "inwazji Mikielewiczów" na "Wileńszczyzny biały czar", poprosiła też Ania doplusować do nich obecnie zamieszkałego w Wilnie stryjecznego brata Jana Jacewicza.
Podczas ceremonii wręczenia końcowych nagród (bo tymi wstępnymi były pączki paluszki lizać firmy "Tagatis" i herbata, jakie otrzymał na mecie każdy, kto zdecydował się na start) najbardziej się natrudzili ich fundatorzy - Stefan Kimso i Mieczysław Borusewicz, a te w postaci dyplomów i pucharów trafiły do trzech najlepszych w każdej grupie wiekowej. Wyróżniono też najmłodszego zawodnika, jakim okazał się Ernest Kondratowicz oraz najstarszego - Jerzego Wilmana z Polski. Rodacy z Macierzy zostali przez starostę Borusewicza nagrodzeni pamiątkowym pucharem, mającym stanowić zachętę do przyszłych startów w "Wileńszczyzny białym czarze". Ci w serdecznym rewanżu przeznaczyli naszym organizatorom kilka nagród rzeczowych, dziękując za gościnę.
Moja opinia o tegorocznym "Wileńszczyzny białym czarze" pokrywa się w pełni z opinią Kimsy, Borusewicza i Kaczanowskiego: jest on trudny do przecenienia dla popularyzacji narciarstwa biegowego w naszych stronach, a radość największą stanowią najmłodsi, co to na starcie stanęli. Oni to bowiem pozwalają wierzyć, iż narciarska rywalizacja na Wileńszczyźnie nie wygaśnie. Tym bardziej, że Stefan Kimso już dziś zamówił w kancelarii Pana Boga na przyszłoroczne zawody tak wymarzoną pogodę, jaka towarzyszyła "białemu szaleństwu" minionej niedzieli.
Henryk Mażul
Na zdjęciach: uroczyste otwarcie zawodów;
najlepsi wśród najmłodszych
Fot. Dariusz Borusewicz
Najlepsi w "Wileńszczyzny białym czarze"-2004
Dziewczęta 1998 r. ur. i młodsze (dystans 3 km)
Krystyna Strach
Dziewczęta 1987-1985 r. ur. (dystans 3 km)
Renata Marynowska
Kobiety 1984 r. ur. i starsze (dystans 3 km)
Jadwiga Juniewicz
Chłopcy 1993 r. ur. i młodsi (dystans 2,5 km)
Edwin Tomaszewicz
Chłopcy 1992 r. ur. (dystans 2,5 km)
Władysław Sienkiewicz
Chłopcy 1991-1990 r. ur. (dystans 3 km)
Karol Dąbrowski
Chłopcy 1989-1986 r. ur. (dystans 6 km)
Roland Wencławek
Chłopcy 1985-1976 r. ur. (dystans 6 km)
Sebastian Dudek
Mężczyźni 1975-1956 r. ur. (dystans 6 km)
Marian Kaczanowski
Mężczyźni 1955 r. ur. i starsi (dystans 3 km)
Bronisław Kaczanowski