Rukojnie rade gościom z całej Wileńszczyzny
Mroźno, ale zapustowo i wesoło
W pierwszych dniach lutego cała Wileńszczyzna była skuta mrozem, zupełnie przysypana świeżym białym puchem (do połowy stycznia, jak wiadomo, nie było go nawet na lekarstwo). Mimo prawdziwie zimowej aury - mroźnej acz słonecznej - w Rukojniach 5 lutego br. nikt przeziębić się bądź zapaść na jakieś inne schorzenie po prostu nie mógł. Zadbali o to gospodarze gminy na czele ze starościną Leonardą Sapkiewicz, którzy czym bogaci, tym radzi podejmowali gości z całej Wileńszczyzny na tradycyjnych zapustach.
Na placu przed budynkiem starostwa już w południe wszystko wyglądało odświętnie - grała wesoła muzyka, a sam plac przekształcił się w zaimprowizowany jarmark. W karczmach ze słomianymi strzechami można było raczyć się kiełbaskami prosto z rożna (poczęstunek od znanej w rejonie firmy "Cesta"; innym sponsorem święta była rukojńska firma "Afas"), smażonymi blinami, dla rozgrzewki otrzymać coś gorącego do popicia. Karczmy, co prawda, miały jakieś nieco dziwaczne nazwy, jak dla przykładu "Diable kopyto" lub jakieś inne czarcie szyldy. A i samych czarnych diabełków z ogonami, różkami na głowie i widłami w rękach na jarmarku nie brakło. Tyle że w ten dzień wyjątkowo nie były groźne, nie psociły, tylko raczej do wesołej zabawy i tańców zapustowych gości zapraszały.
Centralną postacią święta był jednak sam mości pan Zapust, książę z dalekiego zaczarowanego kraju, jak się przedstawił publiczności. Przyjechał na plac sańmi zaprzężonymi w narowistego konia, jak mówiła Rózia, gospodyni ostatków, która na powitanie Zapusta przygotowała buteleczkę okowity rukojńskiej produkcji, kiełbasy i inne miejscowe specjały. "Otwierajcie bramy, otwierajcie bramy, bo jak nie otworzycie, pojedziemy dalej", śpiewała barwnie i na ludowo przebrana asysta Zapusta. Sam majestatyczny, z koroną na głowie i w królewskich szatach Zapust był bardzo tajemniczy. Mówił, że przybywa z magicznego kraju, "gdzie psy ogonami szczekają, gdzie ludzie łokciami gadają, gdzie słońce na wschodzie zachodzi i na zachodzie wschodzi". A ludzie gadają, że "tam deszcz z ziemi do nieba pada". Zapust, dostojnie przywitany przez gospodarzy tudzież obdarowany prezentami, podjął się przewodniczenia świętu.
By ktoś przypadkiem na mrozie nie zaziębił się, zadbała ekipa "lekarzy" z gminy szaternickiej, którzy - jak na medyków przystało - w białych kitlach przechadzali się po jarmarku ze specjalną "miksturą" i raczyli ją zapustników. Gdyby i ta nie poskutkowała, słabujący mógł być wymasażowany. Wałki i tłoczki były bowiem na podorędziu. Leki na spirytusie podawała gościom również miejscowa starościna. Miała tego spory bukłaczek, dlatego wirusy i mikroby na święcie w Rukojniach nie miały szans.
Wesołe tany i chorowody po całym placu w rytm skocznej muzyczki dodawały wszystkim animuszu, były ostatnią szansą dobrze się zabawić przed nadchodzącym Wielkim Postem. Kto zziajany, nie miał już sił na tańce, mógł się ogrzać przy potężnym ognisku. Rozniecanie ognisk w zapusty jest na Litwie tradycją. Spalane na nich kukły, symbolizujące złą zimę, mają ją odstraszyć i spowodować szybsze przyjście wiosny. W tym roku spóźniona zima jak na razie nie zamierza jeszcze ustępować, ale tradycji stało się zadość.
Tegoroczne zapusty w Rukojniach były pomyślane ze szczególnym rozmachem. Nie ograniczały się bowiem swym zasięgiem tylko do mieszkańców rejonu wileńskiego. Mer rejonu Maria Rekść zaprosiła na nie również sąsiadów z całej Wileńszczyzny. Przybyli więc na święto m. in. wicemer rejonu solecznickiego Zdzisław Palewicz, mer i wicemer rejonu trockiego Vytautas Petkevičius i Henryk Jankowski, prezes ZPL Michał Mackiewicz, radni, starości gmin Wileńszczyzny. Na święcie nie zabrakło też gości z zaprzyjaźnionych gmin z Polski - władze miasta Olecko reprezentowali burmistrz Wacław Olszewski, wiceburmistrz Henryk Trznadel oraz radny Marian Prusko, powiat bialski sekretarz Rady - Jan Jańczuk oraz kierownicy administracji. Jadwiga Ingielewicz na święto do Rukojń przywiozła zakupionym niedawno mikrobuskiem swych podopiecznych z Centrum Dziennego Pobytu Osób Niepełnosprawnych w Niemenczynie.
Poseł na Sejm, przewodniczący AWPL Waldemar Tomaszewski przemawiając do gości namawiał do kontynuowania tradycji wspólnego, całą Wileńszczyzną, świętowania zapustów, zachęcając, by za rok roli gospodarza podjęły się inne rejony.
Rukojńskie zapusty poprzedziła uroczysta Msza święta w miejscowym kościele, którą celebrował ks. proboszcz Jan Mackiewicz. Pokryły się one z kościelnym świętem, które wspomina w tym dniu św. Agatę, kiedy to tradycyjnie po Mszy jest święcony chleb, który ludzie zabierają do domów, wierząc, że ustrzeże je od wszelkich nieszczęść, zwłaszcza - od pożarów.
Tadeusz Andrzejewski
Na zdjęciach: na imprezie w Rukojniach
Fot. Jerzy Karpowicz