Mamy czym się szczycić
O mijającym roku, sukcesach, problemach, planach na przyszłość rozmawiamy z prezesem Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, posłem na Sejm Waldemarem Tomaszewskim
Żegnamy kolejny rok, dla całej Litwy obfitujący w wydarzenia polityczne, nawet burzliwy. A jak Pan go ocenia z perspektywy przywódcy polskiej organizacji, która w tych wydarzeniach miała swój znaczący udział?
- Zgadzam się, że nie był to rok przeciętny. Był to rok trzech wyborów (europarlamentarnych, prezydenckich oraz sejmowych) i czterech głosowań. W roku 2004 została sfinalizowana nasza akcesja w UE i NATO. W dodatku - dla społeczności polskiej - był to rok jubileuszy - piętnastolecia Związku Polaków na Litwie, dziesięciolecia Akcji Wyborczej oraz licznych polskich organizacji i zespołów artystycznych. W roku niniejszym odbyły się kolejne zjazdy ZPL i AWPL. Był to w ogóle bardzo aktywny rok w działalności społeczności polskiej na Litwie - mieliśmy wiele imprez, w których uczestniczyły tysiące osób i które zostały dostrzeżone nie tylko w kraju, lecz też poza jego granicami. Weźmy chociażby po raz pierwszy na Litwie bardzo uroczyście obchodzony Dzień Polonii i Polaków za Granicą, podczas którego zaakcentowaliśmy swoją obecność w tym kraju poprzez wielotysięczną manifestację Polaków i polskości.
A więc mija rok bogaty w wydarzenia, ale czy dla Polaków udany?
- Jednoznacznie twierdzę, że tak. Nie tylko udało nam się zachować i umocnić jedność polskiej społeczności, którą od dawna usiłuje się rozbijać, zarówno z zewnątrz jak i od wewnątrz. Udało się też wzmocnić naszą pozycję w kraju, osiągnąć znaczne poparcie w wyborach. W europarlamentarnych, po zawarciu sojuszu z innymi mniejszościami, osiągnęliśmy bardzo dobry wynik - 5,7 proc. poparcia w skali kraju. Przekroczyliśmy próg wyborczy, przy tym w wyniku rankingowania kandydaci Polacy znaleźli się w czołówce listy. I tylko pogmatwanej litewskiej ordynacji wyborczej "zawdzięczamy" fakt, że zostaliśmy bez mandatu do Parlamentu Europejskiego. Chciałbym tu zaznaczyć, że nasza ordynacja jest sprzeczna ze stosowną dyrektywą Unii Europejskiej, na mocy której próg wyborczy nie może przekraczać pięciu procent. Tymczasem w naszej zastosowano jakby dodatkowy ukryty próg, no i mamy to, co mamy. Dobry wynik i na razie zero mandatu. Na razie, bo sprawa nie jest definitywnie zakończona i nasze zażalenie do PE doczekało się oficjalnej reakcji jej przewodniczącego, więc oczekujemy na ostateczny werdykt PE.
Również w wyborach parlamentarnych AWPL osiągnęła dobry wynik, tym niemniej nadal mamy w Sejmie tylko dwu posłów.
- Nikt nie może zakwestionować faktu, że w sytuacji, gdy w całej Litwie zwyciężyła praktycznie jedna partia, nam udało się zachować w Sejmie swoją dotychczasową reprezentację i bezapelacyjnie wygrać w rejonach wileńskim oraz solecznickim zdobywając tam absolutną większość głosów, przy tym bijąc wszelkie rekordy. Udało się to w sytuacji, gdy kontrkandydaci na tę kampanię wyborczą rzucili bardzo wielkie pieniądze i nowe populistyczne hasła. Jeżeli chodzi o poparcie dla polskiej partii, to je podwoiliśmy.
Cofnijmy się do poprzednich wyborów. Powiedzmy w 1992 roku, gdy dla mniejszości narodowych nie było progu wyborczego i nie narzucano nam żadnych sztucznych wewnętrznych podziałów, przedstawiciele polskiej społeczności jako ZPL zdobyli wtenczas 2,1 proc. poparcia. Przed czterema laty, czyli w wyborach 2000 roku, w skali kraju zgromadziliśmy 1,95 proc. głosów, w mijającym - 3,79 i to pod szyldem wyłącznie AWPL, a nie koalicyjnym, jak było w czerwcu w wyborach do PE. To są wyniki oficjalne, a cyfry mówią same za siebie. W tym roku o wiele lepiej niż przed czterema laty wypadli również nasi kandydaci w okręgach jednomandatowych, zbierając średnio o 30 proc. więcej głosów niż w roku 2000. W jednym z okręgów wygraliśmy już w pierwszej rundzie i aż trzech naszych przedstawicieli trafiło do drugiej rundy, czego nigdy przedtem nie osiągaliśmy. I tylko dosłownie kilkaset głosów zabrakło nam do wygrania we wszystkich trzech okręgach drugiej rundy.
Może powstać wrażenie, że ten wynik zawdzięczamy koalicji z innymi mniejszościami. Ale na swych listach od 1992 r. zawsze mieliśmy przedstawicieli mniejszości narodowych. Natomiast poparcie dla naszych kandydatów, mam na myśli Polaków, w okręgach jednomandatowych (3,6 proc. w skali kraju) świadczy, że i na ogólny wynik w głosowaniu na listę złożyły się w przeważającej mierze głosy naszego - polskiego - elektoratu. Wysokie 3,6-procentowe poparcie w okręgach zostało osiągnięte przy bardzo licznym gronie kontrkandydatów Związku Rosjan, który miał własnych kandydatów w okręgach czy też pewnej pseudopolskiej partyjki. Zresztą, to na marginesie, ta kontrreprezentacja dla AWPL otrzymała śladowe poparcie, na granicy błędu statystycznego, ale o tym nasi adwersarze wolą nie wspominać.
Uzyskaliśmy więc o wiele większe niż dotychczas poparcie, tym niemniej nie udało nam się zwiększyć swojej reprezentacji w Sejmie. Nasz obecny "stan posiadania" w Sejmie jest wynikiem nieprzychylnej mniejszości ordynacji. Gdyby stosowano u nas ordynację europejską, mielibyśmy nie tylko mandat w Parlamencie Europejskim, ale też 4 polskich posłów w Sejmie z samej listy, nie mówiąc o tych, którzy weszli z okręgów jednomandatowych.
O czym świadczy, Pana zdaniem, odnotowany wzrost poparcia dla AWPL?
- Jest to na pewno przejaw zaufania i aprobaty dotychczasowej działalności partii i jej przedstawicieli na różnych szczeblach władzy. Ale wzrastające poparcie dla AWPL świadczy przede wszystkim o jedności polskiego środowiska, którą zachowaliśmy wbrew narzucanym nam z zewnątrz opiniom i podziałom. Wyborcy docenili fakt, że już po raz kolejny, zarówno w typowaniu kandydatów jak i zatwierdzaniu programu, wzięły udział 24 polskie organizacje. To dowód, że jesteśmy zjednoczoną i silną społecznością. I tego nikt nie zakwestionuje, gdyż wybory są najlepszym i najbardziej obiektywnym sprawdzianem.
Właściwie poza społecznością Wileńszczyzny (właśnie dzięki temu, że żyjemy w zwartym skupisku i jesteśmy tak dobrze zorganizowani) żadna inna polska społeczność nie ma możliwości zweryfikowania swojej popularności i jedności drogą wyborów. W mijającym zaś roku polska społeczność w tajnym głosowaniu dwukrotnie jednoznacznie się opowiedziała za Akcją Wyborczą, za Związkiem Polaków na Litwie, za Polską Macierzą Szkolną i innymi reprezentującymi nas organizacjami.
Już od dawna polskiemu środowisku nie zarzuca się rozbicia, skłócenia. Taki zarzut jeszcze przed kilkoma laty najczęściej słyszeliśmy szczególnie z ust polityków z Polski, którzy nas pouczali: "nauczcie się mówić wspólnym głosem, przestańcie się kłócić, a zostaniecie wysłuchani".
- Ta jedność jest bliska stuprocentowej. Zasadnicza większość przedstawicieli naszego społeczeństwa jest zjednoczona wokół jednej idei i dąży w jednym kierunku.
Ten kierunek wyznaczają Związek Polaków i Akcja Wyborcza, które swego czasu przez litewskie ustawodawstwo zostały sztucznie podzielone na dwie organizacje oraz większość polskich branżowych organizacji na Litwie.
Chcę zaznaczyć, że dużą zasługę w budowaniu tej jedności ma Związek Polaków na Litwie, który nie tylko wyszedł z potężnego kryzysu, ale też działa jak nigdy dotąd prężnie. Wielka w tym rola obecnego prezesa Michała Mackiewicza. Jego sukcesu nikt nie może zakwestionować ani podważyć poprzez puste gadanie czy wypisywanie bzdur w mediach. Impreza za imprezą, jedność, powstawanie nowych kół i oddziałów, opieka i namacalna pomoc dla wszystkich, kto chce cokolwiek zdziałać na rzecz polskości. Tak dziś wygląda ZPL.
Rok 2004 był też rokiem jubileuszy, dużo świętowaliśmy...
- Każdy jubileusz jest nie tylko świętowaniem, lecz też możliwością zaprezentowania tego dorobku, który zgromadziliśmy na przestrzeni lat. Mamy czym się szczycić. Udało nam się nie tylko skonsolidować naszą społeczność oraz zachować wierność swoim ideom i ideałom, których podstawa jest zawarta w haśle "Bóg-Honor-Ojczyzna". Udało nam się też osiągnąć tak wysoki poziom zorganizowania, jaki zaprezentowaliśmy podczas obchodów Dnia Polonii i Polaków za Granicą, gdy w uroczystym przemarszu przez miasto wzięło udział 10 tysięcy osób, zaś podczas zorganizowanego z tej okazji koncertu mieszcząca pięć tysięcy widzów hala widowisk i sportu była wypełniona po brzegi.
Można zaryzykować stwierdzenie, że żadna społeczność litewska zgromadzona wokół jakiejś organizacji czy partii nie może zaprezentować takiej jedności i takiego poziomu zorganizowania. Tego nie mogą lekceważyć nawet osoby bardzo nam nieprzychylne. Można powiedzieć, że pomimo okresu transformacji, pomimo niełatwego wychodzenia z przestrzeni postsowieckiej, gdy to bardzo różni ludzie "kręcili" się wokół polskiego środowiska, nasza społeczność potrafiła się umocnić od wewnątrz, zaś nasza działalność zorganizowana przyciąga coraz więcej osób, w tym - dużo młodzieży, co jest dostrzegalne szczególnie podczas polskich imprez, jubileuszy czy kampanii wyborczych. To dobrze nam rokuje, udział młodzieży świadczy, że zorganizowany ruch polskiej społeczności ma duże perspektywy. A przyklejanie polskiej społeczności etykietek rzekomo prowincjonalnej, archaicznej, hermetycznej czy bez przyszłości okazało się wysiłkiem bezowocnym. Minione lata, szczególnie mijający rok, udowodniły, że jesteśmy społecznością rozwojową i bardzo dynamiczną.
A więc można powiedzieć, że zdaliśmy egzamin z polskości?
- Nie tylko zdaliśmy egzamin, lecz pokonaliśmy wiele trudności i pozostaliśmy wierni swoim ideałom, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że na przestrzeni minionych lat zaszły ogromne zmiany w ludzkiej mentalności. Mam na myśli nie tylko Polaków, lecz wszystkich obywateli Litwy a też całej Europy.
No, właśnie, ostatnio, szczególnie w Europie Zachodniej, odchodzi się od takich wartości jak ojczysty język, tradycje, wiara. Czy w tej sytuacji polskość na Wileńszczyźnie nadal pozostaje wartością atrakcyjną, zdolną poprowadzić za sobą młodzież?
- Wbrew temu, że w trudnych warunkach materialnych, a takie panują w większości rodzin, nie jest łatwo pielęgnować wartości duchowe, brakuje nieraz zapału, ludzie są zmęczeni szarpaniem się z codziennością, polskość pozostaje czymś, co nas przyciąga, konsoliduje, łączy. I mocna pozycja polskiej społeczności na Litwie jest tego dowodem. Każdy rozumie, że nieraz łatwiej jest doprowadzać do wielkich narodowych zrywów, takich, jakie przeżywaliśmy na początku lat 90., niż krok po kroku chronić, umacniać i rozbudowywać, to, co w wyniku takich zrywów osiągnęliśmy, ale nam się to udało.
Tym niemniej nie można powiedzieć, że społeczność polska żyje w przestrzeni, której nie dotykają żadne problemy.
- Te istnieją i, niestety, będą istniały. Wiadomo, że nasza społeczność nie może narzucać swojej pozycji dla całego państwa, to państwo kształtuje ramy, w których musimy się mieścić i działać. Dlatego nasza pozycja czasem kojarzy się z pozycją obronną, ale faktem też jest, że nikt poza nami tych naszych pozycji bądź zdobyczy nie obroni. A do zdobyczy należy przede wszystkim polskie szkolnictwo.
Udało nam się zachować zarówno siatkę szkół polskich jak i liczbę polskich dzieci w tych szkołach. I to wbrew działaniom zmierzającym do uszczuplenia tego stanu posiadania. Wbrew temu, że musieliśmy się zmierzyć z machiną państwową, bo to właśnie państwo zaczęło masowo tworzyć na Wileńszczyźnie, pomyślane jako konkurencja dla szkół polskich, lepiej finansowane szkoły litewskie. Poza próbą konkurowania lepszą bazą materialną usiłowano straszyć rodziców opowieściami, że tylko po szkole litewskiej dziecko będzie miało perspektywy na studia i dalszą karierę. Udało nam się nie tylko wytrzymać tę konkurencję, ale doprowadzić do wzrostu liczby uczniów w szkołach polskich. Na przykład, w rejonie wileńskim do tych szkół uczęszcza 90 procent polskich dzieci.
W tym miejscu nie sposób nie podkreślić wielkiej pomocy i poparcia Państwa Polskiego dla naszego szkolnictwa w ramach realizacji założeń Traktatu Polsko-Litewskiego z 26 kwietnia 1994 r. Udało się też znacząco wzmocnić działalność artystyczną. Na Wileńszczyźnie, a i poza nią, mamy ponad 100 polskich zespołów. Jest to ewenement na skalę państwa, na Litwie nie ma bowiem regionu, gdzie prawie każde większe osiedle ma swój zespół, że już nie wspomnę o szkołach. Powstają też nowe placówki kulturalne. Powołaliśmy (zresztą, własnymi siłami samorządowymi i z własnych funduszy, bez państwowych dotacji) kilka muzeów, szkołę sztuk, szkołę sportową. Nawet za czasów sowieckich, gdy na takie poczynania były odgórnie przeznaczane ogromne fundusze, na tych terenach nie notowano takiej aktywności w tworzeniu tego typu placówek.
Będziemy mieli okres politycznego wytchnienia, mam na myśli wybory, tym niemniej AWPL ciągle realizuje jakieś cele. Jak wyglądają te na najbliższą przyszłość.
- Wybory się skończyły, wybory się zbliżają. Mam na myśli samorządowe, które, co prawda, odbędą się dopiero za dwa lata, ale już dzisiaj zaczęliśmy do nich przyszykowywać się - szczególnie w rejonach wileńskim i solecznickim. O ile dotychczas udawało nam się oprzeć działaniom, a raczej podziałom, narzucanym przez osoby związane z dawnymi układami, służbami i władzami, o tyle stajemy przed zagrożeniami ze strony wielkich pieniędzy. Ostatnio nastąpiła ogromna komercjalizacja wyborów, kupowanie głosów jest zjawiskiem nagminnym. Rzucane są też coraz to nowe populistyczne hasła.
Musimy skoncentrować się na tym, by nasz wyborca był jeszcze bardziej wyrobiony politycznie i jeszcze mniej wrażliwy na puste hasła, obietnice gruszek na wierzbie. Chociaż akurat na wyrobienie naszego elektoratu narzekać nie możemy, ale dobrze zorganizowana społeczność polska jest i pozostanie solą w oku niektórych środowisk, więc musimy liczyć się z różnymi niespodziankami. Musimy też mocno popracować nad przyciąganiem na Wileńszczyznę unijnych funduszy strukturalnych. Tu jest wielkie pole do popisu dla naszej Agencji Rozwoju Wileńszczyzny. Zresztą, nie tylko. Teraz, gdy jesteśmy w bardzo dobrych stosunkach z nową minister rolnictwa, również to należy wykorzystać. Będziemy dążyli do tego, by nasi ludzie żyli bardziej dostatnio i przez to byli mniej podatni na mechanizmy politycznego przekupstwa, na wpływy działaczy, którzy żerują na ludzkiej biedzie.
Musimy też nadal budować swoją jedność, tym bardziej, że osoby związane z dawnymi służbami bezpieczeństwa ciągle podejmują próby mącenia w polskim środowisku. Nie sądzę, że to ustanie. Litewska ustawa lustracyjna została tak skonstruowana, iż każdy dawny współpracownik sowieckiej bezpieki w ciągu trzech miesięcy musiał zgłosić się do nowo powołanych litewskich służb bezpieczeństwa, w przeciwnym wypadku czekało go ujawnienie i zakaz udziału w życiu politycznym nawet na szczeblu samorządowym.
Istnieje obawa, że teraz litewskie służby bezpieczeństwa wykorzystują tych odwróconych agentów do wprowadzenia zamętu w środowisku polskim, również za pośrednictwem polskich mediów. Musimy więc wystrzegać się nowych prowokacji, zaś gdyby do nich doszło, robić wszystko, by wyjść z nich zwycięsko. Podobnie jak z przyszłych wyborów samorządowych, które na dalsze cztery lata zadecydują o losach naszej Ojczyzny-Wileńszczyzny.
Rozmawiamy tuż po Świętach Bożego Narodzenia, w okresie niezwykle ważnym dla każdej polskiej rodziny. Czy, Pana zdaniem, również za dziesięć lat będziemy uchodzić za społeczność katolicką, wierną wartościom chrześcijańskim? Nie boi się Pan laicyzacji Polaków na Litwie?
- Wszystkie nasze sukcesy wynikają z naszej wiary. I tylko w jedności z Panem Bogiem da się tu zachować i polskość, i nasze tradycje, i całą naszą piękną Wileńszczyznę. Przyznajmy z pokorą, że czasem mamy za mało siły, by samodzielnie walczyć z tą machiną państwową, która może nas zmiażdżyć. A udaje nam się jej oprzeć dzięki sile ducha, która wynika właśnie z naszej wiary w Boga.
Zamierzamy więc jeszcze bardziej akcentować nasze przywiązanie do tradycji chrześcijańskiej. Nie tylko poprzez wierność wartościom chrześcijańskim, postawę, deklaracje, ale także poprzez konkretne działania, na przykład, budowę świątyń. Za ostatnie lata konsekrowano ich na Wileńszczyźnie pięć, ale to początek. Również Niemież, Podbrodzie, Zujuny, Awiżenie, Gałgi, Mariampol i szereg innych miejscowości powinno mieć swoje kościoły. Będziemy o to zabiegali, będziemy starali się je również przy wsparciu samorządów budować. A laicyzacji będziemy przeciwstawiać swoje poglądy, będziemy tych poglądów bronili, co zresztą, robiliśmy i wcześniej. Będziemy nadal zabiegali o to, by wartości chrześcijańskie były wartościami obowiązującymi w środowisku naszej młodzieży, o lekcje religii w każdej polskiej szkole, o to, by każda większa impreza zaczynała się Mszą Świętą, bo tylko z Panem Bogiem jesteśmy silni.
Okres Świąt Bożenarodzeniowych i Nowego Roku jest okresem składania sobie życzeń. Czego Pan życzy polskiej społeczności?
- Jedności i zdrowia, bo to jest najważniejsze, ale też tego, by żyło się wszystkim dostatniej, byśmy byli bardziej pewni jutra, żeby pieniądze unijne nie ominęły żadnej polskiej rodziny, a rozgrabianiu ziemi Polaków zostałby nareszcie położony kres.
Życzę też nam wszystkim stałego umacniania więzi rodzinnych. Bo nasza siła zbiorowa budowana jest na sile polskiej rodziny. Można uderzyć w nas jako w zbiorowość, ale wtedy pozostaną nam jeszcze rodziny, które są naszą ostoją i mają największą możliwość obrony. Mocne polskie rodziny automatycznie zapewnią nam sukces jako zbiorowości.
Rozmawiała Lucyna Dowdo