Ta spowita kirem wieść spadła 24 grudnia roku 2004 niczym grom z jasnego nieba: w Londynie zmarła nagle nasza krajanka, słynna polska łyżwiarka szybka Elwira Seroczyńska. Pojechała do mglistego Albionu, by się przełamać opłatkiem z mieszkającym tam synem, a rozległy wylew spowodował, że nie dane jej było stamtąd powrócić.

W przekładance na wirażach Nieba

Pani Elwira pod panieńskim nazwiskiem Potapowicz przyszła na świat w dniu 1 maja 1931 roku w Wilnie. Tu stawiała pierwsze kroki, na tutejszych ślizgawkach ćwiczyła równowagę. Tę ostatnią czynność z przypiętymi u nóg łyżwami opanowywała na sportowo już w Polsce, dokąd wraz z rodziną w roku 1947 zmiotła ją fala repatriacyjna. Pierwsze treningi zaczęła w elbląskiej "Stali" pod okiem wytrawnego trenera Kazimierza Kalbarczyka. Niezwykła ambicja połączona z talentem spowodowały, że rychło przebiła się do czołówki polskiej. Gdy przeniosła się do Warszawy, jej macierzystymi klubami były kolejno tutejsza "Stal" i "Sarmata". Broniąc ich barw sięgnęła po 26 tytułów mistrzyni Polski, ustanowiła 17 rekordów kraju.

Stale czynione postępy pozwoliły jej na olimpijski start w roku 1960 w Squaw Valley. Była wówczas w wybornej formie, na inaugurację występów, w biegu na 500 m uzyskała szósty wynik, ustanawiając rekord Polski. Jeszcze lepiej wypadła w biegu na 1500 m, gdzie z czasem 2.25,7 zdobyła medal srebrny, ustępując jedynie legendarnej radzieckiej panczenistce Lidii Skoblikowej. Uskrzydlona tym sukcesem, startując w ostatniej parze w biegu na 1000 m uzyskiwała najlepsze międzyczasy, jechała więc po "złoto". Niestety, upadek na 80 metrów przed metą pokrzyżował te plany.

Na olimpijskim "srebrze" bynajmniej nie zakończyły się międzynarodowe sukcesy Seroczyńskiej. W roku 1962, podczas mistrzostw świata w fińskiej Imatrze, uzyskała w biegu na 500 m najlepszy czas, bijąc wszystkie wówczas najlepsze sprinterki na łyżwiarskim torze. Na kolejną Białą Olimpiadę do Innsbrucka w roku 1964 jechała, by przekuć "srebro" ze Squaw Valley w bardziej cenny kruszec. Tak przynajmniej mniemali kibice. Te plany pokrzyżowało jednak pechowe przeziębienie na ostatnim zgrupowaniu. Wypadło się pogodzić, że rywalki są lepsze. W olimpijskim Innsbrucku znalazła się raz jeszcze w roku 1976, występując tym razem w roli trenerki biało-czerwonych panczenistek. Ponieważ podopieczne minęły się jednak z podium, obsunęła się na nią lawina krytyki.

Przyjąwszy ją z otwartą przyłbicą, zrezygnowała z prowadzenia narodowej drużyny. Odeszła od łyżwiarstwa, przerzucając się na promowanie gry z lotką i rakietkami (piastowała m. in. stanowisko szefa wyszkolenia w Polskim Związku Badmintona). Czynnie też się udzialała w Polskim Komitecie Olimpijskim, była członkinią jego zarządu, przewodniczącą Centralnego Klubu Olimpijczyka PKOl, sekretarzem Towarzystwa Olimpijczyków Polskich.

Pamiętając o naszej wspaniałej rodaczce, zaprosiliśmy ją w roku 1992 w charakterze gościa honorowego II Zimowych Igrzysk Polaków na Litwie w podwileńskiej Suderwie. Przyjęła to zaproszenie z mety, a znalazłszy się w naszym gronie ze wzruszeniem wspominała swe dzieciństwo w Wilnie, dekorowała medalami tych, kto był najlepszy w rywalizacji na śniegu i lodzie. Po raz drugi równie ochoczo zameldowała się w grodzie Giedymina w roku 1998, kiedy KS "Polonia" Wilno organizował konferencję "Sport polski na Litwie: historia i teraźniejszość". Miała uosabiać tych, którzy po przyjściu na świat w naszych stronach wolą pokrętnego losu znaleźli się po repatriacjach na resztę życia w Polsce i startując z orzełkami na piersiach sięgnęli po laury z olimpijskimi włącznie. Gdy dziękowaliśmy za fatygę przyjazdu, broniła się nieco zażenowana twierdząc: "Przecież to dla kochanego Wilna...".

Była Pani Elwira naszą murowaną kandydatką do przyjazdu na obchody 15. rocznicy założenia Klubu Sportowego Polaków na Litwie "Polonia", jakie coraz wyraźniej się rysują. Niestety, wcześniej wezwało ją Niebo. Niech więc zastygnie w pamięci kibiców w tak charakterystycznej łyżwiarzom szybkim przekładance na wirażach, kiedy panczeny szczególnie dźwięcznie o lód dzwonią...

Henryk Mażul

<<<Wstecz