Powtórzyć... Grunwald!

"Lecz bitwa trwała jeszcze, albowiem wiele chorągwi krzyżackich wolało umierać niż błagać o litość i niewolę. Zbili się teraz Niemcy wedle swego wojennego zwyczaju w ogromne kolisko i bronili się tak, jak broni stado dzików, gdy je gromady wilków otoczą. Pierścień polsko-litewski opasał owe kolisko, jak wąż opasuje ciało byka, i zacieśniał się coraz bardziej. I znów śmigały ramiona, grzmiały cepy, zgrzytały kosy, cięły miecze, bodły oszczepy, chlastały topory i oksze. Wycinano Niemców jak bór, a oni marli w milczeniu, posępni, ogromni, nieustraszeni" - w ten to mistrzowski sposób opisał finał bitwy pod Grunwaldem w "Krzyżakach" Henryk Sienkiewicz. Podpierając się jak materiałami źródłowymi tak też rozmachem swej pisarskiej wyobraźni.

Artur Brzychcy - przedstawiciel Stowarzyszenia Rycerskiego "Eodem Tempore" z Piaseczna jest zdania, że ten opis obok kronik Jana Długosza stanowi bezcenne źródło w możliwie najbardziej wiarygodnym odtworzeniu tamtego historycznego wydarzenia, które okryło wiekopomną chwałą sojusz polsko-litewskiego oręża. Warto bowiem pamiętać, że od lat kilku staraniem Kapituły Rycerstwa Polskiego w dniu 15 lipca na Polach Grunwaldzkich odtwarzane jest barwne widowisko. O jego rozmachu niech świadczy fakt, że tego roku wzięło udział ponad 5,5 tys. osób w rycerskich zbrojach, które stanęły naprzeciw siebie: kto po stronie krzyżackiej, a kto po stronie Jagiełły i Witolda, by "walczyć na śmierć i życie". Przyglądało się temu ponad 100 tys. widzów - w pierwszą kolej miłośników historii, potyczek rycerskich, choć nie tylko.

Bezpośrednimi pomysłodawcami odtworzenia batalii, które zapoczątkowały zmierzch potęgi zakonu krzyżackiego stali się: Jacek Szymański i Błażej Piłatowski z Bractwa Miecza i Kuszy oraz Krzysztof Górecki z Konfratetni św. Wojciecha z bractwa na zamku w Gniewie, którzy w roku 1998 założyli Stowarzyszenie "Bitwa pod Grunwaldem". To trio, jak twierdzi Artur Brzychcy, dwoi się i troi, by z roku na rok inscenizowana bitwa pod Grunwaldem doszła do skutku. Co więcej, by z każdym rokiem na placu walki stawało coraz więcej tych, którzy chcą naśladować zakutych w zbroje średniowiecznych wojów. Na razie w zdecydowanej większości pieszych, choć - kto wie - czy z biegiem czasu nie pojawią się też w liczbie mnogiej rycerze konni, by jeszcze bardziej dodać autentyczności bitwie, jaka miała miejsce 15 lipca 1410 roku, a jaka zgromadziła łącznie około 50 tys. żołnierzy (29 tys. Polaków i ich sprzymierzeńców - Litwinów, Rosjan i Czechów pod wodzą Jagiełły i Witolda oraz 21 tys. Krzyżaków na czele z wielkim mistrzem zakonu Ulrichem von Jungingenem).

Odtworzenie bitwy pod Grunwaldem stało się możliwe dzięki trendowi odrodzenia tradycji rycerstwa w Europie, co przejawia się w organizowaniu przeróżnych turniejów, pokazów walk. Ważnym czynnikiem istnienia bractw jest też etos rycerski, któremu pragną być wierne na co dzień.

Wątek rycerski, jaki dziś snuję, wynikł ze spotkania, odbytego w dniu 25 listopada w Instytucie Polskim w Wilnie ze wspomnianym Arturem Brzychcym i Sylwią Grelą, reprezentującymi Stowarzyszenie Rycerskie "Eodem Tempore". Ten duet gości zaprezentował zgromadzonym repliki strojów z I połowy XV wieku, zbroję, z jakiej korzystali rycerze pod Grunwaldem, interesująco opowiedział o inscenizacji tej wiekopomnej bitwy, w której pan Artur już pięciokrotnie brał udział, a tego roku dowodził chorągwią podolską. Twierdzi, że są to niezapomniane przeżycia. Podobnego zdania jest też Andrzej Radecki, który od lat kilku fotografuje batalistyczne sceny, a który część swego dorobku zaprezentował wilnianom na wystawie - części składowej spotkania "Grunwald - żywa lekcja historii".

W inscenizacji bitwy pod Grunwaldem biorą udział rycerze z wielu krajów - z Niemiec, Włoch, Czech, Białorusi. Zdaniem Artura Brzychcego, bardzo brakuje na polu walki rycerzy z Litwy, mogących z powodzeniem uosabiać chorągwie Witoldowe. Za 5 lat minie jakże krągła 600. rocznica tej potyczki. Już dziś bractwom w Polsce widzi się jej inscenizacja z rozmachem szczególnym. Nie wyobrażają sobie, by mogłoby wtedy zabraknąć rycerzy-Litwinów. Wszystko jest zresztą na najlepszej po temu drodze. Na spotkaniu w Instytucie Polskim w Wilnie obecni byli przedstawicie litewskiego klubu "Antikos karys", którzy po rozmowie z gośćmi z Polski przyobiecali, że chętnie staną do potyczki pod Grunwaldem.

Henryk Mażul

<<<Wstecz