Upływa 20 lat od wzniesienia pomnika Adama Mickiewicza w Wilnie

W granicie wieki przetrwa

18 kwietnia 1984 roku na placu przy wileńskich kościołach św. Anny oraz św. Franciszka i Bernardyna nie zgromadziły się tłumy, chociaż powód po temu był jakże doniosły: miał tu bowiem stanąć pomnik Adama Mickiewicza. Zdecydowano jednak, by uroczystość przebiegła raczej cichcem-chyłkiem. I nie bez kozery. Zryw solidarnościowy w Polsce wciąż przypominał fermentujący zaczyn, strząsając sen z powiek również tutejszym komunistycznym władzom, które w przededniu wydały zalecenie: żadnego wiecu, kwiecistych przemówień, najmniej relacji w prasie.

Nieszczególnie musiał więc tego dnia czuć się twórca pomnika, znany litewski rzeźbiarz Giedyminas Jakubonis, przyjmując kwiaty i gratulacje od wielbicieli jak Wieszcza tak też własnego talentu. Mógł wszak odetchnąć z ulgą. Po 4 latach pracy z 40-tonowej granitowej bryły, jaką przywieziono z kamieniołomu w okolicach Sarn na Ukrainie pod jego cierpliwym dłutem wyłoniła się bowiem romantyczno-majestatyczna postać poety, wspartego na przepołowionej kolumnie, a zapatrzonego na Wilno. To samo Wilno, które musiał opuścić 25 października 1824 roku po wyroku na filomatach i filaretach i do którego już nigdy więcej nie wrócił.

W ten to sposób dzień 18 kwietnia 1984 roku stał się końcowym ogniwem długiego procesu upamiętnienia w grodzie nad Wilią imienia największego poety polskiego. A - przyznać trzeba - Mickiewicz jakoś nie miał tu szczęścia do własnego pomnika. By go dźwignąć, idea ta po raz pierwszy pojawiła się w roku 1858, czyli w trzy lata po śmierci autora "Pana Tadeusza" w dalekim Konstantynopolu. Opracowania projektu podjął się Wojciech Korneli Stattler, malarz, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a rzeźbę miał wykonać jego syn Henryk. W tymże roku przyjaciel Mickiewicza z lat młodzieńczych Antoni Edward Odyniec pisał do pierwszego z nich: "Spodziewamy się na jesieni wizyty cesarza, a więc może i sposobności proszenia go o pozwolenie postawienia w Wilnie pomnika naszemu Wieszczowi" Niestety, na nic stał się wiernopoddańczy gest Odyńca i grupki podobnie naiwnie mniemających: car Aleksander II nie przystał na to.

Wedle zasady "lepszy rydz niż nic" w roku 1898, w stulecie urodzin poety, z inicjatywy jego syna Władysława w wileńskim kościele św. Janów wystawiono pomnik przyścienny. Sprojektował go Tadeusz Stryjeński, a popiersie u Marcelego Guyskiego zamówił znany mecenas sztuki Józef Montwiłł. Idea wolno stojącego pomnika nadal jednak żyła. W roku 1905, by ją zmaterializować, z inicjatywy wileńskiego adwokata Adama Karpowicza zawiązano nawet specjalny komitet, zaczęto zgłaszać projekty. Wszystkie spaliły jednak na panewce, gdyż władze carskie ponownie nie udzieliły zgody na realizację.

Inny nasz poeta Konstanty Ildefons Gałczyński, którego los również do grodu Giedyminowego zarzucił, odnotował: "Proszę Państwa, Wilno ma to do siebie, że zawsze na wiosnę robi się gwałt dokoła pomnika Adama Mickiewicza". Okres międzywojenny nie był więc wyjątkiem. Pomysłów zresztą nie brakło. Realizacji doczekał się, kto wie, czy nie najbardziej pomylony. W roku 1924 nad Wilią (w okolicach między elektrownią i dzisiejszym Pałacem Sportu) stanął zgłoszony przez Zbigniewa Pronaszkę, przypominający bardziej makietę niż skończone dzieło 12-metrowej wysokości pomnik z pokrytych tynkiem... desek sosnowych.

Ta monumentalna, wyprostowana postać poety wykonana została z uproszczonych, ostro ciętych powierzchni i brył o kubistyczno-ekspresjonistycznym rodowodzie, a dzięki nowatorskiej formie miała być krokiem naprzód w historii polskiej rzeźby. Tymczasem w oczach szeregowych wilnian nie doczekała się akceptacji, stając się tematem licznych żartobliwych wierszyków i kpin, czemu zresztą towarzyszył zjadliwy przydomek "baba", jaki do niej przylgnął. Obrażony do żywego Pronaszko opuścił Wilno, a gdy wezbrana Wilia tę "babę" zniszczyła, zamiast żalu zapanowało rozbawione pospolite przekonanie, że to sam Stwórca tak zechciał.

Postać Wieszcza tymczasem nadal fascynowała wielu mistrzów dłuta, związanych z Wilnem. Sam Piotr Hermanowicz przedstawił aż pięć projektów pomnika, operując konwencjonalną, 19-wieczną formułą alegoryczną. Do rozpisanego w latach 30. konkursu zaangażowali się artyści tej miary co Xawery Dunikowski i Antoni Medajski. Zwyciężył jednak Henryk Kuna. W jego wizji odlany w brązie Wielki Romantyk miał stać na wysokim trójstopniowym cokole, który pokrywałoby 12 płaskorzeźb, przedstawiających sceny z "Dziadów". Całość wieńczyłaby postać poety jako pielgrzyma. Monument planowano ustawić mniej więcej w miejscu skrzyżowania ulicy Wileńskiej i obecnej alei Giedymina. W roku 1933 Kuna miał już gotowy drewniany model posągu i 12 płaskorzeźb w gipsie. W następnych latach rzeźbił granitowe płyty. Osiem z nich przywieziono do Wilna.

Wilnianie nie byliby wilnianami, jakby i tym razem nie rozgorzała gorąca dyskusja wokół pomnika. Rozprawiano np. o niejasności gestu podniesionej ręki i ułożenia szaty osłaniającej tors poety. Potem wynikł spór z właścicielem ogródka, na którego terenie miał stanąć. Aż wreszcie wszelkie polemiki przerwała II wojna światowa. Daleko posunięte prace zostały wstrzymane i do nich już nie wrócono.

Dobrze więc się stało, że w roku 1984 Mickiewicz doczekał się pomnika w mieście swojej młodości, jaki znalazł się na trasie licznych wycieczek, przybywających tu z Macierzy. U stóp granitowego Wieszcza w płaszczu pielgrzyma, zwróconego twarzą w stronę wileńskich uliczek, którymi chadzał, a wspartego na lekko przesuniętej kolumnie, mającej symbolizować jego przełamane życie między Litwą i emigracją, często spoczywają więc świeże kwiaty. Ten i ów przystaje w zadumie, zadręczając się m. in. pytaniem: "Czemuż to na cokole po dziś dzień obok "Adomas Mickevičius" brak napisu informującego kto zacz po polsku?". Cóż, może wspólna Europa, do której ostatnio w podskokach zdąża Litwa, to zupełnie świadome niedopatrzenie naprawi...

Każdego roku poczęte 10 lat temu poetyckie imprezy "Maj nad Wilią" inaugurujemy właśnie przy pomniku Wieszcza, a ma to stanowić symbol, że wierszowane słowo polskie nadal w Wilnie żyje. Przez lat parę recytowaliśmy w tym miejscu również własne utwory. Wydaje mi się, że to właśnie ta sytuacja natchnęła współczesną poetkę wileńską Alicję Rybałko do pięknego wiersza pt. "Poetyckie popołudnie pod pomnikiem Adama Mickiewicza":

ON w dal spogląda. Myśmy tacy mali.
Nasze usta są całkiem malutkie.
Wilno patrzy na nas z tej dali
i coś mówi bramami na kłódkę.

Ręka w ręce i słowo przy słowie.
Niech rozdzieli nas jeno trumna.
Coś dziwnego chodzi po głowie.
Wilno patrzy. Pęknięta kolumna.

Ano, ano: Wilno patrzy. Pęknięta kolumna. Można być jednak pewnym, że w granicie wieki przetrwa...

Henryk Mażul

<<<Wstecz