Przemówienie Julii Rutkowskiej
na zjeździe byłych wychowanków Seminarium Nauczycielskiego w Trokach
w dn. 3. 09. 1979 r.

Szkic dziejów Seminarium (2)

W październiku 1924 r. zajechała do Seminarium wycieczka słuchaczy Instytutu Nauczycielskiego na czele z panem Dobrowolskim. Internat był już zagospodarowany, a w tzw. saloniku zjawił się nawet fortepian. Ta pamiętna wycieczka w następnym roku szkolnym dała wartościowych nauczycieli w osobach pani Marysieńki Chmielnickiej - polonistki i pani Geny Dudkówny - matematyczki. A w trzecim roku przybył również pracownik - pan Ludwik Jaworski, zwany "Ludwiczkiem", którego nie wypada tu chwalić, gdyż jest obecny.

Dzięki wstawiennictwu i molestowaniu w końcu 1924 r. Ministerstwo Oświaty przyznało kredyty na remont szkoły. Nie było to łatwe przedsięwzięcie, gdyż zimową porą mogły odpaść tynki. Jednak wszystko się udało i zaraz po Nowym Roku z internatu przeniosła się tam uczelnia. Meble klas stanowiły stoły i krzesła - co było wówczas nowością. Co roku przybywał nowy kurs z nową klasą. Zaludniał się internat. Trzeba zaznaczyć, że gros młodzieży szkolnej stanowili interniści. Rekrutacja z Trok była nikła. Jednak i oni stanowili integralną część internatu, gdyż przeważnie przebywali w internacie po szkole.

Po 5 latach organizacyjnych odbyła się pierwsza matura. Może pamiętacie delegata pana Tadeusza Młodkowskiego, który bywał później częstym gościem i nawet brał udział w wieczorze, recytując "Mochnackiego" Lechonia.

I tak pierwsze Troczanki poszły w świat, zdane na własną samodzielność i inicjatywę.

Internat w okresie szczytowym liczył przeszło 150 wychowanków. Był wówczas, można powiedzieć, bogato zaopatrzony jak na owe czasy. A szkoła z czasem z systemu klasowego przekształciła się w system pracowni przedmiotowych, zaopatrzonych w odpowiedni sprzęt i pomoce naukowe.

Nastąpiła możliwa stabilizacja personelu nauczycielskiego. Większość nauczycielek była wychowawczyniami w internacie, co należy podkreślić jako bardzo ważny atut wychowawczy. Ta ścisła łączność pracy w szkole i pracy w internacie była wówczas nieznana.

W międzyczasie u kogoś w Kuratorium powstał pomysł przekształcenia Seminarium Żeńskiego na męskie. Na szczęście życie podyktowało pomyślne rozwiązanie. Chłopców zjawiło się tam mało, powstała więc koedukacja z "mniejszością narodową". Zresztą, koedukacja była pożądana w Trokach ze względów wychowawczych (wyizolowanie).

Tak zwana ciekawostka: po zdaniu matury chłopcy otrzymywali ku ich zgrozie dyplomy nauczycielskie z pieczęcią "żeńskie seminarium". Trzeba wyjaśnić, że wówczas nie istniały państwowe szkoły koedukacyjne.

W czwartym roku istnienia Seminarium powstała szkoła ćwiczeń. Kierowniczką została również preparandziarka Włada Szaniawska, która tworzyła harmonijną całość z trzema nauczycielami. Pedagog z prawdziwego zdarzenia pani Irena Staniewiczowa łączyła przedmioty pedagogiczne w Seminarium z praktyką uczniowską w szkole ćwiczeń.

Rozwój internatu pod względem lokalowym też był nietypowy. Gdy zabrakło miejsca dla internistek w Białym Domu, stopniowo powstała kolonia domków. Biały Dom zmienił się w Centralę, kuźnię wychowawczą, centrum życia kulturalnego. W swoim czasie niezastąpiona pani Janina Zarankowa administrowała aż szesnastoma lokalami rozrzuconymi po miasteczku. Najpierw powstał uroczy Dworek w parku, następnie Marysin "pod Blinkiem", Podzamcze, Ustronie - własność rodziny Girdwojniów (pamiętam ojca rodziny, powstańca 63 roku, a córki jego prowadziły tajne nauczanie za czasów carskich). Inne domki wynajęto od Karaimów z tym, że remont chylących się ku ruinie domków wchodził w komorne. Kuchnią w Centrali zarządzały kolejno niestrudzone pani Kazimiera Siekierkowa z Odessy i pani Anna Samosiukowa z Kobrynia. A zwolnione w Białym Domku I piętro zajął szpitalik i samorząd uczniowski.

Dzięki stosunkom i częstym kontaktom ze starostą powiatowym w Wilnie panem Tramecourt'tem, miasteczko otrzymało światło elektryczne (czy pamiętacie szaloną radość, gdy w czasie wigilii szkolnej po raz pierwszy zaświeciły żarówki?). Została zbudowana szosa do Wilna w przepięknym widokiem na dolinę Wilejki. A przedsiębiorczy Karaim pan Szpakowski i spółka puścili w ruch autobusy do Wilna - takie śmieszne małe karetki.

Powstało też przedszkole suto subsydiowane przez starostę.

Internat wrzał młodzieńczym życiem. Uniwersalna sala jadalnia przekształcała się zależnie od potrzeb: w soboty - w rekreacyjną do zabaw (słynne niespodzianki, potańcówki z wodzirejem panią Janeczką od matematyki i wychowawczynią internatu). Była też salą koncertową dla przyjezdnych artystów z Or Muzu, odczytową, radiową, dla obchodów przyrzeczeń harcerskich, państwowych świąt, teatralną, miejscem zebrań ogólnych samorządu, salą balową, kaplicą rekolekcyjną itp. Rekolekcje prowadził m. in. ks. biskup Bandurski. Artyści Reduty wileńskiej Jerzy Renard Bujański, Celina Niedźwiecka i Aleks Rodziewicz dali przedstawienie na stołach zestawionych. Częstym gościem bywał Jerzy R. Bujański. Może pamiętacie, gdy razu pewnego prowadziłam wycieczkę, jechał z nami do Warszawy i całą noc referował o twórczości Wyspiańskiego tak, że podróż stała się atrakcją?

Przypominam też Wam grzybobrania, kuligi, imieninowe uroczystości, ostatki, wigilie szkolne itp.

W czasie ferii letnich w lokalach internatu gościły liczne kursy wakacyjne, m. in. dawały one spory dochód, który zaspakajał nieraz potrzeby nie tylko internatu, lecz i szkoły.

Została zagospodarowana tzw. wyspa Bazylianka. Powstał projekt zbudowania tam w przyszłości Seminarium. Była nawet narada-piknik z udziałem prof. M. Limanowskiego, konserwatora Ksawerego Piwockiego i redaktor Heleny Romer-Ochenkowskiej.

Harcerstwo żeńskie rozwinęło się w hufiec trocki miejscowy. Chłopcy tworzyli jedną drużynę. Został rozbudowany samorząd uczniowski z wieloma szkółkami zainteresowań. Główny Zarząd na miesięcznych zebraniach sprawozdawczych ogółu koordynował pracę szkół. Powstało drukowane pisemko szkolne "Ogniwo", gazetka ścienna itp. Rozwijały się sporty, przede wszystkim żeglarstwo, którego protektorem był pan Adam Wolff, wioślarstwo (półwyścigówki), narciarstwo, łyżwiarstwo, kolarstwo, kajakarstwo turystyczne. Przy szkole zostały zbudowane dwa baseny pływackie (dla starszych i dla dzieci). Chłopcy prowadzili stację meteorologiczną II stopnia.

Często odbywały się koncerty, organizowane przez Or Mu. Ich organizatorem był kompozytor Tadeusz Szeligowski. Wykonawcami byli: pani Dubiska Irena (obecna tu), Umińska Eugenia, Wermińska Wanda, Korwin-Szymanowska i in.; panowie: Dygat, Eker, Sztompka, Turczyński, Szpinalski, Michałowski i inni. Osobną kartę stanowiły częste niezapomniane koncerty prof. Józefa Utnera, który nawet wakacje spędzał w dworku z rodziną. Recytacje Rychterówny, Rychtera poezji klasyków i współczesnych poetów były godną ilustracją języka polskiego.

W końcu każdego roku szkolnego wszystkie klasy wyruszały na dwutygodniowe wycieczki po Polsce.

Życie kulturalne młodzieży owocowało między innymi też dzięki kontaktom z luminarzem kultury wileńskiej Panem Profesorem Stanisławem Lorentzem, ówczesnym konserwatorem wileńsko-nowogródzkim, konserwatorem Zamku Trockiego prof. J. Borowskim, profesorami Uniwersytetu Stefana Batorego, zoologiem J. Prufferem, etnograf Marią Znamienowską-Pruffer, anatomem M. Reicherem i jego żoną artystką malarką, uwieczniającą zabytki Trok. Profesorowi Michałowi Rajcherowi Karaimi zawdzięczają uratowanie od zagłady przez Niemców, gdyż mieli dokument profesora udowadniający, że nie są pochodzenia semickiego. Bywali też często u nas prof. Mieczysław Limanowski, Witold Hulewicz, ks. Piotr Śledziewski, redaktor Helena Romer-Ochenkowska i in. Trzeba zaznaczyć, że uczniowie Seminarium pomagali profesorom w pracach w terenie.

Nadszedł czas, gdy Ministerstwo Oświaty przeprowadziło reformę szkolną: likwidację Seminariów Nauczycielskich, w miejsce których miały powstać 4-letnie gimnazja i 3-letnie Licea Pedagogiczne. A więc miało obowiązywać 7 lat kształcenia nauczycieli, zamiast dotychczasowych pięciu lat. Przyjęliśmy tę reformę z radością jako duży krok naprzód w oświacie. W Trokach powstał projekt przekształcenia seminarium w gimnazjum i liceum pedagogiczne.

W tej kwestii do Kuratorium został skierowany memoriał. Główne motywy były: nie zmarnować dorobku seminarium, zorganizować gimnazjum główne dla dzieci ze wsi, które z trudem dostawały się do gimnazjum w Wilnie i wegetowały na stancjach. Wobec opornego stosunku Kuratorium sprawa wałkowała się długo. Zostali poruszeni nasi przyjaciele w Wilnie. Redaktor Romer-Ochenkowska grzmiała w prasie, miała miejsce "Środa Literacka" poświęcona tej sprawie. Wreszcie pan kurator został zniewolony zorganizować posiedzenie z udziałem elity wileńskiej. I na tym się skończyło.

Seminarium musiało bezapelacyjnie ulec likwidacji. Motywy, że Troki są zbyt blisko Wilna, nie podpadają pod sieć szkolną. Jednak, jak później okazało się, pod tę samą sieć mogło się dostać Liceum Pedagogiczne męskie w Trokach, pomimo że w Wilnie takie zaistniało. Wynik - mała frekwencja chłopców, rozbicie dotychczasowej organizacji i zdobyczy poseminarialnych. Zresztą, wojna i tak wszystko zniweczyła. Natomiast dorobek naukowy i wychowawczy Seminarium nie został zaprzepaszczony. Dowodem tego wydajna praca nauczycielska Troczan przed wojną w zapadłych wsiach Wileńszczyzny, a po wojnie - na Ziemiach Odzyskanych. O tym przez skromność nie chcecie mówić, ale to jest ważne dla udokumentowania wartości szkół w czasie międzywojennym.

Po likwidacji trockiej uczelni część personelu nauczycielskiego przeniosła się do nowo zorganizowanego Liceum Pedagogicznego w Łomży.

Na zakończenie uczcimy pamięć nieżyjącego już personelu Seminarium. A są to nauczyciele:

Szaniawska Wanda, która po 4 obozach niemieckich zdołała ukończyć bezpośrednio po wojnie polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim, mieszkając w ciemnym, bez światła dziennego pokoju, a równocześnie zarabiając na Kercelaku. Do końca pracowała w szkolnictwie spółdzielczym.

Łuczyńska Janeczka - matematyczka i wychowawczyni w dwóch sąsiadujących domkach internatu. Cały swój staż przepracowała w Trokach. Po likwidacji Seminarium przeniesiona do Baranowicz wkrótce zmarła w ciężkich warunkach.

Ks. Patrzebski Wiktor, prefekt, niezrównany wychowawca i SOS przy zastępstwach, zginął w Powstaniu Warszawskim.

Księża prefekci Fr. Kafarski, P. Wieliczka, Waznicionek, Syczewski.

Kazimierowski Eugeniusz - artysta malarz (rysunki, roboty), zmarły w Białymstoku.

Stańczak Sylwia - germanistka, zginęła w czasie oblężenia Warszawy.

Rybnik Józef, który jako student USB uczył białoruskiego, zmarł nagle przed podróżą na Spotkanie Troczan.

Gontowska Sabina, preparandziarka, zmarła po wojnie.

Sekretarki:

Łagan Ludwika, zmarła po wojnie w Krakowie.

Berezowska Antonina, była ziemianka, zmarła nagle w Trokach (jedyna śmierć w Seminarium).

Zarządzające kuchnią po wojnie:

Siekierkowa Kazimiera (teściowa prof. Znamierowskiego, zmarła w Poznaniu).

Samościukowa Anna, zmarła w Elblągu.

Administratorka - Zaranek Janina, zmarła po wojnie w Górze Śląskiej.

Równocześnie wspominamy serdecznie naszych licznych nie żyjących byłych wychowanków Seminarium, których mogiły są rozrzucone od wschodu aż po zachodnie granice, w tym też - na polu chwały.

Sięgając do Trok współczesnych cieszymy się, że się tak rozwinęły, co było naszym marzeniem, jak też z tego, że stały się Wawelem naszych braci Litwinów.

<<<Wstecz